Profil użytkownika
![](https://piekielni.pl//avatars/services/piekielni/i18n/pl_PL/KatzenKratzen_1585846273_thumb.jpg)
KatzenKratzen ♀
Zamieszcza historie od: | 31 marca 2017 - 11:37 |
Ostatnio: | 12 stycznia 2025 - 15:18 |
O sobie: |
Szanuję Cię. |
- Historii na głównej: 98 z 107
- Punktów za historie: 15790
- Komentarzy: 1382
- Punktów za komentarze: 9000
@marcelka: Nie do końca masz rację. Różne są układy. My z mężem np mamy osobne konta, na które wpływają nasze pobory. Z nich składamy się w określonych częściach na tzw "życie" i opłaty a tym, co nam zostanie, dysponujemy zupełnie dowolnie, nie wtrącając się jedno do drugiego.
@shpack: Bo ilu Piekielnych tyle odpowiedzi :)
No, zawsze dobrze jest poznać sytuację od drugiej strony
@jotem02: Super to ująłeś :) Ty mieszkasz u kota xDDD. Ja mam 3 koty i na drzwiach tabliczkę "Tu mieszkają koty z rodziną" :)
@japycz1: Jakie to typowe... nic o mnie nie wiesz ale oczywiście wiesz o jakich porach i jak często jeżdżę.... w życiu o 11 Uberem nie jechałam, bo w tym czasie jestem w pracy. Z Ubera korzystam głownie późnymi wieczoram lub nocami. I tak, podtrzymuję - jest to kilka złotych różnicy. Na dokładnie tej trasie, gdzie zazwyszaj Uber kosztuje mnie 30-33 zł "złotówa" wziął 60. Być może spotkałeś Ubera droższego niż korporacyjna. Ja nie spotkałam. Jeżdżę często
@kerownik: To już, dzięki Piekielnym, wiesz, komu zawdzięczasz to, że się naczekałeś :)
@merfetka: O następna :) "A na 200zł zmiany nikt nie zwróciłby nawet uwagi" Jaka księżniczka :)) Dodaj jeszcze, że Ty więcej na waciki wydajesz, bedzie pasowało do reszty twojej wypowiedzi. Żebyśmy wszyscy wiedzieli jaka to nie jesteś bogata i zajebista
@Armagedon: W ciągu 3 lat odkąd jeżdżę Uberem jeszcze mi się to nie zdarzyło. Owszem, sa lekkie wahania w cenie - po kilka złotych w zależności od pory czy pogody ale i tak jest zawsze minumum dwukrotnie taniej niż korporacyjne taksówki. Zresztą, widzę przecież koszt przejazdu w aplikacji zanim zamówię przejazd, więc na pewno mnie nic nie zaskoczy. Oczywiście, Ty możesz mieć inne doświadczenia. Ja mam własnie takie. Od 3 lat moja noga nie postała w korporacynej taksówce i nie postanie.
@Samoyed: Urocze jest to, jak Cię minusują ;) Chciał się gość pochwalić. ile to on nie zarabia - dostaje taki zwrot podatku, że niejeden tyle w pół roku nie zarobi - a tu przychodzi taka Samoyed i okazuje się, że król jednak jest nagi xD. Dotyczy to również autora historii (nawiasem - może mu jedno zero się rozmnozyło? 200 zł byłoby nieco bardziej wiarygodne, nie sądzisz ^^)
"5 lat jechałam z Düsseldorfu do Wrocławia" :) To Ty już nawet nie fanką jesteś ale wręcz pasjonatką :)
Podpowiem Ci coś. Aplikacja Uber. Przyjedzie.
@ewkalata: Uwierz mi i dziś jest to praktykowane i to wcale nie tak rzadko.
Ja wiem, że tutaj wszyscy są do bólu brzucha poprawni politycznie, idealni do absurdu i świętsi od papieża ale czy ktoś - jedna jedyna osoba - jest w stanie przyznać sama przed sobą, że jako kierowca choć jeden, jedyny raz w życiu jadąc za kierownica samochodu nie życzyła rowerzyście plączącemu się po kołami choćby przebicia dętki? No sorry, nie uwierzę, że nie.
@janhalb: Ja wiem.. Przecież moje "weto" nie stanowi prawa tylko stanowi wyraz mojej frustracji... W praktyce tyle moge, że sobie brukowanym słowem poprzeklinam... Ale mam prawo nienawidzić, mam!
Powiem Ci... Jakby ktoś u nas dołączył klienta w wewnętrznej korespondencji w sprawie przygotowywania oferty dla niego to... No, raczej nie miałby już do czego wracać po takim L4. Tak, tak, wiemy, nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, ale taka "pomyłka" to nic innego jak zwykłe niechlujstwo i brak profesjonalizmu. Normalna osoba dwa sprawdza co wysyła i do kogo to wysyła.
Staram się naprawdę zrozumieć racje wszystkich ale nic nie jestem w stanie poradzić na to, że jako kierowca stawiam stanowcze weto rowerzyście na jezdni. Nie. Nie i koniec. Rowerzysta na ścieże rowerowej - tak. Rowerzysta na jezdni - nie. Szerokość pasa ruchu na ogół nie daje możliwości wyprzedzenia takiego rowerzysty z zachowaniem bezpiecznej 1-metrowej odległości bez najechania na sąsiedni pas - jesli ten sąsiedni pas jest rozdzielony podwójną ciągłą wymusza to na kierowcy wleczenie się za rowerzystą i wówczas nie dziw się, rowerzysto, że moje najserdeczniejsze życzenia przepalają Ci plecy. Możecie mnie uznac za agresywnego kierowcę w blachosmrodzie czy jak tak to nazywacie ale nie. Rowerzysta na jezdni = wróg!
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 listopada 2023 o 20:05
W zasadzie należą Ci się duże podziękowania za to, że napisałaś tą historię. Piekielnych czytają ludzie w tym wieku, może da im to coś do myślenia. Czytają też rodzice dzieci w tym wieku. W tym wieku niektóre nastolatki mają silną potrzebę przynależności do jakiejś grupy, wspólnoty itp. To duża pokusa dla ludzi o złych zamiarach a takim młodym człowiekiem, spragnionym akceptacji otoczenia, łatwo jest manipulować. Szacun dla Ciebie, że pomimo wszystko potrafiłaś postawić granicę. Szczęściara też z Ciebie, że inni te granice w jakiś sposób jednak uszanowali (przecież ten Marcel mógł Cię normalnie zgwałcić zamiast błagać). No i naprawde dzięki za tę historię.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 listopada 2023 o 19:58
@PodniebnyKartofel: To rzeczywiście jakoś mogłoby tłumaczyć genialną radę, którą dostał szef :)
Życzę powodzenia we wprowadzaniu takiego zakazu ;) Możesz się roześmiać głupiemu babsku prosto w twarz. A jeszcze do tego w spółdzielni, ha ha ha
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 listopada 2023 o 19:36
Moim zdaniem historia ta miałaby naprawdę dobre zadatki na bycie piekielna ale dobry temat został przyćmiony przez ciężki i niegramatyczny styl. Dla mnie na minus pomimo dobrego tematu
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2023 o 20:04
Znam to. Akurat inna branża ale narracja ta sama "paaaani... a kto by to czytał..."
@Habiel: Znakomicie ujęłaś obie strony problemu. Generalny wniosek jest tak, że nie powinno się mieć dzieci, bo nie ma się kto nimi zająć w potrzebie a rodzic jest potrzebny w pracy. Serio, piszę, bez ironii. Dobrze pamiętam pretensje mojej szefowej (uzasadnione), że zostawiłam ją "w polu" bo akurat maluch złapał zapalenie płuc... Tak, jak pisałam "było, mineło i niech nie wraca". W dużej mierze właśnie ze względu na takie problemy nie zdecydowałam się na drugie dziecko.
No tak... szary człowieku.. płać i płacz i przypadkiem nie próbuj zrozumieć dlaczego..
No i sama jesteś sobie winna... po grzyba jeździłaś do pracy sensowną drogą xDDDD
@Balbina: Tak, tylko weź pod uwagę, ze wtedy nikt nie robił problemów, jak szłaś na to zwolnienie na chore dziecko. A teraz? Doskonale pamiętam tę rozpacz, jak mój syn zaczynał smarkać a pracodawca bardzo źle przyjmował informację o kolejnym zwolnieniu. Obdzwanianie babć, sióstr, opiekunek... Ech było, minęło i niech nie wraca. Ale ja naprawdę rozumiem tych rodziców. Pamiętam jakie kłopoty z ZUS miał mój kolega z pracy, gdy wziął zwolnienie na chore dziecko. ZUS się dopatrzył, że jego żona nie pracuje, więc jakim prawem kolega wyłudza zasiłek? A ona pracowała tyle, że na zlecenie i dopiero wyrabiała sobie markę (fotograf) i naprawdę nie mogła zwalać zleceń, bo nie miałaby czego szukać w branży.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 listopada 2023 o 20:02