Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KatzenKratzen

Zamieszcza historie od: 31 marca 2017 - 11:37
Ostatnio: 20 lutego 2024 - 19:06
O sobie:

Szanuję Cię.
Zatem Ty szanuj mnie, proszę.
Będzie nam łatwiej żyć.
Naprawdę.

  • Historii na głównej: 98 z 107
  • Punktów za historie: 15494
  • Komentarzy: 1351
  • Punktów za komentarze: 8886
 

#78113

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam poniżej historię o dziecku, które nie dostało się do przedszkola i przypomniało mi się, jak kilka lat temu zapisywałam synka do żłobka.

Jako matka zapobiegliwa i przewidująca oraz znając polskie realia żłobkowe, zapisałam synka na listę oczekujących na miejsce w żłobku, gdy byłam w trzecim miesiącu ciąży.

Oczywiście, gdy po upływie 16 tygodni urlopu macierzyńskiego nadszedł czas powrotu do pracy, miejsca ani widu ani słychu. Musiałam poradzić sobie inaczej, opiekunka, prywatny żłobek, pierepały różne, aż się nie chce wspominać tylko Bogu dziękować, że minęły i nie wrócą.

Teraz część, w którą zapewne nie uwierzycie, ale przysięgam na ogon mojego kota, że mówię prawdę - zadzwonili do mnie, gdy syn skończył 3 lata i był już w pierwszej grupie w przedszkolu - jest miejsce, czy jestem zainteresowana? ;)(wyjaśniam wiek - skończył 3 latka w lipcu, od września był w przedszkolu, telefon w okolicach października).

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (209)

#78095

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałam historie w poczekalni i opowieść: http://piekielni.pl/78040 przypomniała mi moją własną - o piekielnych pieszych.

Byłam początkującym kierowcą, świeżutko po kursie i egzaminie. Głowa napakowana teorią, doświadczenie - wiadomo oscylujące wokół zera.

Dojeżdżam do przejścia, na które (przynajmniej tak to wyglądało) mają zamiar wejść dwie rozgadane panie w wieku moherowym. Zwalniam, zatrzymuję auto. I czekam. Czekam. Czekam. Panie balansują na krawędzi jezdni pogrążone bez reszty w rozmowie. Za mną zatrzymuje się drugie auto, więc podejmuję decyzję i ruszam - prawdopodobnie nie miały zamiaru przechodzić, tylko sobie stoją i rozmawiają. Efekt łatwy do przewidzenia - wciskam gaz, a panie w tym momencie decydują, że jednak przechodzą. Do dziś nie wiem, jakim cudem wyhamowałam.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (233)

#78084

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z niewiadomych przyczyn przypomniała mi się dziś dawna historia - z czasów, gdy moja latorośl uczęszczała do wstępnej placówki edukacyjnej czyli przedszkola.

Przedszkole najzwyczajniejsze, państwowe. Jedną z wychowawczyń była pani, nazwijmy ją roboczo: pani Ania. W ciągu 3 lat uczęszczania synka do ww placówki wiele razy słyszałam od innych pracowników, że p. Ania to osoba konfliktowa, nielubiana, z którą nikt nie chce pracować (panie były dwie na grupę). W ciągu tych trzech lat jako druga nauczycielka w grupie synka pracowały w sumie 4 panie, więc pewnie coś w tym było. Szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie to, póki moje dziecko było szczęśliwe i lubiło wszystkie "panie" łącznie z panią Anią.

Tło historii właściwej: przedszkole czynne było od 7:30 do 17:30. W praktyce jednak pustoszało w godzinach 15-16. Nie wiem, jak inni rodzice sobie radzili, może pracowali krócej, na zmiany, może nie pracowali, może dzieci odbierali dziadkowie/starsze rodzeństwo itp. Nie wiem. Ja pracowałam w godzinach 9-17 i nie miałam żadnych szans na wcześniejsze odbieranie synka. Wówczas poruszałam się po mieście komunikacją miejską i - choć w linii prostej nie było daleko od mojego miejsca pracy - konieczność przesiadki i odległość przedszkola od przystanku sprawiała, że wpadałam tam zdyszana i z językiem wywieszonym do brody około 17:25 / 28. Zaznaczę, że nigdy się nie spóźniłam. Szanuję czyjąś pracę i rozumiem, że nikt nie ma obowiązku ani tym bardziej ochoty tłuczenia darmowych nadgodzin z uwagi na moją skromna osobę. Zazwyczaj zastawałam synka w szatni, już ze zmienionymi bucikami i kurteczką w łapinie i panią dyżurującą, stojącą w boksie startowym, co również jest całkowicie zrozumiałe. 17:30 to 17:30 do tej godziny pracują i obie strony powinny to uszanować.

Pewnego dnia - 3 rok przedszkola, synek lat 5 - zastałam swojego malucha we łzach. Byłam zdumiona, bo na ogół świetnie znosił pobyt, lubił panie, dzieci i przedszkole ogólnie. Przytuliłam, pytam, co się stało. I co słyszę? "Pani Ania powiedziała, że jakbyś mnie kochała, to byś mnie wcześniej odbierała buuuuuuuuu". Zgorzałam. Ja, osoba serca gołębiego, pełna szacunku dla świata i ludzi, o łagodnym charakterze, zrobiłam awanturę taką, jakiej nigdy przedtem nie zrobiłam i mam nadzieję, że już nie zrobię.

Pani Ania niezręcznie jąkała, że dziecko ją źle zrozumiało, że ona tylko chciała powiedzieć, że kochający rodzice robią wszystko, żeby spędzać z dzieckiem jak najwięcej czasu (czyli mniej więcej to samo, co powiedziała małemu tylko innych słów użyła). Na moje ostre uwagi, że dziecko potrzebuje też jeść, ubrać się, korzystać prądu, wody, gazu, mieć dach nad głową i jednak ktoś musi na to zarobić, że nie pracuję 16 godzin na dobę, a jedynie normalny 8-godzinny etat, żeby po prostu żyć, bo bez pieniędzy się nie da, że nie wydłużam godzin pracy przedszkola, zawsze zdążam (w ostatniej chwili to w ostatniej, ale zdążam) nie znalazła argumentu.

Uprzedzam - nie złożyłam skargi. Żal mi jej było. Wywrzeszczałam powyższe i zdawało mi się, że dociera. Jaka była to była, ale dzieci ją lubiły i to było najważniejsze. Skupiłam się wtedy na tłumaczeniu sytuacji synkowi, czemu jest tak, jak jest i przekonaniu, że mamusia go kocha nad życie pomimo, że nie odbiera go wcześniej bo...

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 256 (276)

#78007

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak ze wspomnień.

Od kilku lat korzystam z usługi zakupów dostarczanych do domu z Tesco. Byłam całkiem zadowolona. Jestem nieszczęsną posiadaczką lokalu mieszkalnego na 4 pietrze bez windy, a że siły już nie te, zamawiam i dwóch silnych panów taszczy mi ciężary do przedpokoju. Napiwek - zawsze, mam szacunek dla cudzej pracy, zwłaszcza dla wysiłku nie mnie dostępnego. Ale nie o tym.

Tesco się reklamuje, że mrożonki przewozi zawsze w chłodni, dzięki czemu docierają do klienta w stanie zamrożonym, nawet w upały. Sprawdziłam i faktycznie - zawsze mrożone towary były dostarczane do mnie w stanie idealnie zamrożonym.

Wiedziona zatem zaufaniem, zamówiłam okazały tort lodowy na urodziny wspólne - synek 30.07 i mąż 31.07 - tort miał być ukoronowaniem imprezy. I przyjechał. O czasie. Tyle tylko, ze nadawał się wyłącznie do WYLANIA do zlewu, bo nawet nie do wyrzucenia (wyrzuca się na ogół ciała stałe, nie płynne).

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (204)

#77999

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielne przejście dla pieszych.

Naprzeciwko mojego bloku znajduje się fajny plac zabaw, składający się z placyku dla małych dzieci, boiska do piłki nożnej/koszykówki, mini-skateparku oraz miasteczka drogowego. Blok od placyku oddziela jezdnia, ostatnio remontowana. I właśnie podczas tego remontu postanowiono wytyczyć przejście dla pieszych, prowadzące wprost na placyk. Idea chwalebna, bo ulica dość ruchliwa (łączy dwie główne, równoległe ulice X i Y, ruch zatem na niej spory). Przejście wygląda następująco: nie ma pasów ani żadnego innego oznakowania na jezdni, od strony ulicy X widnieje znak "przejście dla pieszych" - nieco osłonięty bujnymi gałęziami drzewa, przy którym go postawiono, no ale jest, od strony ulicy Y natomiast nie ma nic.

Kierowcy jadący z kierunku Y do X nie mają pojęcia, że w tym miejscu znajduje się przejście dla pieszych. Nieraz widziałam zdezorientowane dzieciaki lub matki z wózkami, bezskutecznie próbujące przejść na drugą stronę.
Kierowcy jadący od strony X widzą znak, zatem hamują, kierowcy jadący w przeciwnym kierunku czasem tak (bo widzą, że ten z naprzeciwka hamuje), a czasem nie, bo w sumie z jakiej racji mają przepuszczać pieszych w miejscu (według nich) nieoznakowanym. Kwestią czasu jest tylko, że jakiemuś dziecku stanie się krzywda. Spółdzielnia umywa ręce, bo to "miasto robi", w urzędzie dzielnicy nikt nic nie wie...

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (122)

#78001

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pod moim blokiem znajduje się mały parking na 4 auta + jedno miejsce dla niepełnosprawnych. Pewnej pięknej soboty oczy me ujrzały ... słupki, oddzielające parking od jezdni. Ładnie ustawione, co pół metra. Obecnie mamy pusty, osłupkowany placyk i obok chodnik zastawiony samochodami stojącymi zderzak w zderzak.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (182)
zarchiwizowany

#77775

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry /dobry wieczór :)
Trafiłam na tę stronę przypadkiem, jak to zwykle bywa, i zaczęłam sobie czytać w wolnym czasie - Wasze historie i komentarze. I tu chciałam napisać piekielnie o... piekielnych użytkownikach Piekielnych! :)

Co mi się najbardziej rzuciło w oczy:
"Najsampierw" zapoznałam się z sekcją "Zasady". I tam jak byk "stoi" napisane: "Piekielny klient obrzucił Cię mięsem, po czym powiesił na Tobie psy (...)", "Sprzedawca rodem z piekła zamiast reszty w postaci grosika, wydał na Ciebie wyrok i nabił w butelkę? Policjant z drogówki dał Ci się we znaki? Lekarz napsuł krwi, a barmanka biła pianę? PKP odstawiło na boczny tor, taksówkarz zrobił Ci jazdę, a w ZUS-ie zawsze witają Cię tylko Annasz i Kajfasz? "

Zatem zasady są jasne. Opisujesz to, co Ci się przytrafiło "piekielnego" czyli odbiegającego od normy "in minus". Może potrzebujesz się tylko wygadać a może przestrzec innych przed taką sytuacją?

Tyle teorii. A teraz praktyka:

1. Swoją historię opisuje sprzedawca / kelner / urzędnik / pracownik pomocy technicznej / pielęgniarka / ratownik/ osoba pracująca w sektorze usług/ itp. : "Naprawdę lubię swoją pracę, większość klientów/pacjentów/petentów itp. jest w porządku, ale... (tu następuje opis "piekielności" bo od tego ta strona jest). A co w komentarzach? "Jak ci się nie podoba to zmień pracę", "Nie nadajesz się do tej pracy", "Jak Ci tak ludzie przeszkadzają to powinnaś/-eś się przekwalifikować", "Nikt cię siłą nie zmusza do tej pracy" itp. No ludzie.....

2. Historie samochodowo/rowerowe: ktoś opisuje piekielnego kierowcę / rowerzystę / pieszego. Komentarze: "Kto ci dał prawo jazdy?", "Nie umiesz jeździć to nie jedź", "Jak można sobie nie poradzić w takiej to a takiej sytuacji, no debil po prostu!". Naprawdę, naprawdę nikt z tak komentujących nie popełnił błędu na drodze w obojętnie jakim charakterze (kierowcy, rowerzysta, pieszego?

3. Opisujący popełnił jakiś błąd, z którego wynikła piekielna konsekwencja. Zdarza się, on/ona to rozumie, opisuje jako ciekawostkę. A komentujący? "No jak można być takim owakim?", "Czy ty myślisz?". "Ja na miejscu tamtej osoby to bym cię..... ".

4. "Historia zmyślona", "Fake" itp. Faktem jest, że niektóre opisane tu historie są bardzo niecodzienne i trudno je sobie wyobrazić. Ale to, że nie przytrafiły się Wam, ani nikomu z Waszej rodziny czy znajomych, nie oznacza jeszcze, że nie mogą przytrafić się innym! Cytując "Są rzeczy na niebie i na ziemi, które się FIZJOLOGOM nie śniły"! Naprawdę, nie ma chyba niemożliwych "piekielności" one jednak się przytrafiają, niekoniecznie Wam czy osobom Wam znanym!. I chyba, tak jak istnieją ludzie, którzy mają w życie wiele szczęścia - dla równowagi w przyrodzie muszą istnieć ludzie, mający wyjątkowego pecha.

5. Językowi naziści. Ja sama bardzo dbam o poprawność mojej polszczyzny, bo uważam, że język jest nośnikiem tożsamości narodu, nasi przodkowie umierali za możliwość posługiwania się nim. Rażą mnie wypowiedzi najeżone błędami, czy to ortograficznymi, czy gramatycznymi, jak też stylistycznymi. Ale logować się tylko po to, żeby wytknąć komuś literówkę, czy źle postawiony przecinek? Naprawdę komuś się chce??

Generalnie jesteście bardzo fajnymi ludkami i bardzo lubię czytać to, co napisaliście. Niepozytywnie wyróżniają się tylko osobniki wypowiadające się na sposoby wspomniane powyżej, na szczęście jest ich mniejszość. Reszta jest bardzo OK - szczególnie "rzuciło mi się oczy" kilka osób, które niniejszym pragnę pozdrowić: izamarkow (szczególny szacun za nieprawdopodobną pogodę ducha w ciężkiej sytuacji życiowej, kojarzę Cię z "Angory"), Vege, Phones, RudaRakieta, Skarpetka, zaszczurzony, bazienka, Canarinios, Okrutny Kanar, Tenzprzeciwkacomakotairower, Sangri, Liberiana, mikado188 i wszystkich innych, którzy pozytywnych ludków, których jeszcze nie kojarzę z nicków, ale skojarzę, bo zamierzam tu z Wami zostać :))

Pozdrawiam,

Katzen

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (42)