Profil użytkownika

KierownikIC ♂
Zamieszcza historie od: | 11 stycznia 2020 - 7:29 |
Ostatnio: | 23 listopada 2023 - 16:29 |
- Historii na głównej: 35 z 35
- Punktów za historie: 5126
- Komentarzy: 17
- Punktów za komentarze: 89
Jestem kierownikiem pociągu
W trakcie kontroli biletów podróżny zakomunikował mi, że dopiero taki bilet chciałby nabyć. Po akcencie zrozumiałem że mam do czynienia z obcokrajowcem, i zapytałem dlaczego braku biletu wcześniej nie zgłosił. W odpowiedzi usłyszałem, że on "pierwyj raz" i nie wiedział ze tak trzeba.
Nie chciałem go za to karać. Wystukałem w terminalu odpowiedni bilet i podałem cenę. Podróżny najpierw oburzył się "czemu tak drogo?" Po czym wyjął z torby bilet sprzed tygodnia by pokazać że wcześniej zapłacił mniej. Jak widać pasażer nie podróżował już "pierwyj raz". Wytłumaczyłem, że na stacji na której wsiadał była czynna kasa biletowa stąd musiałem do ceny biletu doliczyć opłatę pokładową w wysokości 20zł.
Podróżny stwierdził, że za ten bilet nie zapłaci. A gdy powiedziałem, że brak zapłaty za bilet = brak dalszej jazdy, zostałem przez niego nazwany rasistą, i on chce Policję.
Na następnej stacji przyszedłem do niego ponownie. Tym razem w towarzystwie dwóch Policjantów. Pan który twierdził uparcie, ze nie zapłaci nagle zaczął mnie przepraszać. Powiedział, że zapłaci już za ten bilet. Odpowiedziałem, że nie pozwolę się obrażać. A panom Policjantom powiedziałem, aby czynności związane z wylegitymowaniem pasażera kontynuowali już na peronie, ponieważ on już w dalszą podróż ze mną nie pojedzie.
W trakcie kontroli biletów podróżny zakomunikował mi, że dopiero taki bilet chciałby nabyć. Po akcencie zrozumiałem że mam do czynienia z obcokrajowcem, i zapytałem dlaczego braku biletu wcześniej nie zgłosił. W odpowiedzi usłyszałem, że on "pierwyj raz" i nie wiedział ze tak trzeba.
Nie chciałem go za to karać. Wystukałem w terminalu odpowiedni bilet i podałem cenę. Podróżny najpierw oburzył się "czemu tak drogo?" Po czym wyjął z torby bilet sprzed tygodnia by pokazać że wcześniej zapłacił mniej. Jak widać pasażer nie podróżował już "pierwyj raz". Wytłumaczyłem, że na stacji na której wsiadał była czynna kasa biletowa stąd musiałem do ceny biletu doliczyć opłatę pokładową w wysokości 20zł.
Podróżny stwierdził, że za ten bilet nie zapłaci. A gdy powiedziałem, że brak zapłaty za bilet = brak dalszej jazdy, zostałem przez niego nazwany rasistą, i on chce Policję.
Na następnej stacji przyszedłem do niego ponownie. Tym razem w towarzystwie dwóch Policjantów. Pan który twierdził uparcie, ze nie zapłaci nagle zaczął mnie przepraszać. Powiedział, że zapłaci już za ten bilet. Odpowiedziałem, że nie pozwolę się obrażać. A panom Policjantom powiedziałem, aby czynności związane z wylegitymowaniem pasażera kontynuowali już na peronie, ponieważ on już w dalszą podróż ze mną nie pojedzie.
kolej
Ocena:
199
(207)
Jestem kierownikiem pociągu
Jakiś czas temu na część pociągów wprowadzono obowiązkową rezerwację miejsc. W skrócie sprzedaje się tylko tyle biletów, ile jest miejsc siedzących w pociągu. Brak rezerwacji skutkuje nałożeniem opłaty dodatkowej w wysokości 150zł.
Piątek, czas weekendowych wyjazdów. Miejscówki na mój pociąg były wyprzedane na wiele dni do przodu. Na peronie tłum ludzi oczekiwał na podstawienie pociągu. Gdy już przyjechał, trochę mi zajęło zanim dostałem się do środka. Ledwo wsiadłem do przedziału służbowego, gdy usłyszałem kłótnię między pasażerami.
Para studentów kłóciła się z panią podróżującą z na oko 8-9 letnią córką o miejsce siedzące. Pani stanowczo odmawiała zwolnienia miejsca twierdząc, że ona je wykupiła. Postanowiłem zainterweniować. Poprosiłem o okazanie biletów. W przypadku studentów wszystko z ich biletami było w porządku. Pani natomiast miała bilet na te same miejsca, tylko przy zakupie biletu internetowego źle ustawiła datę wyjazdu i bilet był wystawiony na pociąg który jechał 3 dni temu.
Wytłumaczyłem pani, że jej bilet jest nieważny, i że jeżeli mimo to chce odbyć podróż to musi kupić nowe bilety z wysoką opłatą dodatkową i jeszcze bez gwarancji miejsca.
Podróżna najpierw kłóciła się ze mną, że data na bilecie jest prawidłowa. Gdy zorientowała się, że jednak popełniła błąd podeszła do swojej córki i wskazując na mnie palcem powiedziała do niej
-Niestety nie pojedziemy dziś do cioci. Ten ZŁY pan każe nam wysiąść
Dziewczyna momentalnie zaczęła płakać. Podróżna zdjęła bagaże z półki i ciągnąc zapłakaną córkę za rękę powiedziała do mnie
-Zobacz co pan narobił!
I wyszła z pociągu
Jakiś czas temu na część pociągów wprowadzono obowiązkową rezerwację miejsc. W skrócie sprzedaje się tylko tyle biletów, ile jest miejsc siedzących w pociągu. Brak rezerwacji skutkuje nałożeniem opłaty dodatkowej w wysokości 150zł.
Piątek, czas weekendowych wyjazdów. Miejscówki na mój pociąg były wyprzedane na wiele dni do przodu. Na peronie tłum ludzi oczekiwał na podstawienie pociągu. Gdy już przyjechał, trochę mi zajęło zanim dostałem się do środka. Ledwo wsiadłem do przedziału służbowego, gdy usłyszałem kłótnię między pasażerami.
Para studentów kłóciła się z panią podróżującą z na oko 8-9 letnią córką o miejsce siedzące. Pani stanowczo odmawiała zwolnienia miejsca twierdząc, że ona je wykupiła. Postanowiłem zainterweniować. Poprosiłem o okazanie biletów. W przypadku studentów wszystko z ich biletami było w porządku. Pani natomiast miała bilet na te same miejsca, tylko przy zakupie biletu internetowego źle ustawiła datę wyjazdu i bilet był wystawiony na pociąg który jechał 3 dni temu.
Wytłumaczyłem pani, że jej bilet jest nieważny, i że jeżeli mimo to chce odbyć podróż to musi kupić nowe bilety z wysoką opłatą dodatkową i jeszcze bez gwarancji miejsca.
Podróżna najpierw kłóciła się ze mną, że data na bilecie jest prawidłowa. Gdy zorientowała się, że jednak popełniła błąd podeszła do swojej córki i wskazując na mnie palcem powiedziała do niej
-Niestety nie pojedziemy dziś do cioci. Ten ZŁY pan każe nam wysiąść
Dziewczyna momentalnie zaczęła płakać. Podróżna zdjęła bagaże z półki i ciągnąc zapłakaną córkę za rękę powiedziała do mnie
-Zobacz co pan narobił!
I wyszła z pociągu
kolej
Ocena:
107
(111)
Jestem kierownikiem pociągu.
W pociągu relacji Olsztyn-Kraków, który prowadziłem na odcinku z Warszawy do Krakowa przyszła do mnie podróżna i przyniosła mi telefon, który znalazła na swoim siedzeniu. Ponieważ nikt w wagonie nie przyznawał się do bycia jego właścicielem. Był to drogi telefon znanej marki. Nie nosił śladów użytkowania, więc musiał być niedawno kupiony. Chciałem się jakoś skontaktować z kimś z rodziny/znajomych właściciela, ale niestety był on zablokowany.
Po jakimś czasie telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Kochanie", więc postanowiłem go odebrać. Przedstawiłem się, że jestem kierownikiem pociągu. Zapewniłem, że telefon jest u mnie bezpieczny i zapytałem o możliwość przekazania tej informacji właścicielowi urządzenia. Jak się okazało rozmawiałem z właścicielem zguby.
Zapytałem jak możemy się dogadać w sprawie zwrotu telefonu.
- Proszę mi go przywieźć do Ciechanowa - usłyszałem w odpowiedzi
- Niestety do Ciechanowa w tym miesiącu nie wybieram. Mogę go najwyżej zabrać w drogę powrotną do Warszawy, albo odbierze go Pan ode mnie osobiście, albo przekażę go dyspozytorowi.
Odpowiedź zbiła mnie z nóg. Pan zaczął używać w stosunku do mnie wulgarnych słów, których nie zacytuje.
- Skoro go znalazłeś, to masz obowiązek odnieść mi go z powrotem. A jak nie to zgłaszam sprawę na Policję i powiem, że mi go ukradłeś!
- W takim razie telefon będzie do odbioru w Krakowie. Dziękuję, do widzenia.
I się rozłączyłem. Telefon dzwonił jeszcze kilka razy. Ale jakoś nie chciało mi się go już odbierać. Po dojeździe do Krakowa wraz z protokołem przekazałem go w odpowiednie miejsce.
(Z Ciechanowa do Warszawy jest ok. 100 km. Do Krakowa ponad 400).
W pociągu relacji Olsztyn-Kraków, który prowadziłem na odcinku z Warszawy do Krakowa przyszła do mnie podróżna i przyniosła mi telefon, który znalazła na swoim siedzeniu. Ponieważ nikt w wagonie nie przyznawał się do bycia jego właścicielem. Był to drogi telefon znanej marki. Nie nosił śladów użytkowania, więc musiał być niedawno kupiony. Chciałem się jakoś skontaktować z kimś z rodziny/znajomych właściciela, ale niestety był on zablokowany.
Po jakimś czasie telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Kochanie", więc postanowiłem go odebrać. Przedstawiłem się, że jestem kierownikiem pociągu. Zapewniłem, że telefon jest u mnie bezpieczny i zapytałem o możliwość przekazania tej informacji właścicielowi urządzenia. Jak się okazało rozmawiałem z właścicielem zguby.
Zapytałem jak możemy się dogadać w sprawie zwrotu telefonu.
- Proszę mi go przywieźć do Ciechanowa - usłyszałem w odpowiedzi
- Niestety do Ciechanowa w tym miesiącu nie wybieram. Mogę go najwyżej zabrać w drogę powrotną do Warszawy, albo odbierze go Pan ode mnie osobiście, albo przekażę go dyspozytorowi.
Odpowiedź zbiła mnie z nóg. Pan zaczął używać w stosunku do mnie wulgarnych słów, których nie zacytuje.
- Skoro go znalazłeś, to masz obowiązek odnieść mi go z powrotem. A jak nie to zgłaszam sprawę na Policję i powiem, że mi go ukradłeś!
- W takim razie telefon będzie do odbioru w Krakowie. Dziękuję, do widzenia.
I się rozłączyłem. Telefon dzwonił jeszcze kilka razy. Ale jakoś nie chciało mi się go już odbierać. Po dojeździe do Krakowa wraz z protokołem przekazałem go w odpowiednie miejsce.
(Z Ciechanowa do Warszawy jest ok. 100 km. Do Krakowa ponad 400).
kolej
Ocena:
187
(187)
Jestem kierownikiem pociągu.
Początek września. Fala upałów już minęła, ale na zewnątrz nadal było 20 kilka stopni. W wagonie bezprzedziałowym zwanym potocznie "stodołą" podróżny poprosił mnie aby podkręcił trochę klimatyzację, ponieważ jest mu zbyt duszno. Akurat w tym wagonie regulacja temperatury znajdowała się w szafie z bezpiecznikami.
Zanim do niej doszedłem, zaczepiła mnie podróżna i poprosiła abym całkowicie wyłączył klimatyzację, ponieważ jej wieje, a ona jest trochę przeziębiona.
Zajrzałem do szafy i zobaczyłem, że klimatyzacja jest ustawiona na wartość domyślną 22 stopnie. Ponieważ w moim odczuciu temperatura w wagonie była odpowiednia, postanowiłem tego nie zmieniać.
Musiałem napisać wyjaśnienia dotyczące dwóch skarg na niewłaściwą temperaturę w wagonie. Ponieważ oboje postanowili napisać oficjalną skargę.
Początek września. Fala upałów już minęła, ale na zewnątrz nadal było 20 kilka stopni. W wagonie bezprzedziałowym zwanym potocznie "stodołą" podróżny poprosił mnie aby podkręcił trochę klimatyzację, ponieważ jest mu zbyt duszno. Akurat w tym wagonie regulacja temperatury znajdowała się w szafie z bezpiecznikami.
Zanim do niej doszedłem, zaczepiła mnie podróżna i poprosiła abym całkowicie wyłączył klimatyzację, ponieważ jej wieje, a ona jest trochę przeziębiona.
Zajrzałem do szafy i zobaczyłem, że klimatyzacja jest ustawiona na wartość domyślną 22 stopnie. Ponieważ w moim odczuciu temperatura w wagonie była odpowiednia, postanowiłem tego nie zmieniać.
Musiałem napisać wyjaśnienia dotyczące dwóch skarg na niewłaściwą temperaturę w wagonie. Ponieważ oboje postanowili napisać oficjalną skargę.
kolej
Ocena:
161
(173)
Jestem głupim kierownikiem pociągu.
W trakcie kontroli biletów podróżny zgłosił mi, ze ma bilet w telefonie, ale nie może mi go pokazać, ponieważ rozładował mu się telefon całkowicie. W celu rozwiązania jego problemu przyniosłem mu z przedziału służbowego swój prywatny powerbank.
Po jakiś 15 minutach wróciłem do niego. Pokazał mi swój bilet i zapytał, czy może go jeszcze użyć, bo miał jeszcze kilka rozmów do wykonania. Zgodziłem się pod warunkiem, że przyniesie mi go z powrotem do przedziału służbowego.
10 minut przed dojazdem do jego stacji docelowej postanowiłem upomnieć się o jego zwrot. W przedziale już go nie było. W toalecie w tym ani w sąsiednich wagonach też. Na stacji docelowej również nie udało mi się go upatrzyć.
I w ten sposób straciłem swój powerbank, za który zapłaciłem 29,99 zł na pewnym portalu aukcyjnym.
W trakcie kontroli biletów podróżny zgłosił mi, ze ma bilet w telefonie, ale nie może mi go pokazać, ponieważ rozładował mu się telefon całkowicie. W celu rozwiązania jego problemu przyniosłem mu z przedziału służbowego swój prywatny powerbank.
Po jakiś 15 minutach wróciłem do niego. Pokazał mi swój bilet i zapytał, czy może go jeszcze użyć, bo miał jeszcze kilka rozmów do wykonania. Zgodziłem się pod warunkiem, że przyniesie mi go z powrotem do przedziału służbowego.
10 minut przed dojazdem do jego stacji docelowej postanowiłem upomnieć się o jego zwrot. W przedziale już go nie było. W toalecie w tym ani w sąsiednich wagonach też. Na stacji docelowej również nie udało mi się go upatrzyć.
I w ten sposób straciłem swój powerbank, za który zapłaciłem 29,99 zł na pewnym portalu aukcyjnym.
kolej
Ocena:
173
(179)
Jestem kierownikiem pociągu
Raczej powinienem być, ponieważ w ostatniej skardze podróżna domagała się kategorycznego zwolnienia mnie z pracy i nie dopuszczenia do pracy z podróżnymi. Wyrzuciłem ją z przedziału. Kazałem kilkugodzinną podróż odbyć na korytarzu i pomimo posiadanego biletu wymusiłem od niej zawyżoną opłatę za przejazd.
Niestety wszystko było prawdą. Zrobiłem dokładnie tak jak opisała podróżna.
Był piątek. Początek szczytu przewozowego. Pociąg pomimo dostawionych dwóch dodatkowych wagonów był przepełniony. Każda wolna przestrzeń była zastawiona przez podróżnych, którzy kupili bilety bez miejscówek.
W trakcie kontroli biletów pasażer stojący na korytarzu zgłosił mi, że na jego miejscu siedzi kobieta, która twierdziła, że też ma bilet na to samo miejsce. Po sprawdzeniu obu biletów wyszło, że podróżna, która zajmowała miejsce miała bilet na ten sam pociąg tylko data na bilecie wskazywała, ze podróż miała odbyć 2 dni wcześniej. Poprosiłem podróżną o opuszczenie miejsca i ustąpienie go podróżnemu z ważnym biletem.
Niestety w związku z tym, że jej bilet stracił ważność nakazałem podróżnej zakupienie nowego biletu. Zawyżona opłata wynikała z tego, ze musiałem doliczyć opłatę za wystawienie go w pociągu. Pani kategorycznie odmawiała, twierdząc że już za niego zapłaciła. Domagała się także wskazania nowego miejsca do siedzenia.
Miejsc do siedzenia najzwyczajniej w świcie po prostu nie było. Wszystkie były zajęte. Mój szantaż polegał na tym, że jeżeli nie zapłaci za bilet, to będzie musiała opuścić pociąg na najbliższej stacji.
Raczej powinienem być, ponieważ w ostatniej skardze podróżna domagała się kategorycznego zwolnienia mnie z pracy i nie dopuszczenia do pracy z podróżnymi. Wyrzuciłem ją z przedziału. Kazałem kilkugodzinną podróż odbyć na korytarzu i pomimo posiadanego biletu wymusiłem od niej zawyżoną opłatę za przejazd.
Niestety wszystko było prawdą. Zrobiłem dokładnie tak jak opisała podróżna.
Był piątek. Początek szczytu przewozowego. Pociąg pomimo dostawionych dwóch dodatkowych wagonów był przepełniony. Każda wolna przestrzeń była zastawiona przez podróżnych, którzy kupili bilety bez miejscówek.
W trakcie kontroli biletów pasażer stojący na korytarzu zgłosił mi, że na jego miejscu siedzi kobieta, która twierdziła, że też ma bilet na to samo miejsce. Po sprawdzeniu obu biletów wyszło, że podróżna, która zajmowała miejsce miała bilet na ten sam pociąg tylko data na bilecie wskazywała, ze podróż miała odbyć 2 dni wcześniej. Poprosiłem podróżną o opuszczenie miejsca i ustąpienie go podróżnemu z ważnym biletem.
Niestety w związku z tym, że jej bilet stracił ważność nakazałem podróżnej zakupienie nowego biletu. Zawyżona opłata wynikała z tego, ze musiałem doliczyć opłatę za wystawienie go w pociągu. Pani kategorycznie odmawiała, twierdząc że już za niego zapłaciła. Domagała się także wskazania nowego miejsca do siedzenia.
Miejsc do siedzenia najzwyczajniej w świcie po prostu nie było. Wszystkie były zajęte. Mój szantaż polegał na tym, że jeżeli nie zapłaci za bilet, to będzie musiała opuścić pociąg na najbliższej stacji.
kolej
Ocena:
197
(197)
Jestem kierownikiem pociągu.
Przyszedł do mnie podróżny w celu zakupu biletu. Powiedział, że ma problem, ponieważ został okradziony i za bilet może jedynie zapłacić telefonem. Stwierdziłem, że nie ma najmniejszego problemu, gdyż od dawna można już dokonywać płatności zbliżeniowo. Gdy już miałem mu wystawić bilet stwierdził, że się nie zrozumieliśmy. Zaproponował, że da mi swojego smartfona w zamian za wystawienie biletu. Co prawda sam telefon wart był więcej niż bilet, który zamierzał zakupić, ale nie mogłem się zgodzić na taki układ.
Zaproponowałem mu 2 rozwiązania jego problemu. Albo wysiądzie na najbliższej stacji i próbuje szczęścia gdzie indziej, albo okaże dokument i wystawię mu wezwanie do zapłaty za brak ważnego biletu. Podróżny powiedział, że dokumentów nie ma bo zostały mu skradzione, a wysiąść nie może bo jedzie w bardzo ważnej sprawie.
Pozostała mi trzecia opcja czyli wezwanie Policji w celu ustalenia jego danych osobowych i wystawienia wezwania. Podróżny zgodził się na nią bez najmniejszych oporów. Na następnej stacji mieliśmy i tak 10 minut rozkładowego postoju, więc interwencja nie powinna spowodować opóźnienia.
Po sprawdzeniu danych podróżnego Policjanci poprosili go jeszcze o pokazanie telefonu. Wyraźnie zmieszany podróżny stwierdził, że telefonu nie posiada, bo został mu skradziony. Postanowiłem się wtrącić i opowiedzieć Policjantom o sytuacji sprzed 20 minut.
Po przeszukaniu podróżnego, i sprawdzeniu IMEI znalezionego przy nim telefonu wyszło, że został on zgłoszony jako kradziony.
Przyszedł do mnie podróżny w celu zakupu biletu. Powiedział, że ma problem, ponieważ został okradziony i za bilet może jedynie zapłacić telefonem. Stwierdziłem, że nie ma najmniejszego problemu, gdyż od dawna można już dokonywać płatności zbliżeniowo. Gdy już miałem mu wystawić bilet stwierdził, że się nie zrozumieliśmy. Zaproponował, że da mi swojego smartfona w zamian za wystawienie biletu. Co prawda sam telefon wart był więcej niż bilet, który zamierzał zakupić, ale nie mogłem się zgodzić na taki układ.
Zaproponowałem mu 2 rozwiązania jego problemu. Albo wysiądzie na najbliższej stacji i próbuje szczęścia gdzie indziej, albo okaże dokument i wystawię mu wezwanie do zapłaty za brak ważnego biletu. Podróżny powiedział, że dokumentów nie ma bo zostały mu skradzione, a wysiąść nie może bo jedzie w bardzo ważnej sprawie.
Pozostała mi trzecia opcja czyli wezwanie Policji w celu ustalenia jego danych osobowych i wystawienia wezwania. Podróżny zgodził się na nią bez najmniejszych oporów. Na następnej stacji mieliśmy i tak 10 minut rozkładowego postoju, więc interwencja nie powinna spowodować opóźnienia.
Po sprawdzeniu danych podróżnego Policjanci poprosili go jeszcze o pokazanie telefonu. Wyraźnie zmieszany podróżny stwierdził, że telefonu nie posiada, bo został mu skradziony. Postanowiłem się wtrącić i opowiedzieć Policjantom o sytuacji sprzed 20 minut.
Po przeszukaniu podróżnego, i sprawdzeniu IMEI znalezionego przy nim telefonu wyszło, że został on zgłoszony jako kradziony.
kolej
Ocena:
182
(182)
Jechałem pociągiem TLK jako pasażer.
W przedziale pomiędzy ścianą, a siedzeniem znalazłem portfel. Nie chciałem robić problemu obsłudze pociągu (moim kolegom po fachu), ponieważ często w takich sytuacjach jest on opróżniony z zawartości, a właściciel z braku winnych często oskarża obsługę o kradzież. Zajrzałem do środka i znalazłem w nim dokumenty (dowód osobisty, prawo jazdy i kartę do bankomatu) oraz ponad 1000 zł w gotówce. Wiedziałem też, że gdybym oddał znalezisko kierownikowi pociągu, bądź konduktorowi to właściciela czekałaby kilkusetkilometrowa podróż po odbiór zguby, o ile wiedziałby gdzie się zgłosić.
Na podstawie danych z dowodu osobistego znalazłem jego konto na jednym z portali społecznościowych. Skontaktowałem się z nim. Po zadaniu kilku pytań kontrolnych, aby upewnić się czy aby na pewno mam do czynienia z właścicielem zguby, umówiłem się z nim co do miejsca i czasu jej przekazania.
Następnego dnia w umówionym miejscu przyszedł do mnie właściciel portfela.
Bez dzień dobry, ani nic powiedział:
- Ja po portfel!
Podałem mu.
Otworzył kieszonkę i zaczął ostentacyjnie przeliczać pieniądze.
- Brakuje 50 zł!
Po czym przeliczył pieniądze jeszcze raz.
- A nie! Masz szczęście!
Po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
Przez chwilę stałem jak wryty starając się ogarnąć, co w tej chili się stało. Gdybym chciał go okraść to po prostu wyjąłbym gotówkę z portfela, a resztę wyrzuciłbym przez okno. W przedziale byłem wtedy zupełnie sam i nikt by mi nic nie udowodnił.
W przedziale pomiędzy ścianą, a siedzeniem znalazłem portfel. Nie chciałem robić problemu obsłudze pociągu (moim kolegom po fachu), ponieważ często w takich sytuacjach jest on opróżniony z zawartości, a właściciel z braku winnych często oskarża obsługę o kradzież. Zajrzałem do środka i znalazłem w nim dokumenty (dowód osobisty, prawo jazdy i kartę do bankomatu) oraz ponad 1000 zł w gotówce. Wiedziałem też, że gdybym oddał znalezisko kierownikowi pociągu, bądź konduktorowi to właściciela czekałaby kilkusetkilometrowa podróż po odbiór zguby, o ile wiedziałby gdzie się zgłosić.
Na podstawie danych z dowodu osobistego znalazłem jego konto na jednym z portali społecznościowych. Skontaktowałem się z nim. Po zadaniu kilku pytań kontrolnych, aby upewnić się czy aby na pewno mam do czynienia z właścicielem zguby, umówiłem się z nim co do miejsca i czasu jej przekazania.
Następnego dnia w umówionym miejscu przyszedł do mnie właściciel portfela.
Bez dzień dobry, ani nic powiedział:
- Ja po portfel!
Podałem mu.
Otworzył kieszonkę i zaczął ostentacyjnie przeliczać pieniądze.
- Brakuje 50 zł!
Po czym przeliczył pieniądze jeszcze raz.
- A nie! Masz szczęście!
Po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
Przez chwilę stałem jak wryty starając się ogarnąć, co w tej chili się stało. Gdybym chciał go okraść to po prostu wyjąłbym gotówkę z portfela, a resztę wyrzuciłbym przez okno. W przedziale byłem wtedy zupełnie sam i nikt by mi nic nie udowodnił.
kolej
Ocena:
215
(223)
Jestem zwykłym pasażerem.
Skończyłem służbę o godzinie 14. Na peronie spotkałem swojego dawno niewidzianego znajomego. Zaproponował byśmy skoczyli razem na piwo. Następnego dnia miałem wolne, więc się zgodziłem. Na jednym piwie niestety się nie skończyło, i musiałem wracać do domu ostatnim pospiesznym.
Był to środek tygodnia, więc bez trudu znalazłem dla siebie wolny przedział. Marynarkę powiesiłem na wieszaku, a krawat schowałem do torby.
W pewnym momencie otworzyły się drzwi do przedziału. Weszła do niego podróżna z zapytaniem, o której będziemy w Pieklisku Dolnym. Mimo, że podróżowałem wtedy jako zwykły pasażer, wyjąłem telefon, i sprawdziłem rozkład jazdy.
- Pan jest pijany! - wykrzyknęła podróżna i zamknęła drzwi.
Jakieś 10 minut później pociąg zatrzymał się na stacji, na której wysiadałem. Na peronie stało już dwóch Policjantów z żółtym alkomatem tzw. "świeczką" szukających kierownika pociągu i konduktora.
Jak się później dowiedziałem, z tego powodu pociąg odjechał 15 minut później.
Skończyłem służbę o godzinie 14. Na peronie spotkałem swojego dawno niewidzianego znajomego. Zaproponował byśmy skoczyli razem na piwo. Następnego dnia miałem wolne, więc się zgodziłem. Na jednym piwie niestety się nie skończyło, i musiałem wracać do domu ostatnim pospiesznym.
Był to środek tygodnia, więc bez trudu znalazłem dla siebie wolny przedział. Marynarkę powiesiłem na wieszaku, a krawat schowałem do torby.
W pewnym momencie otworzyły się drzwi do przedziału. Weszła do niego podróżna z zapytaniem, o której będziemy w Pieklisku Dolnym. Mimo, że podróżowałem wtedy jako zwykły pasażer, wyjąłem telefon, i sprawdziłem rozkład jazdy.
- Pan jest pijany! - wykrzyknęła podróżna i zamknęła drzwi.
Jakieś 10 minut później pociąg zatrzymał się na stacji, na której wysiadałem. Na peronie stało już dwóch Policjantów z żółtym alkomatem tzw. "świeczką" szukających kierownika pociągu i konduktora.
Jak się później dowiedziałem, z tego powodu pociąg odjechał 15 minut później.
kolej
Ocena:
159
(179)
Jestem kierownikiem pociągu.
Co tydzień ta sama sytuacja. Tłum podróżnych chce wyjechać w piątek po południu, a wrócić w niedzielę wieczorem. I zawsze jest zdziwienie, że w pociągach jest tłok, a na głównych drogach tworzą się wielokilometrowe korki.
W niedzielę wieczorem prowadziłem pociąg pospieszny do Warszawy. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte, ponadto w każdym wagonie było kilkudziesięciu pasażerów w korytarzach i przedsionkach, dla których miejsca zabrakło.
W trakcie kontroli biletów natrafiłem na ok. 70 letnią starszą panią. Stała ona na korytarzu, ledwo trzymając się na nogach. Po sprawdzeniu jej biletu, zapytałem czemu nie siedzi na swoim miejscu. Powiedziała, że na jej miejscu siedzi jakiś mężczyzna, który nie chciał jej ustąpić miejsca.
Jak się w trakcie kontroli biletów okazało, ów mężczyzna miał bilet bez wskazania miejsca siedzącego. Uprzejmie poprosiłem go, by opuścił swoje miejsce i pozwolił usiąść starszej Pani, która na te miejsce bilet posiadała.
Podróżny zareagował agresywnie. Powiedział, ze już trzeci raz ktoś go z miejsca wygania, i że mam mu wystawić nową miejscówkę, albo nigdzie się nie rusza. Próbowałem mu wytłumaczyć, że jeśli kupił bilet bez wskazania miejsca, powinien się liczyć, że miejsca siedzącego dla niego nie będzie. Próbowałem mu wyperswadować, że przez jego zachowanie starsza pani musi stać. Niestety bez skutku.
Nieoczekiwanie zyskałem sojusznika w całej dyskusji. Był nim podróżny, który siedział dwa przedziały dalej. Podróżny miał prawie 2 metry wzrostu i był dobrze zbudowany.
Zapytał tylko czy jest jakiś problem. Gdy opowiedziałem jak wygląda sytuacja, spojrzał tylko na kłótliwego podróżnego złowrogo. Zapytał czy chce o czymś z nim porozmawiać.
Pan, który wcześniej zatwardziale nie chciał zwolnić miejsca zmiękł, zabrał swoje rzeczy i wyszedł na korytarz. Jego miejsce zajęła podróżna, która miała bilet na te miejsce.
Musiałem pisać wyjaśnienie dotyczące skargi, którą napisał poszkodowany podróżny. Zarzucił mi, że w mojej obecności został napadnięty przez "rosłego osiłka", który groził mu pobiciem, a ja nie zareagowałem.
Co tydzień ta sama sytuacja. Tłum podróżnych chce wyjechać w piątek po południu, a wrócić w niedzielę wieczorem. I zawsze jest zdziwienie, że w pociągach jest tłok, a na głównych drogach tworzą się wielokilometrowe korki.
W niedzielę wieczorem prowadziłem pociąg pospieszny do Warszawy. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte, ponadto w każdym wagonie było kilkudziesięciu pasażerów w korytarzach i przedsionkach, dla których miejsca zabrakło.
W trakcie kontroli biletów natrafiłem na ok. 70 letnią starszą panią. Stała ona na korytarzu, ledwo trzymając się na nogach. Po sprawdzeniu jej biletu, zapytałem czemu nie siedzi na swoim miejscu. Powiedziała, że na jej miejscu siedzi jakiś mężczyzna, który nie chciał jej ustąpić miejsca.
Jak się w trakcie kontroli biletów okazało, ów mężczyzna miał bilet bez wskazania miejsca siedzącego. Uprzejmie poprosiłem go, by opuścił swoje miejsce i pozwolił usiąść starszej Pani, która na te miejsce bilet posiadała.
Podróżny zareagował agresywnie. Powiedział, ze już trzeci raz ktoś go z miejsca wygania, i że mam mu wystawić nową miejscówkę, albo nigdzie się nie rusza. Próbowałem mu wytłumaczyć, że jeśli kupił bilet bez wskazania miejsca, powinien się liczyć, że miejsca siedzącego dla niego nie będzie. Próbowałem mu wyperswadować, że przez jego zachowanie starsza pani musi stać. Niestety bez skutku.
Nieoczekiwanie zyskałem sojusznika w całej dyskusji. Był nim podróżny, który siedział dwa przedziały dalej. Podróżny miał prawie 2 metry wzrostu i był dobrze zbudowany.
Zapytał tylko czy jest jakiś problem. Gdy opowiedziałem jak wygląda sytuacja, spojrzał tylko na kłótliwego podróżnego złowrogo. Zapytał czy chce o czymś z nim porozmawiać.
Pan, który wcześniej zatwardziale nie chciał zwolnić miejsca zmiękł, zabrał swoje rzeczy i wyszedł na korytarz. Jego miejsce zajęła podróżna, która miała bilet na te miejsce.
Musiałem pisać wyjaśnienie dotyczące skargi, którą napisał poszkodowany podróżny. Zarzucił mi, że w mojej obecności został napadnięty przez "rosłego osiłka", który groził mu pobiciem, a ja nie zareagowałem.
Ocena:
166
(176)
1 2 3 4 > ostatnia ›
« poprzednia 1 2 3 4 następna »