Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KoparkaApokalipsy

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 19:25
Ostatnio: 26 października 2022 - 14:35
  • Historii na głównej: 98 z 148
  • Punktów za historie: 55885
  • Komentarzy: 1844
  • Punktów za komentarze: 13305
 

#63964

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znów papugi.

Hodując je trzeba pamiętać, że mimo wszystko to zwierzęta domowe, ale nie udomowione. Mają swoje potrzeby, które trzeba szanować. Trudno się je oswaja, mają swoje humory, niektóre po prostu nie lubią towarzystwa ludzi i nie garną się do głaskania/tulenia mimo, że nie boją się "swoich człowieków".

Z rozmnażaniem też jest zupełnie inaczej, niż w przypadku czworonogów. Papugi łączą się w trwałe pary, zaloty trwają długo, ptaki muszą się ze sobą zżyć, przyzwyczaić do siebie zanim do czegokolwiek dojdzie. Może się też zdarzyć, że parka nie przypadnie sobie do gustu i mówi się trudno. Jest też trochę tak, jak u ludzi - ptaki są fizycznie gotowe do godów znacznie wcześniej, niż dojrzeją do tego, by lęgi nie zagroziły ich zdrowiu i aby prawidłowo odchować pisklaki.

Są też bardzo płochliwe. Kiepsko znoszą zmiany miejsca pobytu, długo odchorowują wszelkie traumy i szoki.

Zdarzają się ludzie marzący o tym, aby mieć towarzysza - papużkę, która będzie dawać buzi, jeździć na ramieniu, spać razem ze swoim człowiekiem i przybijać piątki. Oczywiście da się, ale wymaga to ogromnej cierpliwości i - jak wynika z powyższego - nie każdy osobnik będzie miał ochotę na taką bliskość.

Zdarzają się ludzie, którym się tego nie wytłumaczy, bo oni chcą mieć papużkę taką słodką fajną do mamlania i miziania i to na już, na teraz. Wezmę ze sklepu i za godzinę ona mnie już będzie kochać.

Tacy "ludzie" to głównie kilkuletnie dziewczynki, ale nie tylko. Taką samą postawę dało się zaobserwować u naszego byłego już znajomego. Dwudziestokilkuletniego faceta.

Perypetii było sporo. Finał był taki, że ze sklepu i z hodowli wziął w sumie 3 papugi, z czego zostawił sobie jedną, a dwie oddał (właściwie na siłę wcisnął właścicielce kolejnego zoologa), przy czym jedną z taką traumą, że na sam widok człowieka chowała się w najdalszy kąt klatki, drżąc z przerażenia. Powód? Ponoć były "nieoswajalne". Jak to stwierdzić po kilku tygodniach, skoro oswajanie trwa miesiące? Nie wiem.

Kolejny zgrzyt nastąpił wtedy, kiedy nasza parka nabawiła się potomstwa. Znajomy oczywiście już zacierał ręce na ślicznego pisklaka. Właściwie nawet nie pytał, tylko od razu założył, że go dostanie. Najlepiej już teraz. Przecież opierzony. Co z tego, że nie potrafi samodzielnie jeść i nie można go oddzielać od rodziców? No i oczywiście najlepiej, żeby to był samiec - my coś zróbmy, żeby pisklę okazało się samcem. Dlaczego? Bo on ma w planach lęgi. Już w najbliższym sezonie. Z udziałem samczyka w wieku - na ludzkie licząc - dziecka w gimnazjum.

Stwierdziłyśmy, że nie oddamy papugi komuś z takim podejściem. To ostatecznie zakończyło naszą znajomość. Zaczęły się SMSy, maile, próby oczerniania nas przed wspólnymi znajomymi, nękanie. Jakoś to przeżyłyśmy.

Kolega bardzo żałował dwóch rzeczy. Że mu lęgi (między obcymi sobie ptakami, z czego jednym nieletnim) nie wyszły no i że jego trójkącikowe "lęgi" z nami (bo też tak chciał, nie ukrywał tego) też nie wyszły.

Kolorków całej sprawie dodaje fakt, że jakiś czas temu moja partnerka dostała z nieznanego numeru serię SMSów z dość mięsnymi wyzwiskami i groźbami. Pewności nie ma, więc póki co nikogo z nazwiska nie oskarżamy, ale kto wie, kto wie? Nikt inny nie miał powodu, by robić coś takiego.

ludź

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 375 (475)

#63942

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Współlokatorzy - jak to para - lubią sobie czasami razem wziąć kąpiel. Wiadomo, o jaką kąpiel chodzi. Świece, muzyka, pianka i ogólnie takie takie.

Trwa to przeważnie godzinę, półtorej, czasami dwie.

W czym problem?

Problemy są trzy.

Po pierwsze mamy łazienkę i toaletę w jednym pomieszczeniu. Zdarza się, że człowieka po prostu natura przyciśnie, a wtedy na stukanie i prośby o zwolnienie przybytku gruchająca parka owszem, zareaguje, ale po jakichś 30-40 minutach.

Takie sytuacje zdarzają się często, albowiem - tu przechodzimy do punktu drugiego - kąpiele takie nasza parka robi sobie codziennie. Nie, to nie pomyłka. Co-k*wa-dziennie. Czasami dwa razy dziennie.

A skoro dwa razy dziennie, to przechodzimy do punktu trzeciego. Otóż takie kąpiele parka czasami robi sobie też rano, w normalny dzień tygodnia, kiedy inni śpieszą się do pracy i z oczywistych względów potrzebują łazienki.

Od razu uprzedzę wujków dobre rady: Tak, były rozmowy. Nie, nie potrzebuję pomocy. Se poradzę. Po prostu chciałam Was rozerwać.

gołąbeczki

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 957 (1051)

#62823

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzwoni nieznany numer. Pan w słuchawce mówi, że jest przedstawicielem wiodącego czasopisma o tematyce erotycznej i że prowadzi ankietę na temat życia seksualnego Polek (tak, Polek, nie Polaków). Nazwy gazety ani nazwiska oczywiście nie podał.

Całość na kilometr pachnie szwindlem, ale przeważyła ciekawość, jak daleko oblech będzie się w stanie posunąć i na ile dobrze odegra swoją rolę.

Cóż, pytań nie da się powtórzyć bez używania wulgaryzmów. Kilkanaście sekund rozmowy wystarczyło, żeby się zorientować, iż pan ankieter "ankietował" przy okazji swojego przyjaciela i najwyraźniej z braku fantazji potrzebował do tego dodatkowej stymulacji.

Serio myślał, że ktoś się nabierze?

ludzie

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 329 (503)

#62492

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia stara i znana:
Pani poznaje pana.

Pan był prawnikiem z dziada pradziada. Rodzice kupili mu BMW i mieszkanie, żeby mógł studiować fach przodków w godnych warunkach, jak biały człowiek.

Pani była z małej miejscowości, częściowo z pomocą rodziców, a częściowo dzięki pracy własnych rąk utrzymywała swoją "jedynkę" w studenckim mieszkaniu. Studiowała kierunek ścisły.

Oboje byli na ostatnich latach studiów (wtedy jeszcze jednolitych mgr).

Pan z początku wydawał się fajny, bo sypał anegdotami jak z rękawa i ciekawie konwersował (nie rozmawiał, konwersował).

Potem jednak zaczęły się schody:

- Wiesz, z twoim wykształceniem to ja nie wiem, no nie wiem. Na szczęście nadrabiasz wyglądem. Naturalnie mam na myśli fizyczność, bo nad stylem trzeba popracować. Ale wierzę w ciebie. Wierzę, że dasz radę...

- Tylko nie przyznawaj się moim rodzicom, skąd pochodzisz. Ja jestem nowoczesny i tolerancyjny, więc jakoś to przełknąłem, ale oni... sama rozumiesz...

- Wybacz, nie spotkam się z tobą. Mam ważne zajęcia na uczelni jutro. Spotkajmy się wtedy a wtedy, kiedy ty masz zajęcia. Nie rozumiem, nie możesz nie iść? Przecież ty i tak studiujesz tylko dla zabawy... Kobieta nie może przecież korzystać z wykształcenia...

Po kilku takich tekstach pani poszła po rozum do głowy i spuściła amanta po nożu.

Minęło parę miesięcy, pan się odezwał ponownie i zaczął nalegać na spotkanie. Pani pomyślała, że może zmądrzał, może chce prosić o drugą szansę albo chociaż przeprosić...

- Zrozumiałem, co Tobą powodowało, kiedy zdecydowałaś się na ten fatalny krok... Rozumiem, że bałaś się wiązać z kimś tak dalece lepszym od siebie, ale gniew mi już przeszedł i jeśli tylko przeprosisz mnie, jestem w stanie ci wybaczyć i przyjąć cię z powrotem.

Dziewczyna ze spotkania wracała trzymając się za brzuch ze śmiechu.

pani i pan

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 991 (1123)

#61931

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W wynajmowanym mieszkaniu na ścianach pojawiły się pęknięcia - blok siada, mur się zniekształca, normalka w nowym budownictwie. Blok był nowy, więc udało się załatwić naprawę na gwarancji.

Sprawa została dogadana z właścicielem, remont miał dotyczyć jednej ściany w pokoju. Wcześniej jeszcze dla pewności przyszedł rzeczoznawca i postanowił, że jedna ściana jest do zrobienia, a kilku małych pęknięć w kuchni i drugim pokoju i tak nie będzie się dało usunąć.

W dniu, w którym mieli przyjść fachowcy, przeniosłyśmy nasze papugi do drugiego pokoju (do którego nikt miał nie wchodzić) przygotowałyśmy pokój, odsunęłyśmy meble, wpuściłyśmy właściciela oraz ekipę i poszłyśmy do pracy.

Po powrocie oprócz spodziewanej rozpie*uchy w pokoju zastałyśmy:

- Podobną rozp*uchę w drugim pokoju, który zupełnie nie został przygotowany na remont i w którym przebywały papugi. Prócz tego, że nawąchały się nie wiadomo ile pyłu ze skuwanego tynku były tak zestresowane, że do końca dnia i przez kolejny nic nie jadły. I już kij z tynkiem na ubraniach suszących się na suszarce. Nie, nikt nie raczył zadzwonić i powiedzieć, że jednak w drugim pokoju też coś będzie robione.

- Taką samą rozp*uchę w kuchni oraz półki...wyczyszczone z naszej kolekcji butelek. Nie, nie baterii "żubrów" i "tyskich" pozostałej po imprezie dla kaucji tylko kolekcji butelek po piwach regionalnych z kraju i zagranicy, z limitowanych edycji, winach przywożonych z wakacyjnych wojaży (apelacyjnych i jakościowych), drogich whiskey i sake (prosto z Japonii); w skład kolekcji wchodziła też butelka po winie zrobionym przez kolegę z autorską, artystyczną etykietą oraz butelka po szampanie z naszego wesela, wciąż przyozdobiona białym, ślubnym stroikiem na szyjkę.

Pech chciał, że poprzedniego dnia kontenery na śmieci zostały opróżnione i większość butelek potłukła się, gdy nadgorliwy właściciel wrzucał je do pustych pojemników. Tak, dobrze czytacie. Kolekcja była dla nas na tyle ważna, że usiłowałyśmy wygrzebać ze śmieci co się dało.
I nie, na widok takiego zbioru butelek właścicielowi nie przyszło do głowy, by zadzwonić i spytać, czy to przypadkiem nie jest ważne.

I ostatni hit: dowiedziałyśmy się, że przy wyprowadzce musimy oddać z kaucji pieniądze na wymianę paneli, bo właścicielowi nie podobało się, że... myłyśmy podłogę, wskutek czego panele podobno się zniszczyły.

landlord

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 391 (583)
zarchiwizowany

#61935

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jest sobie pokaźne skrzyżowanie, stanowiące duży węzeł komunikacyjny i punkt przesiadkowy. Na nim jest kilka przystanków, które nazywają się tak samo, ale zatrzymują się na nich różne autobusy/tramwaje i dalej jadą w różnych kierunkach.

Czekam sobie na przystanku, na którym zatrzymuje się jeden autobus nr XX. Przychodzi baba i na głos zaczyna narzekać, że znów nie zatrzymał jej się tam autobus nr XY i musi czekać na XX.

Niezatrzymanie się XY na przystanku, na którym się on nie zatrzymuje jest czymś normalnym, ale dziwne wydało mi się, że baba zamiast niego che wsiąść w XX, bo od tego skrzyżowania ich trasy rozdzielają się.

Trochę skonsternowana pytam:
- A gdzie pani chce dojechać?
- Na przystanek Piekielny.
- Ale XX tam nie jeździ. Musi pani przejść na drugą stronę skrzyżowania i jechać XY.
- Co też mi tu pani insynuuje (insynuuje?)! Co tam pani wie! Gdybym miała słucha wszystkiego, co tam mi ludzie insynuują, już bym dawno w psychiatryku wylądowała!

Jakaś współoczekiwaczka tylko burknęła "już dawno tam powinna być", było trochę śmiechu. Baba się obraziła (może słusznie) i dalej stoi, pod nosem wyklinając na autobusy, młodzież, prezydenta miasta i wszystkich świętych.

- Jak pani chce to proszę wsiadać w XX, ale mówię pani, że pani nim na Piekielny nie dojedzie - upewniam się, że do baby dotarło.

Nadjeżdża XX, baba wsiada. Przez kilka sekund jest dobrze, ale po chwili XX skręca i zgodnie z rozkładem jedzie w zupełnie innym kierunku, niż na przystanek Piekielny. Co robi baba? Przyznaje się do pomyłki? O nie!

Zaczyna wyklinać, na czym świat stoi, że to oszustwo i wprowadzanie pasażerów w błąd, pędzi do kierowcy i zaczyna mu robić mu awanturę - bo jak on śmiał skręcić i nie jechać na Piekielny?

komunikacja_miejska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (309)

#61727

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewien chłopak kończył anglistykę na prywatnej uczelni. Efekt był taki, że "zadania domowe" poprawiałam mu ja, z moim angielskim po liceum, zaśmiewając się do rozpuku z typowych błędów (w stylu fabric=fabryka).

Przyszedł czas na pisanie licencjatu. Przepraszam, kupienie licencjatu. Chłopakowi nie chciało się nawet go czytać, a zatem dodatkową usługą zamówioną u piszącego pracę było jej ustne streszczenie klientowi.

Obronił z wyróżnieniem.

W międzyczasie chłopak postanowił obrać inną życiową drogę i zostać rekinem biznesu. Na studia magisterskie jednak poszedł, bo kto bogatemu zabroni?

Przyszedł czas na pisanie magisterki. Tym razem nie mógł jej pisać byle kto, zatem chłopak załatwił sobie wizytę u kuzynki i jej męża - oboje specjalizowali się w interesującej go dziedzinie.

Usłyszawszy propozycję, oboje roześmiali mu się w twarz (są "z tej gorszej części rodziny" i obcy jest im sposób myślenia patologii stanowiącej jej zdrowy trzon).
Pomijając już to, jak bardzo bezczelny wydał im się sam pomysł kupowania pracy, nie mogli zrozumieć, po jakiego ciężkiego grzyba tytuł komuś, kto postanowił iść przez życie sprzedając garnki emerytom.

Jak chłopak próbował ich przekonać?
- Przecież nie liczy się papier. Liczy się to, co się ma w głowie.

Nie nie, moi drodzy. To nie pomyłka. Ta ludowa mądrość padła z ust niedoszłego klienta...

co się ma w głowie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 523 (659)

#60919

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z ptaszkami.

Tym razem na pewnym forum pewna para postanowiła się pochwalić swoimi papugami. Nie poprosić o radę. Pochwalić. Że oni lepiej opiekują się zwierzątkami niż wszyscy inni razem wzięci.

Na zdjęciach widać, jak papugi jedzą żółty ser, pizzę i inne tego typu smakołyki. Nie trzeba chyba być znawcą, by wiedzieć, że dla dla owocożernych i ziarnojadów taka dieta to zabójstwo. Może i nie jest to trucizna działająca natychmiast, ale zabija powoli, powodując przede wszystkim problemy z wątrobą. Tego typu choroby dają zresztą dość charakterystyczne objawy w postaci przebarwień w upierzeniu.

Zgadliście. Przebarwienia widać na zdjęciach tych papug. Widać, że są chore i to poważnie.

"Rodzicom" natychmiast została zwrócona uwaga, że trują swoje pupile. Ich reakcja?

"To nasze papugi i możemy z nimi robić co chcemy, a poza tym wy wszyscy jesteście zawistni, jadowici, sfrustrowani zakompleksieni i wyżywacie się na ludziach w necie, bo wam się w życiu nie powodzi i nie macie takich fajnych papug."

A że upierzenie nieprawidłowe?

"Nie mówcie, że brzydkie. Nam się takie podoba."

para z ptaszkiem

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 409 (525)

#60882

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W Instytucji, w której pracuję, wszelkie drzwi otwierane są kartami magnetycznymi. "Magiczność" drzwi działa w obie strony, czyli jeśli nie da się gdzieś bez karty wejść, to nie da się też i wyjść.

Chodzi głównie o bezpieczeństwo bajecznie drogiego sprzętu, ale każdy ma też gdzieś z tyłu głowy świadomość, że gdyby jakiś domorosły terrorysta chciał zrobić coś głupiego, parę rzeczy mogłoby mu się przydać.

Jeden chłopak wpadł jednak kiedyś na genialny plan. Miał w zwyczaju pracować do późnej nocy i gdy wychodził zmęczony, najwyraźniej przyłożenie karty do czytnika już go przerastało.
Naciskał więc magiczny zielony guzik z uciekającym ludzikiem, który jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki odblokowywał wszystkie drzwi. W dodatku odblokowywał je nieodwracalnie, czyli do momentu przyjazdu administratora i boga od komputerów.

W tym wszystkim zrywanie Bogu ducha winnych ludzi noc w noc z łóżek jest chyba najmniej piekielne.

jeden taki

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 401 (529)

#60846

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno instytucja, w której pracuję, nabawiła się nowego budynku. Nie, że budynku - cudownego, nowoczesnego Centrum Sterowania Kosmosem. Na otwarcie o mało sam papież nie przyjechał. Wszystko tak nowoczesne, że aż strach - np. nie można otworzyć okien, bo taka super czytająca w myślach klima, to po co klamki przy oknach?

Budynek jest tak nowoczesny, że jego wnętrze ma własny mikroklimat, naśladujący pogodę panującą na zewnątrz.

Światło słoneczne zapewnia "J*ny przeszklony sufit". Na oknach są rolety, można się odciąć od świata zewnętrznego. Nawet działają. Natomiast przeszklonej połowy sufitu nie da się zasłonić i w letnie dni słońce nak*wia przezeń lumenami tak, że można robić sobie prześwietlenie ręki. Pracujemy w okularach przeciwsłonecznych, a i tak wszyscy wyglądamy jak słonie w jarzębinie.

Deszcz natomiast, zapewniają na zmianę klima (z której się elegancko leje) i sufit, który zaczął "popuszczać" przy pierwszej ulewie w historii Nowoczesnego Centrum.

Ale podłogi marmurowe są, żeby nikt nie mówił, że bida.

Centrum Wszechrzeczy

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 708 (814)