Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LJ73

Zamieszcza historie od: 18 listopada 2013 - 17:00
Ostatnio: 30 marca 2018 - 11:23
  • Historii na głównej: 5 z 8
  • Punktów za historie: 1395
  • Komentarzy: 72
  • Punktów za komentarze: 187
 

#73250

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Celowo ze szczegółami, by dwa razy się zastanowić zanim zdecydujecie się na skorzystanie z "porady".

Przyjęcia od 8:30 do 12:00. Ilość pacjentów 17. Komitet kolejkowy zawiązany o 7:30 gdyż przyjęcia są za kolejnością przyjścia.
Pacjenci z mniej lub bardziej skomplikowanymi urazami ortopedycznymi.

Do 9:20 zero akcji. Dlaczego? Bo doktor równolegle z przyjmowaniem pacjentów w poradni przeprowadza zabiegi. O 9:21 wreszcie coś drgnęło. Do 10:30 siedem osób przyjętych. Średnia zachowana 10 minut na pacjenta. O 10:30 znowu Stop, bo lekarz idzie na kolejny zabieg. Ciekaw jestem jak się wyrobi do 12-tej z pozostałymi pacjentami i przede wszystkim jak celne i właściwe są diagnozy stawiane w takim pędzie.
Wiem, że mało składnie, ale pisane na bieżąco spod drzwi gabinetu gdzie mnie aktualnie szlag trafia.

Kraków Przychodnia ortopedyczna MSW ul. Galla.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (207)

#81033

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niniejszym chciałbym się podzielić z Wami takim oto newsem. Szczury opanowały oddział dziecięcy w szpitalu im. Narutowicza w Krakowie. Ich obecność można stwierdzić (zobaczyć/usłyszeć) m.in. w toalecie, gdzie zostawiają swoje "defekalia" (nikt im nie wytłumaczył, że należy robić "to" do tego owalnego z "wodospadem"). A podwieszany sufit w korytarzu to najlepszy tor wyścigowy, gdzie (prawdopodobnie) sprawdzają się na 1/4 mili. Odgłosy ich wyścigów słychać nawet w środku dnia.

Sprawa zgłoszona przeze mnie do WSSE (Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej). Zastanawiające jest jednak to, że przyjmujący zgłoszenie (jak najbardziej właściwy człowiek) zainteresowany był głównie tym, czy niniejsza informacja została przekazana "jeszcze innym osobom". WTF???

Na marginesie dodam, że jedna z pań pielęgniarek zamiast do nosa, podała mojemu dziecku krople do ucha. Po ostrym proteście mojej lepszej połówki pani pielęgniarka stwierdziła, że to nic nie szkodzi, bo... "kanały łączą się" i lek podobno dociera we właściwe miejsce. Dobrze, że nie było mnie przy tej akcji, bo kazałbym jej połknąć czopek. W końcu te kanały też się łączą.

Ogólnie na Oddziale Dziecięcym w Narutowiczu panuje "ludzki dramat" i stąd też moja ogromna prośba. Jeżeli możecie, to udostępnijcie ten wpis. Jeśli uda nam się w ten sposób uchronić choć jedno dziecko przed mocno wątpliwej jakości "opieką medyczną", będzie to dla mnie naprawdę wielki sukces. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, by jego dziecko znalazło się tam, gdzie "wylądowała" moja żona z półtorarocznym synkiem.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (125)
zarchiwizowany

#76802

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio dużo przemieszczam się samochodem i chciałem podzielić się trzema piekielnymi zjawiskami zaobserwowanymi na polskich drogach na przykładzie sytuacji z ostatniej soboty.

Bomba na A4 - auto uderzyło w barierki i wykonało kilka obrotów po pasach. Od razu korek (choć wyłączony tylko jeden pas), bo przecież każdy musi się dokładnie przyglądnąć co to się wydarzyło, a może jeszcze zrobić selfika na tle dogasającego wraku samochodu.

Janusze sensacji - przyjmijcie do wiadomości, że jeśli każdy z tych kilkuset samochodów będzie zwalniać, aby się przyglądać to będziecie powodować korki, czego najlepszym przykładem było spore zatwardzenie na przeciwległej stronie, gdzie - poza szukającymi sensacji - nie było absolutnie żadnych przeszkód.

Janusze korytarza ratunkowego - najgorszy przypadek. W sytuacji jw. słyszę "na" radiu CB że dwa kilometry za mną "leci" eRka na gwizdkach, a że pojazd mój wyposażony jest w "trochę" lepsze radio (brat zawodowo zajmuje się radiokumunikacją) to i wcześniej, i wyrażniej słyszę co się dzieje więc "przedłużam" mówiąc "Panowie na lewo, Panie na prawo, karetka na gwizdkach, robimy korytarz ratunkowy". Na co jakiś "nieogar" odpowiada, że przecież karetka ma pas awaryjny. Naprawdę ?? Powiedzcie mi proszę jakim bezmózgiem trzeba być, aby to wymyślić. W zimie pas awaryjny z reguły nie jest odśnieżany. W lecie natomiast na awaryjnym dość często można spotkać gotujące "wodę" auta - czajniki, szczególnie po postoju w korku przy temperaturze oscylującej w zakresie +40 st. C. Wiem że Polak potrafi i były przypadki zmiany koła gdy zatrzymany samochód stał przy lewej krawędzi lewego pasa, ale litości - korytarz ratunkowy robimy zawsze pomiędzy lewym a prawym pasem zjeżdżając do najbliższej krawiędzi drogi.

Janusze suwaków - zdecydowanie domena słoików, którzy nie potrafią pojąć co oznacza znak D-56. Rozumiem, że w pipidówkach i na wioskach z których pochodzą nie ma dróg o dwóch pasach w jednym kierunku, ale jeśli już "porwali" się na przygodę życia i wjazd do większej miejscowości to niech ogarną zasady poruszania się po niej.
Mam nadzieję, że Policja weźmie się za "wychowanie" szeryfów, bo D-56 to nie zalecenie, a polecenie - nakaz odpowiedniego zachowania się na drodze. Nie dostosowywanie się do niego powoduje naprawdę duże utrudnienia i kilometrowe korki.

A4 gdzieś w okolicach Bochni

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (28)
zarchiwizowany

#76508

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna firma kurierska DiaPełD. Kolejny raz wywinęli numer świadczący o delikatnie mówiąc bałaganie panującym w ich firmie.
Sytuacja właściwa - przesyłka z centrum Krakowa do centrum Warszawy.
Nadanie 27.12 w Krakowie, paczka dostarczona osobiście do oddziału na Płk Dąbka (miałem nadzieję, że wpłynie to w jakikolwiek sposób na skrócenie czasu dostarczenia do adresata).
29.12 dostaję informację od adresata, że przesyłka nadal w krakowskim oddziale. Szybki telefon do oddziału i odpowiedz "przesyłka zaginęła" (!) Jak widać w przypadku tej firmy nie sztuką jest zgubić przesyłkę na terenie jednego budynku.
Dzisiaj 30.12 kolejny telefon do oddziału - jest, cudowne odnalezienie. Niestety - jak mi wyjaśnił konsultant na infolinii - przesyłka odnalazła się już po wyjechaniu transportu zatem przesyłka trafi do Warszawy dopiero w poniedziałek 02.01. Gwarancja dostarczenia przesyłki w 48h w tym przypadku rozciągnęła się dwukrotnie. Niestety odbiorca przesyłki w poniedziałek nie odbierze, gdyż wylatuje dzisiaj do Norwegii. W związku z tym przesyłka odbije się w Warszawie i wróci do mnie (chyba, że po drodze firmie uda się ją ponownie zgubić). "Kombek" przesyłki wiąże się dla mnie z dodatkowymi kosztami wynikającymi z podróżą powrotną paczki.
Próbowałem wydobyć cokolwiek więcej szczegółów od konsultantów na infolinii, ale konia z rzędem jeśli komuś się to uda. Na pytania ogólne, co i w jakim zakresie obejmuje reklamacja odpowiedź przypominała bełkot Masaja po wizycie u stomatologa. Na szczegółowe pytania dotyczące zwrotów kosztów i utraty dochodu konsultanci w skrypcie mają wpisaną jedyną słuszną odpowiedź: "nie jestem w stanie udzielić Panu odpowiedzi na to pytanie". Nosz&^#$% naprawdę ??

Krótkie wyjaśnienie dlaczego zdecydowałem się na zawarcie paktu z DiaPłeDem. Otóż zamawiając wieczorem 22.12 kuriera z żółtej firmy na D.. otrzymałem odpowiedz zwrotną, że najbliższy termin odbioru przesyłek to 28.12 (tak byli doładowani zleceniami). Zdecydowałem zatem, że przesyłkę dowiezie DiaPełD, bo oni przyjmowali na dzień wcześniej czyli 27.12. Na tej podstawie doszedłem do (błędnego jak się ostatecznie okazało) wniosku, że jest większa szansa na dostarczenie przesyłki z DiaPłeDem na 30.12 - gwarancja dostawy 48h. Żeby mieć pełny obraz sytuacji 28.12 wysyłałem żółtymi kurierami D..em 3 przesyłki, z czego dwie jechały na koniec świata. Wszystkie dotarły szczęśliwie 29.12.
P.S.
Nie, nie mam żadnych udziałów w żółtej firmie D.. ani też nie dostaję żadnych profitów z tego, że "przejechałem" się po DiaPełDzie.
Po prostu przestrzegam przed głupotą którą popełniłem. Ostatecznie wyszło na to, że rozmieniłem "święty spokój" na niecałe 1 zł (różnica w cenie przesyłki). A teraz czeka mnie batalia reklamacyjna i świecenie oczami przed Klientem.

Kraków DPD kurierzy

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (44)

#75900

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedzę sobie w poczekalni SORu. Gorąco, duszno i lekko śmierdząco. Przede mną maszyna vendingowa z napojami i przekąskami. Siedzę już blisko dwie godziny, końca nie widać a pić i jeść się chce w jednakowym stopniu. Ok, skuszę się i skorzystam z oferty maszyny będącej własnością firmy PLOH.

Drobniaków w portfelu wystarczy mi wyłącznie na jedną rzecz, banknotów maszyna nie przyjmuje, ale ale... można płacić kartą. Więc zadowolony wybieram wodę za 2,50 zł przykładam kartę do terminala a tam niespodzianka - naliczona kredyt 5 zł. Ok myślę, miałem zamiar kupić też batona więc będzie jak znalazł.

Maszyna pobrała z karty 5 zł, wydała wodę po czym przeszła do stanu wyjściowego "zapominając" o nadpłaconej przeze mnie kwocie. Niby nic, drobiazg, to tylko 2,50 zł, ale wkurza taki "patent na frajerów" płacąc chyba w ten sposób 5 zł za 250 ml wody tym bardziej, że w absolutnie ŻADNYM MIEJSCU NIE BYŁO INFORMACJI, O KWOCIE MINIMALNEJ PŁATNOŚCI KARTĄ.

Do poniedziałku zdążę zapomnieć o sprawie, a maszyna naciągnie kolejne osoby. Dlatego też proszę potraktować tą historię jako przestrogę przed dokonywaniem płatności kartą w maszynach vendingowych, chyba że macie gest i 100% prowizji o której nie jesteście informowani za obsługę karty to nie problem.

Naciągane PLOH

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 218 (240)
zarchiwizowany

#70831

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kobieta zanabyła u mnie na Alledrogo przedmiot.
Z lekka mnię podprostowała a'propos możliwości odbioru, więc postanowiłem być odrobinę piekielny, a że okoliczności są sprzyjające to jako najszybszą formę dostarczenia przesyłki wybrałem odbiór w sklepie sportowym u mojego szwagra.
Hasło wywoławcze, bez którego szwagier nie wyda przesyłki to nick Kobiety na Alledrogo.
Nick Kobiety na Alledrogo to ... werble... uwaga, uwaga... " Dejmispokój"
Dużo bym dał, aby zobaczyć moment odbioru przesyłki, szczególnie gdy w sklepie byliby inni klienci ;)

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (18)

#67199

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwaga! Nowy wkręt!
Dzisiaj otrzymaliśmy e-mail o niżej zacytowanej treści.
E-mail dotarł na skrzynkę której nigdy nie podawaliśmy naszym kontrahentom, jednak zarejestrowana jest w Alledrogo.

"Witam.
Do dnia dzisjszego na naszym koncie nie ma zaplaty za fakture FV 12/05/2015. Moze faktura nie dotarla do Panstwa dlatego wrzucilam ja na hosting dokumentow.
Porosze pobrac http://downloaded.pl/pobierz/faktura-fv-12-05-2015pdf i uregulowac platonosc.
Dokument zabezpieczony jest pinem przypisanym do Panstwa numeru telefonu. W przeciwnym wypadku sprawe skierujemy do windykacji.
Pozdrawiam
Marianna z Elanstil"

Nie muszę dodawać, że pod linkiem znajduje się plik exe zawierający złośliwe oprogramowanie.

sklepy_internetowe

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 231 (317)

#56213

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opis historii dość długi, ale warto przeczytać bo finał powinien Was zaskoczyć. Napisałem ją ku przestrodze przed błędem jaki sami popełniliśmy we wrześniu ubiegłego roku, wynajmując co tylko wyremontowane mieszkanie Panu, którego roboczo nazwiemy 6761695154 i jego - jak się później okazało - dosyć poważnie "chorej" współlokatorce.

Otóż ze względu na alergię naszej córki, doszliśmy wspólnie z małżonką do wniosku, że mieszkanie w dużej miejscowości, gdzie stężenie pyłów zawieszonych szczególnie w okresie jesiennym i zimowym przekracza kilkukrotnie dopuszczalne normy, nie jest najlepszym pomysłem. Po rozpoznaniu cen najmu lokali mieszkalnych w i poza naszą miejscowością stwierdziliśmy, że odstępne za nasze mieszkanie pozwoli nam na wynajęcie dwukrotnie większego lokalu (połowy domu) w niedalekiej odległości od naszej miejscowości, za to w miejscu w którym powietrze jest zdecydowanie lepsze.

Po krótkim (być może zbyt krótkim) "castingu" znalazła się bezdzietna para, chętna na wynajęcie naszego mieszkania.
Para ta wydała się nam najbardziej sympatyczna i fakt posiadania przez nich psa nie przeszkadzał nam, gdyż sami do urodzin córki mieszkaliśmy z 45-kilogramowym sierściem. Dla ewentualnych komentatorów: zgodnie z założeniami po urodzeniu się córki sierść zamieszkała u rodziców w dużym domu z jeszcze większym ogrodem i wiedzie tam całkiem szczęśliwy żywot.

Wracając jednak do piekielnych lokatorów musimy przyznać, że przez pierwsze parę miesięcy najmu było sielsko-czarodziejsko. Płatności w terminie a mieszkanie czyste i zadbane. Problemy z dochowaniem terminu płatności zaczęły się na początku tego roku. Pan 6761695154 opóźnienia w płatnościach zawsze tłumaczył problemami zdrowotnymi "żony", zdecydowane ponaglenia aż do października przynosiły pożądany skutek w postaci uregulowania przez piekielnych należności. W październiku płatności się urwały, co skłoniło nas do złożenia odwiedzin u piekielnych lokatorów.

To co zobaczyliśmy, nawet w naszych najczarniejszych koszmarach nie bylibyśmy sobie w stanie wcześniej wyobrazić. Od progu uderzył nas smród alkoholu, papierosów, spoconego faceta, starego psa i jeszcze czegoś, czego nie byliśmy w pierwszej chwili określić, a co z czasem okazało się kluczem do wyjaśnienia co działo się przez te kilka miesięcy w naszym mieszkaniu.
Po wejściu do mieszkania zastaliśmy jedynie Pana 6761695154 i psa. Dziewczyny nie było, co Pan wytłumaczył, że "żona" ze względu na problemy zdrowotne przebywa w szpitalu. Dodał jeszcze zachowując przy tym minę shrekowego kota, że spotkała ich niedawno straszna tragedia, "żona" poroniła i z tego względu pojawiły się u niej zaburzenia psychiczne w postaci napadów szału, które w jakiś sposób mogłyby tłumaczyć przerażający obraz jaki ukazał się naszym oczom po przekroczeniu progu. A oto co między innymi zobaczyliśmy:

- wszystkie meble w zasięgu psa pogryzione i podrapane,
- drzwi wewnętrzne połamane, a szyby w nich porozbijane,
- ściany poobijane, podrapane i splamione krwią,
- pralka automatyczna jak po zderzeniu z ciężarówką, podobnie jak i panel nawannowy,
- wykładziny poplamione jakimiś "dziwnymi wydzielinami".

Mając na uwadze tragedię, o której wspomniał wcześniej Pan 6761695154 i jednocześnie chcąc załatwić sprawę, poprosiliśmy o przyjazd patrolu Policji informując jednocześnie Pana 6761695154, że ma opuścić lokal w możliwie najkrótszym czasie. Po wejściu do mieszkania Policjanci wymienili z Panem 6761695154 porozumiewawcze spojrzenia, co już nas mocno zaniepokoiło. W trakcie sporządzania protokołu szkód, Policjanci cały czas negowali orientacyjną wartość poszczególnych elementów wyposażenia mieszkania, które uległy zniszczeniu. Na koniec Policjanci stwierdzili, że skoro była umowa najmu, to sprawa jest cywilna i do rozstrzygnięcia na drodze sądowej. Oni mogą być jedynie świadkami. Na prośbę o podanie numerów legitymacji oraz imion i nazwisk, Policjanci stwierdzili, że wystarczy podać przed Sądem adres wezwania, a Sąd już sam ustali ich personalia, gdyż przecież pod tym adresem to pierwsza w tym roku interwencja. Pan 6761695154 był jednak uprzejmy zaprzeczyć, iż nie jest to pierwszy przyjazd Policji pod ten adres. Nasze zdumienie było już całkiem spore, ale to jeszcze nic w porównaniu do mega zaskoczenia, które miało dopiero nadejść.

Po opuszczeniu przez piekielnych lokatorów naszego mieszkania, przystąpiliśmy (dosłownie) do jego odbudowy. Po kilku dniach naszych działań remontowych trafiliśmy na sąsiadkę, która wyjaśniła nam co tak naprawdę działo się w naszym mieszkaniu i na czym polegała "choroba" "żony" Pana 6761695154. Warto zaznaczyć, że sąsiadka ta na co dzień pracuje ze studentami, jest bardzo tolerancyjna i wyrozumiała dla "grzechów młodości", a ponadto stanowi całkowite zaprzeczenie osób, które zwykliśmy nazywać "moherami".

Otóż wg informacji sąsiadki Pan 6761695154 jest taksówkarzem pracującym głównie w nocy, a jego "żona" niczym Dr Jekyll i Mr Hyde miała dwie osobowości, w dzień cicha i spokojna "dzieńdobry/dzieńdobry", w nocy - szczególnie po alkoholu i narkotykach (to właśnie wspomniany wyżej zapach, którego nie byliśmy w stanie określić) stawała się niewyżytą nimfomanką.
Wspólnie postanowili połączyć zainteresowania i świadczyć "kompleksowe usługi dla nietypowych klientów", a nasze mieszkanie służyło im jako miejsce świadczenia tychże. Z obserwacji "klientami" naszych piekielnych lokatorów, którym od czasu do czasu brakowało miejsca w mieszkaniu i imprezy wytaczały się na klatkę schodową, byli przede wszystkim panowie o skłonnościach BDSM. Na podstawie odgłosów jakie dobiegały z naszego mieszkania, wnioskować można było, że często w jednej chwili niejeden klient korzysta z usług, a także że "klient" niekoniecznie musi należeć do gatunku homo sapiens.
Podobno całkiem sporą ilość "lepszych kawałków" znaleźć można w sieci, gdyż sami zainteresowani w dość głośny sposób o tym informowali.

Jesteśmy przekonani, że tylko dzięki niewiarygodnie wyrozumiałym sąsiadom Policja tak rzadko interweniowała. Nie jesteśmy przekonani natomiast, czy interwencje te przebiegały z zachowaniem wszystkich procedur, gdyż naszym zdaniem Policja powinna przynajmniej spróbować ustalić i poinformować właściciela mieszkania o zakłócaniu miru domowego przez najemców. My z kolei mamy nauczkę, aby zostawiać sąsiadom numer telefonu i mimo wszystko od czasu do czasu składać najemcom niezapowiedziane wizyty.

No i najważniejsze - jeszcze nie ustaliliśmy co zrobimy z tym "bałaganem", gdyż z naszych ustaleń wynika, że Pan 6761695154 nie jest wypłacalny, zatem sprawa w Sądzie, mimo iż zostałaby przez nas wygrana, nie odniosłaby żadnego pożądanego przez nas skutku w postaci zapłaty za straty. Zatrudnienie firmy "windykacyjnej" mogłoby spowodować "poirytowanie" piekielnych lokatorów, a ewentualny wyraz ich poirytowania mógłby niekorzystnie wpłynąć na komfort życia kolejnych najemców.
Jesteśmy jednak przekonani, że nie możemy tak zostawić tej sprawy, czego dowodem jest powyższy tekst, który mam nadzieję pozwoli Wam uniknąć tak kosztownego błędu jaki nam się zdarzyło popełnić.

piekielni lokatorzy

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 557 (649)

1