Profil użytkownika
LJ73
Zamieszcza historie od: | 18 listopada 2013 - 17:00 |
Ostatnio: | 30 marca 2018 - 11:23 |
- Historii na głównej: 5 z 8
- Punktów za historie: 1395
- Komentarzy: 72
- Punktów za komentarze: 187
« poprzednia 1 2 3 następna »
Zamieszcza historie od: | 18 listopada 2013 - 17:00 |
Ostatnio: | 30 marca 2018 - 11:23 |
« poprzednia 1 2 3 następna »
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Caron: Wpis jest przestrogą - jeżeli masz możliwość (a prawdopodobnie masz, chyba że przywiozła Cię karetka), to nie pakuj się z dzieckiem do Narutowicza w Krakowie. Podobnych atrakcji jest tam wiele, niekoniecznie "przyjemnych" dla pacjenta.
@maat_: Na użytek wpisu celowo stworzyłem takiego potworka słownego, jak również celowo umieściłem go w cudzysłowie.
Selekcja lub dobór naturalny. Różnie to potomkowie Darwina nazywają. Albo się Mruczek nauczy, że nie należy skakać z wysokości powyżej I-go piętra, albo... mu skrzydełka wyrosną. Zanim zostanę zminusowany chciałbym zwrócić uwagę na kompletną niekonsekwencję „fachowców“ od kotów. Pod niniejszą historią przeważają opinie że kotów nie da się nauczyć, natomiast kilka historii wcześniej w komentarzach do choćby 77253 przeczytać możemy, że kota należało wychować. No to się pytam grzecznie, ozochozi, szczególnie że nie mam doświadczenia z kotami, poza dwoma sierściami, które z moją pięcioletnią córą nauczyliśmy siadać na komendę i dawać łapę.
My pierwszy płód nazywaliśmy kornikiem. Nie życzę Ci, aby Twój pasożyt podzielił los kornika, ale od tamtego traumatycznego doświadczenia, ani drugi link ani trzeci płód nie był przez nas nazywany pejoratywnie.
Ty jakoś szczególnie celowo podkreślasz że masz na pokładzie stawonoga? Myślisz nastukasz od tego więcej "mocnych" ? Nie wystarczy napisać np. że "jestem wątły" i po raz kolejny przyznaję się, że średnio panuję nad moim psem.
@Rammsteinowa. Masz dzieci? Jeśli tak to im współczuję. Jeśli nie to zamilcz.
Połowa historii to w całości wyssane z palca pierdoły, a druga połowa to mocno podkoloryzowany shitstorm. Jeśli autor decyduje się na pracę w handlu i brak mu empatii (wymaga od klienta by ten pierwszy się kłaniał lub wykazuje się nieogarnianiem swojej działalności "jaki telefon") to czas się zastanowić nad zmianą profesji.
Inną rzeczą jest natomiast pojmowanie lub ignorowanie opisów sprzedającego. Kiedyś, gdy żółta poczta jeszcze nie działała było oczywiste, że list polecony będzie dostarczony przez Pocztę Polską. Teraz u żółtych jest identyczna usługa, tańsza od usług czerwonych o ca. 40%. Dlatego też w odpowiedniej zakładce i rubryce informuję, że przesyłka polecona zostanie zrealizowana przez żółtych. Czterech na dziesięciu Klientów ma pretensje dlaczego list polecony dostarcza im żółty a nie czerwony listonosz, mimo że podane koszty przesyłki wyraźnie wskazują na to, że w cenie czerwonych ni chulery przesyłka się "nie zmieści".
Jeden mądry głos. Reszta do poprawki części teoretycznej egzaminu na prawo jazdy ;) Karta inwalidy, lub precyzyjniej karta parkingowa wydana do legitymacji inwalidy zwalnia z B-1, B-3, B-3a, B-4, B-10, B-35, B-37, B-38, B-39. I niestety, nadal łatwo ją dostać mimo przeprowadzonej jakiś czas temu całkowitej weryfikacji. Wystarczy popatrzeć na ABSów parkujacych swoje Audi Q9 czy inne Cayenne na miejscach dla inwalidów.
Absolutnie zgadzam się z Deską. Telefonując do osoby prywatnej przedstawiam się przynajmniej z imienia (a najczęściej podaję również swoje nazwisko). To elementarna zasada dobrego wychowania. Jest co prawda mały wyjątek kiedy tego nie robię, a mianowicie gdy jestem na 100% pewny że numer mojego telefonu znajduje się przy moim imieniu w kontaktach osoby do której dzwonię. Jestem przekonany, że przedstawiając się osobie do której dzwonimy nie narażać na szwank naszej godności, a mamy duże szanse na zyskanie u rozmówcy na wizerunku osoby o wysokim poziomie kultury osobistej. Dodam tylko, że mam ogromną awersję do osób pracujących na słuchawkach i wykonujących połączenia "zwiadowczo-rozpoznawcze". Wygląda to mniej więcej tak: Dzień dobry, chciałbym zaprosić na spotkanie/prezentację/bezpłatne badania. Na kogo mam wystawić zaproszenie? Inna kwestia to odpowiedź na pytanie czy są jeszcze osoby które się na to nabierają?
Szwagierkę najnormalniej bym zabił. I każdy sąd by mnie uniewinnił, bo jeśli nie w afekcie, to na pewno w obronie własnej. Swoją ścieżką to na następne Święta zrobiłbym makowca z yohambinium i laksigenem. Niech się zesra z powodu chcicy.
@Rak77: Nie w pełni się mogę z Tobą zgodzić. Dziecko woli mieć jasno określone granice w ramach których może się swobodnie poruszać, niż nie wiedzieć co wolno, a co nie. Moja nadaktywna córa ma wyraźnie określone "stąd - dotąd" i wcale nie zabija to jej kreatywności. Zresztą, jakby się dobrze zastanowić to z nami jest podobnie.
Nie robibym z tego zagadnienia. Zaprosiłbym rodzinkę na tradycyjne przyjęcie wigilijne. Koniecznie przed świętami, najlepiej 24 grudnia. Na przyjęciu zaserwowałbym golonkę w piwie (zamiast karpia), a połamałbym się tradycyjnym jajeczkiem ;) A serio to współczuję bo mam bardzo podobnie, z tym że nie jestem wystarczająco zdeterminowany, a małżonka dla tzw. świętego spokoju też odpuszcza.
Z autopsji: idealnie jest to rozwiązane w UK. Skrzyżowania z żółtymi rombami. Jeśli samochód zatrzyma się na takim zaszrafowanym polu dłużej niż 3 sekundy to można już planować wizytę na posterunku policji i żegnać się z kwotą co najmniej £100. I najważniejszą przesłanką za surowym i rygorystycznym stosowaniem tego przepisu wcale nie jest "upłynnianie" ruchu (kiedyś trafiłem na takie określenie), lecz zapewnienie bezproblemowego przejazdu przez skrzyżowanie pojazdom uprzywilejowanym.
Oczywiście żart, ale na tyle śmieszny że kciuk w górę.
Pomijając stereotypy i wynikające z nich uprzedzenia. Jak osoba w wieku 22 lat (przyjmuję że doświadczenia za kółkiem ma najwyżej 5) może być instruktorem jazdy. Co najwyżej może nauczać teorii poruszania się samochodem lub jak z wynikiem pozytywnym zdać egzamin. Absolutnie nie dziwię się kursantom, którzy mieli stażu za kółkiem więcej niż autorka lat życia. Przypuszczam, że dodatkowo w sytuacjach, gdy Pani Instruktorka usłyszała jakąkolwiek krytykę (pośrednią lub bezpośrednią) to za wszelką cenę chciała udowodnić kto tu jest "Inestruktorem", co przy braku empatii prowadziło wprost do konfliktów. Nie oceniam autorki na podstawie jej wpisu, lecz staram się spojrzeć z drugiej strony, być może nawet nieco subiektywnie. I nie kozaczę tutaj że mam buk wie jakie doświadczenie jako kierowca, a w żyłach benzynę zamiast krwi, tylko krew mnie zalewa jak widzę w Krakowie poziom szkolenia przyszłych kierowców. 3 na 10 z instruktorów kwalifikuje się do badań psychotechnicznych, gdyż są wyzbyci instynktu samozachowawczego. Podstawowa zasada ograniczonego zaufania dla nich nie istnieje, o zwykłej kulturze na drodze ze zrozumiałych względów nie wspominam. I na koniec rodzynek z ostatnich dni - instruktor który twierdzi, że przy wjeździe na rondo z zamiarem opuszczenia go pod kątem 270 należy włączyć lewy kierunkowskaz. Ciekawi mnie co wymyśli na tzw. kiełbasie z podporządkowaną z lewej strony. Swoją ścieżką to chętnie zobaczyłbym autorkę w akcji na płycie poślizgowej lub w przednionapędowym aucie ze skrętnymi rolkami na tylnej osi. BTW: Jutta miała farta bo na B grupowym Audi Quattro jeździła, a w tamtych czasach przepaść dzieląca Audi od innych samochodów była wielkości kanionu Kolorado. Mam wielki szacunek do kobiet za kółkiem, nie tylko do takich fenomenów jak Jutta czy Sabina Schmitt, ale również do dziewczyn z którymi miałem przyjemność się ścigać w RSPP, TNMP i co nieco poza czarnym (szczególne pozdrowienia dla Marcysi z AŚ).
@mikmas - w treści masz odpowiedź. Auto rzadko spotykane i warte tej ceny, jeśli jeszcze z silnikami TD lub JTD to podwójnie szkoda. 806, Ulysse i Evasion (bo to bliźniaki) w cyklu produkcji były kilkukrotnie kąpane w roztworze cynku, dlatego też blacharka nawet pełnoletnich jest w bez porównania lepszym stanie niż kilkuletnich popierdółek. To jak porównać blachę Audi 80 do Mercedesa okularnika. Silnik JTD nie do zajechania. Na dodatek (jeśli to był unikalny egzemplarz) auto 9-cio osobowe, drzwi boczne dla drugiego rzędu siedzeń odsuwane (rewelacja na parkingach szczególnie jak jest się dumnym posiadaczem dzieci), klima, pełna elektryka etc. Auto prowadzi się super, promień skrętu naprawdę mały, widoczność doskonała. Skąd wiem, bo sam mam Scudo Combinato (bardziej towarowa wersja), choć ostatni człon nazwy mówi że to odpowiednik Caravelle w przypadku T4 VW.
Mając kilka tysięcy złotych doświadczenia tylko z tego roku (spitolona artroskopia, temat na kilka odcinków ale jeszcze w toku) mam co do prywatnych praktyk mieszane uczucia, gdyż jak wszędzie i w Waszym gronie znalazłem parę czarnych owieczek (baranów). Najbardziej wkurza mnie typ lekarza-rzemieślnika, który wywiad medyczny rozpoczyna od szczegółowego zapoznania się z sytuacją materialną pacjenta i nie trzeba być specjalnie wrażliwą "krową", by szybko połapać się, że będzie się dojonym. Ja zorientowałem się po 450 zł (trzeciej wizycie). Kraków, ortopeda.
Mając kilka tysięcy złotych doświadczenia tylko z tego roku (spitolona artroskopia, temat na kilka odcinków ale jeszcze w toku) mam co do prywatnych praktyk mieszane uczucia, gdyż jak wszędzie i w Waszym gronie znalazłem parę czarnych owieczek (baranów). Najbardziej wkurza mnie typ lekarza-rzemieślnika, który wywiad medyczny rozpoczyna od szczegółowego zapoznania się z sytuacją materialną pacjenta i nie trzeba być specjalnie wrażliwą "krową", by szybko połapać się, że będzie się dojonym. Ja zorientowałem się po 450 zł (trzeciej wizycie). Kraków, ortopeda.
Bardzo często się z tym spotykam jako sprzedający. I uważam że jest to piekielne samo w sobie, gdyż stanowi potwierdzenie, że umiejętność czytania ze zrozumieniem jest coraz rzadziej spotykana. Co gorsza, im kupujący jest większym analfabetą, tym większe ma roszczenia i pretensje że "nie było informacji", gdy tymczasem była, tyle że jej nie ogarnął.
A co Twoim zdaniem powinien był zrobić Sprzedający? Zakładając że to nie firma moloch, która może pozwolić sobie na wysłanie drugiego egzemplarza tego samego przedmiotu to Sprzedający może niewiele. Moim zdaniem i tak zachował się fair, gdyż w większości przypadków dostałeś skan potwierdzenia nadania paczki lub tylko jej numer nadawczy i byłoby "po ptokach".
Od dawna podpowiadam. ACR I wszystko jasne. Tego darmowego softu używają np. Tajemniczy Klienci i sprawdza się rewelacyjnie.
@Lion, nie "jojczę" bezpodstawnie. Zaraz po transakcji sprawdziłem kwotę jaka została zaksięgowana. @Didja, dzięki za radę. Sprawdzę to zaraz w poniedziałek, choć osobiście uważam takie rozwiązanie (pobiera więcej, by po paru dniach oddać nadpłatę) za nie do końca zgodne z prawem. Co innego, gdyby była czytelna informacja o akredytacji określonej kwoty (vide wypożyczalnie samochodów, niektóre hotele). Z całą pewnością o ostatecznym wyniku poinformuję. I jeszcze jedno, dlaczego tak bardzo mnie to wkurzyło. Razu pewnego nadając na poczcie list polecony za 4,80 zł miałem przy sobie tylko banknot 200 zł i karty. Pani z okienka, gdy zobaczyła że podaję jej banknot zrobiła oczy jak Puszek ze Shreka i poprosiła o drobne. Gdy jej pokazałem, że to jedyne pieniądze jakie posiadam zaproponowała płatność kartą. Zapytałem wyraźnie, czy płatność kartą nie zmienia kwoty transakcji na co Pani stwierdziła, że absolutnie nie. I poniekąd miała rację, gdyż terminal wyświetlił 4,80 zł które zaakceptowałem. Tylko że później po sprawdzeniu księgowań na karcie okazało się że wysłanie listu kosztowało mnie 9,80 zł w tym 4,80 zł opłata pocztowa + 5,00 zł za "wypłatę w obcym bankomacie", gdyż Poczta Polska ochoczo podsuwając urządzenia łudząco przypominające terminale nie ma w zwyczaju informowania, że transakcja będzie rozliczana jak wypłata z bankomatu a nie jak płatność kartą. Obawiam się, że w przypadku maszyny może być podobny myk.
Na przyszłość: Rozmowy telefoniczne z włączonym ACR, Wizyty osobiste z dyktafonem w kieszeni. To naprawdę bardzo pomaga.
Gdybym był na spacerze z moimi dziećmi, a z naprzeciwka leciał na nas pies (nieważne jak duży, nieważne z jakimi zamiarach i nieważne czy miałbym w polu widzenia właściciela), to moja reakcja z pewnością byłaby - delikatnie mówiąc - obronna. A jeśli właściciel by przyburzył, to i jemu parę jobów by się dostało. To co metaxa napisała odnośnie groźnych psów i ONów dyskwalifikuje ją jako właścicielkę jakiegokolwiek psa. Polecam porozmawiać z behawiorystami, zanim nie dojdzie do jakiejś tragedii.