Profil użytkownika
LadyMakbet
Zamieszcza historie od: | 24 maja 2011 - 18:39 |
Ostatnio: | 17 października 2017 - 22:44 |
- Historii na głównej: 14 z 15
- Punktów za historie: 3213
- Komentarzy: 67
- Punktów za komentarze: 600
« poprzednia 1 2 3 następna »
@aegerita: Nie do końca się zgodzę. Też jestem psiarą i jak najbardziej popieram zaostrzenie kar np. za znęcanie się nad zwierzakami, ale wiem, że zdarzają się sytuacje, kiedy dalsza opieka nad zwierzakiem staje się niemożliwa (chociażby np. z powodu ciężkiego zachorowania właściciela). Jeżeli dla psa (kota, królika, nieważne) nie uda się w porę znaleźć nowego domu, to mimo wszystko oddanie go do schroniska jest lepsze niż przywiązanie go do drzewa w lesie albo utopienie. Jeśli będzie się karać ludzi za oddanie pupila do schronu, to będziemy mieć jeszcze więcej przypadków wyrzucenia czworonoga z samochodu...
@zmywarkaBosch: Dzięki za sugestię. Wiem o tej możliwości, ale póki co chyba wolę się tu wygadać, niż szarpać z dyskontem. Bardzo często robię w tym sklepie zakupy i to była pierwsza piekielność ze strony personelu. Przy następnej skorzystam z Twojej rady.
@Tajemnica_17: Otóż to! Moja sąsiadka (dzieci ma, ale dawno dorosłe) sama mi zaproponowała ostatnio, że zajmie się naszą małą, żebyśmy my z mężem mogli sobie odpocząć. Zrobiło mi się miło, ale oczywiście odmówiłam. Nasze dziecko to nasza odpowiedzialność i kropka. Rozumiem, że w jakiejś skrajnej sytuacji można poprosić sąsiadów o pomoc, ale nie dlatego, że ktoś chce się wyspać.
Doskonale Cię rozumiem. Kilka lat temu byłam stroną w postępowaniu spadkowym i dostałam od krewnego list w identycznym tonie. Kopię tego listu wysłał jeszcze, skubany, do sądu. Wynikało z tej pisaniny m.in., że nie zasługuję na spadek, bo zadzwoniłam z życzeniami nie w urodziny X, tylko dzień po. Na Twoim miejscu też bym nie szła na żadną ugodę.
Tak czytam te Wasze komentarze... i zazdroszczę Wam żelaznych pęcherzy. Naprawdę nikt z Was nie był nigdy w takiej "podbramkowej" sytuacji, że nieznalezienie prędko jakiegoś miejsca do oddania moczu groziło katastrofą? A co sikania na przystanku... Oczywiście, że to mało eleganckie i nieestetyczne, ale skoro dzieciak nie mógł wytrzymać, to chyba lepiej, żeby obsiusiał drzewko niż siedzenie w autobusie, na którym za chwilę może usiąść ktoś z nas, prawda?
@Morog: Znam takiego fanatyka, który nawet seks przedmałżeński jest w stanie uzasadnić religijnie, także tego... ;)
@Morog: Też znam taką sytuację. Rozwiedli się rok po ślubie.
Czytam tę historię i się zastanawiam, czy my przypadkiem nie miałyśmy tego samego nauczyciela. No wypisz-wymaluj mój pan od informatyki. Nawet rok szkolny by się zgadzał ;) W naszym przypadku facet przez większość zajęć wypowiadał tylko 2 zdania: "Dzień dobry, proszę włączyć komputer i wykonać polecenie" (rozdawane właśnie na karteczkach) i "Proszę wyłączyć komputery, koniec zajęć". :D
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 września 2016 o 18:40
@Rammsteinowa: Kiedyś to była piekielność GOLDa, czyli głównego programu, który m.in. wskazywał, gdzie daną książkę umieścić. I czasem zdarzało mu się pokazać, że np. "Kamasutra" jest literaturą dziecięcą. Różnie to było rozwiązywane. Zwykle wygrywał zdrowy rozsądek i książkę kładło się tam, gdzie być powinna. Czasami jednak słuchało się GOLDa, m.in. po to, żeby pracownicy innych działów też mogli znaleźć określone pozycje, mimo że się na nich nie znają.
Mnie z kolei zawsze zastanawiają ludzie, którzy dzwonią na komórkę kilkanaście razy z rzędu. Stary dowcip mówi, że do kobiety powinno się dzwonić 2 razy - za pierwszym znajdzie telefon w torebce, za drugim odbierze. Może jest w tym nieco prawdy, ale dwa razy to nie piętnaście... Jeśli nie odbieram za pierwszym, drugim ani siódmym razem, to jaka jest szansa, że za dwunastym będzie inaczej?
@Habiel: Może właśnie przez takie panie Karoliny ;)
@InessaMaximova: Nie wiem, jak jest dzisiaj, ale kiedyś Empiki miały narzucone przez centralę, co można puszczać. Było tzw. "Empik TV" albo płyty z określoną ścieżką. Raczej więc nici z Popusia, chyba że coś się zmieniło.
@Grejfrutowa: Tak, też mi to przeszło przez myśl... ;) Tylko wtedy trzeba by było w ogóle zlikwidować działy i wszystko poukładać według kolorów. :)
Po pierwsze - historia napisana świetnym stylem, uśmiałam się. :) Po drugie - z większością się zgadzam! I mówię to jako piesza, kierowca samochodu i rowerzystka. Chociaż przyznaję, że spacerowiczów na ścieżkach rowerowych też opierniczam, na czym świat stoi. A najbardziej mamusie, które same idą po chodniku, a dziecko prowadzą po ścieżce. Może jakieś nieśmiertelne się te maluchy teraz rodzą, nie wiem. ;)
@mijanou: I chwała Ci za to, że odmówiłaś. Ja się kiedyś dałam wrobić w darmowe korki. Moja mama podesłała synalka koleżanki. Przychodził o której chciał, czuł się u mnie jak we własnym domu, oczekiwał nie tylko gotowych materiałów, ale też tego, że będę mu sama robiła notatki ze swoich zajęć. Nie mówiąc już o tym, że nie usłyszałam nawet "dziękuję". Rok później ta sama koleżanka mamy chciała podesłać drugiego synusia. Tym razem miałam na tyle rozumu, żeby odmówić. Kobieta bardzo naciskała, więc zaproponowałam normalne, płatne korepetycje. Przestała się przez to odzywać do mnie i mojej mamy, za co mama oczywiście winiła mnie, bo "serca nie mam".
@ethehotelier: Równie dobrze Piotruś mógł nie wiedzieć o wizycie tatusia. Może tatuś był taki nadopiekuńczy, nadambitny czy jak to jeszcze nazwać, że próbował syna ustawić po swojemu. Co nie zmienia faktu, że mogło też być dokładnie tak, jak piszesz. I trudno się z Tobą nie zgodzić. :)
@Kumbak: Kiedy ta historia miała miejsce, zarządzanie było szalenie modnym kierunkiem... Uczelnie zresztą reklamowały go jako studia przyszłości, po których każdy zrobi duży "byznes". Nie przeczę, że takie wykształcenie może być przydatne, ale tylko wtedy, jeśli idzie w parze z doświadczeniem lub chociażby kreatywnością. A nie liczeniem, że tatuś za flaszkę załatwi kierownicze stanowisko.
@annag: No nie wiem. Autorka żadnego podziału nie wprowadza, apel brzmi tak, jakby był skierowany do wszystkich. Popieram Tajemnicę_17, też się poczułam dotknięta.
@Carrotka: Tam nawet nie było ścieżki rowerowej. Kobieta jechała po chodniku i nawet nie to, że chciała przejechać na drugą stronę ulicy, tylko zwyczajnie zjechała z chodnika na jezdnię i jechała dalej w tym samym kierunku, tyle że ulicą, powodując tym samym u mnie stan przedzawałowy ;)
Współczuję Ci tego stresu. Mnie się ostatnio trafiła pani na rowerku, która postanowiła zjechać sobie z chodnika na jezdnię - bez rozglądania się i jakiegokolwiek sygnalizowania tego zamiaru. Prosto przed moją maskę. W ostatniej chwili udało mi się odbić i zatrzymałam się prawie na jej wysokości. Mąż ją odpowiednio... ekhm... upomniał, na co pani rowerzystka zdumiona wielce, bo przecież ona na rowerze ma pierwszeństwo!
@mala_blondyneczka: Jest informacja pod historią, że chodzi o pracę za granicą. Inaczej też bym nie wiedziała ;)
@mala_blondyneczka: Jesteś pewna, że we wszystkich krajach? Strzyga pracuje poza Polską...
@imhotep: jak już mówiłam, nie chcę udawać specjalistki. Na egzaminie pewnie bym się nie odważyła (komentowana historia nie ma miejsca podczas egzaminu), ale nawet gdyby, to nie sądzę, żeby ktoś mnie oblał z powodu skręcania w lewo z lewego pasa ;) Co najwyżej zostałoby to potraktowane jako błąd, a i tego nie jestem pewna. Jeśli walnęłam jakąś głupotę, to mnie popraw.
Drogi autorze! Co prawda jestem tylko babą za kierownicą, a prawko mam od zawrotnych kilku lat (więc ekspert ze mnie żaden), ale na Twoim miejscu na czas skrętu ustawiłabym się na lewym pasie. W moim mieście mam podobne skrzyżowanie, którym codziennie jeżdżę do pracy. Jeżeli na lewym pasie jest miejsce, to skręcając w lewo, ustawiam się właśnie na nim. Do tego ten pas służy!Po diabła utrudniać życie innym kierowcom, blokując pas ruchu? Nigdy jeszcze nie dostałam za to mandatu, mimo że wiele razy natknęłam się na radiowóz. Zresztą policjanci sami tak jeżdżą. Oczywiście nie usprawiedliwia to zwykłego buractwa kierowcy autobusu, bo nie złamałeś żadnych przepisów i nie powinien na Ciebie trąbić.
@tysenna: Też racja. Ostatnio głośno było o jakimś polskim turyście za granicą, który dorzucił sobie robaki do pucharka po deserze, żeby za niego nie płacić...