Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Lisek

Zamieszcza historie od: 27 sierpnia 2016 - 16:05
Ostatnio: 28 września 2016 - 19:48
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 170
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 1
 

#85154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Początki tej historii mają swój start w okolicach grudnia poprzedniego roku. Złe samopoczucie, nieprzespane noce, ostry kaszel, duszności i ogólnie miałam się "nie bardzo".

Pierwsza wizyta - zwykłe przeziębienie, tabletki na gardło i temperaturę, nakaz tygodniowej kuracji.

Nie pomogło, wizyta druga - tym razem zmuszona byłam wybrać się na pogotowie z powodu nieczynnej przychodni. Krótki wywiad, osłuchanie, no niby coś tam jest, ale nie do końca, to ja dam na bakteryjne zapalenie zatok, bo to w sumie najbardziej pod to podchodzi, siedzieć w domu i się leczyć.

Nie pomogło, kolejna wizyta na pogotowiu z tego samego powodu, co poprzednia - lekarz inny. Przyjął, posłuchał, przebadał - no zapalenie oskrzeli, kolejna dawka leków i kolejne przymusowe wolne.

No nic, niby lepiej, ale tylko na chwilę. Duszności, kaszel i wszystko, co było od początku grudnia, tak dalej jest.

Kolejna wizyta, kolejny wyrok - zapalenie płuc! Bez żadnego RTG czy innych rzeczy związanych z tą chorobą.

Ucieszył mnie fakt, że nie musiałam zostać w szpitalu, ponieważ lekarz stwierdził, że zapalenie płuc nie jest już aż tak zagrażające życiu, jak kiedyś.
Zła diagnoza sprawiła, że zamiast zostać wyleczoną w grudniu, to powróciłam do świata żywych na początku lutego.

Chciałabym napisać, że w tamtej chwili uwolniłam się raz na zawsze od problemów z płucami, jednakże byłoby to kłamstwo. Mimo że dolegliwości w miarę ustały, to pozostała mi po tym pamiątka w postaci kaszlu i ogólnego nieprzyjemnego odczucia w gardle.

Pierwsza konsultacja - to na pewno powikłanie po zapaleniu płuc, nic nie będzie, ale na wszelki wypadek damy tabletki na zatoki (hę?) i wzmocnienie odporności.

Druga wizyta - może ma pani alergię? Zrobimy badania i zobaczymy, na razie proszę brać Zyrtec.

Alergii niet, więc szukamy dalej.

W międzyczasie zaczęło się niepokojące krwioplucie - może to astma? Zlecono RTG płuc, jednak ono również nic nie wykazało, dostałam leki na astmę.
Poszłam prywatnie do pulmonologa, jednak on niczego nie stwierdził, byłam u laryngologa - to na pewno migdałki. Do usunięcia! Ano, nie.

Niedawno objawy się nasiliły, poszłam do przychodni - lekarz nic nie słyszy, krew pewnie z gardła, bo podrażnienie, ona nic nie poradzi, leczyć się czymś na zapalenie gardła.

Wymusiłam skierowanie do szpitala, po dłuższych badaniach wykryto u mnie niewielkiego guzka, który jest bardzo mocno ukrwiony i zakrywa oskrzele, co powoduje całą dolegliwość. Musi zostać usunięty chirurgicznie, ponieważ z racji tego, że ciągle się powiększa, w przyszłości mógłby zająć całe płuco i zamiast wycięcia jego skrawka, zostałoby usunięte w całości.

Tak naprawdę to po części jestem sama sobie winna, ponieważ nie byłam asertywna wobec lekarzy, którzy bagatelizowali moje objawy, jednak ten cały cyrk mógł skończyć się w kwietniu, ja w chwili obecnej topiłabym się w pokoju, a nie w szpitalnym łóżku.

Przykre jest jednak to, że człowiek naprawdę może potrzebować pomocy, a lekarz pierwszego kontaktu i późniejsi "specjaliści" takim zachowaniem mogliby doprowadzić do czyjejś tragedii.

służba zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (190)
zarchiwizowany

#74800

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry!
Początki tej historii mają swój start w okolicach grudnia poprzedniego roku.
Złe samopoczucie, nieprzespane noce, ostry kaszel, duszności i ogólnie miałam się "nie bardzo".
Pierwsza wizyta- zwykłe przeziębienie, tabletki na gardło i temperaturę, nakaz tygodniowej kuracji.
Nie pomogło, wizyta druga - tym razem zmuszona byłam wybrać się na pogotowie z powodu nieczynnej przychodni. Krótki wywiad, osłuchanie, no niby coś tam jest, ale nie do końca, to ja dam na bakteryjne zapalenie zatok bo to w sumie najbardziej pod to podchodzi, siedzieć w domu i się leczyć.
Nie pomogło, kolejna wizyta na pogotowiu z tego samego powodu co poprzednia- lekarz inny. Przyjął, posłuchał, przebadał - no zapalenie oskrzeli, kolejna dawka leków i kolejne przymusowe wolne.
No nic, niby lepiej, ale tylko na chwilę. Duszności, kaszel i wszystko co było od początku grudnia, tak dalej jest.
Kolejna wizyta, kolejny wyrok - zapalenie płuc! Bez żadnego RTG, czy innych rzeczy związanych z tą chorobą.
Ucieszył mnie fakt, że nie musiałam zostać w szpitalu, ponieważ lekarz stwierdził, że zapalenie płuc nie jest już aż tak zagrażające życiu jak kiedyś.
Zła diagnoza sprawiła, że zamiast zostać wyleczoną w grudniu, to powróciłam do świata żywych na początku lutego.
Chciałabym napisać, że w tamtej chwili uwolniłam się raz na zawsze od problemów z płucami, jednakże byłoby to kłamstwo.
Mimo, że dolegliwości w miarę ustały, to pozostała mi po tym pamiątka w postaci kaszlu i ogólnego nieprzyjemnego odczucia w gardle.
Pierwsza konsultacja - to na pewno powikłanie po zapaleniu płuc, nic nie będzie, ale na wszelki wypadek damy tabletki na zatoki (hę?) i wzmocnienie odporności.
Druga wizyta - może ma pani alergię? Zrobimy badania i zobaczymy, na razie proszę brać zyrtec.
Alergii niet, więc szukamy dalej.
W międzyczasie zaczęło się niepokojące krwioplucie - może to astma? Zlecono RTG płuc, jednak ono również nic nie wykazało, dostałam leki na astmę.
Poszłam prywatnie do pulmonologa, jednak on niczego nie stwierdził, byłam u laryngologa - to na pewno migdałki. Do usunięcia!
Ano, nie.
Niedawno objawy się nasiliły, poszłam do przychodni - lekarz nic nie słyszy, krew pewnie z gardła, bo podrażnienie, ona nic nie poradzi, leczyć się czymś na zapalenie gardła.
Wymusiłam skierowanie do szpitala, po dłuższych badaniach wykryto u mnie niewielkiego guzka, który jest bardzo mocno ukrwiony i zakrywa oskrzelo, co powoduje całą dolegliwość. Musi zostać usunięty chirurgicznie, ponieważ z racji tego, że ciągle się powiększa, w przyszłości mógłby zająć całe płuco i zamiast wycięcia jego skrawka zostałoby usunięte w całości.
Tak naprawdę to po części jestem sama sobie winna, ponieważ nie byłam asertywna wobec lekarzy, którzy bagatelizowali moje objawy, jednak ten cały cyrk mógł skończyć się w kwietniu, ja w chwili obecnej topiłabym się w pokoju, a nie w szpitalnym łóżku.
Przykre jest jednak to, że człowiek naprawdę może potrzebować pomocy, a lekarz pierwszego kontaktu i późniejsi "specjaliści" takim zachowaniem mogliby doprowadzić do czyjejś tragedii.

służba zdrowia

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 58 (84)

1