Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Litterka

Zamieszcza historie od: 18 lutego 2011 - 22:44
Ostatnio: 8 marca 2023 - 16:26
O sobie:

Wiem, że nie ma Wielkiego Zła. Jest tylko to zwykłe, powszednie. No i jeszcze zwykła głupota.

  • Historii na głównej: 33 z 34
  • Punktów za historie: 8018
  • Komentarzy: 1382
  • Punktów za komentarze: 12523
 
zarchiwizowany

#39290

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ja i mój pies kontra reszta świata...

Mam psa z potężną agresją lękową, mimo trzech lat pracy niewiele udało mi się z sunią zrobić, ale żyć trzeba dalej. A wiecie dlaczego tak mało wypracowałam? Przeczytajcie...

Idę z Mikrą po polu niedaleko mojego osiedla. Taka ciekawa okolica, że wielka łąka jest tuż za bramą wyjazdową, na co dzień spaceruje tam wielu ludzi, bo to nie tylko ładne miejsce, ale i najbliższa droga na przystanek i do sklepu. No i masa ludzi wyprowadza tam swoje psy, bo mają gdzie pobiegać. Idziemy sobie, akurat w miarę cicho... Pies odsmyczowany celem wybiegania, idziemy sobie spokojnie, przy czym Mikra ma nawyk pilnowania się mnie i przychodzi na zawołanie. W pewnym momencie słyszę "Leon, Leon, nie wolno, chodź tutaj!", oglądam się i widzę pana lat ok. 40, wrzeszczącego na czekoladowego labradora. No, myślę sobie, będzie ciekawie, mój pies waży 6,5 kg, taki labrador - ok. 40. Labek pędzi w naszą stronę właściciela mając w czeluściach odbytnicy. Przestraszyłam się trochę, bo przy takiej różnicy wagi różnie może być. Psica odeszła na bezpieczną odległość, a że stałyśmy na ścieżce, udało mi się psa złapać za obrożę i przytrzymać chwilę, bo labrador - silny pies, więc mi się wyrwał i pędzi w stronę mojej Mikry. Suka próbuje uciekać, ale cóż... Labrador po niej przegalopował, przygniótł łapą, aż Mikra wrzasnęła. Wreszcie facet w tempie przetrąconego ślimaka się przyczłapał, złapał swojego psa i odciągnął. O, myślę sobie, jest postęp. Patrzę, a tu sucz kuleje...
- Przepraszam pana, ale pies mi kuleje, mam nadzieję, że to nic poważnego, ale poproszę o numer telefonu, jakbym musiała iść do weterynarza, to w końcu państwa pies nas zaatakował. - mówię do faceta i chyba jego żony, która raczyła się zmaterializować obok nas.
- Co? - wrzasnęła żonka - Bezczelna gówniaro, co ty sobie myślisz, łazisz tu z jakimś kundlem, myślisz, że będziemy płacić z twoje fanaberie? To już Leonek nie może się z pieskiem pobawić, bo zaraz jakaś smarkula jęczy?
Złapała psa za obrożę, a męża pod pachę i pogalopowali do samochodu, zaparkowanego przy wjeździe na nasze osiedle... A mój pies? Tydzień panicznego strachu na widok każdego innego psa...

Ja i mój pies kontra reszta świata

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 87 (211)

#23097

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu na Piekielnych była opowiastka o Matce Roku (http://piekielni.pl/21805). Mam bardzo silną kontrkandydatkę, a nawet dwie, trzęsie mnie do teraz, a sytuacja miała miejsce rano (jest 01:10 w nocy)...

Szkic sytuacyjny: na moim osiedlu jest szkoła i zaraz obok stoi kościół. Odrobinę dalej są sklepy, do których się udawałam. Najszybsza i najwygodniejsza droga prowadzi przez przejście dla pieszych na jednokierunkowej uliczce o niewielkim ruchu samochodowym. Jest to dla wielu dzieci droga do szkoły, więc kierowcy mają na uwadze dzieci i nigdy tam nie pędzą, zresztą na jezdni leży próg zwalniający.

Idę ja sobie dzisiaj grzecznie na zakupy. Dochodzę do wcześniej opisanego przejścia dla pieszych. Przed sobą widzę dwie mamuśki: jedna prowadzi za jedną rękę pociechę lat ok. 5, za drugą rękę - córkę (różowa kurtka!) lat ok. 2. Druga z nich prowadzi dziecię również lat ok. 2 i drugie małe dziecko w głębokim wózku. Dochodzą do przejścia. Akurat jedzie samochód, co panie sprowokowało do następującej rozmowy
- Ty patrz, ale zasuwa!
- Noooo... Jak debil! Weź, chodź, jak dzieciaka zabije, to się cham nauczy normalnie jeździć!

Tak, zgadliście. Panie zgarnęły dzieci i weszły z całą czwórką prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu. Kierowca hamował z piskiem opon, zatrzymał się dosłownie parę centymetrów od pierwszej pani z wózkiem...

Na szczęście nic się nikomu nie stało, a kierowca był na tyle mądry, żeby przepuścić panie i odjechać. Kobiety później jeszcze się trochę odgrażały i wrzeszczały, ale to już nie był mój problem...

Jak chorym psychicznie trzeba być, żeby narażać życie własnego dziecka w imię wydumanych ideałów?

mała uliczka

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1034 (1118)

#9958

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podczas spaceru po mieście zachciało mi się pić. Wstąpiłam do sklepu, żeby kupić wodę. W tym czasie wydarzyły się dwie sytuacje, każda z osobna niby nie piekielna, ale razem...

Najpierw moja rozmowa ze sprzedawcą:
- Poproszę wodę mineralną gazowaną.
- Z lodówki?
- Nie, poproszę zwykłą.
- Ale pani nie chce z lodówki?
- Nie, poproszę normalną.
- Ale wszyscy chcą z lodówki.
- Ale ja nie chcę. Da mi pan taką zwykłą?
- Proszę.

Wzięłam wodę, zaczynam płacić i nagle znad swojej głowy słyszę:
- Szuka pani męża?
- Słucham?
- Czy szuka pani męża? Bo ja żony szukam. A u pani to wszystko na miejscu: i goloneczka ładna, i szyneczka niczego sobie, schabiki że palce lizać...

Zapłaciłam za wodę i wyszłam czym prędzej, bo może bym do rzeźni trafiła.

Spożywczy w centrum

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 522 (652)

#9006

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie jest to może do końca historia o piekielnych klientach, a o piekielnych obyczajach, panujących na Poczcie Polskiej. Wielu z Was narzeka na jakość usług, świadczonych przez PP. Czasem zamawiam coś przez internet, więc muszę paczkę odebrać na poczcie. W dzielnicy Gdyni, gdzie mieszkam, są dwie placówki: do jednej mam przysłowiowy "rzut beretem" - minuta drogi w jedną stronę, w placówce nigdy nie widziałam żadnego interesanta. Druga placówka mieści się dość daleko, ok. 20 minut spaceru w jedną stronę. Ostatnio odbierałam paczkę, na którą dość długo czekałam. Oczywiście, nastałam się w kolejce dość długo. Nadeszła moja kolej, odebrałam przesyłkę, a przy okazji zapytałam, czy mogłabym być obsługiwana przez placówkę bliżej mnie, bo tak chyba wszystkim jest wygodniej. Odpowiedź, jaką usłyszałam, była taka:
- Pani sobie myśli, że my tu jesteśmy dla pani wygody? Kierownictwo ustaliło, że ma pani tu przychodzić i tyle! Mądrzejsi od pani tak postanowili i proszę się nie rzucać i dać mi pracować, bo klienci czekają!
A to wszytko pięknie koresponduje ze skargami na pocztę do lokalnej gazety i artykułem, jak to na naszej poczcie jest miło, szybko i wygodnie...

kochana Poczta Polska

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 384 (452)