Profil użytkownika
London
Zamieszcza historie od: | 28 marca 2019 - 0:12 |
Ostatnio: | 29 marca 2019 - 9:58 |
- Historii na głównej: 1 z 1
- Punktów za historie: 106
- Komentarzy: 1
- Punktów za komentarze: 10
Nigdy nie miałam aż tak piekielnych sytuacji, żeby nadawały się na dodanie ich tutaj, ale ostatnia historia wygrała.
Z racji tego, że wzięłam ślub cywilny za granicą, trzeba było zarejestrować wszystko w Polsce. Specjalnie wzięłam z zagranicznego urzędu międzynarodowy akt małżeństwa, bo powiedziano mi, że taki wystarczy i nie będzie problemu. A jednak okazało się, że problemy były. Na dokumencie było tłumaczenie w 5 różnych językach, w tym angielskim, niemieckim i francuskim. Dialog z panią w urzędzie wyglądał mniej więcej tak:
Pani: A tu polski jest?
Ja: Nie ma, ale są inne języki, bo jest to dokument międzynarodowy.
P: Nie ma polskiego, to ja tego nie przyjmę, bo my w Polsce jesteśmy.
Ja: Pytałam wcześniej i powiedziano mi, że taki dokument wystarczy.
P: Nie, bo tu nie ma polskiego, ja nie znam innych języków to jak ja to mam sprawdzić?
Ja: ...
P: A w ogóle to ja nie znam [język oryginału, nie istotny], więc ja nie wiem, które imię jest pani, a które męża.
Ja: To dlaczego w takim razie dostałam informację, że międzynarodowa wersja wystarczy?
P: Ja nie wiem, ale pani w ogóle źle rozumie. Tu ma pani angielski, to sobie pani może z tym do Anglii iść, niemiecki to do Niemiec itd.
Ja: ......
Pani: A tak w ogóle to polski też jest językiem międzynarodowym, więc powinien tu być.
Nie przyjęła. Musiałam zanieść dokumenty do tłumacza. Generalnie się nie czepiam, ale uważam, że osoby pracujące w urzędach powinny przynajmniej ten angielski znać na poziomie podstawowym, tym bardziej, że w dokumencie były jedynie dane typu imię, nazwisko, adres, data.
EDIT: Nie miałabym żadnego problemu z zaniesieniem dokumentu do tłumacza, gdyby nie fakt, że po wcześniejszej rozmowie z urzędem powiedziano mi, że międzynarodowa wersja jak najbardziej wystarczy. Nawiasem mówiąc, jak brałam międzynarodowy akt urodzenia z urzędu w Polsce, w docelowym kraju za granicą nie robili żadnych problemów, mimo że ojczystego języka danego kraju tam nie było :)
Z racji tego, że wzięłam ślub cywilny za granicą, trzeba było zarejestrować wszystko w Polsce. Specjalnie wzięłam z zagranicznego urzędu międzynarodowy akt małżeństwa, bo powiedziano mi, że taki wystarczy i nie będzie problemu. A jednak okazało się, że problemy były. Na dokumencie było tłumaczenie w 5 różnych językach, w tym angielskim, niemieckim i francuskim. Dialog z panią w urzędzie wyglądał mniej więcej tak:
Pani: A tu polski jest?
Ja: Nie ma, ale są inne języki, bo jest to dokument międzynarodowy.
P: Nie ma polskiego, to ja tego nie przyjmę, bo my w Polsce jesteśmy.
Ja: Pytałam wcześniej i powiedziano mi, że taki dokument wystarczy.
P: Nie, bo tu nie ma polskiego, ja nie znam innych języków to jak ja to mam sprawdzić?
Ja: ...
P: A w ogóle to ja nie znam [język oryginału, nie istotny], więc ja nie wiem, które imię jest pani, a które męża.
Ja: To dlaczego w takim razie dostałam informację, że międzynarodowa wersja wystarczy?
P: Ja nie wiem, ale pani w ogóle źle rozumie. Tu ma pani angielski, to sobie pani może z tym do Anglii iść, niemiecki to do Niemiec itd.
Ja: ......
Pani: A tak w ogóle to polski też jest językiem międzynarodowym, więc powinien tu być.
Nie przyjęła. Musiałam zanieść dokumenty do tłumacza. Generalnie się nie czepiam, ale uważam, że osoby pracujące w urzędach powinny przynajmniej ten angielski znać na poziomie podstawowym, tym bardziej, że w dokumencie były jedynie dane typu imię, nazwisko, adres, data.
EDIT: Nie miałabym żadnego problemu z zaniesieniem dokumentu do tłumacza, gdyby nie fakt, że po wcześniejszej rozmowie z urzędem powiedziano mi, że międzynarodowa wersja jak najbardziej wystarczy. Nawiasem mówiąc, jak brałam międzynarodowy akt urodzenia z urzędu w Polsce, w docelowym kraju za granicą nie robili żadnych problemów, mimo że ojczystego języka danego kraju tam nie było :)
Ocena:
189
(203)
1
« poprzednia 1 następna »