Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Marudna_Maruda

Zamieszcza historie od: 31 sierpnia 2019 - 16:04
Ostatnio: 31 sierpnia 2019 - 18:51
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 163
  • Komentarzy: 0
  • Punktów za komentarze: 0
 

#85218

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie mam lekkiego pióra, ale chciałabym Wam opowiedzieć historię mojego byłego, M. Muszę się wygadać, a i sama historia jest moim zdaniem trochę piekielna.

Byłam z nim osiem lat. Na początku był wspaniałym człowiekiem, potem był ten koszmarny okres, w którym godzinami płakałam w samotności. Potem znów przez kilka tygodni żyłam jak księżniczka w bajce. Za jego złe zachowania obwiniałam patologiczną matkę i ich chorą relację, którą zaczął rozluźniać dopiero w wieku około 22 lat. Przez te lata tłumaczyłam sobie, że przecież jest cudowny, tylko ma niełatwy charakter. Długo zajęło mi zauważenie, że coraz krócej jest idealnym partnerem, przynoszącym kwiaty, dbającym o mnie gentlemanem, a jego napady złego humoru pojawiały się coraz częściej.

1. Wilk samotnik.
M. nie lubił ludzi. Nie lubił współpracowników, szefostwa, kolegów, znajomych i wszystkich tych, których przypadkowo spotykał na ulicy. Nigdy nie chciał nigdzie wychodzić, a co za tym idzie, ja też zostawałam w domu, bo w innym wypadku obrażał się na mnie i dąsał. Na tym etapie już byłam nauczona, żeby go nie denerwować. Zaczęły się poluźniać moje kontakty towarzyskie. Dlatego też wygaduję się w internecie, a nie przyjaciołom.

2. Mama i syn.
Jeżeli już wychodziliśmy, to tylko do jego mamy. Najpierw odwiedzaliśmy ją codziennie i siedzieliśmy całe popołudnia w tygodniu i całe weekendy. Bał się, że jeśli nie przyjdziemy, będzie jej przykro. Potem, po wielu rozmowach ze mną, zaczęliśmy ją odwiedzać trochę rzadziej. Martwiłam się, bo widziałam, jak ona nim manipuluje (ona sama jest materiałem na osobną historię).O jego nerwowość obwiniałam właśnie ją.

3. Wszechwiedzący.
M. na wszystkim się znał. Miał swoje poglądy i były one zawsze prawdą obiektywną. Nie miałam prawa mieć innych poglądów niż on, ponieważ oczywiste jest, że skoro nie zgadzam się z nim, zwyczajnie jestem zbyt mało dojrzała, za mało wiem o życiu, by zdać sobie sprawę, że jego wnioski są jedynymi rozsądnymi. Oczywiście zawsze miał dowody. Każdy był dobry. Na przykład wystarczyło, że znajomy znajomego płacił alimenty na nieswoje dzieci, a już było pewne, że każdy mężczyzna będzie zmuszony płacić alimenty na cudzego potomka, jeśli kiedykolwiek spotykał się z daną kobietą i ona powie, że to jego. Test DNA nie wchodzi w grę, bo facet nie może zrobić ani zażądać takiego testu – nawet z wyrokiem sądu.

4. Uparciuch.
Kompromisy? A po co? On chce tak, a nie inaczej, to ma tak być. Kiedy mu to wypominałam, twierdził, że przecież zawsze jest po mojemu, bo ostatnio ja wybrałam, jaką pizzę zjemy.

5. Zmienny.
Jakiś czas po tym, jak zaczęliśmy się spotykać, porozmawialiśmy o naszych planach życiowych. Fantastycznie. Oboje chcemy ślubu, dwójki lub trójki dzieci i zamieszkania gdzieś w dużym mieście. Minął rok, dwa, trzy. Zaczęłam się zastanawiać, co z oświadczynami, zwłaszcza że jak już mnie z kimś poznawał, to zawsze przedstawiał jako już-niedługo-żonę. Po czterech latach związku postanowiłam wprost zapytać, bo jednak czekać na to i tylko słuchać, jak opowiada obcym, było strasznie frustrujące. Efekt był. Przestał mnie tak przedstawiać. Czekałam. Nie poruszałam tego tematu, to on wciąż mi mówił, że już niedługo. Po ponad siedmiu latach oświadczył, że zmienił zdanie i nie chce ani formalizować związku, ani dzieci. To nie była jeszcze piekielność moim zdaniem, wszak zdanie można zmienić. Piekielne było to, że w tej sytuacji to ja byłam ta zła. Bo on się zmienił, zmienił zdanie, a ja nie. Wielokrotnie wypominał mi, że to moja wina. Bo jestem już dorosła i powinnam zrozumieć, że to głupota.

6. Pesymista.
M. zawsze był na nie. Zawsze kiedy próbowałam coś robić, zniechęcał mnie do tego. Mówił, że chce mnie chronić, bo będzie mi przykro, JAK JUŻ MI SIĘ NIE UDA. Randki, wycieczki, wakacje, zakupy itp. planowałam ja, bo on zakładał, że to zbędny wysiłek. I tak wszystko legnie w gruzach. Restauracja? Pewnie będzie niesmaczne. Spacer? I tak pewnie będzie padało. Park trampolin? Nie, bo jeszcze coś sobie uszkodzi.

7. Zakochany.
Po bodajże pięciu latach związku próbowałam go zostawić. Prosił, żebym tego nie robiła. Obiecywał, że się zmieni. Powtarzał, że jestem jedynym powodem, dla którego wciąż żyje. Cóż, wtedy jeszcze raz zmiękło mi serce.

Teraz, kiedy już z nim nie jestem, zostałam całkiem sama. On był moim ostatnim bliskim. Mam nadzieję, że uda mi się odzyskać znajomości.

Związki

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (186)

1