Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Methelin

Zamieszcza historie od: 23 czerwca 2017 - 21:28
Ostatnio: 8 stycznia 2024 - 16:18
O sobie:

20-letni osobnik płci brzydkiej, mający cyniczne spojrzenie na otaczający go świat.

  • Historii na głównej: 10 z 13
  • Punktów za historie: 1279
  • Komentarzy: 89
  • Punktów za komentarze: 761
 
zarchiwizowany

#85412

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno mnie tu nie było z powodu braku iście piekielnych sytuacji.

Wczoraj poszedłem z moim chłopakiem do kina na Jokera. Przy wyborze siedzeń tylko dwa w bodajże dziewiątym rzędzie są zajęte, podczas gdy my bierzemy sobie kanapę w ostatnim rzędzie. Myśląc, że na sali łącznie z nami będą tylko cztery osoby, nie będziemy nikomu przeszkadzać swoim jestestwem. Zanim weszliśmy na salę, poszliśmy złamać kilka punktów regulaminu poprzez pójście do hipermarketu po coś do picia na film. Po wejściu na salę kierujemy się na górę w celu posadzenia naszych szanownych szynek na wybranych przez siebie miejscach.

Tylko tak trochę się nie dało.

Na naszej kanapie siedziała para ok. trzydziestki.

Noszk*rwamać. Przychodzą po nas i widząc na ekranie przy kasie, że kanapa 11-12 w ostatnim rzędzie jest zajęta, bezczelnie zabierają nam nasze miejsca, chociaż niemal cała sala jest pusta. Z chłopakiem prosimy o usunięcie się, co szczęśliwie robią bez najmniejszego oporu.

Na kanapę obok.

Nawet, jeśli to faktycznie były ich miejsca, jak dla mnie to dziwne brać miejsca tuż obok obcych ludzi gdy sala świeci pustkami. I przez to, że siedzą tuż obok nas nie wypada nam oglądać filmu wtuleni w siebie, od czasu do czasu dając sobie całusy, jak to młodzi, zakochani ludzie.

Więc oglądamy trzymając się za ręce.

Panu Podsiadaczowi chyba jednak się to nie spodobało, ponieważ siedząc obok mojego chłopaka (wg jego relacji, ja byłem zbyt zainteresowany filmem, żeby rozglądać się dookoła) nagle widocznie się od nas odsunął i szepnął coś do swojej partnerki, co ta szybko skwitowała słyszalnym przez chłopaka "No i co z tego?", które zakończyło ten krótki dialog.

Najpewniej ten facet spojrzał na nas i zobaczył dwie splecione dłonie nienależące do tej samej osoby, ku swojemu zgorszeniu. Po wyjaśnieniu przez swoją towarzyszkę nie wrócił jednak do swojej pierwotnej pozycji, siedząc bliżej środka kanapy, wgniatając swoją kompankę w podłokietnik.

kino filmy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)
zarchiwizowany

#79952

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W dzisiejszych czasach nie można już ufać nikomu.

Parę lat temu moi rodzice wykupili mieszkanie w W., które regularnie było wynajmowane studentom. Jako, iż skończyłem liceum i zbliża się rok akademicki, nadszedł czas, abym to ja bym jednym z najemców. Jednak rodzice stwierdzili, że żeby mieszkanie nie stało za długo puste, dadzą ogłoszenie już od dnia, kiedy poprzedni lokatorzy się wyprowadzili.

Zgłosił się niejaki D. - 27-letni pracownik call center, który rzekomo wynajmuje jeden z pokoi ze swoją 18-letnią dziewczyną, która najprawdopodobniej nie istnieje (mój kuzyn, z którym będę mieszkał w pokoju mówi, że co odwiedziny w mieszkaniu D. był w domu, a jego dziewczyna niby w pracy - okej, tylko że w mieszkaniu nie było żadnych kobiecych ubrań czy kosmetyków). Mi coś nie pasował, dlatego swoje rzeczy - w tym rower, o którym mowa - trzymałem w zamykanym na klucz drugim pokoju. Jednak przedwczoraj kuzyn wraz ze swoim ojcem naprawiali coś w pokoju, w związku z czym musieli wyprowadzić mój rower do przedpokoju. Ufając pokornemu D., nie wnieśli go z powrotem.

Wczoraj dostałem telefon, że rower został ukradziony. D. podobno był w łazience i słyszał dziwne dźwięki za drzwiami, a po wyjściu roweru nie było.

Osiedle z mieszkaniem jest monitorowane i strzeżone, czyli ktoś wszedł sobie znając kod, przeszedł przez patio, tym samym kodem wszedł do budynku, wybrał pierwsze-lepsze drzwi, które *nie były zamknięte od środka*, nie zważając na obecność domowników wszedł sobie do przedpokoju, wyniósł rower i wyszedł z nim pod nadzorem kilku, czy nawet kilkunastu kamer CCTV.

Dla mnie - bujda.

Także drogi D., oby ten rower spadł ci na krtań, byś już niczego więcej nie ukradł.

współlokatorzy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (88)
zarchiwizowany

#78849

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielnych czytam regularnie od przeszło trzech kwartałów, jednak nie podejrzewałem, że zdarzy mi się iście piekielna przygoda, a co dopiero w pierwszym dniu pracy.

Dzisiaj miałem dzień próbny w formie pięciogodzinnej zmiany na stoisku mięsnym w jednych z dolnośląskich supermarketów. Klientów co nie miara, mimo piątkowych godzin przedpołudniowych. Wszystko gra i huczy, wraz z trzema "starymi wyjadaczkami" kroimy mięsa ku uciesze klienteli, dopóki nie zjawiła się Ona przez duże O.

Kobieta wyglądająca kropka w kropkę, jak typowa Grażyna, żądająca natychmiastowej rozmowy z kierownikiem. Pod ręką miała dziecko, które na oko miało 5-7 lat. Nie brało ono w ogóle udziału w tym, co się działo, jednak obawiam się, jakie wzorce wyniesie spod skrzydeł takiej mamusi.

Grażyna, z początku grzecznie, zażyczyła sobie tuzin plasterków szynki X. Jako, że X należała do szynek suchych, wiadomo, że jest też ona krucha, i w przypadku krojenia na cienkie plastry może się rwać. Tak też się stało.

Po zważeniu, wklepaniu kodu i przyklejeniu naklejki wręczyłem szynkę Grażynie z uśmiechem nr 5 na twarzy. Patrząca na mnie spode łba Grażyna rozerwała worek, tylko po to, żeby zobaczyć jak "zdruzgotana" jest jej szyneczka, i rzuciła zawartością foliówki w moją osobę, wykrzykując znane i lubiane hasła pokroju "już tu nie pracujesz" (błąd: ja *jeszcze* tu nie pracuję :3) oraz nakazując nakrojenie nowej partii.

Mniejsza z faktem, że zwróciła uwagę na niedoskonałość szynki. Kilka osób przed, i po niej, również miało zastrzeżenia, jednak każdy załatwił to ze mną kulturalnie i bez zbędnych ekscesów. Większość osób była wyrozumiała po dowiedzeniu się, że to mój pierwszy dzień, i że nie mam żadnego doświadczenia. Jednak zawsze musi być ta jedna osoba, dla której osoba za ladą to "podczłowiek".

Na koniec dopowiem, że sam nie jestem bez winy, albowiem za dosłowne rzucanie mięsem, urządziłem mały strajk włoski dla Grażyny - na idealnie pokrojoną szyneczkę czekała dobre pięć minut zamiast pół. :3

sklepy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (88)

1