Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Methelin

Zamieszcza historie od: 23 czerwca 2017 - 21:28
Ostatnio: 8 stycznia 2024 - 16:18
O sobie:

20-letni osobnik płci brzydkiej, mający cyniczne spojrzenie na otaczający go świat.

  • Historii na głównej: 10 z 13
  • Punktów za historie: 1279
  • Komentarzy: 89
  • Punktów za komentarze: 762
 

#79713

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przedwczoraj siostra udała się z mężem na wakacje do Albanii. Przechodząc przez salon usłyszałem od mamy - rozmawiającej z siostrą przez telefon - żeby nie jadła owoców morza, co przypomniało mi historię sprzed roku.

Zeszłego sierpnia byłem właśnie w Albanii z mamą - kraj piękny, stosunkowo tani, co prawda ludzie wówczas po angielsku ledwie przebąkiwali, ale obecnie (według relacji innej części rodziny, która w tym roku tam była) można się już dogadać bez migów. Niemniej jednak nie przedłużając, będzie o feralnych owocach morza.

Jako iż moja mama je uwielbia, chcąc nie chcąc wiem, że jeżeli ugotowany omułek nie otworzy muszli, oznacza to, że jest od dłuższego czasu martwy i absolutnie nie nadaje się do spożycia. Rok temu oczywiście zajadała się nimi codziennie, dopóki siostra nie zadzwoniła z Grecji, skąd powiedziała, że rezydentka ostrzegła turystów przed owocami morza, albowiem w Grecji - a być może na całym obszarze śródziemnomorskim - zamknięte omułki są otwierane na siłę i zwyczajne podawane wśród tych wcześniej żywych. Rodzicielka moja oczywiście zbladła, zalała się zimnym potem i dla pewności nie chciała już ich zamawiać.

Niestety było za późno - następne kilka dni spędziła na białym tronie.

Dzisiaj podobno już się tego nie robi, jednak sądzę, że takie świństwo z podawaniem toksycznego jedzenia bardzo negatywnie wpływa na opinię turystyczną, i ci kucharze - zarówno greccy jak i albańscy - strzelają w kolano i sobie i całemu państwu.

albania małże omułki

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (175)

#79135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historii o piekielnych sprzedawcach na Allegro jest co nie miara, niemniej jednak postanowiłem dodać własną o tym, co niedawno mnie spotkało.

Od razu nadmienię, że jestem notafilistą-amatorem - zbieram banknoty z całego świata, począwszy na kupowaniu przez internet egzotycznych, nieobiegowych sztuk, a kończąc na przywożeniu papierowych drobnych z wakacji czy innych zagranicznych wyjazdów. Często szperam też na Allegro w poszukiwaniu dobrych ofert, i o jednej z nich będzie.

Sprzedawczyni oferowała zestaw 16 używanych banknotów z całego globu, od Ukrainy przez Afganistan aż po Indonezję. Cena wraz z wysyłką - 14.90 zł, co czyni ją niezwykle atrakcyjną, biorąc od uwagę, że dwa pewne banknoty z kompletu już były razem więcej warte. Niewiele myśląc, od razu składam zamówienie.

Pierwsza lampka ostrzegawcza zapaliła mi się, gdy jeszcze tego samego dnia, sprzedawczyni odesłała kwotę z PayU, i poprosiła o bezpośredni przelew na konto w banku. W odbiorcy przelewu nazwisko zgadzało się z tym sprzedawczyni, w przeciwieństwie do imienia. Sądząc, że może pieniądze mają trafić na konto matki/siostry/kuzynki, wysłałem te nieszczęsne 15 złociszy.

Było to 22 czerwca, a moich banknotów wciąż nie otrzymałem. >:(

Poirytowany brakami odpowiedzi na maile i wiadomości na Allegro, postanowiłem zadzwonić na nr telefonu podany w szczegółach. Jakież było moje zaskoczenie, gdy w końcu odebrano.

[J]a: Dzień dobry, z tej strony Methelin, czy mam przyjemność rozmawiać z panią X?
[K]obieta: Xowską*, ale tak, słucham pana.
J: Dzwonię w sprawie banknotów, które wystawiła pani...
K: Wie pan, jest pan trzecią osobą, która dzwoni do mnie w tej sprawie, ja nawet nie mam konta na Allegro.

*Sprzedawczyni używa nazwiska kobiety, jedynie pozbywając się końcówki -owska

Nie powiem, zdziwiłem się niczym dziecko na widok św. Mikołaja w przedszkolu. W każdym razie, wg Pani Xowskiej, sprzedawczyni z Allegro podszywa się pod nią, a ta nie ma z tym nic wspólnego. Jeżeli przyjąć by to za prawdę, wtedy bezpośredni przelew oraz ignorowanie maili miałyby doskonałe znamiona oszustwa. W każdym razie, mam zamiar zgłosić się z tą sytuacją do supportu Allegro.
Nie dla tych piętnastu złotych.

Ale dla zasady.

allegro

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (146)
zarchiwizowany

#78849

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielnych czytam regularnie od przeszło trzech kwartałów, jednak nie podejrzewałem, że zdarzy mi się iście piekielna przygoda, a co dopiero w pierwszym dniu pracy.

Dzisiaj miałem dzień próbny w formie pięciogodzinnej zmiany na stoisku mięsnym w jednych z dolnośląskich supermarketów. Klientów co nie miara, mimo piątkowych godzin przedpołudniowych. Wszystko gra i huczy, wraz z trzema "starymi wyjadaczkami" kroimy mięsa ku uciesze klienteli, dopóki nie zjawiła się Ona przez duże O.

Kobieta wyglądająca kropka w kropkę, jak typowa Grażyna, żądająca natychmiastowej rozmowy z kierownikiem. Pod ręką miała dziecko, które na oko miało 5-7 lat. Nie brało ono w ogóle udziału w tym, co się działo, jednak obawiam się, jakie wzorce wyniesie spod skrzydeł takiej mamusi.

Grażyna, z początku grzecznie, zażyczyła sobie tuzin plasterków szynki X. Jako, że X należała do szynek suchych, wiadomo, że jest też ona krucha, i w przypadku krojenia na cienkie plastry może się rwać. Tak też się stało.

Po zważeniu, wklepaniu kodu i przyklejeniu naklejki wręczyłem szynkę Grażynie z uśmiechem nr 5 na twarzy. Patrząca na mnie spode łba Grażyna rozerwała worek, tylko po to, żeby zobaczyć jak "zdruzgotana" jest jej szyneczka, i rzuciła zawartością foliówki w moją osobę, wykrzykując znane i lubiane hasła pokroju "już tu nie pracujesz" (błąd: ja *jeszcze* tu nie pracuję :3) oraz nakazując nakrojenie nowej partii.

Mniejsza z faktem, że zwróciła uwagę na niedoskonałość szynki. Kilka osób przed, i po niej, również miało zastrzeżenia, jednak każdy załatwił to ze mną kulturalnie i bez zbędnych ekscesów. Większość osób była wyrozumiała po dowiedzeniu się, że to mój pierwszy dzień, i że nie mam żadnego doświadczenia. Jednak zawsze musi być ta jedna osoba, dla której osoba za ladą to "podczłowiek".

Na koniec dopowiem, że sam nie jestem bez winy, albowiem za dosłowne rzucanie mięsem, urządziłem mały strajk włoski dla Grażyny - na idealnie pokrojoną szyneczkę czekała dobre pięć minut zamiast pół. :3

sklepy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (88)