Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Monoslad

Zamieszcza historie od: 18 września 2017 - 8:50
Ostatnio: 23 czerwca 2019 - 13:46
  • Historii na głównej: 12 z 14
  • Punktów za historie: 2058
  • Komentarzy: 24
  • Punktów za komentarze: 187
 

#81253

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadzę coś z pogranicza agroturystyki i pensjonatu plus hotel dla koni.

Za budynkiem głównym, w którym między innymi znajdują się pokoje dla gości, prowadzę eksperymentalną hodowlę komarów, czyli stawek/oczko. Akwen wielki, będzie z 10 m średnicy, głębokie toto na ok. 70 cm.

Kilka lat temu wychodziłem w stronę stajni, a od strony stawu słyszałem dziecięcy wrzask i wzywanie pomocy. Biegnę niczym szarżujący nosorożec, a tam smarkacz, potomek naszych gości hotelowych, po pachy w stawku i próbuje gramolić się na lód.

Wydobyłem, zatargałem do budynku, moja Połowica przejęła dzieciaka i zaprowadziła do pokoju, gdzie byli rodzice, gdy ja zmieniałem przemoczone łachy.

No i się zaczęło.

Mamcia i tatko utaplańca paszcze na cały regulator, że skarga, że niebezpieczeństwo, że policja, brakowało tylko Zulusów i Zeusa, by mnie piorunem raził.

Cóż, państwa zaprowadziłem nad bajorko i wskazałem palik, udekorowany tabliczką.

Wściekle czerwoną.

Z napisem: "STOP! Nie zbliżać się, kruchy lód!”.

Umieszczam ją tam każdego listopada, nawet gdy słonko świeci...

w którym zawracają bociany.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (165)

#84769

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bareja wiecznie żywy.

Na okoliczność pożarcia zapiekanki w bistro, na jednym z dworców miast jeszcze niedawno wojewódzkich, musiałem pilnie zwiedzić toaletę. Ba, nie tyle "musiałem", co MUSIAŁEM.

Wpadam do przybytku, gdzie panie na lewo, panowie na prawo, na wprost okienko od biura siły fachowej, tzw. pisuardessy, która to sama wychodziła akurat z części męskiej, dzierżąc w dłoni mop.

Już witam się z gąską prawie, a tu toaletowa siła fachowa do mnie: "Najpierw płacimy, potem korzystamy"! AAAAAAAAA, pomoooooocy!!! Portfel, dycha i chcę przejść, a tu Cerber do mnie: "Reszta będzie"!!! Ratuuuuuuunkuuuuuuu!!!

I gmera, i dłubie, i szuka zawzięcie, a ja zastanawiam się, czy mam w bagażu zapasowe portki. Wydała, prawie ją rozdeptałem, ufff, zdążyłem.

I nagle puk, puk do drzwi kabiny i głos: "Papier przyniosłam"...

Eeeee? To znaczy jak, miałem drzwi otworzyć i podziękować czy jak?

Opuściłem ten przybytek, nie wiedząc, czy to, co przeżyłem, wydarzyło się naprawdę, czy też od upału dostałem fiksum dyrdum...

toaleta dworcowa

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (176)

#83156

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia, która od razu przywodzi na myśl Franza Kafkę... Gdyby nie fakt, że dotyczy mojego brata oraz że widziałem dokumenty, nie uwierzyłbym.

Brat ma dom wielorodzinny, w jednym z miast wojewódzkich. Sam w budynku nie mieszka, wynajmuje tylko lokale. Co ważne dla historii, chałupa nie jest oddzielona od chodnika, fasada bezpośrednio doń przylega.

Sam budynek jest zadbany, odremontowany potężnym kosztem od piwnic aż po dach, sama zaś fasada pięknie odmalowana i odrestaurowana (dom pochodzi z lat 20. XX wieku, budowali go nasi pradziadkowie).

Swego czasu Młody się wściekł - na owej fasadzie ktoś wymalował kilkumetrowe dzieło, pełne barw narodowych, okraszone Polską Walczącą oraz tak popularnym ostatnio "Bóg, Honor, Ojczyzna". Cóż, brat zrzucił zapis z kamer, poszedł na policją, złożył zeznania, dowód, czyli zawiadomienie o popełnionym czynie zabronionym.

Trochę czasu upłynęło, otrzymał pismo z Prokuratury Rejonowej, która po rozpoznaniu sprawy odmówiła wszczęcia postępowania, ponieważ mural niesie ze sobą przekaz patriotyczny, posiada walory artystyczne, w związku z czym, mimo iż nastąpiło naruszenie własności prywatnej, to sprawcy działali w dobrej wierze krzewienia wartości wyższych.

Anglosasi mają takie ładne określenie: mindfuck...

ulica

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (244)

#81855

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chodził lisek koło drogi, nie ma ręki, nie ma nogi.

A konkretnie - nie lisek, a kolega, zwany Ogórem, obok drogi na Bliskim Wschodzie, w ramach tzw. misji.

Jako że nasze państwo podziękowało Ogórowi za przelaną krew w sposób sobie właściwy, dając kopa w dupę z woja oraz zapewniając rentę, ciut wyższą niż zasiłek dla bezrobotnych u teutońskich oprawców, a także piękne, plastikowe protezy, ów, ogarnąwszy się, zajął dochodową pracą i doszedł do wniosku, iż wypadałoby nareszcie mieć metalową łapę i nogę, jakie pozwolą mu funkcjonować normalnie.

Znalazł takie sprzęty i rehabilitantów za Odrą, kasę zorganizował / zorganizowaliśmy i tak się Ogór buja wypożyczonym busem na szwabskich blachach, w tę i z powrotem, powoli ucząc, jak być Terminatorem dla ubogich.

Tyle tytułem wstępu.

Kolega, wraz z Familią, wpadł na czas jakiś na moje zapupie i stwierdził: "Monoślad, ty nie bądź wieprz, ty się ze mną przejedź do miasta".

Pojechaliśmy - miasto wojewódzkie, na zachodzie Polski. Zaparkowaliśmy na kopercie dla inwalidesów, Ogór po rampie zjechał z busa swym wózkiem, poogarnialiśmy urzędy, pierdoły plus obiad, wracamy do auta.

No i klops - blokada plus mandat - słusznie, bo auto na blachach z "D" w gwiezdnym wianku, zaś bez stosownego karteluszka na szybie.

Dzwonimy. Przyjeżdża dwóch marsowych jegomościów i dawaj - mandat jak malowanie, my gęby najpierw zbaraniałe, później zaś wściekłe.

I na nic, że chyba, urwał, widać, że Ogór jest zdekompletowany, że bus przystosowany - nie ma karteluszka, nie ma litości. Zadzwoniłem po Policję.

Glinowiny przyjechały, wybałuszyły oczy i podsumowały: "Niech no, k...a, jakiś ch...j ze Straży złoży podanie do Policji, to mu zrobię z dupy jesień średniowiecza" (no dobra - to twórcza forma odtworzenia zdania, duch jednakże przekazuję wiernie).

Wsiedliśmy, pojechaliśmy, kurtyna.

I teraz pytanie - jak bardzo głupim skurczysynem trzeba być, jaką gnidą ludzką, by wywinąć taki myk, jak panowie strażnicy?

Ktoś podpowie?

koperta dla inwalidów

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (179)

#80736

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem dumnym właścicielem krzyżówki agroturystyki z pensjonatem i hotelem dla koni.

Rezerwacje przyjmujemy telefonicznie lub poprzez stronę i wpisujemy w stosowny program, przyjęcia gości dokonuje ta osoba, która aktualnie szwęda się w okolicach "recepcji", za którą służy bar. Przeważnie jest to moja Żona, jednak, jak pisałem powyżej, nie ma monopolu na ich witanie.

I cóż, dzisiaj rano, do głównego budynku, a dokładnie do jadalni, zwabiły mnie w trybie ekspresowym dzikie wrzaski i łomotania.

Włażę i widzę naszych stałych gości - Panią Iksińską oraz Pana Iksińskiego, którzy zioną w siebie nawzajem huraganowym ogniem.

Gdzie palec diabła?

Każde z nich, niezależnie od siebie i w tajemnicy przed drugim, przyjechało z "osobą towarzyszącą"...

za linią przed którą zawracają bociany

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (173)

#80674

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przy okazji dzisiejszego Święta, odwiedziłem miasto, w którym się urodziłem, wychowałem i, na moje szczęście, przesłużyłem ponad połowę wojskowego życia.

Po spotkaniu z kolegami, tak jak i ja weteranami i emerytami, oraz pozostającymi w czynnej, poszliśmy coś zjeść do restauracji i pogadać o dawnych czasach.

Wychodząc, napotkaliśmy naszą już wówczas trzyosobową grupą, pięciu młodzieńców, którzy odziani w bluzy z wzorami, nawiązującymi do najlepszych tradycji wojskowych, orły i temu podobne symbole, darli mordy na całą ulicę, ewidentnie pijani.

Kolega nie wytrzymał, posłał im wiąchę naprawdę soczystą, typu: "masz orła na bluzie, to się zachowuj" w odpowiedzi poleciały teksty typu : "ty k...o", "zaj..ć ci?", k, ch itp. itd.

Dlaczego aż tak bardzo mnie to bulwersuje?

Wszyscy trzej byliśmy w mundurach...

ulica

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (233)

#80596

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W środowy wczesny wieczór, wracałem w moje knieje, po wizycie u szanownych przodków.

Pada, ciemno, szosa niezbyt dobra, przez las i dość kreda, o statusie drogi powiatowej. I jak to oczywiście bywa w takich sytuacjach - laczek... Wiadomo przecież, iż gumy nigdy, absolutnie nigdy nie złapie się w słoneczny dzień przy parkingu, tylko podczas wieczornej ulewy w lesie...

Zatrzymałem auto dosyć pechowo, bo za ślepym zakrętem. Niestety nie mogłem jechać już dalej, ponieważ podróżowałem terenówką, gdzie opony mają bardzo wysoki profil i już guma złaziła z felgi, co zobaczyłem, wychylając łeb przez okno.

Cóż, kamizelka, trójkąt i światło ostrzegawcze wystawione przed zakrętem i działam.

Minęło mnie kilka aut z naprzeciwka, a w pewnym momencie hamując i trąbiąc, ominął mnie gość, nadjeżdżający z tyłu. Wygramolił się z auta i drze paszczę, niczym lew, "Ty Chu, Ku". Pytam człowieka, o co dym - jechać dalej nie mogę, odblask i lampa ustawione przed zakrętem, więc czego chce?

- Ty chu, ku, jaka lampa, jaki trójkąt?

- No przed zakrętem przecież!

- Co ty mi tu piertenteges, zabiłbym się, ty ku chu!!!

Zmroziło mnie. Poszedłem za ten zakręt i co?

Oczywiście - jakiś sukinsyn gwizdnął pieprzony sprzęt zabezpieczający miejsce zdarzenia...

Zastrzelić, to mało.

droga

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (206)

#80463

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sezon w zasadzie się skończył, obłożenie spadło, nocują w zasadzie prawie wyłącznie osoby, których konie hotelujemy, ot przyjeżdżają sobie popatatajować.

Zatem trzeba zacisnąć zęby i przyjmować wszelkiej maści firmówki...

Cóż rzec - są to z reguły goście piekielni do kwadratu, dlatego też są przez nas określani WKW - Wóda, Kobieta, Womit. Pół biedy, gdy nie do łóżka ;)

Ad meritum.

Nienawidzę smrodu papierosów. Mam do nich nochal, niczym pies do wykrywania narkotyków, dlatego poza miejscami wyznaczonymi, na terenie otwartym i w budynkach, obowiązuje kategoryczny zakaz palenia. Większość się stosuje, mniejszość trzeba upomnieć, jest w miarę.

Wczoraj trafiłem na szczyt szczytów...

Polazłem wieczorem zamknąć stajnię. Niucham - urwał, wali fajkami. Przelot przez budynek - nikogo, a dymem śmierdzi i tak. Coś mnie piknęło, włażę na poddasze, gdzie składowane są wszelkiej maści klamoty oraz potężne ilości słomy - część w balotach, część już luzem. I co? Szanowni państwo, w towarzystwie flaszeczki wina, urządzili sobie zapasy męsko damskie, po których, oczywiście papierosek.

Na słomie, obok słomy, wokół sucha jak wiór słoma. Kilka, urwał, ton słomy!!!

Zabić, nie zabiłem, acz znieważyłem słowami, uznawanymi za obelżywe w sposób wyjątkowo kreatywny, po czym wysłałem do ich szanownej prezesury mail, o jadowtości kobry.

Jak to nazwać - durność nad durnościami?

Chyba rozpiszę konkurs, na najbardziej precyzyjne określenie.

w którym diabeł mówi dobranoc

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (207)

#80313

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Musiałem wychynąć z mej kniei i zawitać w piątek w mieście wojewódzkim, aby urzędasom wszelkiej maści dostarczyć kolejne pół tony kwitów.

Pogoda koszmarna, leje, wieje, huczy.

Jadę sobie zwykłą, jednopasmową ulicą. Zakręt i ostry spadek.

Z przeciwnej strony auta omijają coś na jezdni, wjeżdżąjąc na mój pas ruchu, trąbiąc i migając długimi.

Zbliżywszy się, dostrzegłem, iż owa przeszkoda, to nie "coś", a "ktoś" - kompletnie pijany menel, siedzący na środku pasa, nie wiedzący o Bożym świecie i rzeczywistości.

Zatrzymałem się i wraz z innym kierowcą, wzięliśmy opoja pod pachy i odholowaliśmy na chodnik.


I teraz clou - na chodniku stało sobie pod parasolami kilka osób i z zaciekawieniem obserwowało, co się wydarzy - czy ktoś tego lumpa w szarówce i ulewie rozjedzie, czy może sam się ocknie.

Ludzie potrafią zachowywać się jak ścierwa...

ulica

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (157)

#80316

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałem kilka historii o poszukiwaniu pracy. Pozwolę sobie zatem opisać, jak wygląda to z drugiej strony.

Poszukiwałem stajennych / robotników rolnych. Warunki: zakwaterowanie w dwuosobowym pokoju z łazienką, pełne wyżywienie, umowa o pracę, netto 3200 plus premia uznaniowa.

W ogłoszeniu dokładnie opisany zakres obowiązków, jak i wymagań wobec kandydatów.

I cóż? Chciałoby się rzec - dupa.

Mniej więcej połowa nie posiadała uprawnień do kierowania ciągnikiem.

"Panie, ale to ja tam mam MIESZKAĆ???" Nie - zakwaterowanie i wyżywienie, by się szanowny pan mógł po lanczu położyć i odbyć sjestę.

"Ale ja się boję koni" - prawdziwy hit, gdy odpowiada się na ogłoszenie w stylu "Stajennego zatrudnię".

Kilka osób wybranych, dotarły trzy.

Pan nr 1 niesłychanie się oburzył na bezwzględny zakaz palenia w budynkach i miejscach innych niż wyznaczone.

Pan nr 2 stwierdził, że on jednak w takim smrodzie pracował nie będzie... No niestety - koń, krowa, czy inna żywina, ma to do siebie, że stawia klocki w ściółkę, którą należy usuwać i umieszczać w wielce specjalistycznym miejscu, jakie fachowo zwie się kupą gnoju.

Z trójki ostał się jeden. Po kilku dniach "pojechał do dziewczyny" i nie wrócił...

W efekcie uruchomionych kontaktów, zatrudniłem byłego więźnia, który po nastu latach w puszce szukał sobie nowego miejsca na ziemi i za dach nad głową oraz wikt, gotów był wręcz krzyczeć z radości oraz Białorusina, jaki całe życie, za parę groszy tyrał w sowchozie...

Zatem, mimo iż nieszczególnie przepadam za propagandą sukcesu rodem z TVP, na własnej skórze przekonałem się, iż faktycznie, z pracownikami łatwo nie jest.

tam gdzie bociany zawracają

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (169)