Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mori

Zamieszcza historie od: 27 maja 2012 - 17:49
Ostatnio: 22 października 2020 - 11:03
  • Historii na głównej: 10 z 12
  • Punktów za historie: 2238
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 251
 

#87302

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ponad 12 tysięcy zakażeń i 160 zmarłych.
Co robi wiecznie spieszący się pracownik?
Wpakowuje mi się po raz enty na recepcję i wykłóca o założenie maski i sprawdzanie temperatury. Bo "ile można czekać" na wpuszczenie.

recepcja ratlicker

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (161)

#86619

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowo wstępu - pracuje w siedzibie firmy, Biuro Obsługi Klienta znajduje się pod innym adresem, zresztą obecnie jest zamknięte ze względu na epidemię. Informacja o tym jest widoczna na stronie.

Akcja z dzisiaj:
Wchodzi mi babka na recepcje, na oko 60+ na recepcje. Dopiero co wywaliła z ust papierosa, maska oczywiście zdjęta, staje mniej niż metr ode mnie.
Ona chce załatwić x. No cóż x może załatwić obecnie internetowo. Oho, to się nie spodobało więc od razu z mordą.

Ona chce gadać z "naczelnikiem", oszukaliśmy ją, ona teraz na miejscu załatwi i bez tego nie wyjdzie.
Oczywiście nie słucha, że tu tego się załatwić nie da, nakręca się dalej i nie daje mi dojść do słowa, bo "ona nie jest głupia", "zna swoje prawa" i "umie czytać" (wyraźnie nie).

3 razy muszę ją prosić, żeby raczyła chociaż maskę nałożyć jeśli zamierza na mnie wrzeszczeć.
Skoro najwyraźniej nie zamierza słuchać co się do niej mówi (kilkukrotnie próbowałam ją poinformować gdzie jest POK oraz, że jest zamknięty, ani razu nie dała mi dokończyć) informuje, że jeśli nie opuści budynku, to zostanie z niego usunięta. To się wściekła jeszcze bardziej. Pozwie nas o miliony, zniszczy nas, przez nas straci taaaaaaaaką inwestycje, ona tyle inwestowała, a teraz ją zagraniczne (?) złodzieje okradają! Już teraz mam dawać numer prezesa i swoje nazwisko, ona nas wszystkich pozwie!

Numeru nie dałam, nazwiska też, wrzeszczała, że mam jej potwierdzenie napisać, że była, to jej napisałam adres POKu i tyle. Oczywiście zarzekała się, że nigdzie nie było napisane, że to nie tu, a kiedy na komórce otworzyłam stronę i jej pokazałam zdanie czarno na białym to się tylko nadeła i wyszła. W sumie ciekawe czy na miejsce pojedzie i się od drzwi odbije... Ostatecznie z czytaniem jak widać słabo, a dokończyć zdania mi nie dała.

Recepcja

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (163)

#86495

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję na recepcji w siedzibie pewnej firmy. Od lat współpracujące instytucje wysyłają do nas klientów po informacje/reklamacje etc, mimo, że Punkt Obsługi Klienta znajduje się w zupełnie innym miejscu, a informację o tym można znaleźć na stronie firmy, informacji GOOGLE i Wikipedii.
A teraz ja chciałabym wiedzieć co ma w głowie osoba wysyłająca ludzi (a żeby było lepiej w tym osoby starsze) W TRAKCIE EPIDEMII do nas, choć powinna wiedzieć, że:
A) Nie jest to adres POK i osoba zostanie odesłana z kwitkiem.
B) Punkt i tak jest zamknięty ze względu na koronowirusa.

Kompletny brak szacunku dla ludzkiego zdrowia i życia.

Edit:
Tak w ramach updajtu. Dziś przysłali do nas kolejną osobę - staruszek na oko między 80, a 90. Dla odmiany przysłano go z... przychodni. Najważniejsze nie szkodzić, tak?

P.S. Miałam szczęście, że pan był pokojowo nastawiony i udało mi się dowiedzieć skąd dokładnie go wysłano i "uciąć sobie z nimi pogaduszkę". Szczerze mam nadzieję, że chociaż z tego miejsca nikogo więcej nie przyślą.

Recepcja

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (138)

#86254

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuj na recepcji. Wydawaj klucze, identyfikatory dla gości, karty magnetyczne etc.
Żadne z powyższych nie jest i nigdy nie było czyszczone, podobnie jak pojemnik, w którym to wszystko jest trzymane. O dezynfekcji można zapomnieć.
Pracownicy oczywiście środkami ochrony się nie przejmują. Co tam, że glut po pas. Goście podobnie.
Używaj własnego żelu, chustek etc, bo po co komu takie "widzimysie", co tam, że wyjść umyć ręce możesz tylko w czasie przerwy.
Uznaj, że scenariusze filmów o zombie nie są jednak takie głupie i czekaj aż wreszcie rozniosą coś po całej firmie.
No ale, firma kupiła żel do łazienki no to wszystko w porządku!

Nie, nie chodzi tylko o koronawirusa, a o grypy, grzyby i całą resztę drobnoustrojów.
Dla osób myślących, że "na recepcji jest dużo czasu" i mogę sana karty wyczyścić:
a) to nie moja robota;
b) niby jak i czym, skoro z recepcji zejść nie mogę;
c) noszę rękawiczki. Jak niby ma to pomóc w nie roznoszeniu tego syfu przez innych?

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (118)
zarchiwizowany

#85087

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuje na recepcji w siedzibie pewnej firmy. Tak się składa, że Biuro Obsługi Klienta znajduje się w zupełnie innym budynku, około 10 minut komunikacją miejską (o samochodzie nie mówiąc) lub 20 minut spacerkiem od siedziby.
Niestety ludzie albo dostają skądś złe informacje (głównie od firm współpracujących) albo widzą logo i wchodzą "przy okazji".
W takich wypadkach informuje, że niestety, będą musieli udać się do działu obsługi klienta podając adres, godziny pracy oraz, jeśli trzeba, dalsze instrukcje jak się tam dostać.
Dziś pzyszedł kolejny taki delikwent i oczywiście chce raport (jedna z usług firmy). Uprzejmie informuje pana, że trafił do siedziby, a raporty można uzyskać w dziale obsługi na ulicy X. I się zaczeło...
Bo on godzinę zmarnował i on nie ma czasu na jeżdżenie po mieście, zwłaszcza po(z?) centrum (żaden z budynków w centrum nie jest, najbliższy jest 10-20 min, zależnie od transportu).
I czemu mu w ogóle kazali w złe miejsce jechać, przecież on nie na czasu!
I to MOJA wina, bo nie daje informacji infolini(twierdził, że to stąd miał zły adres, jako, że infolinia o ile wiem jest w tym samym budynku, co biuro obsługi klienta, więc albo trafił na kogoś KOMPLETNIE niekompetentnego i nie mającego pojęcia gdzie pracuje, albo co bardziej prawdopodobne, nie chciało mu się dokładnie sprawdzić gdzie ma jechać, ale nie chciał się przyznać.), że tu gdzie przyjechał jest siedziba firmy. Wtf?
Najśmieszniejszy w tym wszystkim jest fakt, że wystarczyło wpisać nazwę firmy w google, by pięknie wyskoczył prawidłowy adres. Ale nie, niech pracownica recepcji z zupełnie innego budynku idzie szkolić infolinię biura obsługi klienta w sprawie tego GDZIE jest wyżej wymienione biuro.
Brak słów.

uslugi informacja recepcja infolinia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 22 (54)

#82288

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję na recepcji. W zeszły piątek weszło RODO, a co za tym idzie wszystkie dane muszą być chronione etc.
Piekielność nr.:

1. Administracja mimo przypominania nic z RODO nie zrobiła. W tym nie przekazała upoważnień dotyczących danych osobowych.

2. Mieszkańcy mieli podobno obiecane w umowach, że mogą paczki zostawiać na recepcji. I wcześniej nie było problemu, choć my w umowie świadczenia takich usług nie mamy.

Ale przepisy się zmieniły i nikt nie wie na czym stoi, bo jeden prawnik twierdzi, że dane na paczkach to dane osobowe i wymagają zgód, a inny, że podlegają prawu pocztowemu i nie.

Problem. Skoro zgód ani nic na piśmie od zarządu nie mamy, to kto jakby co pójdzie siedzieć, gdy ktoś z paczki sobie dane spisze? Dokładnie. Ja.

Zarząd postawił sytuacje tak - my nie będziemy brać paczek (przypominam, że na siebie jako osobę prywatną), to firma się żegna z budynkiem. Jedyna opcja to prosić pracowników czy się zgodzą na własną odpowiedzialność brać paczki, listy etc. Ale też tylko małe mogą zostawiać, bo jeśli idzie o dane osobowe to muszą być zamknięte, a zamykaną mamy tylko szafę - pomieszczenia już nie.
To zagryzłam zęby, podrukowałam co trzeba i jak na każdą paczkę będą podpisywać upoważnienie to, to co można przyjmę.

Dziś współpracownik mi przekazał, że "jak będę się tak dalej zachowywać" (czytać - odmawiać łamania przepisów i odmawiać przyjmowania paczek, na których upoważnienia nie mam, lub których nie mam jak zabezpieczyć przed osobami trzecimi) to będą musieli "zmienić recepcjonistkę".
Nie dogodzisz.

RODO recepcja praca

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (130)

#82188

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Każdy z nas chyba spotkał pracowych "pożyczaczy". A to kubek weźmie, tam trochę cukru albo kawy.
Ja również się z tym spotkałam, więc zaczęłam rzeczy chować lub brać ze sobą do domu. Ale od czasu do czasu się zapomni albo nie chce dźwigać.

Po kilku awanturach, że po to sobie z domu kubek i łyżeczkę wzięłam, żeby z nich korzystać, a nie zastawać umyty wieczorem kubek następnego ranka usyfiony czym się da, myślałam, że dotarło.
Już machnęłam ręką, że z kupionej kawy wykorzystałam może 20%, a reszta magicznie wyparowała. No bo przecież nikt nie brał, bo "mają swoją".
Ale dziś przegięli pałę.

Rozumiem "pożyczanie", jak czegoś jest dużo, ale... Wczoraj została mi resztka kawy, ot, na jeden poranny kubek. Nawet rzuciłam o tym uwagę.
Dziś przychodzę i co widzę?
Ktoś znowu zabrał mi kubek i zostawił w nim kawę tak do połowy. Już stwierdziłam, że awantury od rana robić nie będę, biorę jeden ze wspólnych kubków, grzeję wodę, wsypuję cukier i sięgam po kawę, ale coś z puszki nie chce lecieć. Skamieniała czy co? Patrzę do środka i mnie krew zalewa.
Jak bezczelnym lub głupim trzeba być, by "pożyczyć" ostatnią porcje czegokolwiek wiedząc, że nie ma bata, by właściciel tego nie zauważył?

Po pracy idę kupić proszki na przeczyszczenie. Następne kawy będą sobie robić z "wkładką".

praca pracowi janusze

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (226)

#81234

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejne historie z pracy na recepcji.

Ze względu na szajkę włamywaczy, mamy zakaz otwierania drzwi. Ludzie mają dzwonić do tego, do kogo idą. Jeśli wlezą za kimś mają do wyboru albo wpisanie się do księgi gości (sprawdzamy dowód), albo wyjście i zadzwonienie.

1. Przychodzi jakieś stowarzyszenie, wiek 80+.
Wszystkie informacje na temat nie wpuszczania i tego jak dzwonić, wielkimi literami wywieszone na drzwiach. Po co czytać jak można walić laską w szklane drzwi i żądać wpuszczenia "bo jestem kombatantem". A nie zadzwoni, bo nie wie pod jaki numer ma dzwonić. Czyli mam wpuścić bandę obcych emerytów, którzy nawet nie wiedzą dokąd idą. To mnie przekonał do otworzenia! Wlazł za kimś z tekstem "I co, korona z głowy nie spadła?!" i mimo trzykrotnego powtórzenia nie zareagował na nakaz wpisania się.

Technicznie jako ochrona w tym momencie powinnam albo wezwać oddział napadowy albo go zatrzymać i wezwać policję. Mieli szczęście, że wysłałam ochroniarza czy aby nie idą na spotkanie, o którym coś wcześniej słyszałam. Firma, która spotkanie organizowała, została "poproszona" o informowanie przychodzących do kogo mają dzwonić lub o tym, że będą musieli się wpisać, chyba, że chcą by gości wyprowadzała policja.

Ciekawe, jakoś przy wychodzeniu pan "kombatant" był jakiś taki spokorniały.

2. Dosłownie sprzed chwili. Jak mówiłam instrukcje obsługi są w 2 miejscach na drzwiach, w tym jedno napisane wołami, by na pewno nie przeoczyli. Ale czytanie to sztuka trudna i męcząca dla 3/4 społeczeństwa. A przynajmniej tak mogę wnioskować po przychodzących. Do rzeczy.

Wszystkie domofony są na jednej linii, czyli jeśli dzwonisz jednym, każdy pokazuje "zajęte". Czasem się wiesza, dlatego na instrukcji jest napisane jak połączenie zresetować. Możemy to zrobić u nas, ale może to też zrobić sam wchodzący.

Do recepcji włazi mi babka twierdząca, że w budynku pracuje, ale nie wzięła telefonu i nie może się dostać do drugiej klatki "bo domofon się zepsuł i pokazuje zajęte".
Ale... żeby dostać się do recepcji otworzyła sobie domofonem. Czyli ktoś inny jednak czytać umiał i zresetował już za nią, bo by nie wlazła. Ale ok. Wytłumaczę na przyszłość.
- To dlatego, że linia była zajęta.
- Nie rozumiem! To ja mam stać przed drzwiami?!
Patrzę na drzwi i myślę o instrukcji obsługi nad domofonem. Patrzę na kartkę, gdzie wielkimi literami jest ta instrukcja powtórzona wraz z informacją, że recepcja drzwi nie otwiera. Patrzę znowu na babkę i tłumaczę jeszcze raz. Bez skutku. Rezygnuję i powtarzam to, co ma napisane na kartce:
- Jeśli linia jest "Zajęta" musi ją pani zresetować. Wcisnąć "R".
- JA NIE ROZUMIEM!
I foch. Przynajmniej sobie poszła.

Emeryci analfabeci recepcja

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (176)
zarchiwizowany

#80107

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie krótko, bo zaraz idę do pracy na kolejną 11h zmianę.
Sąsiedzi z góry od chyba tygodnia czy dwóch (wedle relacji brata) cały dzień, tydzień czy weekend coś wiercą - wniosek: pewnie nowi sąsiedzi. Ok, przychodzę styrana z pracy. Śmichy chichy i rozmowy słyszę już wjeżdżając windą, ale jest przed 19, spoko, wolno im.
Godzina po 22. Śmiechy, rozmowy i ktoś jeszcze próbuje puszczać muzykę. Na szczęście na tyle cicho, że nie byłam najpierw pewna co to za szum, ale sufit mi wibruje nad głową. Ciśnienie mi rośnie, ale ok. Nowi są, poczekamy do północy.
Po północy ubieram się i idę. Dzwonię, otwiera mi dziwnie znajomo wyglądająca kobieta.
- Przepraszam, państwo nowi?
- Nie, czemu?
- A to tym lepiej. Czy będzie cisza, czy mam państwa rozmowy nagrać i przekazać policji?
- Ale dlaczego tak negatywnie?!
- Bo jest środek tygodnia, po 22, a to nie pierwszy raz, jak przychodzę zwracać uwagę.
- Ale czy zwracała pani uwagę DZISIAJ?

No nie powiem, zagotowało się we mnie. Dla wyjaśnienia. Lokal notorycznie wynajmowany studentom, walka o cisze trwa od 20 lat, z każdym nowym lokatorem od początku (większość sąsiadów z tego względu się poddała i ich olewa). Ci mieszkają od roku i chyba reguły współżycia powinni znać. Zwłaszcza, że to kolejny taki wybryk w środku tygodnia, nie wspominając o ich pijackim śpiewaniu Krawczyka na balkonie sprzed bodajże paru miesięcy.
Zamierzam napisać im list a propo kolejnych takich przyjęć, bo blok to do diabła nie klub nocny, a ja obowiązku ich uciszać nie mac. Od tej pory mogą spodziewać się nagrania imprez i policji, bo do diabła, chce chodzić do roboty wyspana.

Edit:
Nie wiedziałam czy to muzyka, bo co prawda byla cicho, ale po pierwsze bardziej przypominała rytmiczne walenie młotkiem lub stukanie meblami (nie byłby to pierwszy raz, gdy robią coś tak absurdalnego) niż cokolwiek innego, a po drugie zważywszy na wibracje dopiero po chwili zorientowałam się, że ktoś po prostu podkręcił bas w swoim techno.
Odpowiadajac na pytanie o częstość interwencji. Ostatnio była cisza, nie wiem, może studenci wyjechali na wakacje iu dopiero wrócili. Nie obchodzi mnie to. Nie zamierzam od nowa sluchać o 4 nad ranem pijackich śpiewów, imprez do białego rana, bo szlachta nie pracuje czy dyskusji kto z kim i w jakich pozycjach się przespał, alvo kto kogo i za co zajebie (a wszystko to doskonale słyszę nawet z głową pod poduszką) jak miało to miejsce w zeszlym roku akademickim. Mam dość.
Edit2: Bo widzę, że niejasne. Mieszkanie jest od 20+ lat wynajmowane. Nie znaczy to, że wszyscy lokatorzy bylu uciażliwi, ani, że byli tacy cały czas. Czasem jest pare tygodni spokoju, czasem caly tydzień imprez. I o ile imprezy w weekendy rozumiem, o tyle te w tygodniu tepię i jest spokój do chwili aż znowu o interwencji zapomną.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (99)

#78824

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedzę w robocie i jem śniadanie. Włącza się alarm pożarowy. No to rozpoznanie, zobaczyć gdzie, system daje numer czujki. W instrukcji pożarowej na planach nie ma lokalizacji czujek.
Tyle dobrego, że alarm fałszywy.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (132)