Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Morog

Zamieszcza historie od: 9 kwietnia 2014 - 15:18
Ostatnio: 25 marca 2024 - 12:33
  • Historii na głównej: 11 z 20
  • Punktów za historie: 2884
  • Komentarzy: 2219
  • Punktów za komentarze: 9578
 
zarchiwizowany

#77205

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja onkolog powinna być mianowana do jakiejś nagrody...

Dzisiaj o 8 dzwoni do mnie telefon że szpitala, że zapraszają na badanie PET, czy wie pan jak się przygotować i tak dalej, ja w strachu, wygląda za regularną wznowę choroby, dzwonię do doktor,zajęta oddzwoni,na ja piórkuje....

Oddzwania, nie panie Tomku ja tak już dawno zarezerwowałam miejsce na PET jak by było potrzebne, wyników pana TK jeszcze nie ma, wyniki krwi dobre, ona się zorientuje i zadzwoni....

No rzesz....

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (40)

#75588

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałem kiedyś jako dyspozytor w pogotowiu. Zadzwonił kiedyś starszy pan i prosi o możliwość rozmowy z lekarzem, bo on się jakoś tak niewyraźnie czuje. Odpowiadam zgodnie z prawdą, że wszystkie zespoły mam na wyjeździe. Poprosiłem go by zadzwonił później, ale coś w jego głosie nie dawało mi spokoju, więc zapytałem o adres. Zadzwoniłem na numer prywatny jednego z doktorów, prosząc by po zrealizowaniu bieżącego wyjazdu, podjechał do tego pana. Staruszek został zabrany do szpitala z rozległym zawałem serca.

To taki mój komentarz do historii o Pogotowiu Ratunkowym. Nic nie zastąpi dyspozytora z doświadczeniem i intuicją.

PS. Z innej stacji pamiętam starszą panią, która dokładnie każdej nocy tak nad ranem wzywała pogotowie, by poczęstować ich herbatką.....

ochrona_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (271)
zarchiwizowany

#75021

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem aktywnym użytkownikiem grupy na FB, głównie zamieszczam na nim zdjęcia i filmy z moim domowym niedobrym wrzaskaczem w roli głównej. Grupa powstała w tym celu a także by wymieniać się uwagami na temat opieki nad naszymi pupilami.

Ostatnio plagą stały się posty młodych ludzi którzy zamieszczają kontrowersyjne i mające wzbudzić dyskusje posty. Przyznam że nie rozumiem po co to robią ale nie o tym chciałem napisać.

Na pierwszy rzut oka widać że zamieszczone historie nie są prawdziwe. Stereotypowe aż do bólu, zwykle za małe klatki, w oczywisty sposób niewłaściwe jedzenie, chęć zakupu gatunków niemogących ze sobą przebywać itd.

Mimo że przeglądając ich profile widać że nie mają żadnej papugi, mimo że można znaleźć miejsce skąd pobrali zdjęcia, mimo że ich historie są w oczywisty sposób wymyślanie, większość zaczyna sceny strasznego oburzania się i krytyki.

Skąd bierze się ta naiwność w ludziach i ślepa wiara że wszystko co napisane w internecie musi być prawdą?

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (41)
zarchiwizowany

#74594

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak wspomnienia mnie naszły gdy zobaczyłem w internecie ogłoszenie że zespół szkół w których chodziłem do technikum otwiera nowy kierunek. Za moich czasów było to miejsce wyjątkowo męskie. Gdy już zbliżałem się do końca edukacji, szkoła otworzyła bardziej kobiece kierunki. Efektem tego oprócz zabrania nam najlepszej toalety w szkole, było pojawianie się na korytarzach przedstawicielek płci pięknej.

Podobała mi się szczególnie jedna dziewczyna z urody pochodzenia wschodniego, jak się później okazało Wietnamka. Zagadałem, fajnie się rozmawiało, jako że miałem wyjątkowo po drodze odprowadzałem ją czasem do domu. Tak to trwał sobie szkolny romans.

Po jakimś czasie dziewczyna zaprosiła mnie na obiad do swojego domu. Zrobiło się nieco oficjalnie, tym bardziej że w obiedzie uczestniczyła cała jej rodzina z dziadkami włącznie. Niemniej było bardzo miło, wszyscy się uśmiechali, zagadywani, jedzenie bardzo dobre, miłe pożegnanie, istna sielanka.

A następnego dnia powiedziała mi że nie wolno jej się ze mną spotykać.....

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 45 (149)
zarchiwizowany

#74124

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dwa miesiące temu sprzedałem mój ukochany wypieszczony samochodzik. Miał same zalety, ale jedną wadę, był mało jadalny.... Kupiła go pewna pani, sympatyczna, nie szukała na siłę uszkodzeń, nie targowała się, cieszyłem się że mój Sztrucel trafia w dobre ręce.

Dziś pani zadzwonił że pojechała w góry i się zepsuł i pyta o gwarancję.... Ręce mi opadły...

samochody

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (38)

#73213

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewien żałosny typek motywuje mnie jakoś do pisania, więc czas na kolejne historie. Niestety podobne do poprzednich.

Nocny zimowy dyżur, wezwanie "poród w trakcie na ulicy". Jedziemy z całą dyskoteką pod wskazany adres. Na miejscu okazuje się, że poród odbywa się w bramie, w której znajduje się też nocny sklep monopolowy. Pani mocno pod wpływem, tak samo jak obecny na miejscu mąż. Państwo wracali z imprezy, wstąpili zakupić alkohol na dalszą zabawę. No i jakoś tak wyszło, że pani w tej bramie urodziła, prawie planowo. Tak piła alkohol w 9 miesiącu ciąży. Dziecko sine, bez oddechu, pępowina owinięta w około szyi. Zabrała je wezwana przez nas Rka. Mimo reanimacji nie przeżyło. Co najciekawsze oboje byli dobrze ubrani, pani w futrze.....

Druga opowieść porodowa. Przez dłuższy czas pracowałem na tz. "zespole ginekologicznym". Kiedyś w pogotowiu funkcjonowało coś takiego, lekarz położnik, ratownik i kierowca, zwykle byliśmy po prostu taksówką dla ciężarnych, ale zdarzały się kwiatki. Wchodzimy do mieszkania, w środku ciężarna która właśnie rodzi. Dosłownie, było widać główkę. Dziewczyna była jakoś dziwnie chuda, zauważyłem też dziwne tatuaże na rękach, niemniej w ferworze walki nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Właśnie, wyobraźcie sobie taką scenę, mała kawalerka, w środku rodząca wrzeszczy, jej ojciec biega i krzyczy a w środku pokoju siedzi wyjący do sufitu pies. Do tego nasza dwójka, kierowca pobiegł po krzesło do transportu. Na szczęście matka dziewczyny była spokojna i współpracująca.

W trakcie akcji porodowej wody płodowe trysnęły doktorce w twarz... Dziewczynę i dziecko zabrała Rka, a my mieliśmy czas na przetrawienie informacji że rodząca jest narkomanką, ma HiV do tego WZW jedno i drugie. A te "tatuaże", które zauważyłem okazały się ogromną ilością śladów po igle, a wychudzenie skutkiem nałogu.

Doktor nie zaraziła się, choć czekanie miesiąc na wyniki badań tak nią wstrząsnęło, że zakupiła specjalny hełm z maską i nosiła to ustrojstwo przy każdym pacjencie. Jako że urządzenie wyglądało jak przeźroczysta maska spawalnicza, pacjentki nieco się dziwiły.

ochrona_zdrowia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 332 (350)

#72783

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mówi się, że w ochronie zdrowia człowiek nie może się rozczulać. Ogólnie rzecz biorąc to prawda, nie da się podchodzić empatycznie do każdego pacjenta, szczególnie w pogotowiu. Człowiek by szybko się wypalił i musiał szukać nowej pracy. Tak więc nieuchronnie w pracę każdego ratownika medycznego wkrada się rutyna. Są jednak takie zdarzenia, które mimo to potrafią poruszyć, opiszę dwa z mojej kariery.

Wezwanie do wypadku, samochód osobowy wjechał w bok dostawczego. Prędkość nie była duża, więc nie spodziewaliśmy się szczególnie ciężkich przypadków. Osobówka załadowana do granic możliwości. Wpakowało się do niej 6 osób, dorosłych... Było też jedno dziecko... jak przyjechaliśmy już na zewnątrz... częściowo.

Tak więc trwała sobie impreza na działkach, skończył się alkohol, więc towarzystwo wpakowało się do samochodu, choć do sklepu było 500 m góra. Ze sobą zabrali nie wiadomo po co 5-letnią dziewczynkę. Dojechali do pierwszego skrzyżowania. Wszyscy dorośli pijani, niektórzy na granicy przytomności. Dziecka nie dało się uratować, przy uderzeniu praktycznie wyleciało przez przednią szybę. Do dziś widzę je przed oczami, miała rude włosy, choć mogła to być krew... Dziewczyna, którą my wieźliśmy do szpitala była bardzo pijana, uszkodzona miednica, miała na sobie majtki na lewą stronę.

Drugie zdarzenie dla odmiany w areszcie, słynny Pałac Mostowskich w Warszawie, schodzimy głęboko pod ziemię, klimat jak w pruskim lochu. Pan aresztant źle się czuje, serce go boli i ogólnie mu słabo. Oczywiście zakładamy, że symuluje, aresztanci regularnie tak robią. Badanie ogólne trzeba zrobić, mierzymy ciśnienie, robimy EKG, osłuchujemy serce i płuca. Wygląda, że z panem wszystko w porządku, więc zbieramy się do wyjścia. Nagle pan pada na ziemię i dostaje drgawek, zakładamy, że to dalej teatr, ale nie, brak tętna, nie oddycha. Zaczynamy resuscytację, męczyliśmy się z godzinę zanim stwierdziliśmy zgon, do dziś nie wiem co się stało, możliwe, że coś sobie zrobił już po badaniu, coś połknął, wcześniej wydawał się zdrowy.
Obcowanie ze śmiercią w tak bezpośredniej formie sprawiło, że chyba z 15 minut siedzieliśmy nad tym trupem w milczeniu...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (262)

#72639

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Natchniony przez naczelnego bajkopisarza Piekielnych postanowiłem opisać kilka przypadków z mojej kariery w Pogotowiu Ratunkowym, najpierw jako sanitariusz, a po zdobyciu odpowiedniego wykształcenia jako ratownik medyczny. Delikatnie mówiąc nie mam lekkiego pióra, więc zapewne tutejsi sfrustrowani poloniści będą mieli używanie.

Pracowałem wtedy na stacji Pogotowia w jednej peryferyjnych dzielnic Warszawy. W naszym rejonie mieliśmy konflikt pomiędzy nami a miejscową Policją, objawiający się generalnie mówiąc niespieszeniem się na wzajemne wezwania. Jako że byliśmy sąsiadami, było widać kto kiedy wyjeżdża na wezwanie. Nie pamiętam jak to się zaczęło, niemniej koledzy Policjanci jednego razu nieco przegięli....

Wezwanie w porach nocnych, "pani leży na ulicy i krzyczy". Jedziemy z całą dyskoteką. Na miejscu faktycznie na środku jezdni leży kobieta i faktycznie bardzo krzyczy. Wokoło jej liczne towarzystwo, wszyscy pod wpływem co najmniej alkoholu. Pani krzycząca (PK) zeznaje, że ktoś ją kopnął w plecy i teraz bardzo ją boli. Pakujemy panią na desce ortopedycznej do karetki, za nią pakuje się jej chłopak. Jako że facet był bardzo pobudzony, został w pewnym momencie z karetki wyproszony. PK przypomniała sobie wtedy, że to właśnie jej chłopak ją kopnął. Zapadła decyzja o wezwaniu Policji, niestety kolega kierowca rozmawiał przez radio na tyle głośno, że PK to usłyszała. No i się zaczęło, PK krzyczy, że ona nie chce pomocy i chce sobie iść, słyszący to jej znajomy zaczynają żądać jej wydania.

Barykadujemy się w karetce, dalej wzywamy pomocy, nie mogliśmy odjechać, bo blokowali nas swoimi ciałami. Towarzystwo zaczyna tłuc w karetkę, uszkadzając szybę. Kiedy zaczęli bujać wozem w sposób zagrażający jego wywróceniu, musieliśmy wydać im PK. Ta podtrzymywana przez kolegów oddaliła się w nieznane.

- nasza dyspozytorka widziała, że przed budynkiem Policji stały trzy radiowozy, które ruszyły się dopiero gdy awanturnicy zaczęli przewracać karetkę.

- w badaniu PK wyraźnie wyczuwalne było uszkodzenie kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, zdołała się oddalić tylko z powodu alkoholowego zamroczenia i pomocy znajomych. Dziś pewnie jeździ na wózku inwalidzkim.

policja

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (301)
zarchiwizowany

#62253

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
przyplątała mi się duża choroba i pierwszy raz od wielu lat byłem zmuszony udać się to "państwowego szpitala"
dodam że zrobiłem prywatnie część badań, mam ze sobą wyniki, a także wycinki histopatologiczne do dalszej obróbki
dzwonię, wizyta za kilka dni wygląda dobrze

dziś jadę do szpitala, wizyta na konkretną godzinę, proszę być godzinę wcześniej w celu założenia karty, do rejestracji numerki, wszystko przebiega sprawnie, dziesięć minut już mam kartę.... no i zstępuje do piekła

wąski korytarz wyładowany wyładowany głownie starszymi ludźmi, "kwakającymi" zresztą tak że trudno wytrzymać, czekam, lekarz wywołuje po nazwisku, mija moja godzina, czekam, czekam, po godzinie zaczynam się pytać, panie tu jeszcze z 9 siedzą, na wyniki czekają, jakie godziny, w kolejności, ja tu od rana i takie tam (już byli na mnie źli bo reagowałem komentarzami na ich kwakanie), pytam lekarza, panie "pierwszorazowi" dopiero po 13..... no kur....

nie można było mi tego powiedzieć przez telefon, nie można było tego powiedzieć przy rejestracji, poszedł bym na spacer, tylko siedź człowieku przez cztery godziny w ciasnym korytarzu i patrz jak możesz niedługo wyglądać (świetnie działa na psychikę), bo przecież nie musiałeś się zwolnić z pracy i twój czas nie ma żadnej wartości

słuzba_zdrowia

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (276)
zarchiwizowany

#59990

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Postanowiłem dołączyć do aktywnych i opisywać swoje historie. Styl pisania mam taki jak mam, więc sfrustrowanym polonistą radzę nie czytać :)

W miejscu którym mieszkam sytuacja sąsiedzka jest wyjątkowo piekielna i generuje ciekawe historie. W spółdzielni mieszkaniowej panuje niestety mocherokracja, na zebrania decydujące o wydatkach spółdzielni chodzą tylko panie 80+, próbowałem być tam aktywny, ale szybko przekonałem się że to nie ma żadnego sensu.

Mamy pewien problem z pijaczkami którzy piją w bramie i na klatkach. Najgorsze jest to że i górne i dolne wyniki tego picia zostawiają tam gdzie piją, rozrzucają też butelki. Spółdzielnia Mocherowa reaguje na ten fakt stawianiem kolejny bram i krat, panie nie mogą niestety pojąć że pijaczki mieszkają u nas w bloku i ile by bram nie nastawiały oni będą mieli do nich klucze, wytłumaczyć się nie da...

A że ich działalność utrudnia życie mieszkańcom, szczególnie zmotoryzowanym już ich nie interesuje, one samochodów nie mają

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (51)