Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nace

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2012 - 10:12
Ostatnio: 3 stycznia 2017 - 0:07
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 934
  • Komentarzy: 254
  • Punktów za komentarze: 1233
 

#72613

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka zabawna, a może trochę przykra sytuacja ukazująca poziom wykształcenia ludzi, którzy na co dzień pewnie uważają się za... elitę?

Miejsca zdarzenia OBI - tak ten sklep budowlany.
Kupiłem 10cm papieru ściernego. Przy półce są takie karteczki, na których trzeba napisać ile się tego wzięło.
Jakoś tak oczywiste mi się wydało, że napisałem ja sobie "10cm".
Podchodzę do kasy i kasjerka... na oko no młoda dziewczyna, rzekłbym studentka być może...
Wbija na kasę, a tam wyskakuje cena 99zł z drobnym haczykiem.
Mówię grzecznie, że ja 10cm, a nie 10 metrów. Dziwnie zresztą bym wyglądał niosąc ze sobą 10 metrów papieru ściernego...

Skołowana kasjerka trochę zbita z tropu mówi rozbrajającym tonem - "ale ja nie wiem jak mam to wpisać, bo tu w metrach zawsze podajemy"...

Widać było na jej twarzy naprawdę autentyczne zagubienie i paraliż. Nie wiedziała dziewczyna co ma zrobić, ale też widać było, że jakoś głupio jej było poprosić o pomoc kogoś, bo może zdawała sobie sprawę z komizmu całej sytuacji.
Mówię, więc grzecznie znowu, z uśmiechem, że niech wpisze 0,1 metra.
Dziewczę z takim dość nieufnym wzrokiem pyta "na pewno?"

Nie, no nie każdy musi być orłem z matematyki, no ja to rozumiem. Ale tu młoda dziewczyna, zapewne studentka czegoś tam, może ambitna, może i nawet w czymś tam jest dobra...
Ale jakieś podstawy podstaw, żeby potem gdzieś samemu nie zostać oszukanym w tym podłym świecie. Jak taka osoba potem idzie do banku, albo sama robi zakupy?

sklep kasa matematyka

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 356 (378)

#71906

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka piekielno-zabawna sytuacja sprzed paru tygodni.

Lubię swój samochodzik i lubię go sobie czasem umyć. Zajeżdżam wtem na stację BP, celem skorzystania z myjki "bezinwazyjnej" - tak to sobie nazywam.
Większość tychże urządzeń działa na żetony, albo po prostu na monety... albo na jedno i drugie.
Nie mam przy sobie ani jednego, ani drugiego, za to mam Mieszka Pierwszego.

Decyduję zatem udać się do kasy, celem rozmienienia.
Patrzę... no kolejka jest. Szybkim wzrokiem patrzę, gdzie szybciej... ale lipa.

Wtem dostrzegam, że przy jednej z kas pewien Pan czegoś szuka, intensywnie. Istotne, że wyglądało, że zajmuje mu to trochę czasu, a kasjerka już tupała nogą ze zniecierpliwienia. Nie wyglądało, że szuka pieniędzy, bo przebierał w jakichś paragonach, czy fakturach (stacje paliw lubią drukować faktury w formie paragonów). Uznałem, że skoro kasjerka stoi bezczynnie, a facet zajęty sobą, to podejdę, szybko rozmienię na dwie piątki, wspomnianego Mieszka i umyję auto.
Facet wtem jakby zapomniał co robił i morderczym wzrokiem na mnie, po czym rzecze:

- A Pan w ciąży, że bez kolejki?

Cóż. Jako, że wyglądam jak na prawdziwego kierowcę ciężarówki, przystało odpowiadam z dumą:

- A co, nie widać?

Pan spojrzał pierw w dół, potem w górę. Trochę zbity z tropu, chyba dał za wygraną.

A ja wyszedłem ze swoimi dwoma piątkami i umyłem samochód.

Pytanie jednak nasuwa się, czy naprawdę tak kogoś boli, że zajmę te 5-10 sekund i rozmienię sobie kawałek papieru na żelastwo? Żebym się komuś wpieprzył autentycznie w rozmowę, bezceremonialnie przerwał czynność - rozumiem. Ale specjalnie pierw zrobiłem rozeznanie, już byłem gotów grzecznie stanąć w kolejce. Zauważyłem po prostu "lukę" i uznałem, że po co mam zajmować miejsce, skoro tu Pan zajęty czymś, a Pani z otwartą kasą, może mi od ręki rozmienić.
Czy może to ja jestem jakiś nieteges, że nigdy nie robię ludziom problemów z takich błahostek.
Ale ja to ja, i jak widzę np w sklepie, że ktoś ma w ręku dwie bułki i kawałek kiełbasy to puszczam przodem, niech zapłaci i kolejki nie zapycha. Bo ani mnie to grzeje, ani ziębi.

stacja benzynowa kolejka do kasy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (223)

#69255

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o piekielności naszego narodu na drodze. Jestem kierowcą, może ktoś kojarzy - tak ten co narzeka na wszystko. Mniejsza z tym.
Tym razem o hipokryzji, która jest chyba tylko nad Wisłą.

Ograniczenia prędkości, przepisy drogowe - temat rzeka - krótko mówiąc.

Postaram się nie rozlewać nad tą kwestią, więc ujmę krótko.
Zdajecie sobie sprawę jak ciężko jest jeździć przepisowo w Polsce?

Jako, że jestem kierowcą tira, obowiązują mnie nieco odrębne przepisy odnośnie ograniczeń prędkości. Generalnie jest prościej. Teren zabudowany - 50kmh, teren niezabudowany - 70kmh, autostrady/ekspresówki - 80kmh, podwyższenia - nie obowiązują, obniżenia - obowiązują. Proste jak budowa czołgu T55.

Dwie sytuacje, które zapadły w pamięć.

Jadę sobie do Gostynia, miejscowość pomiędzy Poznaniem, a Rawiczem. Droga wojewódzka, nie za szeroka, ale wyprzedzić jest gdzie. Jadę sobie wspomniane 75kmh, no i w sumie przez pierwsze 15 minut cisza, no ale długo trwać nie mogło, bo wtem słyszę na radiu "Co to za pier...olona drezyna jedzie z przodu! Wypier... fajerze je...any, przez takich jak Ty ku..a są wypadku ku..a" i w ten deseń jeszcze się gość nakręcał przez kilka kilometrów drogi.

Druga sytuacja, niedawno. DK50, od Wiskitek do Grójca. Na początku jadę sobie 85kmh, bo mnie się trochę śpieszyło, ale przede mną ktoś uskuteczniał też przepisową jazdę, to stwierdziłem, że chrzanić pośpiech i jechałem sobie rzeczone 75kmh. Długo nie trza było, bo na którymś ze skrzyżowań włączył się mistrz kierownicy, oto weteran polskiego transportu. Ten się nie patyczkował i jak już zaczął mnie wyzywać, to aż do Radomia go słuchałem, jeszcze się odgrażał, że mnie w Radomiu na światłach złapie i mi "wpier...oli".

Przechodząc zatem powoli do puenty.

Staram się jeździć przepisowo i w miarę bezpiecznie, żeby nie być wrzuconym do wora tych nieodpowiedzialnych tirowców, morderców biednych osobówek. Może też dlatego, że w razie draki mam czyste sumienie. Ale się nie da. Najczęściej jeżdżę około 75kmh, czasem 65kmh. Różnie, zależy od nastroju do jazdy. W każdym razie oscyluję wokół tej prędkości dopuszczalnej dla pojazdów pow 3.5t, czyli 70kmh poza zabudowanym. Czego ja się nasłucham na radiu to moje.

Nie pisałbym tego, gdyby to było marginalne zachowanie. Ale wystarczy zwolnić poniżej 80kmh i właściwie słucham na radiu o sobie i rodzinie do 10 pokoleń wstecz takie łacińskie eseje, że głowa mała. Niektórzy jak się nakręcą to końca nie ma. I nie tylko osobówki, inni kierowcy tirów też. Wszyscy się psia mać w tym narodzie permanentnie śpieszą, jeden drugiego goni, szybciej, szybciej, prędzej! Zapomnij o przepisach, jak nie jedziesz tak jak wszyscy to jesteś zawalidroga, cham, prostak, burak i wiele innych mniej przyzwoitych określeń, których przez wzgląd na regulamin nie przytoczę.

Ja też wolałbym szybciej, bo lubię. W całej Europie przepisy dla ciężarowych są podobne, raczej ujednolicone. Tak to ustawodawca sobie wymyślił i bata nie ma. Tylko dlaczego ja zbieram za to wyzwiska na CB?

Zapytam się zatem was, drodzy użytkownicy Piekielnych, jest was tu sporo, większość zapewne prawo jazdy posiada, porusza się po naszych pięknych drogach i bezkresnych autostradach. Hejtu na drodze jest tak wiele, że podejrzewam, że i wśród was są tacy coby mnie zjechali jak burą sukę na radiu, bo śmiem jechać 70kmh poza miastem i ni chu chu nie ma jak wyprzedzić. Wyjaśnijcie mi, co z wami rodacy. Ale jak jakiś tirowiec skasuje "niewinną" osobówkę to wtedy jest dym, że zabójca, morderca, że tiry na tory! Jak to jest, i tak źle i tak niedobrze?

tiry przepisy hipokryzja

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 312 (426)

1