Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

NiebieskyPL

Zamieszcza historie od: 9 lipca 2016 - 14:25
Ostatnio: 10 grudnia 2017 - 22:11
O sobie:

Młody twór ubiegłego stulecia z predyspozycjami do śmieszkowania :)

  • Historii na głównej: 13 z 13
  • Punktów za historie: 3904
  • Komentarzy: 50
  • Punktów za komentarze: 257
 

#74098

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w galerii handlowej.

Wczoraj, późnym popołudniem zrobiłem sobie przerwę na papierosa. Stałem przed jednym z wejść na obiekt, zaciągając się śmiercią w tubce, gdy podszedł do mnie Pan [M]enelik, wypowiadając się tymi słowy:

[M] - Daj zajarać.

Z reguły częstuję fajkami osoby, które mnie o to poproszą. Zaznaczam: POPROSZĄ. Sam kilka razy byłem zmuszony do skorzystania z czyjejś życzliwości. Zawsze jednak zwracałem się o taką "pomoc" z kulturą, działało to także w odwrotną stronę. Zaproponowałem więc [M]enelikowi naprawienie jego błędu:

[J] - A może pan poprosić?
[M] - Nie mogę ku*wa! - uzyskałem głośną, harczącą odpowiedź.
[J] - Jak pan poprosi, to nawet dwoma się podziel...
[M] - Nie poproszę! Pie*dol się żulu (?!) ku*wa! - przerwał mi kulturalny jegomość
- Jarać mi się chce ku*wa, a ty mi nawet nie dasz!

Ta jakże bogata w zróżnicowane słownictwo odpowiedź tak mnie zaskoczyła, że nawet się nie odezwałem. Spojrzałem z lekkim politowaniem na Pana Menelika, który zdążył jeszcze wypalić:

[M] - Zobaczysz, chu*u, jeszcze będziesz chciał ode mnie fajkę (?!) a ja ci się w ryj będę śmiał!

Wypowiedziawszy te słowa ruszył w stronę drzwi galerii. Prawdopodobnie źle obliczył stosunek prędkości swojego ruchu do tempa otwierania drzwi - te nie nadążyły za jego szybkim krokiem, co skończyło się zderzeniem z ich krawędzią. Z czoła Pana Menelika zaczęła wydobywać się krew, co wspomniany osobnik skomentował jedynie słowami:

[M] - Ała, ku*wa! - w tym momencie wskazał na mnie brudnym palcem. - To przez ciebie ch*ju!

Po tych słowach zawrócił i zaczął oddalać się od obiektu. Musiał się zdenerwować, gdyż wyjął z kieszeni pomiętą paczkę papierosów, przystanął i odpalił sobie jednego.

galeria_handlowa

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 314 (334)

#74105

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarzało mi się jeździć busem, z mojego miasta do miejscowości oddalonej o jakieś 40 kilometrów. Moje "wyprawy" odbywały się dosyć często, bo raz w tygodniu, w dwie strony.

Powiedzmy więc coś o stałym Panu [K]ierowcy. Pan Kierowca był człowiekiem neutralnym. Ani nie był gburem, ani też nie był specjalnie miły. Miał jednak skłonność do niebezpiecznej jazdy. "Czym się ona objawiała?", spytacie.

Otóż rzeczony Pan lubił rozpędzać się na dziurawej, jednopasmowej drodze do prędkości przekraczającej 100 kilometrów na godzinę. Zaznaczam, że droga swego czasu była naprawdę fatalna - koleiny + ubytki w nawierzchni. Przez jazdę ok. 10-kilometrowym odcinkiem takiej drogi czułem się, jakbym przekroczył naszą wschodnią granicę.

I właśnie na tym odcinku Pan Kierowca lubił puszczać kierownicę, trzymając przez cały czas gaz, po czym odkręcać sobie 2 litrową butlę coli/oranżady i przez kilkanaście sekund nachylać ją oburącz w stronę otworu gębowego w celu konsumpcji.

Kilka razy upominałem go, że to chyba nie jest zbyt bezpieczne, ale nie reagował udając, że tego nie słyszy. Notabene takie sugestie kierowali często w jego stronę również inni pasażerowie. Bezskutecznie.
Kilkukrotnie o włos mijaliśmy pojazdy jadące z naprzeciwka, bo busa znosiło na lewą stronę.
Podczas któregoś z kolei kursu, gdy na najbardziej dziurawym odcinku drogi Pan przekroczył magiczne 110 km/h, zagadałem do niego:

[J] - Przepraszam, może pan nie pić w czasie jazdy? To niebezpieczne
[K] - ... (cisza)
[J] - Słyszy pan? Nikt się nie obrazi, jak na którymś przystanku pan się zatrzyma i napije, ale proszę nie robić tego w czasie jazdy.
[K] (po zakręceniu butelki) - Daj se spokój.
[J] - Wie pan co? Ja rozumiem że każdy musi pić, ale co się stanie jak pana zniesie na przeciwny pas?
[K] - Mówię daj se spokój to się czepiasz. Jeździłeś kiedyś gówniarzu, że mnie pouczasz?
[J] - Jeszcze nie, ale jadąc tym busem powierzam panu swoje życie. Jak się pańskie dla pana nie liczy to chociaż o innych pomyśl.
[K] - A spierd*laj - wypowiedział się, po czym ostentacyjnie znów sięgnął po colę.

Tego mi było trochę za wiele. Wyciągnąłem telefon i nagrałem sobie, jak kierowca puszcza kierownicę, licznik pokazuje ponad stówę, a bus trzęsie się na nierównej nawierzchni. Po powrocie do domu wysłałem film mailem do jego firmy przewozowej, wraz z opisem całego zajścia oraz informacją, że takie sytuacje powtarzają się przy każdym kursie. Żebym nie został spławiony formułką kopiuj-wklej typu "przepraszamy[..]dołożymy wszelkich starań[...]", zacytowałem w mailu kilka przepisów, dotyczących chociażby narażania zdrowia i życia pasażerów lub innych użytkowników drogi.

Dosyć szybko otrzymałem odpowiedź, która mnie zaskoczyła. Nie przytoczę jej teraz dokładnie, bo a) jestem w pracy i b) miało to miejsce ponad rok temu.
W każdym razie prezes (wow!) firmy bardzo przeprosił za sytuację, zapewnił, że kierowca otrzyma upomnienie oraz poprosił mnie o podanie danych i numeru konta dowolnej fundacji/domu dziecka/schroniska, na które trafi 500 złotych, potrącone z najbliższej wypłaty kierowcy.

Fakt, miałem dylemat. A nuż człowiek ledwo wyciąga do pierwszego, ma rodzinę na utrzymaniu?
Stwierdziłem jednak, że za takie chamstwo, oraz dosłownie narażenie życia wielu ludzi, zgodzę się na taką karę dla kierowcy. Przekazałem w odpowiedzi wszystkie dane pewnej instytucji, która miała otrzymać wspomniane pieniądze. Oczywiście, dostałem potwierdzenie wpłaty na wskazaną przeze mnie instytucję.

Oceniajcie moją decyzję jak chcecie.

Teraz drugi akt piekielności:

Mus to mus, trzeba było znów dostać się do drugiego miasta. W tym czasie prawa jazdy jeszcze nie posiadałem, a to była jedyna firma, której busy odbywały odpowiednie kursy między tymi miejscowościami.

Gdy na "postój" zajechał znajomy mi bus, razem z innymi pasażerami, ustawiłem się w kolejce po bilety. Widząc mnie, kierowca krzyknął do mnie:

[K] - Ty mały chu*u nie wsiadasz! Przez ciebie mam problemy!
[J] - A inni mogli mieć przez pana - zdążyłem powiedzieć, zanim zamknął mi drzwi przed nosem.

Z tego co wiem od znajomego, Pan Kierowca nadal pijał colę w dowolnym momencie jazdy. Wciąż w tak samo niebezpieczny sposób.

Po ponownej skardze, nad którą nie chcę się już rozwlekać, Pan Kierowca został zwolniony dyscyplinarnie. Dodatkowo właściciel firmy zaoferował mi bezpłatne przejazdy na "mojej" trasie. Nie pamiętam już dokładnie, ile czasu miałyby one trwać, ale w przedziale 3-6 miesięcy. Odmówiłem, gdyż krótko po złożeniu skargi nie musiałem już jeździć do drugiego miasta, poza tym zdałem egzamin na prawo jazdy.
Zaproponowałem natomiast obniżenie cen biletów.

Cóż, nie każdy umie uczyć się na błędach. Dobrze, że mam już własny środek transportu.

busy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 312 (328)

#74029

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w galerii handlowej.

Na całym obiekcie co kilkanaście metrów znajdują się miejsca siedzące, rozdzielone "koszami" z logo galerii oraz białymi ozdobnymi kamykami w środku.

Dziś trwa akcja "żelkowego weekendu" czy coś w tym guście - do wszystkich "koszy" z kamykami obsługa wsypała rano po kilkadziesiąt paczek żelków, które każdy klient może wziąć sobie za darmo.

O dziwo, obserwując jeden z takich "koszy", który ulokowany jest centralnie naprzeciwko mojego miejsca pracy, nie zauważyłem piekielnego zachowania ze strony ludzi - każdy zainteresowany podbierał sobie jedną, czy dwie paczuszki i odchodził.

No, z wyjątkiem sytuacji sprzed chwili.
"Mój" "kosz" był ostatnim, w którym zostały słodkości. Gdzieś koło 15 paczek. W pewnym momencie do rzeczonego "kosza" podbiegł na oko 5-letni chłopiec, zwabiony widokiem kolorowych opakowań.
Ze względu na swój wzrost nie mógł on sięgnąć po słodycze.
W tym właśnie momencie obok chłopca pojawił się mający już swoje lata pan z siwą czupryną, nakrytą kapelusikiem.

Uśmiechnąłem się w duchu, widząc, jak starszy człowiek sięga ręką po kilka opakowań żelków i podaje je chłopcu. Ten podziękował radośnie i uśmiechnięty pobiegł w stronę rodziców, którzy czekali nieopodal.

Żartuję.

Gość na oczach dziecka chwycił w garść wszystkie(!) pozostałe w "koszu" słodycze, wcisnął głęboko w swoją kieszeń i odszedł pomrukując.

galeria_handlowa

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 301 (311)