Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nikusia1

Zamieszcza historie od: 31 grudnia 2012 - 1:52
Ostatnio: 14 kwietnia 2021 - 12:01
Gadu-gadu: 12092265
  • Historii na głównej: 30 z 36
  • Punktów za historie: 6349
  • Komentarzy: 142
  • Punktów za komentarze: 480
 

#72787

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio na każdym kroku możemy natknąć się na promowanie lekcji wf, zachęcanie do ćwiczenia i tym podobne. Na wf ćwiczyłam zawsze i lekcja ta niejednokrotnie robiła mi krzywdę. Niestety wychowanie fizyczne w wielu polskich szkołach to nie radosne gry czy rozwijanie pasji uczniów.

1) Bieganie.
Nieważne, czy jest 10 stopni, czy 35 i żar leje się z nieba. Wychodzicie na boisko i biegacie. Jest ci słabo w trzydziestostopniowym upale i pełnym słońcu (lekcja o godzinie 11:40)? To dlatego, że nie masz kondycji i lepiej biegaj, bo zaraz całej grupie wyzerujemy stoper i wszystko od nowa!

2) Higiena.
W gimnazjum żadnych pryszniców. W szkole średniej prysznice tylko dla chłopców. To chyba logiczne, że nikt nie ma ochoty chodzić spocony jak zwierzę mieszkające w chlewiku cały dzień, więc gdy zapowiada się cięższy wf, sypią się zwolnienia.

3) Monotonia.
Całe gimnazjum graliśmy w siatkówkę albo biegaliśmy. Tylko tyle. Sporadycznie zdarzały się inne gry. Możesz być mistrzem w jakimkolwiek innym sporcie, nikt tego nie doceni.

4) Zmęczenie.
Wuefiści bez wyobraźni potrafili doprowadzić nas do stanu, w którym osoby ze słabszą kondycją ledwie stały na nogach. To przecież bardzo przemyślane postępowanie, szczególnie rano, kiedy to uczeń ma przed sobą lekcje do 15 i kilka ważnych rzeczy do napisania i zaliczenia.

5) Poniżanie.
Wspominałam, że w gimnazjum w kółko siatkówka i bieganie? Jeśli byłeś w tym kiepski, to spadał na ciebie ciężar niemalże internetowego "hejtu". Wuefiści byli złośliwi, zgryźliwi, żartobliwi, a człowiekowi robiło się po prostu przykro, kiedy po raz kolejny słyszał złośliwość na temat swojej beznadziejności i nienadawania się do niczego. Rówieśnicy nie byli lepsi. Ogólnoklasowe kpiny, do których przyłączali się również pedagodzy sprawiły, iż na sam dźwięk słów "pogramy w siatkówkę" mam ochotę uciekać.

6) Ocenianie.
Na początku gimnazjum starałam się wykonywać wszystkie ćwiczenia, mimo iż kosztowało mnie to ogrom wysiłku i nerwów. W gimnazjum jednak zawsze kończyłam z trójką na koniec roku. Szybko doszłam do wniosku, że nie ma się po co starać, bo i tak będzie trzy. I nie byłam jedyną osobą, która wyrobiła sobie w tym czasie taką opinię.

7) Problemy natury kobiecej.
Znowu moje kochane gimnazjum. Bóle menstruacyjne? Nie ma czegoś takiego jak bóle menstruacyjne. Skoro już nie ćwiczysz na basenie, to robisz przysiady cały czas, kiedy twoje koleżanki pływają. Jesteś na lekach przeciwbólowych, jest ci słabo i masz wrażenie, że coś cię zaraz rozerwie? złota rada: bieganie pomoże.

Może najpierw pora zmienić realia panujące w szkołach,a później siać radosną propagandę przeciwko "lenistwu uczniów".

szkoła wf

Skomentuj (101) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 307 (419)

#72643

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Małe "spotkanie" przydarzyło mi się w piątkowe popołudnie w małym miasteczku. Nie było to nic bardzo piekielnego, ale zdziwiło mnie, a nawet trochę zirytowało, nie przeczę.
Na wstępie dodam jeszcze, że jestem bardzo tolerancyjna. Naprawdę akceptuję wszystkich i wszystko, co tylko nie rani innych ludzi ani mnie. Denerwuje mnie jednak, gdy ktoś swoją nietypowością łata własne kompleksy, a przy okazji wyładowuje się na ludziach w otoczeniu.

Siedziałyśmy sobie z koleżanką, dwie dziewczyny, a dla postronnych może i dziewczynki, bo ponoć wyglądamy na jeszcze młodsze niż jesteśmy. Zupełnie niewadliwe, zupełnie niegroźne. Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy na przystanku, czekając na przybycie jeszcze jednej towarzyszki. Rozglądałam się w międzyczasie wypatrując znajomej twarzy przyjaciółki, która miała nadejść z nieznanego mi kierunku, jednocześnie mimowolnie wodziłam po ludziach wzrokiem. Nawet nie myślałam o przechodniach skupiona na rozmowie, gdy wtem obok nas przeszła para. Pani w jaskraworóżowych włosach, z mnóstwem kolczyków. Pan, którego wyglądu nawet nie zapamiętałam. Przed sobą pchali wózek z dzieckiem. Zatrzymałam na chwilę wzrok na włosach pani, odnotowałam w głowie, że fajny kolor i przestałam o tym myśleć. Zaczęłam rozmawiać z koleżanką patrząc przed siebie, gdy wtem pan, który akurat przechodził tuż przed nami, odwrócił się i tonem pełnym agresji wykrzyczał "I na co się, ku*wa, gapisz?!".
Pani obdarzyła go usatysfakcjonowanym uśmiechem, a on odszedł dumny, iż nakrzyczał na dwa razy mniejszą od siebie istotę, która śmiała wzrokiem urazić damę jego serca.

I na koniec mały wniosek: Jeśli nie jesteś gotowy psychicznie wyjść na ulicę z ufarbowanym na różowo łbem, to nie farbuj łba na różowo.

Ludzie

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 399 (445)

#70298

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie będzie zbyt piekielnie, jednak jest to historia, która intryguje mnie i zadziwia, bowiem nie potrafię pojąć motywu całej sprawy. Jednakże do rzeczy.

Mam w rodzinie osoby pracujące w dużym markecie, dlatego obowiązkowym punktem każdego spotkania przy wspólnym stole są historie z ich pracy. Walki o karpia, wyrywanie towaru z rąk, dziwne pytania czy pretensje to w takim miejscu chleb powszedni. Kiedy spotkaliśmy się w te święta został poruszony temat kradzieży i właśnie o tym chciałabym napisać, bo naprawdę wiele potrafię zrozumieć. Chciwość, chęć zysku, nieuczciwość, czy bieda, dobra.

Ale może ktoś z was wytłumaczy mi jaką korzyść chciała odnieść pani, która na dziale z nabiałem pewnego pięknego dnia zaczęła podmieniać jaja? Tak, przekładała jaja L do pudełka z jajkami M, oczywiście by zaoszczędzić... 70 groszy.

Za to pani została ukarana mandatem w wysokości 20 zł i teraz pytania - było warto? I po co ten cyrk, skoro kobietę było stać na zakupy?

sklepy chciwość

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 314 (362)
zarchiwizowany

#59728

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zwykle staram się nie pisać źle o młodzieży, sama przecież do niej należę, no i wiadomo - nieświadomość jest przywilejem dzieciństwa, jednak ostatnio przeżyłam załamanie. Załamanie nie tyle niewiedzą, bo tę naprawdę jestem w stanie zrozumieć, co tupetem oraz całkowitym brakiem pokory.

Ostatnia lekcja, geografia w trzeciej klasie gimnazjum. Pani odpytuje, wiemy, że oceni wszystkich, bo z powodu zawodów zostało w klasie raptem dziesięć osób. Niektórzy gorączkowo próbują się czegoś nauczyć, inni rozmawiają. Ja już przepytana, jednym uchem słucham koleżanki z ławki, drugim - odpowiedzi ustnej kolegów z klasy. Akurat na środku stoi pewne niezbyt światłe dziewczę (załóżmy X). X nie umie odpowiedzieć na jakieś pytanie i pani, by jej pomóc, zaleca, aby spojrzała na mapę. X spogląda, ale nadal nie wie. "No dobra... Pokaż gdzie jest Azja" - próbuje naprowadzić ją nauczycielka. Dziewczyna patrzy rozbieganym wzrokiem, ogarnia ją przerażenie i zmieszane. "Ym.. Tutaj?" - pyta wskazują na... Afrykę. Mimo że zwykle nie śmieję się z czyjej niewiedzy, w tej sytuacji głośno parsknęłam śmiechem, jak zresztą kilka innych osób. Nauczycielka wstawia jedynkę i każe siadać. X jednak nie planuje usiąść. X planuje się kłócić. Przecież nauczycielka nie ma prawa jej tak wpisać jedynki, zadawszy tylko jedno pytanie. Wywiązuje się mała sprzeczka - pani twierdząc, że to są podstawy, pozostaje niezłomna, z kolei X bardzo chce postawić na swoim, bowiem uważa, że to niesprawiedliwe, a znajomość kontynentów na lekcji geografii wcale nie jest najważniejsza. Ostatecznie X siada, oczywiście manifestując swą złość, czyli strzelając focha.

Zdarza się przecież, myślę. Pani idąc po kolei, prosi do odpowiedzi koleżankę z ławki X (ją nazwijmy Y). Y cały czas śmiała się z X, więc na pewno umie nazwać kontynenty, myślę sobie. Nauczycielka widocznie też tak pomyślała, bo pierwsze, co nakazuje zrobić, to wskazać i nazwać wszystkie kontynenty. "Ameryka Północna, Ameryka Południowa, Europa, Azja, A... A.." - zawiesza się na chwilę z palcem nad Afryką. Myśli trochę powtarzając "Aaa", jakby ta samogłoska mogła ją zbawić. "A...Australia" - pada w końcu. Nauczycielka przybiera wyraz twarzy godny męczennicy, ja ostentacyjnie uderzam głową w ławkę, bo słów mi chwilowo brakuje na brak tak elementarnej wiedzy.
Pani znów orzeka jedynkę, każe usiąść i historia znów się powtarza. Y wielce oburzona, bo tak nie można, nauczycielka już wściekła. Ostatecznie i Y siada obrażona.
Obie panienki stroją bardzo obrażone miny przez następne 30 minut lekcji, nie odzywając się przy tym słowem, abyśmy wiedzieli, jak bardzo złe są na tę wielką niesprawiedliwość losu.

No cóż... Ja bym się spaliła ze wstydu, gdybym nie umiała odpowiedzieć na tak proste pytanie, ale podobno ja jestem dziwna. Tak czy siak - jak niewiedzę można zrozumieć, wszędzie zdarzają się niedouczeni, to jakoś nie potrafię pojąć, jak w takiej sytuacji można być złym i obrażać się na nauczyciela? Przecież oceny od tego są, by oceniać wiedzę, a tutaj widać czarno na białym jej brak.

Gimnazjum lekcja_geografii

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 50 (342)
zarchiwizowany

#55221

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Naszło mnie niedawno na wspomnienia z nie tak dawnych czasów podstawówki i aż się prosi, by napisać o jednej pani nauczycielce.

W szóstej klasie razem z przyjaciółką byłyśmy dziennikarkami szkolnej gazetki i razem podjęłyśmy się zadania scharakteryzowania klas pierwszych. Miałyśmy przygotować zdjęcia pierwszych klas oraz króciutki opis. Nic trudnego. Po obgadaniu wszystkiego z nauczycielkami, ruszyłyśmy do pierwszaków.

W jednej klasie poszło gładko. Wszyscy mili, uśmiechnięci. Zdjęcie zrobione, wychodzimy i idziemy do klasy równoległej. I tam przeżyłyśmy szok.
Zaczęło się niewinnie. Weszłyśmy, pani kazała chwilę poczekać, bo sprawdza zadanie domowe. Ok, poczekamy. Nauczycielka krąży po klasie i ogląda jakieś wyklejanki "swoich" dzieci. W pewnym momencie podchodzi do chłopczyka, którego wyklejanka była trochę niechlujna i krzywa, ale wiadomo - dzieci jak to dzieci nie wszystko umieją. Co robi pani? Zaczyna krzyczeć na chłopca, że się nie postarał. Przez kilka minut prawiła mu kazanie o tym, jak bardzo źle to zrobił. My z przyjaciółką nieco przerażone tylko zerkałyśmy na siebie. Chłopczyk zaczął płakać.
W końcu nauczycielka skończyła sprawdzać te nieszczęsne prace domowe i kazała dzieciom ustawić się do zdjęcia. To niestety również nie okazało się takie proste, bo chłopczyk, na którego krzyczała, nadal płakał i nie chciał żadnych zdjęć. Nauczycielka na to, zamiast zostawić go w spokoju, próbowała zaciągnąć go za rękę. Dziecko płacze jeszcze bardziej. Ona krzyczy. Ono płacze. W końcu pani odpuściła. Chłopczyk wrócił do płakania na krześle. Zrobiłyśmy zdjęcie i jak najszybciej opuściłyśmy salę lekcyjną.

Nie wiem, co szanowna pani nauczycielka chciała osiągnąć, ale to nam wydawało się straszne, a co dopiero siedmioletniemu dziecku. Ona nadal uczy i nadal zdarzają się mniej lub bardziej piekielne sytuacje, których na szczęście nie jestem już świadkiem.

Szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (195)
zarchiwizowany

#51826

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To będzie moja pierwsza historia na Piekielnych, do tej pory tylko czytałam, jednakże tym postanowiłam się podzielić.
Mój kolega z klasy miał niedawno wypadek, czego skutkiem jest złamane kolano, prawdopodobnie będzie miał operację. Kolega od zawsze wiązał przyszłość ze sportem i trzeba przyznać, że był w nim świetny. Niestety przez kontuzję przez długi czas sportu uprawiać nie będzie mógł, o ile w ogóle będzie mu wolno do tego powrócić.
Wszyscy rzecz jasna martwiliśmy się o kolegę i jego stan zarówno fizyczny jak i psychiczny. Wiadomo, że kiedy marzenia nagle stają się nierealne, łatwo jest się załamać. Nasza wychowawczyni również wykazała się ogromną troską i postanowiła kupić poszkodowanemu prezent. Brzmi świetnie, prawda? Wszyscy sądziliśmy, iż pani faktycznie chce chłopakowi jakoś humor poprawić, dopóki dzisiaj nie dowiedzieliśmy się co owym prezentem ma być. Otóż nasza "genialna" nauczycielka postanowiła sprezentować koledze, którego domniemana przyszła kariera sportowa legła w gruzach... piłkę.
Nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy może płakać nad głupotą i nieprzemyślaną decyzją... Najbardziej dotknął mnie jednak ukrywany smutek w oczach kolegi, kiedy dziękował za prezent.

Szkoła

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (306)