Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

NismoR34

Zamieszcza historie od: 3 września 2021 - 19:25
Ostatnio: 8 marca 2022 - 18:01
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 460
  • Komentarzy: 62
  • Punktów za komentarze: 236
 

#88700

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dlaczego kamerka samochodowa to bardzo przydatne urządzenie...

Zawsze myślałem, że mit o kierowcach wyciągających z garażu swoje 4 kółka tylko w dzień 1 listopada jest tylko legendą. Aż do dziś w każdym razie.

Wiadomo jak wygląda sytuacja pod cmentarzami w ten dzień. Jest ciasno, często trzeba manewrować autem "na lakier". Nic nowego i także rozumiem, że jeden lepiej sobie radzi a drugi gorzej. Wystarczy trochę zrozumienia dla innych, nie denerwować się, bo to i tak do niczego nie prowadzi.

Ale dziś mnie jeden dziad wkurzył solidnie. Tak, mówię "dziad", mimo że zwykle mam szacunek do starszych osób.

Jadąc drogą główną szukałem miejsca do zaparkowania. Miejsca parkingowe umieszczone od razu przy drodze, więc trzeba było uważnie patrzeć, czy ktoś przypadkiem nie wyjeżdża. Nie było to o tyle trudne, iż korek był taki że poruszaliśmy się wszyscy w sznureczku z prędkością nie przekraczającą zwykłego chodu pieszego. Zauważyłem, że auto zamierza wyjechać. Gość wrzucił wsteczny, kierunkowskaz i próbuje. Spoko. Zatrzymałem się przed nim jakieś 3 szerokości aut wcześniej, mrugnąłem światłami na znak, że może śmiało wyjeżdżać. Parking ustawiony ukośnie, więc jeden wyjeżdża, drugi wjeżdża. Bardzo proste.

No i gość wyjechał. Nie mam pojęcia, co on zrobił, ale po zgaśnięciu jego świateł stopu i wyłączeniu biegu wstecznego, znów wrzucił wsteczny i "jeb" prosto mi w auto. No żesz kurvv... Wysiadłem i kazałem mu zjechać z powrotem na miejsce. Ja na awaryjnych zjechałem po kilku chwilach na kawałek trawy oddzielającej chodnik od jezdni po drugiej stronie ulicy tak, żeby nikomu nie utrudniać ruchu.

No i przyszło do konfrontacji. Dziad do mnie, że ja wjechałem mu w tył, drąc przy tym ryja na 100 decybeli. Przepraszam za słownictwo, ale staram się przedstawić w miarę obrazowo sytuację. Odparłem, iż to on we mnie uderzył podczas, gdy mój pojazd stał w miejscu. Nieprawda, bo ja mu za mało miejsca zostawiłem i nie miał jak wycofać do końca. A tak naprawdę miejsca miał tyle, że ciągnik siodłowy wraz z naczepą by wyjechał spokojnie. Ok, teraz koloryzuję, ale odparłem, że był już normalnie na jezdni całym pojazdem, miał jeszcze dobre 3 lub 4 metry do mojego pojazdu, po czym wrzucił znów wsteczny i uderzył w moje auto.

To NIEPRAWDA. Dobrze, niech tak będzie. Zadzwoniłem na policję. Patrol przyjechał (właściwie podjechał) praktycznie od razu, bo było ich kilka przy najbliższym przejściu i skrzyżowaniu. Najpierw "Pan Dziad" nie dał dojść do głosu policjantom, tylko nadal krzyczał. Ja sobie stałem spokojnie. W końcu mnie zapytali o zdanie. Pokazałem nagranie, bo nic więcej do dodania nie miałem, a z narwanym debilem się kłócić nie będę. Panowie zobaczyli dowód i przedstawili jasno sytuację, że to on jest winien kolizji.

Można by na tym zakończyć historię, która niczym szczególnym się nie wyróżnia - ot sytuacja, jakich wiele jest codziennie. Ale zachowanie "dziada" było najlepsze. Mianowicie, jakim prawem ja śmiem go nagrywać? On nie pozwala na nagrywanie (dalej wrzask przekraczający 100 decybeli). Policjanci nie potrafili mu przemówić, że kamerka samochodowa jest legalna i nie nagrywa osób prywatnych, tylko drogi i zaistniałe na nich sytuacje.

W końcu chyba zrozumiał, ale po spisaniu wszelkich papierów znów podniósł swój głos, tym razem na policję, bo jego auto musi zostać odholowane ze względu na to, iż nie nadaje się do dalszej jazdy z powodu rozbitych tylnych świateł. Po czym poszła kontra "a dlaczego on może??!!" W sensie, że ja. Normalnie, ponieważ jedynymi uszkodzeniami spowodowanymi przez jego Forda Escorta na czarnych jeszcze blachach, były tylko rysy na lakierze i lekkie pęknięcie na zderzaku.

Tu raczej nie chodziło o żadne wyłudzenie odszkodowania, raczej o to, że ktoś nie potrafi swojej winy zrozumieć. I teraz co, gdybym nie miał kamery? Nie udowodniłbym, że to on we mnie wjechał. Masakra po prostu.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (181)

#88650

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kto był piekielny w tej sytuacji? Ja, czy może potencjalni wynajmujący, bo tak mnie dziś naszło na refleksje w tej starej sprawie i chętnie poznałbym Wasze zdanie na ten temat.

Rzecz się działa już ładnych kilka lat temu. Firma, w której pracowałem chyliła się ku upadkowi i trzeba było pomału rozejrzeć się za nową robotą. Tak się złożyło, że dostałem od znajomego ofertę pewnej pracy poza granicami kraju. Oczywiście skorzystałem i postanowiłem zarazem swoje mieszkanie wynająć na czas nieobecności. Zamieściłem zatem ogłoszenie na portalu reklamowanym przez pana J. Chabiora. Zaznaczam, iż Facebooka nie używałem i do dziś z tego portalu nie korzystam, więc OLX był jedynym sensownym serwisem dla tego ogłoszenia. W opisie podałem dokładną lokalizację mojej 45-metrowej willi mieszczącej się w bloku, oraz zamieściłem zdjęcia tak, aby jak najlepiej oddawały charakter tego penthouse'u.

I zaczęły się telefony. Tak zbluzgany jeszcze nigdy chyba nie zostałem. A dlaczego? Już wyjaśniam.
Ponieważ śmiałem mieć jakiekolwiek wymagania w stosunku do potencjalnego najemcy. Owszem, wyraźnie zaznaczyłem w ogłoszeniu, iż interesuje mnie tylko legalny wynajem na podstawie spisanej umowy. Do tego chciałem, aby zamieszkały tutaj osoby bezdzietne. Poza tym nie zgadzam się na psa lub kota w moim domu. Chomik, czy królik może być :) Oraz, że Ukraińcom również dziękuję.

Zanim przejdę do sedna, wyjaśnię skąd moje wymagania... Otóż uznałem, że 45-metrowa, dwupokojowa klitka to raczej nie jest dobry lokal dla rodziny z dziećmi, Ukraińcy już niejedno mieszkanie zdemolowali i nie da się nic z tym zrobić, także nie chciałem ryzykować. A tych przybyszów w moim mieście jest naprawdę sporo, bo znajduje się tu mnóstwo zakładów produkcyjnych. Zwierząt sobie nie życzyłem także.

A dlaczego? Ponieważ oddawałem na wynajem mieszkanie świeżo po remoncie z pełnym wyposażeniem, łącznie z TV 43" oraz WiFi. Tego akurat do rachunku nie doliczałem, bo nie tyle zależało mi na zarabianiu na tym lokalu, raczej bardziej chodziło o to, abym nie musiał utrzymywać go pustego.

Dzwoniły maDki, które chciałyby bardzo wynająć, bo dzieci będą miały blisko do szkoły/przedszkola. (Fakt, mieszkanie w centrum i wszędzie blisko, albo bardzo dobry dojazd komunikacją). A ile dzieci? Średnia wynosiła od 3 do 7 i na pewno bardzo "komfortowo" by im się mieszkało w tej klitce, przepraszam - penthousie. Super... A potem takiej się nie da wywalić "w razie w" Smutna prawda, ale tak niestety to działa w tym kraju.

Dzwonili kilka razy też Ukraińcy, a po odmowie usłyszałem, że jestem rasistą i suką bladź i ich koledzy mnie w lesie zakopią. Więc powiedziałem, że zapraszam. Jak widać jestem jeszcze na powierzchni:) Tak samo jedna kobieta mnie opierniczyła za to, że nie życzę sobie psa. Bo co mi pies przeszkadza? Ano może to, że ja nie znam psa i nie chciałbym, aby świeżo położone panele zostały zasikane, albo meble pogryzione, które też były dopiero co kupione.

Rozwiązanie przyszło szybko. Podzwoniłem trochę po znajomych i znalazła się para studentów, która uczy się w pobliskim mieście. Im pasowało, dojazd dobry na uczelnię, bo pociągiem raptem 25 min do celu. Umowa podpisana. Nawet kaucji nie wziąłem. Płatności były zawsze na czas i po moim powrocie mieszkanie zastałem w stanie dosłownie idealnym. Wyglądało tak, jakbym wczoraj z niego wyszedł.

I teraz pytanie? Czy ja postawiłem jakieś chore wymagania w stosunku do swojej tak naprawdę własności, czy ludzie dzwonili po to, aby tylko mnie opier***ić lub zwyczajnie nie potrafili czytać ze zrozumieniem?

Zdaję sobie sprawę, że część osób po tym wpisie może uznać mnie za osobę arogancką. Nie będę negować, ani potwierdzać, bo ciężko tak to wszystko opowiedzieć za pomocą klawiatury, ale bardzo chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (203)

#88570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiem, że problem może nie jest jakoś piekielny rodem z najgłębszych czeluści Hadesu, ale irytujący na pewno.

Mianowicie kilka lat temu spółdzielnia zrównała z ziemią stare śmietniki przed moim blokiem i na ich miejsce postawiła nowe, zamykane na klucz. Wszystko było ładnie, do czasu aż notorycznie zaczęły ginąć wkładki w zamkach. Oczywiście winni panowie, którzy na "dzień dobry" pod marketami tytułują każdego mianem "kierownika". Wiadomo, o co chodzi. I tak sobie trwała swoista wojenka między spółdzielnią, która co tydzień dawała nowe wkładki, a miłośnikami tanich trunków, którzy usilnie i konsekwentnie sobie te wkładki przywłaszczali. W końcu spółdzielnia dała spokój i tak sobie przez około rok śmietnik nie był zamykany. W sumie nikomu to nie przeszkadzało. Do czasu.

Ostatnio śmietnik, do którego wywalamy odpady upodobała sobie grupa pewnych jegomościów jako miejsce schadzek i cel poszukiwania metalowych skarbów. I się zaczęło. Ludzie się zaczęli bać, bo wieczorami można było tam zastać kilku typów w różnym stanie, a nigdy nie wiadomo co takiemu podpitemu tanimi winami koleżce do łba strzeli. Raz narzeczona oberwała niedopałkiem w rękę, kiedy wieczorem szła wyrzucić śmieci. Dobra, niechcący i przeprosili za to, bo nie zauważyli że ktoś wchodzi, ale sam fakt...

Skargi do spółdzielni przyniosły skutek w postaci nowej wkładki, która spełniała swoje zadanie przez tydzień, potem "magicznie" znów zniknęła. I tak na okrągło. Mam pytanie, co możemy jeszcze zrobić? I to pytanie również zadają sąsiedzi. Spółdzielnia także jest bezradna, bo więcej nie mogą zrobić. Namierzyć kogoś, kto kradnie te wkładki? I co mu/im zrobi policja, skoro oni pewnie nie mają nawet adresu stałego zamieszkania? Nic im nie zrobią. Nawet jak kogoś wywiozą na dołek, to i tak się będzie cieszył z czasu spędzonego w cieple, gdzie jeszcze za darmo dostanie żreć. Ma ktoś tam iść i im "po męsku" wytłumaczyć? Może i jest to rozwiązanie, ale zrobisz krzywdę menelowi i złodziejowi, a karę poniesiesz jak za człowieka. Poza tym bardzo blisko śmietnika jest parking i ludzie się boją o swoje samochody, nie tylko w przypadku pożaru ale także zdewastowania przez właśnie ten margines społeczny.

Ja kamery nie założę (mimo, że bym chciał), bo wszystkie okna mojego mieszkania wychodzą na drugą stronę budynku, więc śmietnika nie widzę. Także pozostaje walka z wiatrakami. Chyba, że Wy drodzy Piekielni podsuniecie jakiś dobry pomysł.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (94)

1