Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nyord

Zamieszcza historie od: 5 kwietnia 2011 - 13:59
Ostatnio: 29 stycznia 2024 - 17:48
  • Historii na głównej: 51 z 92
  • Punktów za historie: 37099
  • Komentarzy: 103
  • Punktów za komentarze: 590
 

#20531

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Widzę ze historia z Panią Jadzią spodobała się. Oto kolejny kwiatek w jej wykonaniu.

Jak podróżowała Pani Jadzia? Nie zgadliście, nie komunikacją miejską „toż to dla plebsu” czyli ma jakiś anielski uczynek nie wrzeszczenia na młodych i żądania miejsca. Pani Jadzia miała darmowe taryfy. Jak zapytacie? O tym będzie historia.

Zima, zimno jak w Sybirze z -20 (Białystok) auto odpalone ja skrobie zawzięcie szyby, żeby się rozgrzać i szybciej ruszyć z pod bloku. Skończone, wsiadam sięgam po pas i słyszę zamykanie drzwi od strony pasażera i ‘klik’ wkładanego pasa do zapięcia. Tak zgadliście Pani Jadzia władowała mi się do auta. Słyszę komendę: „Do przychodni”. Mój stanowczy opór i prośby oraz groźby o opuszczenie pojazdu spełzły na niczym. Jak u większości. Jako że się spieszyłem. Babki wyrzucić nie było jak. Jednak spieszyłem się w określonym kierunku, wiec wymyśliłem iście ‘piekielny’ plan. Rzuciłem krótkie okay w stronę Jadźki i rura. Jedziemy i jedziemy. Jadzia oczywiście nawet nic nie wspomina że do przychodni jedzie się tylko 3 minuty (500 metrów od bloków). Jedziemy twardo. Zatrzymuje się, gaszę silnik. Wychodzę, otwieram drzwi Jadzi jak dżentelmen i ją wypuszczam. Szybko zamykam drzwi na klucz i mówie: „Oto odpowiedni przybytek dla pani choroby i upierdliwości”. Stos inwektyw spłynął po mnie jak po kaczce. Gdzie wywiozłem Jadzie? Do Choroszczy przed bramy bardzo sławnego szpitala dla chorych psychicznie.

Komiczne było także to że z powrotem musiałem do auta wsiadać przez bagażnik (centralny zamek) żeby Jadzia nie mogła znowu z prędkością światła się władować do auta.

PS. Na osiedlu wyrobił się nawyk zamykania drzwi po wejściu do auta.

No Jadzia

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 901 (929)

#20525

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałem właśnie historie o moherach i przypomniała mi się jedna z historii z panią Jadzią.
Pani Jadzia. Emerytka bądź rencista od zawsze. Obecnie coś około 70 lat. Upierdliwa i zrzędliwa. Obrończyni trawy i trawników, także spokoju i ciszy. Powieściopisarka na dodatek i wielki „autorytet” w dziedzinie nauki zwanej Religia i Wiara.

Do rzeczy. Panią Jadzie znają wszyscy. Wszyscy ją znają z jej wybryków i tekstu „Bo mi się należy bo ja emerytką/rencistką (zawsze się zmienia) jestem”. Były to czasy kiedy mieszkałem w bloku na osiedlu z wielkiej płyty. Pani Jadzia mieszkała 5 bloków dalej. Okres przedświąteczny dokładnie za kilka godzin Wigilia. Ludzie szturmują piekarnie celem zakupu chleba na kilka dni świętowania. Kolejka jak za komuny. Czekamy. Jednak chleb schodzi w niepokojących ilościach. Ten weźmie 3 chleby, ten 2. Wiadomo święta. Przede mną jeszcze 3 osoby do kasy za mną pani Jadzia która już coś kombinuje bo oczka się świecą. Facet przy kasie prosi ostatni chleb domowy (przyjmijmy) za mną szamotanie i patrzę jak pani Jadzia znajduje się już za kontuarem z paluchem w ustach, powoli wyciąga i przeciąga obśliniony paluch po całej długości chleba krzycząc: „Moje zaklepane!”. Jadzia chce znowu za mnie się wepchnąć. Jednak zdegustowani ludzie wypychają ją na koniec kolejki. Ona i tak zadowolona swój chleb dostanie. Jednak nie doczekanie! Owy pan prosi o ten chleb. Jadzia w krzyk: „zostaw mój chleb złodzieju! Debilu! Pomiocie szatański”. Facet wyraz twarzy obojętny. Zabiera chleb wychodzi przed piekarnie, za nim Jadzia pomstując na faceta który kupił jej „zaklepany” chleb. Facet jak gdyby nigdy nic zaczyna chleb rwać na małe kawałki i rzuca na ziemie, gdzie momentalnie zlatują się ptaki.Facet skomentowal tekstem: „Pani Jadziu, radosny czas, dziś zbawiciel nam się rodzi, wigilia wiec i niech zwierzaki poucztują”.

Pani Jadzia zaprzestała praktyki „zaklepywania” jedzenia.
Jeżeli się podoba historia z panią Jadzią. Jest ich więcej. Chcecie piszcie w komentarzach.

Jadzia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1032 (1056)

#19828

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z poniedziałku bądź wtorku, nie pamiętam dokładnie. Godzina około 14, główne skrzyżowanie w mieście powiatowym. Stoję na światłach i czekam na strzałkę pozwalającą skręcać w prawo, przede mną TIR. Tak stoję, czekam, rozglądam się po lusterkach i patrzę że jakiś ostatni Mohikanin na skuterze wjeżdża z prawej strony mego auta. Przypominam byłem na prawo skręcie. Trąbie na idiotę i pokazuje gdzie się pcha. Zobaczyłem tylko palec, ten środkowy. W tym samym momencie zapaliły się światła i TIR zaczął ruszać. Co było potem? Chłopaczek ze skuterka zeskoczył w ostatniej chwili, a co ze skuterkiem? Mokra blaszana plama. Co trzeba mieć w głowie żeby pchać się pod pewną śmierć?

PS. Musiałem zostać jako świadek zdarzenia. Policja szybko udowodniła dzieciakowi winę. Dzieciak miał 15 lat.
PS 2. Moim zdaniem na te skutery trzeba zrobić normalne prawo jazdy. Może być od 15 roku życia. Bo karta rowerowa/motorowerowa nic nie daje. Co sam widziałem.
PS 3. Dla nie mogących sobie wyobrazić jak skręca TIR. Otóż ciągnik łamie się inaczej, naczepa inaczej. Właśnie naczepa zaczepiła o skuter i po nim przejechała.

droga

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 562 (596)

#17726

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak we wcześniejszych historiach wspominałem, dorabiałem jako 18-latek na giełdzie aut. Zbierałem ogłoszenia za drobną opłatą i wrzucałem je do netu.

Był bodajże listopad, zimno jak diabli, prószy lekki śnieg. Zbieram ogłoszenia, cóż robota. Widzę, że z giełdy wyjeżdża BMW. Właściciela dosyć dobrze znałem, cały czas dawał mi zarobić. Teraz tylko krzyknął, że BMW jedzie na jazdę próbną. Nie mija pół godziny kiedy właściciel Beemki, wraca w radiowozie. Co się wydarzyło? Otóż pan, który zażyczył sobie jazdę próbną, chcąc sprawdzić auto przycisnął, wpadł w poślizg i uderzył w latarnię, kuper BMW skasowany, a kierujący wysiadł mówiąc: „Nawet drogi się nie trzyma, nie kupuję”. Policjanci szukali faceta jednak się nie udało.

Po miesiącu znowu ktoś skasował auto do kupna z podobnym tekstem. Tym razem dwuletni Ford Mondeo. Trzeci raz Mercedes C klasa, wbił się w drzewo. Kierujący wyszedł, zostawiając właściciela nieprzytomnego. (Zbiegiem okoliczności auto było zawsze uderzane w prawą stronę)

Za czwartym razem owemu „Rozrywkowemu” panu się nie udało. Ktoś go rozpoznał. Policja przyjechała, zgarnęła kolesia.

Co do faceta, w sądzie powiedział że „lubi tę adrenalinę jak rozbija się dobre auto i nie trzeba za to ponosić odpowiedzialności”. Co do sposobu działania, pan był nawet chytry. Zmieniał stylizację. Do BMW przyszedł w dresie i czapce z daszkiem, do Mondeo w dżinsach i zaczesanych włosach, a do Mercedesa zachorował brodę. Został rozpoznany po tym, że podszedł do tego samego sprzedawcy, któremu uszkodził auto wcześniej. Owy pan musiał ponieść koszty napraw aut i infrastruktury miejskiej.

Czy to nie piekielność?

Giełda

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1060 (1106)

#17319

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako jedyny na mojej wsi posiadam konto na Allegro. Internet ma parę osób, jednak na ten przybytek rozpusty niewielu się zdecydowało. Pocztą pantoflową (czytaj listonosz) rozeszło się, że jestem posiadaczem takiego rarytasu i przychodzili do mnie miejscowi zamówić to i tamto. Był także Miecio. Miecio jak to rolnik postępowy (nie mylić z piosenką w której sam zapładnia swoje krowy), chciał skorzystać z tego przybytku rozpusty i nowoczesności. Przyszedł raz coś kupić, drugi, trzeci, dziesiąty. Cóż stał się stałym gościem w naszym domu. Często nieproszonym (potrafił przyjść jak miałem, bądź rodzice mieli gości) często przychodził za wcześnie (sobota 7 rano), bądź za późno na odwiedziny (21 z hakiem). Tylko pierwszy raz udało mu się odpowiednio trafić. Teraz przejdźmy do historii.

Sobota, dni temu dwa. Zaproszony na wesele kolegi jeszcze z miasta, z bloku obok nie sposób odmówić. Przecież razem się wychowywaliśmy. Trzeba iść. Ubrany, gotowy do wyjścia, brat też. Mamy wyjeżdżać kiedy słyszymy dzwonek do drzwi. Otwieram, a jakże tam Miecio.

[M]iecio- Cześć, mam sprawę, chodzi o Allegro.
[J]a- Mietek nie mam czasu, na wesele jadę.
[M]- To dużo nie zajmie. Tylko 5 minut. Muszę opryskiwacz kupić.
[J]- A co Internet założyłeś? Przejrzałeś ogłoszenia tego opryskiwacza?
[M]-Te gówno mi niepotrzebne, ty masz i starczy. 5 minut i zamówimy.
Ja już wkurzony, muszę wychodzić, a drogi Miecio mnie zatrzymuje.
[J]- Kur*a Mietek, nie mam czasu, za godzinę mam w Białymstoku wesele, muszę być. Znając twój zapłon zanim wybierzemy to minie ta godzina. Przyjdź w niedzielę, naprawdę nie mam czasu. Cześć.
[M]-Hola, hola tylko 5 minut.
[J]-Mietek nie rozumiesz? Muszę jechać do Białego. Załóż Internet, oglądaj sobie i przychodź będzie szybciej. Twoje dzieciaki pewnie też się ucieszą. Dobra na razie.
[M]-Ktoś do ciebie z sercem przychodzi, a ty do niego z dupą. Czasu nigdy nie masz. No ja pierd*le, normalnie niewychowany.
Przegiął pałę.
[J]- Mietek przeje*aleś sobie sprawę. Ja do ciebie z dupą? Zamówiłem Ci ten po*ebany skuter, kosiarkę, portfel, dvd, komórki i ch*j wie co jeszcze. Gdzie ty kur*a serce okazałeś? Nawet głupiego piwa mi za to nie przyniosłeś.
[M]- Zamknij się niewychowany szczylu!
Tutaj już wkroczyła moja kochana mamusia.
[KM]- Mietek, jeszcze mnie obrażasz? Że moich synów nie wychowałam? Tak? To ty jesteś niewychowany. Mam spotkanie rodzinne, a ty z tym swoim allegro przychodzisz, 7 rano chłopak z trasy wrócił dzień wcześniej też się pojawiasz, albo co przyjechał świeżo chce się wcześniej położyć to zjawiasz się o 9 wieczorem. Dobrze Ci radze. Myśl co mówisz. Teraz to wyjdź bo oni wychodzą.

Mietek się zawinął, i jak na razie go nie widać. Na razie jestem w trasie. Jednak chyba skończył się długi miesiąc miodowy Miecia ze mną. Oczywiście nabiłem kilka komentarzy na jego transakcjach, jednak są rzeczy ważniejsze niż allegro.

Allegro i Miecio

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 551 (655)

#16890

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z klubu piłkarskiego, pierwsza na razie utknęła prawdopodobnie u admina i oczekuje na akceptacje.

Starałem się być na każdym meczu zespołu dla którego pracowałem. Niedziela, koniec września bądź początek października. Czekamy wraz z kibicami na mecz. Wychodzą zawodnicy obu drużyn i sędziowie, z chorągiewką dostrzegłem mego sąsiada, facet jest fanatykiem futbolu, zresztą sędziuje dla podtrzymania kondycji bo jest strażakiem. Mecz to była jedna wielka żenada. Sąsiad sygnalizuje prawidłowy spalony, główny nawet nie reaguje. Na 10 spalonych zostało odgwizdanych dwa, lekkie przepchniecie przeciwnika skutkowało faulem, jednak tylko z jednej strony. Nasz zespół do przerwy przegrywał „tylko” 1-0 po fantastycznych paradach bramkarza. Mieliśmy na koncie także 4 żółte kartki. Sędziowie wchodzą do swojego prowizorycznego boksu, za nimi uderza od razu tam prezes przeciwnej drużyny. Jako że stałem nie opodal słyszałem całą rozmowę:

[L]-Liniowy
[G]-Główny
[P]-Prezes
[G]-Co ty se kur*a wyobrażasz, chorągiewką tak machać. Ja pierd*le co za cymbał. Wsadź sobie ją w du*e, a nie machasz.
[L]-Ty ślepy jesteś? 10 spalonych a ty 2 odgwizdałeś 2?
[G]-Bo tak ma kur*a być!
[L]-Jak? Sędziuj normalnie albo Ci tak przypierdo*e że własna żona Cię nie pozna.
(sąsiad jest potężnej postury i główny się zamknął
[P]-Panie liniowy ile pan chcesz?
[L]-Co?
[P]-No ile pan chcesz za mecz, oni wzięli po skrzynce wódki.
[L]-Co kur*a? Po skrzynce wódki? To temu takie jaja. No dobra to wiesz pan panie prezes. To ja chce 10 skrzynek wódki, 5 skrzyń browaru, z 5 kg karkówki i 10 kg kiełbasy, a i bym zapomniał nowego grilla to sobie jutro zrobię. – i wyszedł wkurzony.
[P]- Pojeb*ło chyba go. Dobra Mietek sędziuj jak było, nie zwracajmy uwagi na pajaca, i następnym razem się pilnuj, żeby znowu jakiegoś kut*sa w zastępstwie Ci nie dali. Albo niech Leszek już tyle nie pije i biega z wami.

Przegraliśmy 3-0. Jednak widok po meczu bezcenny. Mecz zakończonym, liniowy podbiega do głównego, prawy prosty, facet leży nieprzytomny, biegnie za drugim liniowym który zdążył się zabunkrować w aucie. Podbiega do tego prezesa i takiego kopa mu wysadził że ten chyba całą drogę stał.

Cóż korupcja w Polskiej piłce będzie zawsze. Jak widać w najniższych klasach rozgrywkowych nawet za parę butelek wódki można kupić mecz. Tak było 4 lata temu. Teraz pewnie jest podobnie.

Mecz IV czy V liga.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 653 (733)

#16828

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeszcze jedna historia z salonu tatuażu mego kolegi. Postanowiłem zrobić następny tatuaż. Mały i niewidoczny, jednak dość skomplikowany bo robiony na nadgarstku, na całym obwodzie. Wychodzę z założenia że tatuaż to osobista sprawa i ten oto nowy będę nosił pod zegarkiem który i tam ma bardzo grubą skórzaną bransoletę i będzie owe dzieło całkowicie zasłaniał. Siadam na fotel daje swoją grubą i owłosioną szynkę (czytaj przedramię), kumpel zabiera się do wygolenia ręki. Właśnie w chwili pierwszego pociągnięcia żyletką po ręce wchodzą do salonu dwie dziewczyny i jedna do drugiej:
-O kur*a pedał, rękę mu goli następny debil! O lol. Idziemy stąd Jolka, nie będziemy u pedała robić tatuażu.

I wyszły, nam nie pozostało nic jak się wyśmiać z zaistniałej sytuacji.

Tatuaż

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 556 (620)

#16354

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Było to parę ładnych lat temu, wraz z kolegą, który świeżo zdał prawo jazdy, wybraliśmy się na Giełdę Samochodową.
Mój kumpel pochodzi z bardzo zamożnej rodziny.
Także trzeba zaznaczyć, że kolega ma kompletnego fioła na temat motoryzacji i mechaniki pojazdów 4 kołowych potocznie zwanych autami. Uczył się w technikum mechanicznym, teraz studiuje mechanikę.

Jednak wracając do tematu, kumpel zdał prawo jazdy, ojciec zaoferował się że kupi mu auto: oczywiście z salonu, nówka sztuka nie śmigana. Jednak kumpel jak wcześniej wspomniałem para się mechaniką nie mógł na to przystać, bo po co grzebać w nowym samochodzie? Umówił się z ojcem że ten dołoży mu 50% do wybranego przez siebie auta. Jako że sam odłożył kwotę dużą jak na statystycznego 18-latka, miał do dyspozycji razem z pieniędzmi dołożonymi przez tatę aż 20tyś. zł czyli kwotę starczającą na fajną i w miarę świeżą furkę.

Wybraliśmy się na giełdę i oglądamy samochody, jedne tańsze, inne droższe. Dochodzimy w pewnym momencie do WV Passata przy którym stał jak domniemywam właściciel. Oglądamy i kumpel wychwytuje małe szczególiki o które będzie pytał owego sprzedającego:
[K]-Kumpel
[S]-Sprzedający
[J]-Ja

[K]- Dobry, ile pan chce za tego Passata?
[S]- No jak widać 19, zejdę do 18 żeby się go pozbyć.
[K]- A dlaczego chce się go pan pozbyć, przecież to jest ładne auto.
[S]- No widzisz (przejście na T) kupiłem nowszy sprzęt, większy i lepszy wiec tego muszę się pozbyć.
[K]- Tylko trochę zawyżył pan cenę.
[S]- Toż to full opcja, to tanio jak na full opcje! Coś ty mi tu bredzisz.
[K]- Tylko że te autko było bite, lewy boczek od pasażera.
[S]- Jakie bite, jakie bite i ty masz jakaś chorobę? Lewy boczek od pasażera. Hahahahaha.
[K]- No bite, bite. Pan podejdzie widzi pan tą przednią i tylną szybę na przedniej mamy 2006 rok na tylnej 2005. A na reszcie 2003. Znaczy że 2003 zszedł z produkcji. Góra styczeń, luty 2004. Po 2 drzwi są ładne spasowane jednak mamy mały szczegół. Dolny róg przednich drzwi nie jest identyczny niż ten po prawej stronie. Mamy około pół centymetra różnicy. Po 3 od pasażera bo mamy tutaj anglika proszę pana. Nie wiem jak pan po przekładce kierownicy widzisz w prawym lusterku, ale domyślam się że nic. Widoczność góra 30%. Proszę pana za tego Anglika to pan weźmiesz góra 12 może 13 tys., a nie 18.
[S]- Co ty pieprz*sz gówniarzu. Wypierd*laj jak się nie znasz! Wypierd*laj gówniarzu, bo du*e skopie! Jak Ccie nie stać to nie marudź. Na rower się przesiądź! Hahahaha. Rowerem zapier*alaj!
[J]- Człowieku opanuj się, on ma rower który więcej jest wart od tego twoje samochodzika. Jak wystawiasz to przynajmniej zrób z nim porządek, a nie liczysz na łatwą kasę!
[S]- Wypierd*lać gównarzeria!

Cóż kumpel kupił auto tydzień później od dziadka, który wszystko jak na spowiedzi powiedział. Że lekko uderzony, że coś tam i coś tam. Samochód które zakupił to bardzo fajne i ekonomiczne autko o nazwie Ford Focus. A owy Passat stał na giełdzie jeszcze długo, jakoś miesiąc, może 2. Ktoś się zlitował i kupił go za 14 tys. bo z każdym tygodniem cena malała i topniała.

Giełda

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 466 (540)

#12667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dość śmieszna i ciekawa.
Mój serdeczny kolega prowadzi od około 2 lat salon tatuażu. Byłem jego jednym z pierwszych klientów, mając oryginalny wzór tatuażu, zrobiony przez siebie, który mu się bardzo spodobał. Podczas wykonania „dzieła” od słowa do słowa zostaliśmy kolegami. Później nagoniłem mu trochę klientów, a jak ja otwierałem biznes on pomógł troszkę mi dając telefon do znajomego, który działał w podobnej branży i wziął mój towar. Tyle słowem wstępu.

Był to dzień przed Bożym Ciałem, a ja musiałem pozałatwiać trochę papierologi typu US, Banki i Urząd Gminy. Jako że wyrobiłem się dosyć szybko i byłem w pobliżu lokalu wspomnianego kumpla postanowiłem wskoczyć na herbatę. Usiedliśmy pijemy herbatę, rozmawiamy, długi weekend się zaczyna wiec klientów nie ma. Spokój i cisza. Jednak po 15 minutach mojej wizyty wchodzi do salonu tleniona blondynka w mini. Zaczyna rozmowę z kolegą, wybiera sobie wzór i miejsce na tatuaż. Stopa, dość popularna obecnie. Jak wiadomo ciężko się tatuuje na stopie, a klientka miała na sobie mini. Po odpowiednim ustawieniu stopy mój przyjaciel mógł podziwiać pięknej roboty stringi, na dodatek z lekka siateczką, wiec chcąc nie chcąc widział także walory klientki. Mimo zapytania czy jej to nie krępuje ona powiedziała że nie i proszę zaczynać. Kolega nakłada kalkę na stopę odciska wzór pytając:

[T]-Tatuażysta
[P]-Paniusia
[T]- Dlaczego wybrałaś akurat żabę za wzór? (zawsze z klientami przechodzi na T, ponieważ wtedy łatwiej się porozumieć)
[P]- A bo wiesz, mój chłopak mówi na mnie Żabciu.
Ja już posyłam koledze ironiczny uśmiech, on do mnie wymowne spojrzenie, ale nie komentujemy.
[T]- A co Cię skłoniło do zrobienia tatuażu?
[P]- Bo mój Romek jest wydzierany i ja chce do niego pasować.
Tutaj wzrok jak pięciozłotówki i szybki łyk herbaty żeby nie parskać śmiechem. Kolega pełna powaga i profesjonalizm.
Paniusia siedzi spokojnie, kumpel włącza maszynkę pobiera pigment i z próżni wydobywa się pytanie.
[P]- A czemu to tak burczy?
[T]- No bo tam jest taki silniczek który napędza igły które robią tatuaż.
[P]- JAKIE IGŁY? JA NIE CHCE ŻADNYCH IGIEŁ!
Tutaj tatuażysta tłumaczy na czym polega robienie tatuażu, że nie jest to żaden straszny ból, a ja już się zaśmiewam z głupoty klientki która myślała chyba że tatuaże to te z gum do żucia. Na szczęście klientka dalej żyje w świecie igieł i nie zauważyła mojego szyderczego śmiechu.
[P]- To jak tak nie chce, nie da się inaczej?
[T]- Mogę dla ciebie zrobić tatuaż z henny, jednak jest on nie trwały i po pewnym czasie schodzi. Jednak powinien utrzymać się dłużej niż 3 tygodnie.
[P]- Ale ja chce prawdziwy tatuaż!
[T]- To będziemy kuć, inaczej się nie da.
[P]- Ja się boje igieł! Na pewno się da!
[T]- Inaczej się nie da, jeszcze nikt nie wymyślił żeby drukować coś na ciele.
[P]- To nic, kłamiesz u konkurencji zrobię bez igieł. Cześć
Wstała z fotela, obciągnęła spódniczkę i wyszła z wykalkowaną stopą. Kolega skomentował to krótko:
„Przynajmniej się napatrzyłem.”

Tatuaż

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 936 (1020)

#10973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem historia o piekielnych policjantach, którzy moim kosztem chcieli sobie dorobić.

Historia sprzed około 3 tygodni, a teraz mi się przypomniała. Nie wiem czy też tak macie, jednak jako kierowca nie będąc w domu praktycznie cały tydzień, zawsze bezwiednie dociskam gaz. Prawdopodobnie w myśl przysłowia „W domu najlepiej”. Właśnie wracałem z trasy, do domu brakowało mi może 30km. Jadę i dociskam, jednak jak widzę znak to zawsze schodzę do regulaminowych 50-70, jednak kiedy jestem już blisko domu zawsze te 10 więcej na liczniku się pojawia. Jako że mieszkam na wsi, jadąc skrótami przez wioski słyszę syrenę policyjną. Posłusznie się zatrzymuje, lekko klnąc na siebie w duchu i myśląc co złego zrobiłem.

Podchodzi pan policjant (typowy wioskowy, da się poznać po wioskowej gwarze) prosi o dokumenty i zaprasza do radiowozu. Wsiadam do wysłużonej Jetty i zaczyna się rozmowa.
[P]-Policjant
[J]-Ja
[P]- No panie kierowco, przekroczyło się dozwoloną prędkość.
[J]- Panie władzo, niewiele się przekroczyło, to chyba nic poważnego?
[P]- Niewiele? O ponad 30km/h!
[J]- Z tego co się orientuję to tylko o 10. Ponieważ wiem ile jechałem.
[P]- Panie tam stoi znak 70. A pan prawie 100 leciał, więc ile?
Policjant pokazał znak przed moim samochodem co było najciekawsze.
[J]- To ja z marszu odmawiam mandatu i panowie pozwolą że skorzystam z telefonu.
[P]- Dzwoń se pan.
[J]- Ale nie do dzwonienia i wyszedłem z auta i wyjmując komórkę robię zdjęcia zza mojego samochodu, dla znaku, z boku, zza radiowozu i słyszę krzyk.
[P]- Co pan robisz?! Co pan robisz?!
[J]- Dokumentację do sądu, bo bezprawnie mnie zatrzymaliście, na dodatek nie macie żadnego fotorejestratora w aucie, a wiadomo jak ten 20 letni samochód działa, czy nie zawyża prędkości? Chętnie będę ubiegał się o odszkodowanie od gminy która wasz posterunek utrzymuje.
[P]- Co pan, no co pan. Problemy pan chcesz mieć?
Widać było po nich, że to starzy milicjanci, chyba lubili pałować, a trafili na wieś żeby sobie spokojnie dosiedzieć. Zawsze jakiegoś pijaczka ze sklepu opałują.
[J]- Straszyć mnie panowie macie zamiar? Obijecie mnie po piętach jak to miało miejsce za PRL-u?
[P]- Jak będzie trzeba to tak!
[J]- No to chyba nie, bo w ręku trzymam dowód, wszystko co drogi pan policjant powiedział mam nagrane, jeszcze obdukcja i będzie pozamiatane.
Policjanci (milicjanci) trochę zmiękli i proszą o wyłączenie dyktafonu. Wyłączyłem bo starczy mi już dowodów. Zaczyna się rozmowa od nowa.
[P]- Dobra, daj pan 100 i jesteśmy kwita.
[J]- Za co mam dać wam 100zł?
[P]- No za zatrzymanie.
[J]- Ale do ręki?
[P]- A jak inaczej.
[J]- Z tego co się orientuję to nie możecie mieć więcej niż 20 czy 30 zł przy sobie. To co by robiło u was 100 zł? To panowie jest łapówka.
[P]- Kur*a następny świętoszek. To piszemy normalny mandat.
[J]- Za co?
[P]- Za przekroczenie prędkości.
[J]- To niech pan mi pokaże gdzie przekroczyłem prędkość. Ahhh… zapomniałem toż nie macie fotorejestratora.
[P]- I kur*a psu w dupę mać. Spieprzaj, bo już nie ręczę za siebie. Do widzenia.
[J]- Do widzenia.
Policjanci na mnie chcieli sobie trochę dorobić, a że się nie dałem i byłem piekielny to też swoje. Nie lubię jak ktoś mnie chce oszukać. Dialogi są mocno okrojone bo z 10 minut kłóciliśmy się o tą 70-tkę. Ostatecznie udało się uniknąć mandatu i jest fajnie.

Wiejska Policja(milicja)

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 760 (870)