Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nyord

Zamieszcza historie od: 5 kwietnia 2011 - 13:59
Ostatnio: 29 stycznia 2024 - 17:48
  • Historii na głównej: 51 z 92
  • Punktów za historie: 37099
  • Komentarzy: 103
  • Punktów za komentarze: 590
 

#27135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o tym jak ubezpieczyciele wyłudzają kasę.

Siedzę ja sobie w domu, piwko pije. Przychodzi Policja. Spowodował pan wypadek i uciekł z miejsca wypadku. Oficjalna notka. Czytam ową notkę i data mi nie pasuje bo samochód wtedy był na warsztacie na pełnym przeglądzie. W zeznaniach zaznaczam że nie poruszałem się w owym miejscu autem, że mam światków i monitoring. Spisali i pojechali.

Po miesiącu dostaję list, zwykły od ubezpieczyciela że będą przyznawać pieniądze poszkodowanemu. Mam 7 dni na odmowę. Wybrałem się ja do biura ubezpieczyciela, napisać że ja pieniędzy nie dam, skoro mam dowody że samochód wtedy nie był nawet używany. Napisałem. Poradzili żeby na Policje jechać wyjaśniać. Pojechałem. Zgłoszenie było, samochód stał potłuczony, poszkodowany ma świadka. Tłumacze sytuacje, policjant mi tłumaczy że musiał to zrobić jak zrobił, bo był świadek. Tłumacze że mam także świadków i monitoring. Mówi żeby do ubezpieczyciela. Wracam do ubezpieczyciela, mówię co mi powiedział pan Policeman i powiedzieli że jak pismo napisałem, wszystko powinno być dobrze.

Będąc dobrej myśli, zapomniałem o sprawie. Po 3 tygodniach dostaje pisemko że moje odwołanie zostało odrzucone, a kasa wypłacona. Wpieniłem się nie na żarty. Afera wielka. Ludzie spieprzają po kątach. Szef oddziału, ale pan nie ma dowodów. Nie mam? Zdziwisz się. Jadę do warsztatu, proszę o nagranie (warsztat znajomego). Dostałem, jadę wraz ze znajomym (szefem warsztatu). Pokazujemy w oddziale nagranie i owy znajomy mówi, że samochód stał 3 dni na warsztacie.
Tekst ubezpieczyciela. Nic nie możemy zrobić, mleko się rozlało. Tutaj mnie zapienił niemiłosiernie. Nowa awantura, że po jakiego groma pisałem podanie o nie wypłacanie skoro zostało odrzucone. Na to mi nie odpowiedzieli. Znowu na Policję, dowiedzieć się jak najwięcej o naciągaczu. Tylko kolor i marka i na jakiej ulicy. Jadę, sprawdzam, jest. Stoi pod pawilonem, chodzę po pawilonie i pytam kogo to owy samochód. Trafiam do towarzystwa ubezpieczeniowego, tylko innej firmy. Odpowiada że jego. Proszę o dane, wnoszę sprawę do sądu o wyłudzenie pieniędzy. Facet ucieka, została plakietka. Spisałem dane z biurka. Reszty dowiedziałem się niedługo później.

Sąd.

Komedia czysta. Facet łgał w żywe oczy, że przez przypadek, że pomylił auta. Tak z podaniem na policji dokładnej rejestracji mego auta? Dostałem zwrot zabranych z mego ubezpieczenia i jakieś nikłe odszkodowanie.

Walka z moim ubezpieczycielem o powrót zniżek zakończyła się po 2 miesiącach wzajemnych przepychanek. Wyrok sądu to dla nich nic. Jednak wreszcie oddali mi zniżki.

A wszystko dlatego, że miałem lekko przytarty samochód.

Napraw swoje auto kosztem innych. Chociaż sam zawiniłeś.

Ludzie uważajcie, ubezpieczyciel zna prawie każdego w branży. Nie jest to jednorazowy wybryk w Białymstoku.

Wszystko działo się na przestrzeni roku.

Przepraszam, że jakoś niezgrabnie to napisałem, nie mam już dzisiaj weny.

Ubezpieczenia

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 818 (896)
zarchiwizowany

#27228

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia o moim świetnym ubezpieczycielu (na szczęście już byłym).

Pożyczyłem mej dziewczynie kiedyś samochód. Pojechała do sklepu, wyjeżdżając lekko przytarła faceta. Dzwoni zapłakana co robić. Ja jako porządny obywatel mówię żeby zostawiła kartkę z telefonem i co jak i dlaczego. Po kilku godzinach spotkali się, facet szczęśliwy że ktoś jest fair, spisali orzeczenie i tyle. Koszt nie wielki bo 400zł, wiec nawet się nie przejmowałem. Potwierdziłem że chce żeby wypłacili pieniądze.

Po kilku miesiącach nadszedł czas przedłużania umowy, cóż przedłużyłem, ze współpracy byłem zadowolony wiec czemu nie. Tak też się składa aż 3 pojazdy miałem ubezpieczone w owej firmie, motor, auto osobowe i samochód dostawczy firmowy.

Po miesiącu po przedłużeniu umowy moja luba dostaje monit od mojej firmy ubezpieczeniowej że trzeba zapłacić owe 400 złotych. Ja wkurzony bo zniżki i tak poszły, dzwonie do firmy jakim prawem chcą ściągać od niej kasę. Kobieta wytłumaczyła że mają takie prawo i właśnie je wykorzystują, bo pożyczyłem auto osobie "nieupoważnionej". Po zapytaniu co znaczy nieupoważniona? Odpowiedziała mi że nie mogła prowadzić pojazdu. Jak nie mogła, skoro sam jej pozwoliłem i ma prawo jazdy. Na to mi już kobieta nie umiała odpowiedzieć, ale zapłacić trzeba. To tłumacze jej że na chłopski rozum to proszę o zwrot zniżek, to zapłacę monit. To nie możliwe uzyskałem odpowiedz. Jak nie możliwe to już zapłaciłem za auta bez tej jednej zniżki wiec proszę anulować monit. Też nie możliwe. To pytam, że mam zapłacić monit i straciłem zniżki czyli tracę ponad 1300zł. Tak mam tak zrobić. Jeżeli z decyzją pan się nie zgadza proszę pisać odwołanie. Tak też zrobiłem. Batalia trwała 2 miesiące. Udało się anulować monit, skoro już zapłaciłem 900zł więcej to nie chcą tyle tracić.

Moim byłym ubezpieczycielem była Uniqa czy jakoś tak, teraz jestem w PZU i jestem naprawdę zadowolony, taka mała krypto reklama.

PS. Poprzednia historia o ubezpieczycielu opisana tutaj miała miejsce kilka miesięcy póżniej po tej.

Uniqa

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (159)
zarchiwizowany

#26598

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia o Cyganach/Romach, tym razem moja.

Jako że prowadzę własną DG, i sam sprzedaje swój towar, ogólnie w tygodniu w domu mnie nie ma i nocuje w hotelach. Aktualnie jestem dość poważnie chory, wiec wole odpuścić zarobek, a się wykurować.

Do rzeczy, późna jesień, koniec listopada, zajeżdżam do wypróbowanego hotelu, dobre jedzenie i wygodne łóżka. Wchodzę podchodzę do recepcji a tam właściciel wraz z pracownicą. Jako ze już od roku tam nocuje z 3 razy w miesiącu to mnie kojarzą. W hotelu jakiś cichy hałas.

Ja - Będzie wolny pokój? i co remont robicie że takie jakieś hałasy?
Właściciel- Panie, pan lepiej znajdź se inny hotel jak chcesz się wyspać.
J- Dlaczego? Remont w nocy też robicie?
W- Jaki remont, to cyganie przyjechali, na 3 tygodnie. Już tydzień siedzą, klientów straszą, kradną jedzenie z talerzy, w jednym pokoju po 6-7 osób śpią, już sobie wyobrażam jakie zniszczenia będą. Wole klienta wygonić niż stracić.
J- A wygonić ich się nie da?
W- Zadatek wpłacili i nic nie mogę zrobić.
J- A policja?
W- Też nic.

To nie pierwszy raz gdy natrafiam na cyganów/romów w hotelach, podobną historię opisałem w komentarzach. Przyjeżdża facet najjaśniejszy (kolor skóry) z 2, 3 tygodnie przed zjazdem zamawia dwa pokoje. Właściciel zapomina praktycznie, zdradzając całą hałastrą i demolują wszystko.

Romowie

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (207)
zarchiwizowany

#26591

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak w jednej historii pisałem mam kumpla strażaka i prosił zamieścić tą historię.

Dochodzi 12 w nocy, kumpel leży na pryczy i czyta książkę (dyżury strażaków są 24h). Alarm i widzi że jego wóz ma jechać do pożaru (strażacy u niego w jednostce są przydzieleni do danego wozu, wóz ma specjalizacje np. pożarniczy czy wypadkowy). Od dyżurnego wiadomo że pali się dom do wyburzenia. Jako że mrozy u nas zimą duże istnieje ryzyko że w owym pustostanie zamieszkał sobie menelik bądź grupa menelików. Jadą. Po dojeździe na miejsce okazuje się że budynek był zamieszkany przez Cyganów. Którzy biegają w koło i coś lamentują. Okazało się także że w pożarze została 3 dzieci owych cyganów, które radośnie machają do strażaków z piętra domu. Sytuacja zła. Dom do wyburzenia, pali się czyli może w każdej chwili się zawalić. Akcja trwa sprawnie i szybko. Jednak wśród cyganów przebiegł pomruk, pomruk o treści złoto. Zaczęły się krzyki: - Zostało złoto, zostało tam nasze złoto. Policja próbuje ich tam jakoś uspokoić. Mało to daje i jeden z cyganów wbiega do palącego się domu. Samobójca. Wychodzi po 3 minutach z małą szafką w której znajduje się złoto. Teraz najbardziej piekielnie, Romowie dzielą się złotem i chodzą miedzy strażakami, policjantami i medykami z karetki żeby coś sprzedać. Jak policjant zapytał czy handel jest ważniejszy od ich dzieci, Cyganka odpowiedziała że dzieci są tamtej i tamtej wskazując na koleżanki które krążyły miedzy medykami i strażakami. W handlu nie brali udziału tylko panowie. Którzy dość podejrzanie kręcili się wśród sprzętu. Oczywiście policja także to zauważyła i dość szczelnie chroniła dobytek mundurowych. Dzieci uratowane, pożar ugaszony, trzeba zbadać co było przyczyną pożaru. Przyczyną pożaru był nieszczelny piec kaflowy, którym owi Cyganie się grzeli. Bo w budynku nie było prądu. Romowie zajęli kuchnię z owym piecem. Żeby ciepło jako tak się trzymało obili całą kuchnię kocami, narzutami i różnymi szmatami. Owa izolacja była przyczyną pożaru, ona i nieszczelny piec. Na dodatek sami Ci Cyganie wytwarzali dość dużo ciepła, jak w jednej izbie śpi 3 panów, 5 kobiet i około 20 dzieci daje to do myślenia.

Ważniejsze złoto i pieniądze niż dzieci. Mądrze, ach bardzo mądrze.

Nie jestem żadnym rasistą, tylko akurat Cyganie działają mi na nerwy swoim zachowaniem, a że mieszkałem do tej pory w mieście gdzie bardzo dużo cyganów, wiec niechęć pozostała, budowana przez ową grupę etniczną kilka lat.

Cyganie

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 270 (290)
zarchiwizowany

#26508

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O Eko(terrorystach)gach.

W mieście bywam z rzadka, praca w delegacji i takie tam.

W niedziele wraz z połowicą wybraliśmy się do parku pospacerować, ogólnie poczuć nadchodzącą wiosnę i skorzystać z pierwszych cieplejszych dni na wschodzie kraju.

Tak sobie łażąc zaczepiła nas grupa na oko licealistów którzy wspierają GreenPeace. Jako że mam upodobanie do skórzanych rzeczy od razu stałem się celem ataku. Odpędzanie nic nie dało wiec zacząłem dyskutować. Młodzież mnie informuje, nakazuje i zaprasza na event i "żebym nie nosił już zwierząt jako ubrania". Jedna z dziewczyn sięga to torebki po ulotkę i coś zauważyłem. Co? Owa dziewczyna miała piękną torebkę ze skóry.
Swoim spostrzeżeniem się podzieliłem z ogólnym zgromadzeniem. W gronie ekologów wywołała się burza, sprawdzanie portfeli, torebek i pasków czyżby nie ze skóry, 60% zgromadzenia miało rzeczy skórzane, być może z ekologicznej skóry, ale jednak.

Hipokryzja?

Ekolodzy

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (249)
zarchiwizowany

#26440

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o mojej babci.

Nie będzie to historia że babcia jest zła, że taka i owaka. Babcia jak babcia, pomaga jak może, na obiad zaprosi no i jest trochę nadgorliwa.

Historia ta przypomniała mi się kiedy babcia wypytywała brata na co chce iść na studia.

Moja babcia jest wielką fanką RR (Radia Rydzyka), telewizji i gazety z nim powiązanych.

Działo się to około kilka lat. Rzuciłem studia co moją babcię bardzo zmartwiło. Cóż ponad rok nauki na uczelni wyższej poszedł się przysłowiowo walić. Człowiek uczy się na własnych błędach. Szybko znalazłem robotę, byłem ochroniarzem w sklepie nie daleko babci i tak to się zaczęło.

Moja babcia mieszka w bloku w Białymstoku, ja natomiast już wtedy mieszkałem na wsi i czekały mnie dojazdy. Czasem wiec pomieszkiwałem u Babci jak miałem naprawdę rano do roboty. Co przyczyniło się do częstych odwiedzin u babuleńki.

Jak już wyżej napisałem babcia bardzo zmartwił fakt że nie studiuje. Najpierw się dopytywała dlaczego, po co i wiele wiele innych. Później zaczęła jednak namawiać mnie na studia, zgadnijcie gdzie? No właśnie w Toruniu, w szkole która należała do OR. Opierałem się tym zakusom dość dobrze, jednak babcia nie odpuszczała. Nawet powiedziała że czesne będzie mi opłacać, muszę tylko lokum sobie znaleźć. Później gdzieś wyczytała że jest akademik. No i zaczęła mnie namawiać jeszcze bardziej:
[B]abcia - no popatrz jaka atrakcyjna oferta, studia którymi się interesujesz, tani akademik, tanie studia.
[J]a - Babciu to nie są tanie studia, akademik tym bardziej.
[B]- A co ty tam wiesz.
[J] - Babciu te same studia u nas kosztują ponad tysiąc mniej, doliczając akademik wychodzi prawie 3000 mniej.
[B] - a co to u nas za papier po tych studiach, tam to nawet prace możesz dostać od razu, praktyki w radiu będą. Wiesz jakbym się radowała jak bym Cię w radiu usłyszała.
[J] - No lepszy papier to na pewno mamy na miejscu, nasz Uniwersytet jest lepszą szkołą, u nas też są praktyki w radiu, a nawet w telewizji.
[B]- Nie mąć, już nie mąć. Toż opłacę Ci czesne, tylko musisz akademik opłacić. On taki fajny, mało osób, wszyscy pogrążeni w modlitwie i na dodatek imprez tam nie urządzają. Tylko nauka.
[J] - To co to za akademik bez imprez. Cóż babciu ta szkoła na pewno nie jest dla mnie, skoro w akademiku nie ma imprez. Babciu najlepsze imprezy są w akademiku, jak tam nie ma to nawet tam się nie wybiorę.
[B] - ale, ale wnusiu...

Cóż po co iść na studia skoro nie można poimprezować w akademiku :)

Martwiąca się babcia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 20 (62)
zarchiwizowany

#25641

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia przypomniana przez kumpla strażaka na wczorajszym piwie.

Kumpel mój kilka lat temu dostał się do Szkoły Pożarniczej w Częstochowie. Udało mu się i był bardzo szczęśliwy.

Po kilku miesiącach nauki, dostają rozkaz pierwszego wyjazdu, wszyscy chłopy podekscytowani, wiadomo pierwszy raz w akcji. Przyjechali i latają jak "oparzeni" po placu boju, a paliło się mieszkanie w niewielkim bloku. Pomagają ile się da. Po "robocie" komendant/wykładowca/opiekun woła swoją watahę na badanie pogorzeliska. Chodzą tak po mieszkaniu i oglądają co się spaliło, a co zachowało. Wchodzą do salonu a tam na metalowym krześle zwęglone zwłoki. Cała brygada kadetów na balkon oddać trawnikowi zawartość swoich żołądków. Co na to kapitan?

-Żal co? Jednak przyzwyczaicie się z czasem, i jutro to będzie na wykładzie!- powiedział wyciągając aparat i pstrykając fotki.

Strażacy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (200)
zarchiwizowany

#24849

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Finalna historia o "Jadzi"

Nie będzie piekielna, ani śmieszna, moim zdaniem będzie tragiczna.

Wracając do historii, kilka lat temu byłem ministrantem w jednej z Białostockich parafii. Jako że zbliżał się czas kolędy, zgłosiliśmy się do rozdawania takich zaproszeń kolędowych (tak u nas w parafii kiedyś było że rozdawało się broszurkę opisującą mijający rok w parafii z odcinkiem na którym było trzeba wpisać kwotę jaką daje się na kościół). Zachodu trochę z tym było bo trzeba było pukać do każdych drzwi i wręczać owe zaproszenie, a jak kogoś nie było to zostawiać w drzwiach. Jak wiadomo często było się częstowanym ciastem bądź jakimś cukierkiem wiec czas naprawdę się wydłużał, ale zawsze coś się zarobiło (księża dawali nam za to pieniądze bo poświęcamy swój czas kosztem lekcji)

I tak pewnego wieczoru rozdaję owe zaproszenie wraz z kumplem. Dochodzimy do bloku Jadzi i zaczynamy się kłócić który ma iść i jej wręczyć owe zaproszonko. Kumpla uratował telefon że musi wracać do domu. Nie pocieszony chodzę po klatce Jadzi jak najdłużej żeby zajść i dać zaproszenie jak najpóźniej to wymigam się od rozmowy. Przychodzi ten moment. Pukam.

Otwiera mi mąż Jadzi (tak Jadzia miała męża jednak nie wiele osób wierzyło w jego istnienie, czyli odpada wątek że nikt jej "nie przetrzepał" jak to miało w miejsce w komentarzach). Wręczam zaproszenie i chce już uciekać gdy słyszę:
-Może wejdziesz, zapewne to twoje ostatnie mieszkanie, właśnie zrobiłem herbaty. A tak no zapomniałem Jadzi nie ma, wiec spokojnie.
Zgodziłem się i tak oto usłyszałem historię życia owego pana.

Owy pan miał na imię Stanisław. Pan Stanisław w latach 50 czy 60, był kierownikiem zakładów mięsnych, które dostarczały mięso Białostockim sklepom. Jako człowiek lubiący pracować i jeździć autem. Co kilka dni jeździł do PGR po mięsko które było właśnie przetwarzane w owych zakładach. Tam właśnie poznał Jadzie. Jadzia była jedynaczką, córką kierownika czy dyrektora (zarządcy) PGR-u. Podobno kobieta piękna(na zdjęciach wyglądała ładnie). Jako że jej ojciec nie chciał żeby córka wyszła za mąż za "chama" z wioski upatrzył sobie właśnie pana Stasia. Pan Staś nazywany już starym kawalerem, płacącym bykowe, nie obraził się na takie swatanie. Dziewczyna mu się podobała, wiec czemu nie. Tak Jadzia i Stanisław zostali parą i w niedługim czasie małżeństwem. Nie długo potem pojawiły się dzieci. Właśnie po ślubie zaczęła się katorga pana Stanisława. Jadzia jako jedynaczka była tak rozpieszczona że nic w domu nie umiała zrobić, ani posprzątać, ani ugotować, ani uprać. Pan Stanisław chodził do pracy, a po pracy miał drugi etat w domu czyli sprzątanie, gotowanie, pranie, znowu gotowanie dla dzieci na drugi dzień kiedy będą z matką. Jadzia natomiast uważała że jak ona zajmuje się dziećmi przez 8 godzin to musi się skupić tylko na tym. Po przyjściu Stanisława do domu, od razu uciekała do koleżanek (chociaż jak pan Stanisław mówi, pewnie to oficjalna wersja). Tak sobie żyją razem. Dzieci i wnuki nie odwiedzają dziadków, tzn odwiedzają kiedy nie ma Jadzi. Odwiedzają dziadka. Pan Stanisław dalej zajmuję się domem, a Jadzia w tym czasie chodzi i kradnie zakupy, pikietuje, rozkazuje czy wsiada do cudzych aut służących jej jako taksówka.

Po zapytaniu pana Stanisława czy nie chciał się rozwieźć odpowiedział że chciał. Jednak ona robiła szopkę, on kochający ją i dzieci zostawał. Teraz już mówi że nie ma to nawet sensu, od kilkunastu lat żyją osobno. Ona na niego warczy, on to puszcza mimo uszu.

I taka życiowa rada od pana Stanisława dla wszystkich: "Uważaj synu, ładne opakowanie nie zawsze ma w sobie ładny środek, częściej ładne opakowanie ma zakryć mankamenty środka, wiec jeżeli kogoś szukasz to postaraj się go najpierw poznać jego środek, a nie kochać powłokę"

Jadzia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 346 (370)
zarchiwizowany

#24805

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przedostatnia historia Jadzi.

Mam psa, psa rasy Siberian Husky o imieniu Loki, jego imię odnosi się do jego charakteru, a mianowicie psotnik i rozbójnik jakich mało.

Teraz historia, kilka lat temu wracam ze spaceru z tym podrostkiem (miał jakoś 9 może 10 miesięcy), długiego spaceru bo 2 godzinnego, a że było piekielnie gorąco i nasz limit wody już się skończył postanowiłem wskoczyć do sklepu, w celu uzupełnienia zapasów. Pies przywiązany (wiem, wiem nie powinienem jednak pragnienie me i mego psa zwyciężyło). Nie było mnie z 3 minuty a psa nie ma. Ja zrozpaczony bo pupil i maskotka rodziny, biegam, nawołuje i szukam. Po obiegnięciu już większości osiedla dobiegam do bloku naszej etatowej bohaterki. Nawołuje i słyszę przytłumione wycie mego psiaka. Podchodzę bliżej jej okien i słyszę że na pewno to Loki. Wołam, głośniej, a Loki głośniej wyje. Trwa to może z 5 minut. Jadzia nie wytrzymuje wycia psa i wypuszcza go na balkon. Loki pięknym skokiem przeskakuje poręcz i ląduje obok mnie na trawie(Jadzia mieszka na parterze, a Husky to urodzeni skoczkowie). A my co? Udajemy się radośnie do domu w akompaniamencie wrzasków Jadzi jak to ja jej psa ukradłem.

Dlaczego Jadzia to zrobiła? Ano dlatego że Jadzia miała psa. Psa rasy kundelek, pudel pomieszany z jamnikiem co przypominało bardziej szczotkę do kurzu, która na wszystkich warczy. Jednak ten pies umarł ze starości nie długo przed opisywaną historią. Dlatego Jadzia chodziła po osiedlu i "przygarniała" sobie psy sąsiadów, bo nikt nie chciał zrobić jej za taksówkę i wieźć ją do schroniska.

PS. A zapomniałbym, po godzinie zjawiła się u mnie Policja wraz z Jadzią, jak to ja ukradłem jej psa. Policjanci bardziej bali się Jadzi niż chcieli mnie ukarać. Po okazaniu książeczki psa i sprawdzeniu Chipa, Jadzia musiała się poddać.

Jadzia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 208 (222)
zarchiwizowany

#24215

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przepraszam za bardzo długą nie obecność na piekielnych, ale nowy rok zaczął się dla mnie bardzo dobrze, wprowadzenie nowego produktu oraz podpisanie umów z 2 nowymi dystrybutorami pozwalają optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Dzisiaj powrót Jadzi!

Dzisiejsza historia będzie o Jadzi u lekarza. Nasza bohaterka nie jest chorowitą osóbką, jednak przychodzi do lekarza co miesiąc dokładniej do 10 każdego miesiąca, przychodzi profilaktycznie. Oczywiście chwali się to że kobieta dba o siebie i swoje zdrowie w tak pięknym wieku, zwanym jesienią życia. Co jest piekielnego w wizytach Jadzi w przychodni? Nie nie zgadliście, Jadzia nie wykłóca się o miejsce, nie wpycha się przed nikogo, nie obraża innych, nawet czasami kogoś przed siebie wpuści. Wiec co robi Jadzia? Najpierw rys sytuacyjny.

Jadzia chodzi tylko do panów doktorów(chyba poprawnie) czemu? Po prostu woli panów, jak większość kobiet:) Ogólnie ma jednego który w naszej przychodni przyjmuje od zawsze, jednak jak znajdzie się młodszy lekarz zaraz do niego idzie na wizytę. Dlaczego? Oto wyjaśnienie. Jadzia ma taki o to zwyczaj że wchodząc do lekarza od razu zrzuca z siebie ubranie wierzchnie i bieliznę stojąc przed doktórem jak pan Bóg ją stworzył. Tak to jest piekielność owej pani w przychodni.

Skąd o tym wiem? Otóż kiedyś koleżanki chłopak był na praktykach czy czymś takim w mej przychodni i został badać pacjentów. Napatoczyła się Jadzia i mówił że widok niezbyt kuszący. Wiem to także ze swoich przeżyć dziecięcych kiedyś wszedłem do gabinetu z gołą Jadzią. Widok niezbyt przyjemny. Na dodatek potwierdzają to także inni lekarze i recepcjonistki z przychodni.

Jadzia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (218)