Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PaniZla

Zamieszcza historie od: 16 listopada 2024 - 7:07
Ostatnio: 30 stycznia 2025 - 18:36
  • Historii na głównej: 3 z 6
  • Punktów za historie: 405
  • Komentarzy: 52
  • Punktów za komentarze: 342
 

#91836

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niebezpieczna jazda.

Na prawo jazdy zdałam za pierwszym razem, nie miałam żadnych problemów z teorią. Miasto zjechałam centymetr po centymetrze przed praktycznym egzaminem także i to poszło mi z łatwością. Problemy zaczęły się pojawiać w momencie, gdy zdobyłam prawo jazdy. Okazało się, że jestem, jak to określił pieszczotliwie mój partner - kasownikiem.

Niszczyłam wszystko przydrożne pachołki, kontener, słupki, a nawet ogrodzenie sąsiada. Okazało się, że w sytuacjach stresowych nie umiem panować nad autem. Tak więc w momencie, gdy wyjeżdżając z galerii odrąbałam lusterko, zdecydowałam, że przesiadam się na autobus. Najmniej zrozumienia okazała moja własna mama. Nakrzyczała na mnie, że tak szybko się poddaję. W jej ocenie skoro zdałam na prawo jazdy to się nadaje na kierowcę. Dowodziła, że moje liczne wypadki są naturalną drogą nauki, który przechodzi każdy początkujący kierowca. Próbowałam jej tłumaczyć, iż nie czuję się pewnie za kierownicą, ale moje argumenty trafiły w próżnię.

Cóż prawko leży na dnie szuflady, przynajmniej tak jest bezpiecznie dla wszystkich. Właściwie jazda autobusem nie jest tak zła.

prawo jazdy

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (142)

#91817

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Idą święta więc będzie o odchudzaniu.

Jestem szczupła zawdzięczam to intensywnej diecie i ćwiczeniom. Jestem dumna z efektów jakie przynosi moja ciężka praca nad sylwetką. Nie mam dobrych genów, można wręcz powiedzieć, że genetyczne jestem paśnikiem. Niestety mam ostatnio wrażenie, że tylko ja chodzę na siłownię, wszyscy inni wygląd zawdzięczają genom. Mam też poczucie, że mówienie o ćwiczeniach jest żenującym tematem o którym się nie wspomina w towarzystwie.

Ukoronowaniem moich wniosków nich będzie wspomnienie ostatniego spotkania ze znajomymi. Na stole były sałatki, alkohol i ciasto. Z zadowoleniem skubałam chudą sałatkę, gdy nagle padło hasło- spróbuj serniczka. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie jem słodyczy. Z pozoru zwyczajna odpowiedź natychmiast uruchomiła całe towarzystwo. No i się zaczęło, ruszyła fala pytań. Moja krótka wypowiedź, że dam o formę, dlatego nie chcę jeść ciasta nie spotkała się ze zrozumieniem. Towarzystwo argumentowało, iż jestem szczupła, mogę sobie pozwolić (jestem szczupła bo sobie nie pozwalam), no tylko mały kawałeczek, usłyszałam wręcz, że jestem nietowarzyska bo nie chcę robić tego co inni. Oczywiście rozgorzała się dyskusja z której jasno wynikło, że jestem dziwadłem bo jako jedyna ćwiczę, naturalne wszyscy w towarzystwie jedzą co chcą w dowolnej ilości.

Oczywiście ta kwestia nie dotyczyła otyłej koleżanki, bo z kolei jej waga wynika z choroby (na pewno nie ogromnej ilości chipsów, które pochłania na potęgę). Ostatecznie otyła koleżanka się na mnie obraziła, gdyż nie jedząc ciasta na pewno czynię aluzję w stronę jej wagi.

Mam poczucie, że lepiej przyznać się do odmiennej orientacji niż do diety.

dieta figura

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (182)
poczekalnia

#91857

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna rodzina, piekielny system. Staram sie o adopcje swojej jeszcze nie narodzonej bratanicy. Problem numer jeden: jako wdowa według urzędu nie daje gwarancji stabilizacji dziecku. Czytaj mam wziąć ślub najlepiej już teraz. Mam partnera z którymi mogłabym zalegalizować nasz związek, ale rzecz w tym, ze nie chce. Nie czuje do Pawła tego co do zmarłego meza i raczej się to nie zmieni. Nie mam potrzeby formalizowania naszej relacji. Piekielna jest moja własna matka, która uważa, ze ślub to nic wielkiego i dla dobra dziecka warto sie poświęcić. Mówi, że skoro mieszkamy razem to przecież nic się w moim życiu nie zmieni. Ja natomiast czuje, iż biorąc ślub z innymi mężczyzną, zdradzam zmarłego. Druga piekielność stworzył moj własny brat. Pierwotnie planował po urodzeniu dziecka zostawić je w szpitalu, zaproponowałam, że mogę je adoptować na co przystał. Wygląda na to, że moja wizja adopcji jest inna niż wizja brata. Według niego ja mam ponosić wszelkie koszty utrzymania dziecka i odpowiedzialność, on natomiast będzie mógł pobierać 800+ i przychodzić do dziecka kiedy mu sie zechce ( bo to przecież jego dziecko).Stanowczo się sprzeciwiam takiemu rozwiązaniu, powiedziałam bratu, że z chwilą, gdy się rzeknie praw do córki, to jest po prostu jej wujkiem. Nie chcę żeby miał prawo o czym kolwiek decydować. W tej sytuacji znowu wkracza moja mama, która uważa, że znowu mam dziwny problem. Pewnie powiecie, że historia zmyślona, ale nie szkodzi bo na pewno jedna czy dwie osoby udzielą sensownej rady. Edit: Dopisuję bo pytacie. Dziecko urodzi się za cztery miesiące z niepełnosprawnością widać już zmiany na USG. Tą samą chorobę ma mój syn więc wiem jak zająć się takim dzieckiem. Szczerze nie sądzę żeby ktoś chętnie zaadoptował chore dziecko. Mam stabilną sytuację finansową (posiadam dobrze rentowną firmę). Żonkę brata nie interesuje co się stanie z dzieckiem.

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 37 (73)
zarchiwizowany

#91823

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Choroba dziedziczna, a ciąża Szwagierki. Niedawno była wigilia więc okazja spędzenia czasu z rodziną. Na zjeździe rodzinnym był obecny mój brat z małżonką. Całą imprezą zawładnęła wieść, że Szwagierka spodziewa się dziecka. Przyznam, że ucieszyłam się bardzo bo para już dawno przekroczyła 35 rok życia i obawiałam się, że nie mają żadnych planów rozrodczych. W sytuacji nie byłoby nic piekielnego gdyby nie następne oświadczenie Brata, otóż w związku z dużym prawdopodobieństwem urodzenia się dziecka z problemami zdrowotnymi, planują zachować potomka wtedy i tylko wtedy gdy będzie idealnie zdrowy. Chore dziecko zostawią w szpitalu po urodzeniu. Szczerze to poraził mnie egoizm Brata. On ze wszystkich ludzi najlepiej powinien wiedzieć jak ważne jest wsparcie niepełnosprawnego dziecka, gdyż sam urodził się ciężko chory i przeżył tylko dzięki wieloletniej ciężkiej pracy matki. Brat natomiast argumentuje, że w życiu już nachodził się już po lekarzach i mu wystarczy. Szali goryczy dolała Szwagierka tekstem, że jak im nie uda się z tym dzieckiem to mogą mieć następne. Jestem przerażona, nie wiem co myśleć. Mam świadomość, że prawie na pewno dziecko brata urodzi się chore (ma to związek z dziedziczną chorobą). Brat nie chce już ze mną rozmawiać i każe uszanować swój wybór. Co robić?

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (25)

#91778

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak zostałam wyrzucona z własnego domu. Pierwszy raz o tym mówię więc może być emocjonalnie.

Mój dom odziedziczyłam po babci a następnie wyszłam za mąż. Przeżyłam z Michałem siedem niezwykłych lat jednak, niestety mąż ciężko zachorował. Wiedzieliśmy, że czas zacząć porządkować sprawy przed nadchodzącym końcem. Wtedy spadł na nas grom z jasnego nieba- ciąża. Szok niemożliwy, co robić? Michał zdecydował, że dobrym rozwiązaniem będzie jak jego mamusia się do nas wprowadzi. Mama Ci pomoże, wesprzecie się wzajemnie, mówił. Szczerze, nie lubiłam teściowej, jednak w tamtej chwili zgodziłabym się na wszystko o co by mój małżonek poprosił.

Byłam pełna złych przeczuć co do przeprowadzki teściowej, miałam w pamięci jej złośliwe i agresywne zachowania z przeszłości. Ostatecznie mama z nami zamieszkała. Kilka miesięcy upłynęło we względnym spokoju. Michał nie zdążył zobaczyć syna, opuścił mnie gdy byłam w ósmym miesiącu ciąży. Był to dla mnie szok nie do opisania. Prosto z pogrzebu karetka zawiozła mnie na patologię ciąży. Dziecko urodziłam miesiąc później, następnie przez pół roku byłam przy synku na oddziale patologii noworodka (dziecko urodziło się z niepełnosprawnością). Przez cały ten okres teściowa do mnie się nie odezwała, odrzucała moje połączenia, esemesy ignorowała. Szwagier mgliście mi tłumaczył, że ma teraz trudny okres i wini mnie za śmierć Michała.

Przez siedem miesięcy ani razu nie byłam w domu, więc nie wiedziałam czego się spodziewać po powrocie. Miny moich rodziców mnie niepokoiły. Zauważyłam, że wszystkie ubrania, które mi przynieśli były świeżo kupione. Nie przynieśli też kupionych zawczasu ubranek dziecięcych. Prawda wyszła na jaw pewnego deszczowego dnia. Wypisali nas z szpitala, tak więc dziecię w dłoń i do domciu. Tam jednak nikt nie chciał nas wpuścić, zamki zmienione.

Teściowa radośnie mnie poinformowała, że to już nie jest już mój dom, moje rzeczy dawno temu zostały wywalone na śmietnik. Na wnuka nawet nie spojrzała. Żeby wejść do własnego domu z chorym niemowlakiem musiałam wezwać policję.

rodzina dom

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (209)
zarchiwizowany

#91777

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnie włożę kij w mrowisko ale co mi tam. Będzie o polityce. Nadciągają wybory na prezydenta, a ja po raz kolejny nie mam na kogo głosować. Zróbmy przegląd. Pierwszy kandydat Pan Warszawa. Ma doświadczenie w kierowaniu (zwłaszcza autobusami), umie po angielsku, wygadany ale budzi w mnie taką wewnętrzną niechęć, że chyba bym złamała długopis przy stawianiu krzyżyka. Drugi kandydat Pan Instytut wydaje się być w porządku mało zdążył nabroić. Jednak jakie ma poglądy, jak wygląda jego twarz? Tych dwóch rzeczy nie jestem w stanie zapamiętać. Pan Beksa na przestrzeni czasu zdobył dużo mojej sympatii, która systematycznie topnieje, bo okazuje się, że oprócz zabawnych tekstów niewiele ma do zaoferowania. Natomiast Pan Piwo to na siłę próbuje być cool. Startuje ktoś jeszcze? Czuję się oszukana nie ma prezydenta dla młodej kobiety o tradycjach poglądach,przedsiębiorcy, matki, wdowy.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (33)

1