Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Pasiczek

Zamieszcza historie od: 19 listopada 2019 - 6:39
Ostatnio: 19 listopada 2019 - 20:26
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 138
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 14
 

#85628

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam sama w czterech ścianach. Mimo, że mam kilka zwierzaków, postanowiłam przygarnąć takiego, co czasem się przytuli i wywoła uśmiech na twarzy. Nie mam warunków na psa, więc padło na kota. Do tej pory nie przepadałam za tymi futrzakami, jednak kot wydawał się najrozsądniejszą opcją.

Czas na poszukiwania! Mam dobre serducho, więc wpierw zaczęłam szukać po schroniskach. Nie obchodziło mnie czy to będzie kocur czy kotka, czy czarny, czy biały, czy bury. Chciałam dać dom jakiemuś puchatemu biedakowi. Otóż to nie takie proste!

W rozmowie z pracownikami fundacji i schronisk na odpowiedź, że mieszkam w akademiku (nie studiuję, po prostu tam mieszkam) już krzywo na mnie pstrzono. Następnie padało pytanie, czy mam inne zwierzęta? Otóż mam, ptasznika, dwa węże i około 20 myszek. Szok! Ta pani kota nie dostanie! Dlaczego? Bo myszki są hodowane na pokarm. Co z tego, że ich schronisko dostawało te myszki gdy miałam nadmiar, a ich gadziory nie miały co jeść. Odpuściłam poszukiwania w schroniskach i fundacjach.

Zaczęłam przeglądać ogłoszenia. I jest cicia marzeń! Kot wybrany, czas i miejsce odbioru ustalone, wszystko co do posiadania kota potrzebne zostało zakupione. Dzień odbioru dosłownie siedząc już w aucie piszę smsa do kobiety od kota, że wyjeżdżam po niego i aby spodziewała się mnie za godzinę. Haha no jasne... Kot oddany, ale nie mi, tylko komuś innemu. I tak historia powtórzyła się jeszcze 2 razy.

Czas na środek masowego przekazu pt. Facebook. Poszło ogłoszenie na spotted. Nie minęły 2 minuty jak zaczęły się pojawiać komentarze o tym jaka to ja zła i niedobra, bo nie chcę kota z fundacji/schroniska. O dziwo to przeze mnie jest tyle zwierząt w schroniskach. Dlaczego? Już tłumaczę! Biorąc kota od osoby prywatnej, która w dalekim poważaniu ma sterylizację/kastrację sprawiam, że ta osoba nie zostanie z małymi kotami i dojdzie do wniosku, że następnym razem też ktoś weźmie. No może i tak, ale co zrobi z tymi kotami co ma teraz? Do wora i do jeziora? Bo nie wydaje mi się, żeby od razu leciał i sterylizował. No cóż bywa i tak.

Ale przechodzimy do punktu największej piekielności! Jakiś super stallker przejrzał sobie mój profil na fb (nie mam zbytnio nic do ukrycia więc co chcą to niech sobie przeglądają). Pojawił się komentarz, żeby nie oddawać mi kota bo mam węża i na pewno kot skończy jako karma. Tak, nakarmię węża zbożowego kotem, w szczególności, że ten gad ma problem z dorosłą myszą. Albo jeszcze lepiej! Nakarmię nim heterodona, który żywi się oseskami mysimi.

Inne komentarze nie wnosiły nic lepszego. Zostałam okrzyknięta zwyrolem itp. bo jak ja mogę trzymać tak obleśnie zwierzęta jak węże. No cóż, dla jednych węże są obleśne, a dla innych koty. Wkurzyło mnie najbardziej to, że według ludzi, którzy nazywają się miłośnikami zwierząt, są zwierzęta które nie zasługują na miłość człowieka.

W końcu zakończyło się na tym, że kota nie dostałam. Kota kupiłam z hodowli. Teraz jestem wspieraczem komercyjnego rozmnażania zwierząt.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (180)

1