Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PluszaQ

Zamieszcza historie od: 14 lutego 2017 - 16:53
Ostatnio: 26 września 2019 - 11:03
  • Historii na głównej: 32 z 33
  • Punktów za historie: 5282
  • Komentarzy: 59
  • Punktów za komentarze: 507
 

#81669

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem, co kobieta miała w głowie, ale mózgiem bym tego nie nazwał.

Wpakowała mi się dzisiaj na czerwonym jakaś babka pod koła samochodu. Na przejściu dla pieszych. Jej szczęście, że ruszałem z miejsca, a nie leciałem przez skrzyżowanie z 70, bo najprawdopodobniej by ją skrobali z asfaltu. Szturchnąłem ją lekko prawym narożnikiem.

Oczywiście larum, bo pieszego potrącono na przejściu. Drze się na cały regulator, robi się zbiegowisko. Ja zjechałem na bok, pytam, czy nic jej nie jest. Wspomniałem przy okazji, że sama mi pod koła wlazła. Po krótkiej utarczce słownej doszedłem do wniosku, że trafiłem na przypadek tzw. "świętej krowy", która uważa, że jak już zrobi krok na przejściu, to jest to niczym przeprawa Mojżesza przez Morze Czerwone. Droga się rozstępuje, nic jej nie grozi, samochody magicznie znikają. No, niestety, tak to nie działa.

Chciałem się z kobietą po ludzku dogadać. Ale jak zaczęła się wydzierać i mnie obrażać, to stwierdziłem, że tak się bawić nie będziemy. Zadzwoniłem po policję.

Po 10 minutach przyjechali. Najpierw poproszono o przedstawienie jej wersji. Oczywiście padło stwierdzenie "miałam zielone, a pan na mnie najechał". Na dokładnie tą samą prośbę, odparłem, że mogę przedstawić nie tylko "swoją wersję", ale również rzeczywisty przebieg zdarzenia, z racji, że przy lusterku mam wideo rejestrator.

Policjanci obejrzeli nagranie, doszli do oczywistych wniosków i wystawili babce 5 stów mandatu. Byłoby mniej, tylko się awanturowała z mundurowymi.

Zabawne było jej tłumaczenie się. Stwierdziła, że skoro szła pewnym krokiem w stronę przejścia, to oczywistym jest, że będzie chciała przejść na drugą stronę. Więc obowiązkiem kierujących jest jej to umożliwić, czyli zatrzymać się przed przejściem. Niezależnie od tego, ile jadą.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (185)

#81595

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim poprzednim miejscu pracy bywało różnie. Ale jedna historia szczególnie wbiła mi się w pamięć.

Któregoś dnia zostaliśmy poinformowani przez kierownika, że przychodzi do nas na praktyki studentka. Dziewczyna lat 20, czyli akurat po pierwszym roku studiów. Wydawała się w porządku, ale rogi pokazała już w zasadzie drugiego dnia.

W "kuchni" mieliśmy lodówkę. Ludzie trzymali tam drugie śniadanie, mleko do kawy, leki (jeśli ktoś brał i wymagały chłodzenia). Każdy z każdym potrafił się dogadać, nikt nikomu śniadań nie wyjadał. Problem się zaczął, gdy pojawiła się nasza praktykantka.

Dzień pierwszy, szkolenie BHP i ogólne oprowadzenie po zakładzie, więc zabawiła może 2 godziny.

Dzień drugi. Przyniosła w pudełku swoje śniadanie. Ktoś jej zasugerował, by schowała do lodówki. Miejsca było na tyle. Otworzyła i zaczęły się pomruki. Trafiliśmy, pech nasz, na wojującą wegetariankę. Dziewczyna zażądała, żeby zwolnić jej połowę lodówki albo postawić oddzielną, tak by jej posiłki nie miały kontaktu z naszymi, nieczystymi, bo z mięsem.

Na początku dziewczyny z księgowości chciały jej delikatnie dać do zrozumienia, że ona jest tutaj nowa, na może 2 miesiące i nikt z załogi nie będzie zmieniał uzgodnionych reguł pod jej dyktando.

Dziewczyna poszła się poskarżyć do kierownika, że ją dyskryminujemy. Facet, który potrafił na dzień dobry cię zjechać do 3 pokolenia wstecz, tylko dlatego, że wstał lewą nogą, kazał jej poczekać chwilę, że zaraz ta kwestia się wyjaśni. Przyszedł do nas, zapytał wprost, co się odwala? Został uświadomiony z czym panna ma problem, że nas chce poustawiać. Potem wrócił do gabinetu, wyciągnął jej wniosek o przyjęcie na praktyki i kazał wskazać fragment wskazujący na to, że dziewczyna jest wegetarianką i wymaga w tej kwestii jakiegoś specjalnego traktowania.

Takowego oczywiście nie znalazła, więc dostała ultimatum. Albo dostosuje się do naszych reguł, będzie sumiennie wykonywać zadania i otrzyma rzetelną ocenę na ich podstawie. Albo kierownik tak ją w papierach obsmaruje, że po studiach nikt jej nie zatrudni nigdzie.

Wybrała opcję trzecią, na którą chyba wszyscy po cichu liczyli. Po tygodniu zrezygnowała...

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (191)

#81525

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia opowiedziana dzisiaj przez kumpla w pracy.

Kończy mu się umowa na telefon. Udał się więc do salonu swojego operatora, by wybrać coś nowego. A że lubuje się w smartfonach, to szukał czegoś z wyższej półki. Co za tym idzie, w koszta zamierzał też wrzucić dodatkowe ubezpieczenie telefonu. By nie martwić się na przyszłość.

Typ umowy miał mniej więcej upatrzony. Nowy telefon również. Jego uwagę przykuła natomiast umowa dodatkowego ubezpieczenia. A dokładniej, odstępstwa w niej wymienione: kradzież, zalanie, uszkodzenie mechaniczne ciężkim przedmiotem (nie wiem, na jakiej podstawie mieliby to stwierdzać), uszkodzenia wynikające z przegrzania, zwarcia, bądź działania kwasów/zasad.

Krótko mówiąc, dodatkowe ubezpieczenie miało w zasadzie te same wykluczenia, co zwykła gwarancja producencka. A kosztowało 850zł.
Niestety kobitka w salonie nie potrafiła mu powiedzieć, co to dodatkowe ubezpieczenie obejmuje. Niemniej jednak, zanim kolega się zorientował w sytuacji, bardzo usilnie próbowała mu ten pakiet wcisnąć...

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (183)

#81338

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiedziałem, że stypa po pogrzebie to jakiś cholerny obowiązek...

W piątek zmarł kolegi ojciec. Człowiek o dość nieciekawej opinii. W poniedziałek odbył się pogrzeb. I jak to zwykle bywa, po tej uroczystości najczęściej jest stypa. W tym przypadku była, teoretycznie. Bo kolega zaprosił do siebie na kawę jedynie kilka najbliższych osób.

Ale dla niektórych to był policzek. Już na cmentarzu słyszałem komentarze:
"No patrz jakie chytre, własnemu ojcu stypy nie wyprawi".
"K*rwa, obiadu nie gotowałam, bo myślałam, że nas na stypę zaproszą".
"To ma być stypa? 5 osób na krzyż, a do tego kawa i ciasto? Gdzie obiad, gdzie flaszka?".

Kolega mówił wczoraj, że stypy nie wyprawiał z jednego prostego powodu. Nie chciał słuchać chwytających za serce frazesów, jaki to jego ojciec nie był dobry i wspaniały. Chociaż rzeczywistość była całkiem inna...

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (220)

#81281

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam dziwne przeczucie, że nawet wczorajsza lekcja pokory nie nauczy przepisowej jazdy samochodem mojego znajomego z pracy.

Od rana był jak wściekły pies. Strach podejść, żeby nie pogryzł. Popytałem z ciekawości kilku osób, które są z nim w lepszej komitywie niż ja i dowiedziałem się, że dostał wczoraj mandat za szybką jazdę. W zasadzie to nie jeden, tylko trzy. Na odcinku półtora kilometra. Teren zabudowany, długa prosta z jednym, dość lekkim zakrętem.

Ale, mrucząc pod nosem, nie omieszkał dać innym do zrozumienia, co "myśli" o policjantach, tak samo, jak porównać ich do panien lekkich obyczajów i męskich członków...

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (140)

#81229

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Im bliżej mojego ślubu i wesela, tym bardziej mam dość. Nie tego, że zmienię stan cywilny. Organizacji całego przedsięwzięcia.

Bez mała od miesiąca czasu telefon mi się w zasadzie nie urywa. Non stop ktoś z rodziny dzwoni i pyta jak tam idą przygotowania. Sama ciekawość, to pal licho, bo ją jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale układanie mi planu ślubu i wesela już strawić nie mogę.

Mamy z narzeczoną już w zasadzie wszystko dopięte. Zaproszenia są, lista gości jest, sala jest, zespół, dania i 50 innych pierdół też. No ale jak na złość, pół roku przed ślubem, przypomniały sobie o mnie dwie moje ciotki. Co gorsze, bliźniaczki. Moja mama dostaje z nimi szewskiej pasji. Jak nie jedna, to druga co dzień, dwa okupują dom moich rodziców i wypytują po 150x o to samo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że one to robią zawsze, gdy zbliża się ślub kogoś z rodziny.

Ojciec stwierdził, że dostały małpiego rozumu. Za każdym razem jak przychodzą, to rzucają na stół kolejnych x propozycji, jak mój ślub i wesele mają wyglądać. Ale żeby to były tylko propozycje. To są żądania. Tak ma być, bo one się znają.

Raz, niefortunnie, wpadłem do rodziców, akurat jak siedziały obie. Uwierzcie mi, najlepszy psychiatra by z nimi nie wytrzymał. Ja wysiedziałem 10 minut i głowa zaczęła mi pękać.

Co jest najśmieszniejsze? Jedna jest starą panną. Od drugiej mąż odszedł 4 lata po ślubie. Bo psychicznie nie wytrzymał. I wcale mu się nie dziwię...

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (188)

#80763

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zima zaskoczyła... kierowców.

Od kilku dni temperatury na poziomie 3-4 stopni na plusie. Rano 0 albo ciut ponad, więc to chyba najwyższa pora, żeby zmienić opony. Po dzisiejszym dniu, stwierdzam, że nie dla wszystkich.

W nocy popadało, chwycił mróz. Więc rano po drodze jeździło się jak po lodowisku. A na letnich, to już w ogóle samobójstwo. Na odcinku 10 km naliczyłem 8 aut w rowie. Tutaj nie oceniam. Może kogoś ściągnęło z drogi, zarzuciło, nie wiem, nie wnikam. Chociaż obstawiam, że część pewnie jeszcze nie zdążyła opon zmienić.

Ale szlag mnie chciał trafić, jak widziałem geniusza na letniakach, próbującego wjechać na wzniesienie. Oczywiście bez rezultatu. Sznurek samochodów za nim, korek z każdą minutą coraz dłuższy, ale on dalej walczy, pali opony na tym lodzie.

W końcu kilku kierowców przede mną się wkurzyło, podeszli do niego, zaproponowali, że zepchną samochód na pobocze, żeby ruch udrożnić. Co na to sam zainteresowany? Chyba duma nie pozwoliła mu na przyjęcie propozycji. Członki i panie lekkich obyczajów sypały się jak z rękawa. Narzekanie na drogowców(fakt, droga mogłaby być lepiej odśnieżona), innych uczestników ruchu, pogodę, cholera wie co jeszcze, bo nie do końca usłyszałem.

Koniec końców faceta postraszyli policją, ktoś tam, wydawało mi się, że chyba nawet dzwonił albo udawał i samochód po 15 minutach udało się zepchnąć i ruch odblokować.

PS. Skąd wiem, że facet jechał na letnich? Bo mijając jego auto widziałem doskonale piękny łysy bieżnik jego gum. Dla mnie strach byłoby latem na takich jeździć, a co dopiero w zimę...

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 119 (163)

#80541

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszystkich Świętych, w założeniu święto, w którym każdy powinien się się wyciszyć. I jak to mawia ksiądz z parafii moich rodziców, ilość czy wielkość zniczy, które postawimy na grobach naszych bliskich nie ma znaczenia. Ważna jest pamięć i modlitwa.

A propos wyciszenia. Nie znaczy to, że skoro w tę środę każdy będzie starał się wyciszyć, to w dni poprzedzające mamy to nadrabiać chamstwem i awanturami. M.in. taką, jaką widziałem dzisiaj w markecie.

Pojechałem po jakieś składniki do ciasta, które narzeczona chciała upiec, a wyszedłem z przeświadczeniem, że gatunek ludzki, zamiast ewoluować i wypierać złe, a nabywać dobre cechy i nawyki, po prostu się uwstecznia. Bo jak inaczej można nazwać sytuację, gdzie dwie kobiety w sile wieku toczą regularną wojnę o głupi znicz, ostatni, jaki został na regale? I nie była to zwykła wojna na słowa, o nie.

W ruch poszły pięści, torebki, parasolka. A oprócz ofiar w ludziach, konkretniej awanturujących się kobietach, panie przy okazji rozbiły kilka zgrzewek mniejszych zniczy, stojących obok.

Więc tak wspominając filmiki, które widziałem na YT, gdzie ludzie walczyli o karpia czy przecenione torebki, dochodzę do wniosku, że do tego co było dzisiaj, to się one w najmniejszym stopniu nie umywają.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (108)

#80453

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tyle się mówi o pieszych na drogach. Nawet ostatnio w tv jakaś akcja na ten temat jest prowadzona. Ale do niektórych jak grochem o ścianę.

Wracam z pracy. Dojeżdżam do miejsca, w którym jakiś czas temu miałem kolizję. Pali się czerwone, stoję grzecznie. Przede mną gość z prawym kierunkiem. Wskakuje mu warunkowa i rusza. Ujechał może 10 metrów i walnął w kogoś na pasach. Pieszy akurat miał zielone, więc to nie było wtargnięcie.

Co na to kierowca? Najpierw wysiadł, myślałem, że po to, by sprawdzić, czy się pieszemu nic nie stało. Ale nie, wyszedł go opier*olić za to, że "miał czelność mu wejść na pasy, kiedy ten skręcał". W dodatku, w ręce miał batona (taką gumową pałkę). Dobrze, że na pasach było trochę ludzi, więc nie doszło tam do rękoczynów, na co się zbierało.

PS. Gość jechał starą betą. Więc stereotypy o burakach w BMW nie biorą się znikąd...

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (152)

#80293

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niektórzy ludzie do tej pory nie przestają mnie zaskakiwać...

Jakieś 2-2,5 roku temu sprzedałem na allegro laptop. Sprzęt wtedy miał już prawie 5 lat, mimo wszystko chodził jak należy. Wyczyściłem go wewnątrz i na zewnątrz, wymieniłem pastę, poszedł format HDD. Kupca znalazłem w zasadzie następnego dnia. Przelew, kurier, pozytyw. Nic nie zapowiadało jakichś problemów. Aż do dzisiaj.

Siedziałem w pracy, pisałem program. Dostałem powiadomienie, że na skrzynce e-mail jest nowa wiadomość. Otwieram, czytam i chwilę później zbieram szczękę z podłogi. Dostałem coś takiego:

"Witam

Jakieś 2 lata temu kupiłem od Pana laptop. Działał jak należy, ale kilka dni temu coś się przy nim popsuło. Nie włącza się, wydaje jakieś dziwne dźwięki. W związku z tym, chcę go oddać do Pana na gwarancję. Sprzęt wysłałem dzisiaj rano kurierem za pobraniem, na adres, który widnieje na Pana koncie na Allegro. Przypominam, że na naprawę ma Pan 14 dni roboczych. Mimo wszystko liczę, że szybciej się Pan z tym uwinie.
Poniżej przesyłam adres, na który proszę odesłać naprawiony laptop

Pozdrawiam".

I tak się zastanawiam, czy to jest po prostu głupi żart, czy ktoś faktycznie liczy, że po 2,5 roku naprawię mu zepsuty laptop? Gdzie nawet sklepowy serwis daje gwarancję 2-letnią...

kupujący z Allegro

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (212)