Profil użytkownika
PoProstuJanka
Zamieszcza historie od: | 18 stycznia 2019 - 1:38 |
Ostatnio: | 22 kwietnia 2024 - 12:17 |
- Historii na głównej: 1 z 1
- Punktów za historie: 69
- Komentarzy: 8
- Punktów za komentarze: 52
« poprzednia 1 następna »
@Gelata oczywiście, że prosiliśmy. Sama osobiście niekiedy dzwoniłam gdyż obecny stan mamy coraz częściej pozbawia ją umiejętności logicznego myślenia i zwykła rozmowa przez telefon w sposób racjonalny już jest dla niej wyzwaniem.
@Samoyed proszę uwierzyć, że ja osobiście dzwoniłam do kilku osób i prosiłam o wsparcie (obecny stan mamy sprawie, że ma już kłopoty z logicznym myśleniem, a co za tym idzie rozmową, chociażby przez telefon. Zawsze słyszałam podobne wymówki, typu brak czasu, oddzwonię, odezwę się później. Rozumiem, że każdy ma swoje życie i problemy jednak trochę żalu we mnie jest.
@digi51 Proszę mi uwierzyć, że próbowałam się z nimi kontaktować. Słyszałam obietnice odwiedzin, kontaktu itp. Dziwię się naprawdę, bo jedna z tych pań sama przechodziła przez chorobę nowotworową. Ówcześnie moja mama jeździła z nią na chemię i trzymała za rękę gdyż jej dorosłe dzieci (wtedy bez rodzin i zobowiązań), nie miały na to czasu. Akurat ta wspomniana koleżanka nawet mnie nie zapytała ani razu jak się mama czuje. Kolejna po śmierci męża (ogrom wsparcia, rozmów i czasu dla niej poświęconego przez moją mamę), przeżywa "drugą" młodość, znalazła młodszych, sprawnych kompanów z którymi bawi się i lat p całym świecie. Zadzwoniła do mnie raz płacząc w słuchawkę i obiecując, że jak wróci z urlopu zaraz do nas przyjedzie. Od tego telefonu minęło ponad pół roku. Następna spotykając mnie gdziekolwiek, tłumaczyła się nadmiarem obowiązków i brakiem czasu (osoba nie pracująca, bez większych zobowiązań rodzinnych). Zawsze "już do nas jedzie" i "da wcześniej znać". Tych przypadków jest więcej, ale już nie chce wszystkich opisywać. Zawiodłam się na ludziach, bardzo. Pozdrawiam
@BiAnQ: Szkoda mojego czasu i zdrowia na Pana/Pani wypowiedzi, nie ma w tych słowach minimum szacunku do mnie, a nie zna Pan/ Pani ani mnie ani sytuacji, która zaistniała więc niech będzie, że widzę jedynie czubek własnego nosa.
@bleeee: Proszę zacytować fragment w którym napisałam, że wymagam empatii od lekarzy (końcowe linijki: "Dla każdej kobiety poronienie jest niewątpliwa stratą i tragedią. Nie wymagam od lekarzy empatii, ale oczekuję szacunku do mnie i mojego martwego dziecka". ). Nie oczekiwałam nic poza LUDZKIM traktowaniem mojej osoby.
@BiAnQ: No tak, biedny Pan Doktor, który chciał zarobić więcej pieniążków i siedział w tym celu od rana do nocy w szpitalu. Głupia ja, zamiast mieć do niego żal powinnam się zapytać czy aby na pewno dobrze się czuje, zrobić mu kawy albo zaproponować, że przyjadę w przyszłym tygodniu jak będzie bardziej wypoczęty...
@Tolek: Dziękuję za wsparcie Panu i Pani Marii również. Niestety to jest tylko Polska, a lekarza mierzy się tu miarą Boga.
@karrolka: Dziękuję Pani serdecznie za wsparcie. Wzruszyłam się bardzo i łezka też poleciała. Cieszę się ogromnie, że otrzymała Pani wsparcie i pomoc, tak powinno być wszędzie. To, co opisałam to 1/100 tego koszmaru, ale nie chciałam się rozpisywać i wspominać wszystkich traumatycznych zdarzeń. Ja również ponad 2 tygodnie chodziłam z martwym dzieckiem w brzuchu i to chyba boli najbardziej. Największą ironią losu jest to, że byłam na USG w 8. tygodniu i wszystko było ok, a według obliczeń "super" szpitalnego sprzętu, serduszko przestało bić 2 dni później. Również życzę Pani wszystkiego, co najlepsze i wierzę, że w niedługim czasie uda nam się i będziemy szczęśliwymi mamami. Najważniejsze, to się nie poddać. Pozdrawiam serdecznie. Dużo zdrówka.