Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PooH77

Zamieszcza historie od: 21 maja 2012 - 13:26
Ostatnio: 10 września 2021 - 23:50
  • Historii na głównej: 27 z 42
  • Punktów za historie: 16460
  • Komentarzy: 1752
  • Punktów za komentarze: 10414
 
zarchiwizowany

#77665

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szybkie zakupy po pracy, wpadłem do "Biedry" po wodę. Przechodziłem, siłą rzeczy, obok bakalii na wagę. Stał tam, przy pistacjach, pewien facet. Zerknąłem na niego, bo coś tam mamrotał pod nosem. Miał dwa woreczki z pistacjami. A przynajmniej tak to wyglądało, dopóki nie zrozumiałem, co on tam marudzi.

"P...olę, pustych nie biorę"...

W jednym woreczku miał przebrane orzechy, w drugim te puste.

No tak. W końcu drogi interes, jak płacić - to za pełnowartościowy towar.

Bydgoszcz

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (45)
zarchiwizowany

#62713

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaburzenia psychiczne mogą się ujawnić czasami w najmniej oczekiwanej sytuacji... Tak jak dzisiaj, u pewnej młodej kobiety - kierowcy.

Szedłem do pracy. Musiałem przejść przez jezdnię która, o pewnych porach dnia, jest zatłoczona maksymalnie, ciężko przejść bez dobrej woli kierowcy, który się zatrzyma albo bez wtargnięcia na pasy, narażając przy okazji własne cztery litery. Można też przeczekać falę samochodów do kolejnych świateł...kilka minut z bańki.

No i zatrzymała się pani, umożliwiając mi przejście. Z daleka widać było, że jedzie przy włączonych światłach pozycyjnych, więc kiedy byłem na wysokości jej samochodu pokazałem, żeby zmieniła światłą na prawidłowe. No i się zaczęło...normalnie kabaret...

Panienka zaczęła się miotać za kierownicą, nachylać, coś sprawdzać...Rzucała się na wszystkie strony! Na twarzy wariacje szarego, zielonego i różowego koloru... Wyłączyła silnik, zaraz go włączyła, awaryjne też były jej potrzebne... Ruch zatamowany, klaksony koncertują, a panienka co robi? Wyskakuje z samochodu i leci z monologiem do mnie:

- Co ty mi, qrwa, palancie pokazujesz?!? Co mam roz...bane?!? Poj...bało cię??? Wypadek chcesz zrobić, mam po policję dzwonić?

Na siedzeniu pasażera była druga, podobna do niej matrona. Otworzyła okno i wtóruje swojej koleżaneczce. Trochę ciszej, niewyraźnie, ale jednak. Normalnie duet z Hadesu. Z tyłu dziecko, na oko 8-letnia dziewuszka, wszystko słyszy. Hmm...czyżby przyuczanie dziecka do bycia wredną babą na żywo?

Zatkało mnie...na chwilę.

Lecimy dalej.

- Ja z dzieckiem do szkoły się przez ciebie, ch... (zwisie koński w sensie), spóźnię! No popatrz, Anka, jaki debil!

To ostatnie zdanie wykrzyczała mi już właściwie prosto w twarz, bo drąc japę, zmierzała w moim kierunku. A na ulicy korek jak na Marszałkowskiej. Dawno już zszedłem z pasów, więc spokojnie stałem sobie na chodniku i lekko zaskoczony przyjmowałem ciosy... Chyba skończył jej się repertuar, bo zamilkła na kilka sekund, więc zdążyłem rzucić:

- Zawrzyj aparat mowy i spójrz na światła w swoim krążowniku...

Jestem pewien, że miała puścić kolejną wiązankę, ale...odwróciła się, zerknęła na samochód. I w tym samym momencie stopniała. Zbladła. Zeszło z niej powietrze, zrobiła się jakby mniejsza... Pojęła.

Zawróciła na pięcie, wsiadła do auta, trzasnęła drzwiami. Bez słowa ruszyła, przy nieustającym akompaniamencie klaksonów i wyzwisk uradowanych kierowców, wymijających jej rakietę, przy okazji łamiących przepisy...

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (301)
zarchiwizowany

#34497

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odbierałem córę z przedszkola. Wychodzi dwóch [CH]chłopców z grupy 5-latków, za nimi mamusie uhahane, zajęte gorącą dyskusją. Młodzieńcy słychać, że mają konflikt typu "a mój tata to...".

[CH1] "Nie kłóć się, mój tata jest policjantem i wie lepiej!"
[CH2] "A mój się nie boi policjantów! I twojemu tacie z dupy nogi powyrywa jak będzie chciał!"

Ch1 wyraźnie z fochem:

[CH1] "Policjanta się nie boi?!? Nie kłam! To kim jest!"
[CH2} "Nie boi się!" i wyraźnie w tonie zwycięzcy: "Dresem jest!"

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (296)
zarchiwizowany

#34487

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Park Jurajski, weekendowy wypad z przyjaciółmi i dzieciakami. Powolny spacer alejkami. Przed nami idzie 3 panów w wieku średnim, a jeszcze przed nimi dwie dziewczyny, ładne, fajnie ubrane. Generalnie atrakcyjne, można powiedzieć. Panowie wesolutcy, żywo dyskutują. Głośno, więc słychać, że zdecydowanie wystawiają noty idącym przed nimi paniom. No i stał się letni, chamski podryw, a jakże:

[P] Te, blondi, dasz się wyrwać?

Cały szczęśliwy i dumny, że tak udanym tekstem na pewno załatwił sobie upojną noc, a może i dwie, szuka poklasku wśród kumpli.

[B] Nie dla psa kiełbasa, spadaj.

Niemal natychmiast na jego twarzyczce, co nieco już mniej zadowolonej, pojawił się burak...

[P] Qrwa, skąd wiedziała że jestem psem?!?

A to się kobieta wstrzeliła...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (223)
zarchiwizowany

#33991

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolega Adam pracował w pewnej firmie zajmującej się reklamą. Od kilku dni aż huczało od plotek, że będą cięcia.

Padła komenda do zebrania personelu. Wszyscy się schodzą, wchodzi też kolega A. Ledwo przekroczył próg a szef:

- Pan Kowalski, słucham, o co chodzi?
- Przecież zwoływał pan personel, zebranie...
- Tak, ale tylko dla pracowników. Zegnam.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (87)
zarchiwizowany

#33987

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podłość ludzka nie zna granic. Tylko...czy w niektórych przypadkach takie zachowania można nazwać ludzkimi? Ja nie potrafię...

Rzecz się działa kilka lat temu; na przeciętnym polskim osiedlu mieszkało młode małżeństwo. Nie mieli jeszcze dzieci, mieli za to kota. Przepięknego kota bengalskiego.

Kot jak to kot - zdawać by się mogło, że nikomu nie może przeszkadzać...Nic bardziej mylnego!

Jak na każdym osiedlu musi się znaleźć jakaś menda społeczna, na tym też była, pewien emerytowany pułkownik WP. Stary tetryk z czerwonym nosem i pianą na tym przechlanym pysku, kiedy coś było nie po jego myśli. A nic mu nie pasowało. Kot sąsiadów też.

Młodzi mieszkali na parterze, zdarzało się, że kot na balkon sobie wychodził. Pewnego dnia ten stary dziad podszedł pod ich balkon. Wyciągnął rękę i...kot zapłonął!!! Ta gnida podpaliła kota!!! I mamrocząc pod nosem, że nie będzie tu gówniarzeria tygrysów hodować, on był u Ruskich i swoje wie, widział co to potrafi z człowiekiem zrobić i lepiej zabić jak jest małe...

Jak się łatwo domyślić, kotek nie przeżył...A co się stało z tym bydlakiem, nie wiem. Zostało to zgłoszone na policję, oczywiście, gdyż w tym czasie właściciele byli w domu i widzieli przez okno co się dzieje...

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 344 (388)
zarchiwizowany

#33899

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lat temu naście, kiedy pracowałem od wczesnych godzin porannych, zaszedłem do osiedlowego sklepiku śniadanie kupić . Przybytek otwierany był o 5.30, brakowało kilku minut do tej godziny.

Z daleka widziałem, że przed drzwiami stał już i oczekiwał na otwarcie wrót znany na osiedlu "menelik". 9 na 10 jego zakupów było na kreskę, dług chyba oddawał, bo zawsze na zeszyt coś dostał. Generalnie panie sklepowe nie robiły problemów, tylko alkoholu nie kredytowały. Wtedy wychodził zły i coś burczał pod nosem o bezwzględności pań z obsługi, które nie rozumiały potrzeb organizmu pana M. Oczywiście i tak wracał za każdym razem w to samo miejsce.

Zanim doszedłem do sklepiku pani (H)ania otworzyła drzwi i koleś wpadł do środka. Ja za nim. I klasyczne zamówienie:

(M)enel: Ja by chlebek chciał. I mleko mi daj, złociutka. Na zeszyt, jak można.
(H): Może być i na zeszyt, ale jeszcze nie dostałam chleba, za pół godziny będzie, panie Ryśku. I mleka też nie mam, za wcześnie jest.

I tu, Rysiu, wpadł na genialny w swej prostocie plan...

M: To mi daj dwa wina, kochanieńka - więc pani Hania sięga po dwie butelki tego wyśmienitego trunku...

Szkło nawet lady nie dotknęło, a M przechwycił je sprawnie i schował za pazuchę, jednocześnie robiąc zwrot o 180 stopni i srrrruuu! do wyjścia.

H: 7.60 plus kaucja, panie Ryśku!
M: No przecie mówiła, że da na zeszyt! To dopisze do rachunku. Ja muszę jakoś dzionek przetrwać!,

Cóż...trzeba przyznać, że sprytny był...i chyba na dietę zdecydował się przejść. Na owocową. A dokładniej, patrząc na etykietę winka- wiśniową.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (147)
zarchiwizowany

#33760

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Parę lat temu, moja ówczesna partnerka zamówiła na Allegro buty, takie kozaki do kolan, 2 pary. Jedne były błyszczące (nie wiem co to za materiał, kobiety wiedzą co mam na myśli), drugie matowe, dla mnie jedne i drugie kojarzyły się jednoznacznie, co zresztą dziewczynie zakomunikowałem. Kiedy obie pary dostała stwierdziła, że z jednych (tych błyszczących) zrezygnuje i je sprzeda. Też na Allegro.

Chętni byli, a jakże, nie tylko do zakupu owych butów...I zaczęły się telefony.

(K1)lient(facet...): Witam, mogłabyś wysłać mi kilka swoich zdjęć?
(P)artnerka: Moich? Nie widzę potrzeby.
(K1): No jak to nie widzisz, przecież widzę jakie buty nosisz. Skórzane sukienki też na pewno lubisz. Pejcze, no wiesz, te sprawy...
(P): Chyba się coś panu pomyliło, ja buty sprzedaję...
(K1): Co mi się pomyliło, szmato jedna, co qrwa, myślisz że nie wiem kim jesteś? Ile za godzinę? Normalne kobiety nie noszą takich butów!

Jeb, słuchawką. Nawrzucał i tyle.

Następny proszę! No to leci...

(K2): Cześć lalka.
(P): Słucham?!? (już nakręcona i wk*rwiona po ostatniej akcji)
(K2): Dojeżdżasz czy masz mieszkanko?
(P): Czy wy wszyscy jesteście po*ebani?!? TO TYLKO BUTY! Za kogo mnie masz, gnoju?!?
(K2): Za qrwę, nie udawaj zdziwionej! Mogę przyjechać z kolegą? Ale jakąś zniżkę masz dać, bo we dwóch tylko godzinkę ci zajmiemy, to wiesz, jakiś upuścik?
(P): Podam ci adres, bydlaku, przyjedź, a tak cię zerżnę, że chodzić nie będziesz mógł...
(K2): Oooo...już inaczej śpiewasz, to gdzie mam przyjechać?
(P): Na Piekielną 12, tam jest cmentarz, od razu cię zakopię, za darmo, pasuje?
(K2): Dobr...co...eee...to ja...no...

Jeb słuchawką.

Nie tylko mi jednoznacznie te buty się skojarzyły, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy szukać panienki do towarzystwa po obuwiu, na odległość, na Allegro... Po tym dniu buciki poszły do śmieci, aukcja została wycofana...

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (277)
zarchiwizowany

#33402

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Impreza, dość duży pub, z małym parkietem do tańczenia, taka hybryda, ani to dyskoteka, ani pub. Około północy, więc ilość napojów wyskokowych przez uczestników pochłonięta dość znaczna, toaleta też już oblegana.

Poszedłem i ja. Stoję przy jednym z trzech pisuarów, gość z lewej rozgląda się na boki i zatrzymuje wzrok na "sąsiedzie" po jego lewej stronie. Po kilku sekundach tamten (M)ętnym wzrokiem spogląda na (O)bserwatora i mamrocze:

(M) "Na ch*j się gapisz, ch*ja nie widziałeś"?
(O) "Takiego małego jeszcze nie". Ocho! Urażona męska duma, będzie dym!

(M) "Wcale nie jest taki mały, co ty p*erdolisz! Laska mi mówi, że jest duży!"
(O) "To cię perfidnie oszukuje".

Ciężka riposta...

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (99)
zarchiwizowany

#33399

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój dobry kolega, Robert, jest w związku z Haliną 10 lat, od 8 lat są małżeństwem, mają śliczną córę, dobry samochód, fajne mieszkanie, życie - sielanka, aż miło popatrzeć na tak doskonale dogadującą i wspierającą się parę. Ale początki mieli...mocne. Za sprawą kolegi, rzecz jasna:).

Poznali się dzięki koledze Roberta , który znał Halinę i postanowił ich ze sobą zeswatać. Halinka ładna, mądra dziewczyna, a i Robertowi niczego nie brakowało, tylko jakoś szczęścia do partnerów nie mieli. Kolega uznał, że będą do siebie świetnie pasować, więc ich ze sobą umówił.

Miejsce i data ustalone. I nadszedł "ten dzień"...Dziewoja ciekawa tak zachwalanego faceta, wystrojona, czeka w restauracji. Czeka. I czeka. Minęła umówiona godzina, a Robercika nie ma. Cóż, niezbyt przyjemna sytuacja, jak na pierwszą randkę, "ale może korki, może się zagapił, może przeprowadza babcię przez pasy, jeszcze chwilę poczekam" - pomyślała. I poczekała jeszcze godzinę.

Zła (delikatnie mówiąc) na Roberta, że niepoważny gość, na kolegę, że ją wystawił, i na siebie, że zgodziła się na randkę w ciemno, wróciła do domu.

Miesiąc później, kiedy wszyscy zapomnieli o tamtej sytuacji, zdarzyła się grubsza impreza, na której, oprócz kolegi - swata z dziewczyną, kilkoma innymi znajomymi, była i Halinka. I miał być Robert. Swat tłumaczył mocno zmieszany, że Robert jest nadal zainteresowany zawarciem znajomości, że coś mu wtedy wyskoczyło, a nie miał jak powiadomić, ale jak tylko się pojawi to wszystko wyjaśni, przeprosi i będzie jak w bajce. Jak się Halinka o tym dowiedziała, z nieskrywaną radochą zaczęła układać sobie w głowie monolog, pełen inwektyw, jaki chciała skierować w niepoważnego pana R. Standardowo, Robert się spóźniał. A Halinka coraz bardziej się ładowała.

Godzinę po ustalonej pojawił się On , zmierzał spokojnie, z piwkiem w ręku, do stolika. Halina, cholernie zła, wstała i zmierza w kierunku amanta - amatora, coraz szybciej, coraz bardziej pewna, że teraz go zmiażdży. Już była przy nim, już otwierała usta, żeby poczęstować facecika tym, na co zasłużył, kiedy On wypalił: "Możesz potrzymać mi piwo? Ja skoczę na parkiecik, potańczyć z tamtą laską".

Hamulec to mało powiedziane. Halinka tak potężnie dostała ciosem, że bezwiednie, bez słowa, przechwyciła piwo i została. Wbita w podłogę. Nie drgnęła ani o centymetr przez kilka minut...

Otrząsnęła się, kiedy Robercik wrócił do niej po paru minutach. Wrócił i rzucił: "Mogłaś się napić tego piwa, przecież jest gorąco, a stałaś tu trochę, przecież piwa ci nie będę żałował. Robert jestem".

Długo nie mogła, biedna Halina, dojść do siebie po tej akcji. Kto by pomyślał, że 2 lata później staną razem do ołtarza? Niezbadane są wyroki...

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 286 (362)