Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Poziomeczka

Zamieszcza historie od: 31 stycznia 2013 - 11:18
Ostatnio: 7 grudnia 2022 - 7:37
O sobie:

W tygodniu wredna biurwa, w weekendy malująca lala. Wyrodna matka i okropna żona 24/7.

  • Historii na głównej: 60 z 60
  • Punktów za historie: 20476
  • Komentarzy: 240
  • Punktów za komentarze: 1856
 

#70021

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zaczęło się dwa tygodnie temu. Weszłam do kuchni - kałuża na podłodze pod zlewem. No nic, myślę, może coś rozchlapałam przy zmywaniu. Wytarłam. Wracam za dwie godziny - kałuża. Oho, no to mamy problem.
Dzwonię do właścicielki mieszkania. Mówi, żebym zadzwoniła po "jej" hydraulika, daje mi numer. Dzwonię. Okazuje się, że taki numer nie istnieje. Słodko.
Dzwonię do właścicielki. Daje mi adres, prosi, żeby się umówić na miejscu. Idę.

I teraz po kolei.

1. Wchodzę do tego zakładu, za ladą siedzi trzech panów i rozmawiają sobie w najlepsze. Na mnie nikt nie zwraca uwagi, żadnego odpowiedzenia na "dzień dobry". Podchodzę do tego, co siedzi za kasą, mówię mu, w czym jest problem. Każe mi rozmawiać z jednym z dwóch obok. Dwaj obok rozmawiają dalej. Próbuję zwrócić ich uwagę, ale nic z tego, jakbym była przezroczysta.
W końcu pan hydraulik zauważa, że istnieję. Pyta, w czym problem. Wyjaśniam. Umawiamy się na termin. Okazuje się, że on się na konkretne godziny nie umawia, ale przyjdzie "w okolicach" tej i tej godziny. Dobra, niech będzie.
Przez ten czas przestało cieknąć, więc nie można zweryfikować, co właściwie ciekło (nie udało mi się znaleźć źródła tej kałuży). Okazuje się, że bateria kuchenna ledwo zipie, w każdej chwili może się wąż zerwać i zaleje mi całe mieszkanie. Trzeba wymienić, on się z właścicielką umówi. Dobrze. Przyjdzie za dwa dni z baterią.

2. Dwa dni minęły, przychodzi godzina, o której miał przyjść. Nie przyszedł. Czekam godzinę, drugą. Nic. Dzwonię do niego. Mówi, że zapomniał. Miodzio. Dzwonię do właścicielki, upiera się przy tym właśnie hydrauliku, "bo to on montował instalację". No nic, jej dom, jej pieniądze, jej zasady. Umawiam się z panem za pięć dni. Cały ten czas mam wyłączoną wodę w kuchni.

3. Dzwoni za trzy dni. Akurat jadę z zajęć. Pyta z pretensją, czemu mnie nie ma w domu, bo przecież byliśmy umówieni. Z całą pewnością nie byliśmy. On mówi, że on dzwonił i umawiał się z właścicielką. Dzwonię do właścicielki. Właścicielka zaprzecza, potwierdza tylko, że z nim rozmawiała (kwestia zapłaty). I że jak by mogła go do mnie umówić, jak ona nie wie, o której ja mogę być w domu. Jestem już zdrowo zirytowana, ale niech będzie. Umawiam się za dwa dni.

4. Przyszedł, wymienił baterię. Dobrze jest, nic nie cieknie.

5. Wczoraj. Wchodzę do kuchni. Woda. No jasny szlag!
Ale jest postęp, słyszę kapanie, może tym razem znajdę źródło. Jest. Wąż od piecyka gazowego.
Dzwonię do właścicielki, odsyła do hydraulika. Dzwonię do hydraulika, przedstawiam się, mówię - ciekł prawdopodobnie nie kran, a wąż od piecyka, więc czy mógłby pan... A ten jak na mnie nie wsiądzie, że co ja myślę, że ta bateria była już na skraju wytrzymałości, więc pewnie ona też ciekła (nie przeczę, możliwe), że co ja gadam w ogóle, co sobie właścicielka pomyśli, że co on za fachowiec, że nie wie, co cieknie, że ja się w ogóle nie znam. Po czym oznajmił, że teraz prowadzi i nie może rozmawiać. I się rozłączył. Przez ten czas nie dając mi w ogóle dojść do słowa.

Właścicielka mówi, że z nim porozmawia, ale ja osobiście mam dość. Szukam innego hydraulika, własnego, który może nie zakładał tej instalacji, ale przynajmniej nie będzie sobie kpin robił.

hydraulik

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 383 (425)

1