Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Riddle

Zamieszcza historie od: 23 listopada 2012 - 19:08
Ostatnio: 23 października 2023 - 0:39
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 965
  • Komentarzy: 35
  • Punktów za komentarze: 326
 

#87298

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno temu, jeszcze przed koroną...

Mieszkam w Londynie, razem z moim chłopakiem Irlandczykiem. Zawsze rozmawiamy po angielsku (bo on, leń jeden, po tylu latach po polsku dalej ni hu hu).

I tak pewnego dnia stałam razem z nim w kolejce w kawiarni po kawę na wynos. Przed nami Starszy Pan (SP) próbował złożyć zamówienie u kasjerki (K):
SP: Coffee. Black. (Kawę. Czarną.)
K: What size? (Jaki rozmiar?)
SP patrzy to na nią, to na mnie (rozmawiającą po angielsku ze swoim chłopakiem), to znów na K i powtarza:
SP: COFFEE. BLACK.
K: Yes, but what size? Small? Large? (Tak, ale jaki rozmiar? Małą? Dużą?) - przy czym K pokazuje rękoma rozmiary kubków
SP się wnerwia, zapowietrza, odwraca do mnie (przypominam, do tej pory nic się po polsku nie odezwałam, a jesteśmy w Londynie!) i rzecze piękną polszczyzną:
SP: A co ta baba chce ode mnie???

Ja lekki zonk, chłopak skonfundowany, i już mam facetowi przetłumaczyć i pomóc (choć nieładnie się odezwał...), ale przerywa mi kasjerka, równie płynną polszczyzną:
K: Pytam się o to czy małą czy dużą kawę chce.
SP: A to czemu mi nie mówiła od razu po polsku?!
K: Bo jesteśmy w Anglii i tu się po angielsku mówi!

Pani kasjerka (właścicielka kawiarni przy okazji) dostała od nas duży napiwek, a i my się zastanawiamy czy nie lepiej od razu po polsku zaczynać rozmowę w Anglii. :)

zagranica Londyn

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (158)

#44152

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia stara, długo zastanawiałam się, czy ją dodać. Mimo, że zdarzyło się to wiele lat temu, do tej pory, jak o tym myślę to dłonie zaciskają się ze złości i mimo woli łzy napływają do oczu.

Mój Tato był lekarzem rodzinnym w naszym małym miasteczku. Każdy każdego znał, wszyscy wszystko wiedzieli. Tata cieszył się dobrą opinią, jeździł do pacjentów po pracy, robił to za 'co łaska', bo wiedział, że ludziom w naszej mieścinie nie powodzi się za dobrze. Dzięki temu czasem brakowało pieniędzy, ale przynajmniej w kuchni zawsze mieliśmy kawę czy jakąś czekoladę. :)
Pewnego dnia, jak jeszcze byłam w liceum, mój Tata umarł na zawał serca. Tak po prostu. Nie będę dużo o tym pisać, bardzo mocno nas to uderzyło. Ale żyć trzeba.
Po tygodniu był początek roku szkolnego i trzeba było wybrać się do Dużego Miasta. Zapakowałam się w busa i zaczęłam czytać książkę, by choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Po chwili usłyszałam jednak, jak jakiś starszy Pan siedzący za mną głośno narzeka, a to na szpital, a to na politykę, na wszystko. I w tej chwili padło zdanie, które zapamiętam do końca życia:
"Lekarze je**ne, ch**e jedne, kasę tylko ciągną i patrzcie, takiego je**nego doktóra Riddle zmiotło. I dobrze mu tak, zobaczymy, jak rodzina ch**a poradzi sobie bez niego!"

Po chwili nie wytrzymałam, łzy mi poleciały i odwróciłam się do tego osobnika i spytałam, co takiego mój Tata mu uczynił. Nie potrafił odpowiedzieć. Do końca podróży nikt się nie odezwał, tylko jedna Pani zaoferowała mi chusteczkę.

Ludzie, uważajcie na to, co mówicie. Naprawdę możecie kogoś zranić.

autobus

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 765 (871)

1