Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Rudaa

Zamieszcza historie od: 14 września 2012 - 22:16
Ostatnio: 23 stycznia 2025 - 16:48
  • Historii na głównej: 84 z 132
  • Punktów za historie: 28427
  • Komentarzy: 167
  • Punktów za komentarze: 707
 
zarchiwizowany

#43616

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zazwyczaj robię zakupy w sklepach typu lidl czy biedronka, czasami warzywa kupuję w dużej hali. Ostatnio jednak w drodze do lidla postanowiłam wejść do warzywniaka w którym jeszcze nie byłam. Ot tak wesprzeć polski warzywniak :)
Weszłam. Kupiłam dwa pomidory (akurat tyle mi starczy, a inne warzywa miałam). Pokroiłam pomidora, wzięłam ze dwa plasterki. Resztę schowałam do lodówki. Na drugi dzień z pomidora niewiele zostało, bo zrobiła się papka.

Nie mam pojęcia skąd się te pomidory wzięły, ale były zamrożone a potem odmrożone na sprzedaż....

I jak tu wspierać rodzime firemki?

lokalny warzywniak

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 100 (190)
zarchiwizowany

#43574

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W serwisie lokalnej sprzedaży wystawiłam rower. Zależy mi na szybkiej sprzedaży, więc dała stosunkowo niską cenę jak za ten model-250 zł (zazwyczaj 300-350 zł kosztuje) i odbiór osobisty bo rower używany.
Najpierw dzwoniło dwóch Panów którzy zapewniali że będą jutro... nie byli ani nie zadzwonili.
Wczoraj pisze Pani, że da 150 zł i sama zamówi kuriera.
Piszę jej że nie.
Ona na to, że było że do negocjacji.
Moja odpowiedz: negocjacja to 10 zł, nie prawie 50%.
Ona:Dużo.
Ja: Mogę opuścić do 240 zł plus 40 zł wysyłka. Bo nie jestem organizacją charytatywną i ja też płaciłam za ten rower.
Pani: 200 zł razem z wysyłką.
Ja: 280
Pani: ile? to wystawione za 250 zł i ja proponuje 200 z przesyłką
Ja: 240 zł plus 40 zł za wysyłkę.
Pani: nie to trudno.

Ręce opadają...

Chyba muszę dać 300 zł i wtedy za 250 zł ktoś kupi z taką zniżką z 300 zł :)

serwis sprzedaży sąsiedzkiej

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (184)

#43179

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wystawiłam na sprzedaż obudowę do telefonu. Obudowa używana, a została, bo zmieniłam telefon. Wystawione na portalu sąsiedzkim, bez drzewka. Cena 50 zł.
Co chwilę dzwoni ktoś z pytaniem co jest z telefonem nie tak, że tak tanio.
A ja im tłumaczę, że przecież wyraźnie napisane, że to obudowę do tego telefonu sprzedaję, a nie telefon.

Jak to możliwe że ludzie kończą szkoły, a czytać ze zrozumieniem nie potrafią??

PS Cena modelu telefonu o którym mowa, używanego, zaczyna się od 250 zł.

sklepy_internetowe

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 341 (447)
zarchiwizowany

#43259

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W najpopularniejszym portalu aukcyjnym jest możliwość płatności PayU i podczas tej płatności podaje się adres do wysyłki. Kupujący dostaje maila z informacją o wyborze sposobu dostawy i zapłaty oraz o adresie do wysyłki. Wystarczy tego maila otworzyć i przeczytać czy aby na pewno adres na który jest zarejestrowane konto zgadza się z adresem do wysyłki.
Niestety dla niektórych jest to zbyt skomplikowana czynność. I sami decydują że wysyłają na adres rejestracji konta bo tak.
Co w sytuacji gdy konto mam zarejestrowane w miejscu zameldowania w województwie zachodniopomorskim, a mieszkam w stolicy Dolnego Śląska w wynajmowanych mieszkaniach i adres zmieniam 2 razy w roku? Nie pozostaje mi nic innego jak wsiąść w pociąg, zapłacić 130 zł i odebrać upragnioną przesyłkę, którą potrzebowałam na już....
PS po co czytać regulamin portalu aukcyjnego i go przestrzegać, przecież nikt tego nie robi.

sklepy_internetowe

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (153)
zarchiwizowany

#42303

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu historii Traszka http://piekielni.pl/42270. Zdałam sobie sprawę że starsi ludzie zbyt często przeginają...

W czwartek złapał mnie bardzo silny ból pleców, mam dyskopatię. Nie mogłam leżeć, siedzieć ani stać. O wyjściu z domu nie było mowy. Przepłakałam 3 godziny. W końcu zadzwoniłam na pogotowie. Pani stwierdziła że nie wyśle karetki, ale odesłała mnie na ostry dyżur. Zadzwoniłam. Nie ma lekarza wyjeżdżającego, ale jak wróci oddzwoni. Czekałam godzinę i nic. W końcu sama dzwonie. Lekarz jest, ale się nie mógł dodzwonić do mnie, bo wybierał zły numer. Po przedstawieniu mojego problemu stwierdził, że mam wziąć te leki co mam w tym ibuprofen, bo on musi odmówić. On ma tutaj pełno takich z bólem pleców. Poza tym są starzy ludzie do których on musi jechać. No tak, bo do młodych to już nie warto....
W kontekście historii Traszka zastanawiam się ilu tych starych ludzi oszukuje i wyolbrzymia. A młodzi nie mają szans na leczenie :(

służba_zdrowia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (168)

#41933

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w 6 piętrowym bloku.
W weekendowe wieczory: piątek sobotę i niedzielę.
Zapobiegliwa sąsiadka w moim pionie uderza w rury od ogrzewania w obu pokojach informując punktualnie o ciszy nocnej- 22 godzinie.

Ciekawe z którego piętra... Ktoś ma pomysł jak ją zlokalizować?

blok

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 375 (505)
zarchiwizowany

#41611

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz dotyczy zoo we Wrocławiu ale odnosi się do każdego zoo na świecie! Ludzie czytajcie ze zrozumieniem! nie dokarmiać zwierząt oznacza nie dawać im nic do jedzenia! paluszki i chipsy szkodzą wszystkim i nam i zwierzętom.
Cytuje teks ze strony tuwroclaw.com . Może w końcu ludzie zaczną myśleć! Wrzucam tutaj bo wiem że wiele osób tutaj zagląda:) Warto przeczytać!

" We wrocławskim ZOO małe małpki miały być maskotkami pawilonu małpiarni. Ale zwierzątek puszczonych wolno, skaczących wokół spacerujących ludzi, wkrótce możemy nie zobaczyć wcale. Odwiedzający doprowadzili w ostatnich miesiącach do śmierci 3 małpek, a kolejna została w okrutny sposób zabita.
Jeszcze przed wakacjami po pawilonie małpiarni we wrocławskim ogrodzie zoologicznym biegało 6 małych małpek. Uistiti białouche, zwane też marmozetami zwyczajnymi, stanowiły ogromną atrakcję dla zwiedzających zoo, których od małp nie dzieliła żadna siatka czy też szyba. Zwierzęta biegały całkowicie swobodnie wewnątrz pawilonu.

Niestety niektórzy odwiedzający zoo okazali się całkowicie nieodpowiedzialni. Skutkiem ich działań jest śmierć 4 małp. – Jedna małpka została definitywnie zabita. Sekcja zwłok zwierzątka wykazała, że śmierć spowodowały rozległe obrażenia wewnętrzne spowodowane silnym uderzeniem. Pozostałym najprawdopodobniej zaszkodziło dokarmianie przez ludzi – opowiada Piotr Wawrzyniak, opiekun małp.

Człowiek, który uśmiercił małpkę najpewniej próbował ją złapać. Gdy mu się to udało, rzucił nią o ziemię lub szybę. To niewielkie i kruche, bo ważące zaledwie około 250 gram zwierzę, głupiej zabawy nie przeżyło.


- Małpkę znaleźliśmy w stanie agonalnym, dostawała leki znieczulające i rozluźniające, ale już nie mogliśmy jej uratować – przyznaje ze smutkiem Piotr Wawrzyniak.

Do otrucia pozostałych 3 małp zwiedzający nie użyli wyrafinowanej trucizny. Śmiertelne okazało się przekarmienie paluszkami i czipsami. – Absolutnie nie jest to odpowiednie dla dzikich zwierząt pożywienie. Te małpy zajadają się przede wszystkim robakami - dostają mączniki drewniaki, jedzą też owoce, banany lub jabłka – opowiada Jarosław Wieczorek, drugi z opiekunów w małpiarni.

Teoretycznie małpy powinny być w pawilonie bezpieczne, nie przewidziano jednak okrucieństwa ze strony zwiedzających. – Zdecydowana większość przychodzi podziwiać zwierzęta i ogród, ale zdarzają się niestety przypadki rozrabiaków. Nie jesteśmy w stanie stać przy każdym zwierzątku non stop – z żalem przyznaje Piotr Wawrzyniak.

We wrocławskim zoo praktycznie na każdym kroku natkniemy się na tabliczkę, informującą by nie karmić zwierząt. Nie przynosi to jednak efektu. – W sezonie, zwłaszcza po weekendzie na zatrucia i problemy gastryczne cierpi połowa zwierząt – mówi Monika Kownacka z działu marketingu ogrodu zoologicznego we Wrocławiu.

ZOO nie zawiadomiło organów ścigania, bo w małpiarni nie ma monitoringu. Przez to, zdaniem opiekunów małpek, wykrycie sprawców jest praktycznie niemożliwe.

Zabijanie zwierząt w ogrodach zoologicznych jest ostatnio w Polsce plagą. Łódzkie żyrafy zostały przestraszone na śmierć przez grasujących po zoo wandali, a w przewodzie pokarmowym uchatek, mieszkających w ogrodzie w Opolu, podczas sekcji odnaleziono kamienie, łańcuch i monety."

zoo

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 301 (339)
zarchiwizowany

#41376

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pierwszy raz podzielę się doświadczeniem ze służby zdrowia.

Mimo iż nie mam 30 lat mam dyskopatię-w skrócie problem z jądrem dysku międzykręgowego który naciska na nerwy- ból przeogromny. Nie da się ruszać, siedzieć ani chodzić. Jedyne rozwiązanie to leżenie w bezruchu. Jest to dolegliwość okresowa. Czasami przez 1,5 roku się nie odzywa a potem atakuje i od razu kładzie do łóżka. Gorzej że tym razem nie miałam zapasu leku i musiałam jechać do lekarza. Była to wycieczka 20 minut komunikacją miejską. Gdzie trzęsie a ludzie ciągle się przepychają itd. Ze względu na wibrację nie mogę siedzieć a muszę stać- najlepiej na palca co amortyzuje wstrząsy. Taka wyprawa to sporo bólu i nerwów czy się nie pogorszy. Jest to mój 4 atak choroby która zdiagnozowano 5 lat temu. Niby nie dużo ich jest ale ten trwa już prawie miesiąc...
Wracając do wizyty lekarskiej. Na prośbę o skierowanie do sanatorium Pani stwierdziła że plecy to mogę boleć każdego i że to nie jest powód żeby od razu do sanatorium. Ja jej na to że mam całą dokumentację, zdjęcia RTG kręgosłupa itd. a ona że mogę spróbować ale ona wątpi bo tylko ból pleców a nie zwyrodnienie...
Szlag mnie trafił bo nie dość że czeka się do sanatorium 1,5 roku to i tak tylko babcie tam trafiają zamiast ludzi potrzebujących. Bo one mają czas na wyjazdy i znajomości! Swoją drogą przez babcie czekać muszę 4 miechy na rehabilitację a ledwo się ruszam!!! I do tego tekst lekarki że plecy bolą każdego... niechby chociaż jeden dzień pobyła w mojej skórze...

Już nie mogę. Ten kraj mnie wykańcza.

PS nie mam nic przeciwko leczeniu osób starszych które tego potrzebują. Przeszkadzają mi takie co nie potrzebują a korzystają bo one są przecież biedne i stare...

służba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (149)
zarchiwizowany

#40882

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szukamy z T. nowego lokum.
Najpierw był pan, który chciał nam wcisnąć nieumeblowane mieszkanko na parterze. Zapewniał że nikt się nigdy tutaj nie włamał- nie chciałam sprawdzać na własnej skórze.

Dzisiaj pani napisała w ogłoszeniu 2 pokoje, aneks kuchenny, łazienka i przedpokój. Razem mniej niż 40 metrów. Cena rozsądna. Idziemy. Okazuje się że pokój z aneksem kuchennym to tak naprawdę kuchnia do której ktoś wstawił kanapę i telewizor.

Kolejne mieszkanko. W opisie że 3 pokoje. Na żywo dwa pokoje z czego jeden z aneksem kuchennym i z oddzielonym kawałkiem pustakami. To za pustakami to 3 pokój...

I zwycięzca dnia dzisiejszego. Mieszkanie za sporą kwotę. Nawet ładne. Minus że nieumeblowane. Albo jak kto woli umeblowane po studencku- czyli pojedyncze łóżka i szafa na pokój. Ale pan zdecydowanie nie chce studentów. A dlaczego?
Bo po pierwsze zażyczył sobie umowę podpisaną w kancelarii. Ok rozumiem, niech będzie, bo na jego koszt. Ale ponadto zaświadczenia od każdego z nas że pracujemy, zaświadczenie od kogoś, że w razie eksmisji nas przyjmie, a do tego dwumiesięczną kaucję... Ręce mi opadły...
Chyba właściciele mieszkań powinni się zacząć przestawiać na tryb braku chętnych, bo studentów coraz mniej, a ceny coraz niższe. I pora zadbać o wynajmujących a nie tylko o siebie.

usługi

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 18 (194)

#40382

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z cyklu reakcje policji na zgłoszenie znęcania się nad dziećmi.

Przeprowadziliśmy się kilka miesięcy temu do nowego mieszkania. Wszystko fajnie. Ładnie miło i niedrogo. Niestety za ścianą już tak miło nie było. Sąsiadka krzyczała na małego (ok 2 latek teraz), wyzywała od debili, leciały k..rwy i inne takie. Im ona głośniej krzyczała tym głośniej mały płakał. Jak mąż wracał to się z nim kłóciła. Nie wiem czy mąż wie, że na małego się darła. W końcu wczoraj postanowiliśmy zadzwonić na policję. Zgłosiliśmy sprawę, podaliśmy adres i nasze dane (dokładnie chłopak mój się przedstawił), bo do anonimowych zgłoszeń policja nie jeździ.

Dzisiaj wracam z zakupów (ważne że sama bez chłopaka), otwieram drzwi do mieszkania i słyszę że otwierają się drzwi sąsiadki i z gębą do mnie:
- I co? Dopięliście swego?
Ja zdziwiona pytam o co jej chodzi. A ona na to że co myśleliśmy, że policja nie powie kto zgłosił? Nic nie odpowiedziałam, a ona dodała że jak ktoś nie ma swojego dziecka to patologii od wychowania nie potrafi odróżnić! Nie skomentowałam.

Sama, pomagając siostrze, zajmowałam się przez kilka pierwszych lat życia synem siostry i ani jej ani mi nie przyszło do głowy nazywać go debilem albo na niego krzyczeć.
Widocznie teraz są inne metody wychowawcze.

Poza tym rozumiem, że policja musi wiedzieć kto dzwonił, ale jakim prawem podaje takie dane osobie którą odwiedza?

A potem dziwić się, że rodzice znęcają się nad dziećmi a nikt nie reaguje!

Plus taki, że dzisiaj już się nie darła na małego. Zobaczymy jak długo.

policja

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 680 (754)