Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

RyanWolfe911

Zamieszcza historie od: 6 lipca 2013 - 0:26
Ostatnio: 14 września 2013 - 17:32
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 1141
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 17
 

#53349

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnym policjancie.

Był ciepły lipcowy dzień roboczy. Miałem wtedy dość napięty harmonogram wyjazdów, więc jadąc z punktu A do punktu B, zdarzyło mi się przekroczyć dopuszczalną prędkość. W pewnym momencie słyszę za sobą sygnał policyjnej syreny i widzę w lusterku wstecznym nieoznakowanego Opla Vectrę. Zjeżdżam na parking pod sklepem znajdującym się 500 metrów dalej, Opel za mną. Opuszczam szybę i czekam, podchodzi do mnie [P]olicjant - pan po 50 w cywilnym ubraniu, pokazuje odznakę i mówi:

[P]: Starszy aspirant XYZ, Komenda Powiatowa Policji w Piekle, Wydział Ruchu Drogowego, powodem zatrzymania jest przekroczenia dozwolonej prędkości, jechał pan 95 km/h przy ograniczeniu do 60. Za to wykroczenie taryfikator przewiduje mandat 300 PLN i 6 punktów karnych. Może pan odmówić przyjęcia mandatu i sprawa trafi do sądu grodzkiego. Jaka jest decyzja?
Ja: Wiem że jechałem za szybko, przyjmuje mandat.
[P]: Dowód osobisty, prawo jazdy, dowód rejestracyjny i polisa samochodu.

Sięgam po portfel, wyjmuję żądane dokumenty i podaję policjantowi. Ten idzie do swojego auta, po kilka minutach wraca, niosąc oprócz blankietu z mandatem i moich dokumentów alkomat.

[P]: Przy okazji sprawdzimy trzeźwość.

Dmucham, wychodzi 0,0. Pan policjant jest lekko zdegustowany.

[P]: Proszę wysiąść z samochodu, sprawdzimy stan techniczny oraz obowiązkowe wyposażenie.

Myślę sobie "Po co sprawdzać roczne auto z salonu na gwarancji?" ale posłusznie wysiadam. Policjant przystępuje do gruntownego "trzepania" mojego wozu. Trwało to około 30 minut, po których policjant już wyraźnie wściekły warknął, że mogę jechać dalej. Wsiadłem do auta, załatwiłem co miałem załatwić i wróciłem do domu, a gdzieś z tyłu głowy czaiła się myśl, że to dopiero początek przygody z panem policjantem. Nie pomyliłem się.

1. Dwa dni później. Jak zawsze rano pożegnawszy się z żoną i córeczką, wychodzę do pracy. Mieszkam na wsi przy bocznej drodze, wyjeżdżam ze swojej drogi na drogę główną i ujechawszy niecały kilometr dostrzegam stojącą w zatoczce autobusowej znajomą Vectrę (zapamiętałem numery rejestracyjne). Na widok mojego auta, Vectra wyjechała z zatoczki i siedziała mi na ogonie aż do bramy mojej firmy.

2. Minął weekend. Poniedziałkowe przedpołudnie upłynęło mi pod znakiem urzędowej papierologii, do firmy dotarłem ok. godziny 13. Podszedł do mnie [O]chroniarz stojący przy bramie i powiedział:

[O]: Panie prezesie, rano przyjechał tu jakiś facet czarną Vectrą, przejechał kilka razy w tę i z powrotem, w końcu stanął po drugiej stronie, wysiadł, zaczął się rozglądać, robić zdjęcia. Jak zwróciłem mu uwagę to wskoczył do auta i zwiał z piskiem opon. Zapamiętałem numery: ABC 1234 - oczywiście mój ulubiony policjant.

3. Kilka dni później, późne popołudnie. Wyszedłem na taras za domem zapalić papierosa. W pewnym momencie słyszę ujadanie swojego psa z przodu domu. Pomyślałem, że pewnie kot sąsiadów przeskoczył do nas i pies go zagonił na drzewo, więc poszedłem do przodu, żeby zabrać psa i utorować uwięzionemu futrzakowi drogę do domu. Idę przed dom i widzę pod swoim płotem znajomą Vectrę i pana policjanta fotografującego moją posiadłość. Pan policjant na mój widok wskoczył do samochodu i odjechał zanim zdążyłem zareagować.

4. Wydarzenie, które przelało czarę goryczy. Piątek, byłem wtedy na przetargu. Następnego dnia mieliśmy organizować grilla, więc żona pojechała na zakupy zostawiając uprzednio córeczkę u moich rodziców - mała była trochę przeziębiona i markotna, więc nie było sensu jej ciągać po sklepach. Przez cały czas na trasie nasz dom - dom moich rodziców - sklep - dom moich rodziców - nasz dom, za samochodem żony jechała znajoma Vectra nie ukrywając się wcale ze swoją obecnością. Wręcz przeciwnie, pan policjant jechał za autem mojej żony niemal zderzak przy zderzaku. Żona przestraszyła się nie na żarty, po powrocie do domu dzwoni do mnie cała zapłakana i mówi co się stało. Krew się we mnie zagotowała. Dzwonię do prawnika obsługującego moją firmę, opisuję sytuację i pytam co robić. Doradza mi zgłoszenie sprawy do przełożonych pana policjanta.

Poniedziałek, godzina 8.00. razem z moim prawnikiem wpadamy do Komendy Wojewódzkiej Policji i w Wydziale Kontroli składamy oficjalną skargę na pana policjanta. Obecnie jest on zawieszony, toczy się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne, prawdopodobnie zostanie dyscyplinarnie wydalony ze służby, jako że moją wersję potwierdziła moja żona, ochroniarz z firmy i sąsiad, który widział akcje pod moim domem, a pan policjant był wcześniej wielokrotnie karany naganami za podobne przewinienia. Ja na pewno nie odpuszczę, za mną mógł sobie łazić ile dusza zapragnie, ale swojej rodziny gnębić nie pozwolę.

policja

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 895 (963)
zarchiwizowany

#52073

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie to moja pierwsza historia, więc na początku chciałbym wszystkich serdecznie powitać :)

Tak mi się w życiu poukładało, że jestem właścicielem całkiem nieźle prosperującej firmy. W związku ze swoja profesją dużo podróżuję po polskich drogach - załatwianie zleceń, nadzorowanie pracowników, papierologia urzędowa itp - i byłem świadkiem niejednej piekielnej sytuacji. Dzisiaj będzie o piekielnych panach z ITD mających w poważaniu wszelkie przepisy i zdrowy rozsądek.

Był ciepły czerwcowy dzień. Jechałem autem w celu dostarczenia swoim ludziom pracującym w terenie kilku brakujących drobiazgów. Droga za miastem, ładna, równa i w miarę prosta, ograniczenie do 70 km/h. Aż się prosi żeby pocisnąć więcej, ale z uwagi na rotacyjną obecność na tym odcinku niebieskich rycerzy z suszarką i nieoznakowanej Vectry z kamerką większość "tubylców" jedzie przepisowo. Ja także nie szaleję, mam na liczniku 65 km/h. Zbliżam się do dosyć ostrego zakrętu, z przeciwnej strony jedzie autobus. Nagle tuz przed zakrętem ktoś za mną atakuje klakson, w lusterku wstecznym widzę wypadającego zza mnie charakterystycznego Forda Mondeo, którego rozpoznałem jako pojazd ITD (wygląd, kolor oraz numery rejestracyjne przewijające się na lokalnych forach internetowych oraz w opowieściach kierowców z mojej firmy). Tenże Ford zabiera się za wyprzedzanie na zakręcie i mając na przeciwnym pasie inny pojazd. Odbiłem maksymalnie w bok żeby uniknąć staranowania, to samo zrobił kierowca autobusu, który od czołowego zderzenia z Mondeo dzieliło nie więcej niż pół metra. Po skończonym manewrze pan kierowca Forda dał po gazie i tyle go widziałem. Mój samochód należy raczej do tych większych i cięższych (Toyota Land Cruiser + miałem w bagażniku trochę metalu) a mimo to kiedy Ford koło mnie przejeżdżał to tylko mną zakołysało, więc możecie sobie wyobrazić ile szanowny pan inspektor musiał mieć na liczniku...Na koniec dodam jeszcze że ów Ford poruszał się jako pojazd całkowicie "cywilny", bez żadnych sygnałów świetlnych lub dźwiękowych czyniących z niego pojazd uprzywilejowany.

droga

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (268)

1