Profil użytkownika

Satsu ♂
Zamieszcza historie od: | 11 września 2013 - 19:54 |
Ostatnio: | 13 lipca 2025 - 0:17 |
- Historii na głównej: 109 z 116
- Punktów za historie: 30786
- Komentarzy: 331
- Punktów za komentarze: 2737
Zamieszcza historie od: | 11 września 2013 - 19:54 |
Ostatnio: | 13 lipca 2025 - 0:17 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Pewex | Faktopedia | Stylowi | Moto Memy |
Demotywatory | Mistrzowie |
@Ata11: "Ja się dziwię, ze się dziwisz. Skoro pracowałeś w firmie windykacyjnej, jako informatyk - to powinieneś wiedzieć, że windykacja to stan umysłu." Tutaj się nie zgodzę. Prawda zdarzają się piekielne firmy windykacyjne, taka jak z mojej historii, ale nie we wszystkich tak to wygląda. Co prawda zdarzało się, że w zakupionej paczce wierzytelności znajdowało się x spraw, które długiem nie było bo coś (na prawdę były różne przypadki). Niestety taka charakterystyka tego biznesu, ale nigdy nie robiliśmy problemów w przypadku takiej sytuacji. Gdy jakiś dłużnik zgłaszał jakieś ale co do swojego długu to po pierwsze był informowany, że ma tydzień na dosłanie dokumentów potwierdzających swoją rację. W tym czasie był "nietykalny", czyli nie dostawał żadnych ponagleń i był wyłączony z całego procesu windykacji. Jeśli papiery nie doszły to wracał do obsługi. Jeśli doszły to pozostawał przez kolejne 31 dni wyłączony z windykacji i w tym czasie sprawdzane były papiery. Oczywiście w znacznej większości żadne papiery do nas nie docierały, a jeśli już to nie dawały żadnej podstawy do dalszej analizy sprawy (np. potwierdzenie wpłaty napisane ręcznie na kartce w kratkę i podpisane "Szef Banku X"). W ciągu roku znalazły się dwie sprawy, w których dłużnik udowodnił, że dług nie istnieje. Domyślam się, że takich spraw mogło być więcej, ale ludzie nie umieją walczyć o swoje. A potem żale w internecie bo te uje zajęli mi pensję. A co z tym zrobiłeś? Nic... A skąd firma windykacyjna ma wiedzieć, że inna firma od której odkupują dług nie robi jej w konia. Kto ma czas przed zakupem by sprawdzić 10 tys. wierzytelności i powiedzieć tu jest ok, bierzemy... To ryzyko jak w każdym innym biznesie.
@Balzakowa: Tak po prawdzie dług przedawnia się po 6 latach, ale w pewnych okolicznościach może się przedawnić już po 3 (gdy dług dotyczy działalności gospodarczej lub coś w tym stylu, nie pamiętam już).
@mesing: Nie robi mi to, niech dzwonią. Drugi telefon od nich (historia #87669) tak mi podniósł ciśnienie, że od razu umówiłem się z prawnikiem. Płacić nic nie zamierzałem, doskonale zdaję sobie sprawę, że każda ugoda czy też deklaracja wpłaty równa się odnowieniu okresu przedawnienia. Co prawda mój dług po prostu nie istnieje, ale trafi się jakiś sędzia idiota i sprawa może się znacząco wydłużyć. W drugiej historii okazuje się, że sprawa jednak nie była w sądzie. Ciekawe jak się wytłumaczą, że na sprawie doliczone są koszty sądowe.
@Bubu2016: Nie lubię zostawiać takich spraw bo potrafią się odbić czkawką. Wystarczy, że wpiszą mnie do KRD. Co prawda pewnie szybciej by mnie stamtąd wypisali niż wpisali, ale znając szczęście dowiedziałbym się o tym podczas brania jakiegoś ważnego kredytu.
@Jorn: Z tym się nie kłócę bo to prawda.
@Michail: Nawet gdyby ten dług w ogóle istniał to i tak na bank jest przedawniony. Problem jest taki, że firmy windykacyjnej to nie interesuje i tak będą dzwonić, pisać i truć dupę. A w najgorszym wypadku wrzucą mnie na wszystkie istniejące rejestry dłużników. Jutro piszę do nich pismo. Jak nie odpiszą w ciągu 31 dni (tyle chyba mają czasu na rozpatrzenie reklamacji jeśli dobrze pamiętam) to od razu idę do prawnika.
@SirCastic: To była jedna z pierwszych rzeczy jakie zrobiłem. Jak na razie jestem czysty.
@Puszczyk: EPU :D Ach przypominają się stare czasy gdy w firmie windykacyjnej pisałem wymianę danych pomiędzy e-sądem a naszym system :D Jeśli chodzi o dług to nawet jeśli poszedł do sądu i mam komornika (w co szczerze wątpię) to i tak mogą mnie w tyłek pocałować bo mam dokument potwierdzający umorzenie mojego długu wydany zanim w ogóle sprawa weszła do ich systemu.
@Lypa: Oczywiście, że jestem na takie ewentualności przygotowany. Tak samo jak na zmiany w API, z których musiałem skorzystać na potrzeby stworzenia danej aplikacji. Nie zdarza się to zbyt często, ale jednak. Jak na razie mi się to jednak nie zdarzyło a sam punkt dodałem po pewnej przygodzie mojego kumpla po fachu.
@KwarcPL: "Program, który miałbyś przygotować to w zasadzie absolutne minimum. Żeby stworzyć pełnoprawny WMS". To nigdy nie miał być pełnoprawny program do obsługi magazynów. Do czegoś takiego musiałbym się o wiele dłużej przygotowywać i wziąłbym o wiele więcej pieniędzy za napisanie tego. Na ten moment nie mam nawet wiedzy aby się za takie coś zabierać. Skróty, którymi operujesz kompletnie nic mi nie mówią :D Ale dlaczego miałyby mi mówić jeśli nic takiego nie piszę. To co miałem stworzyć to miała być stosunkowo prosta aplikacja, która będzie pokazywać gdzie w danym momencie w magazynie jest dany towar i tyle. Nic ponad to. Jedyny w miarę trudnym elementem byłby algorytm typujący optymalne ustawienie. Nad tym elementem zakładam, że spędziłbym jakieś 20 godzin. W frameworku jaki używam ogarnięcie crudów to chwila, do stworzenia mapki mam do wyboru trzy biblioteki, które znaczną część zrobią za mnie. Baza danych malutka. A reszta to pierdoły. I tak jak wspomniałem w innym komentarzu. Normalnie wziąłbym za to około 13 tyś. Czyli przy przyjęciu tych 50 godzin na wykonanie programu wychodzi coś około 240 zł za godzinę. Nie uważam aby była to zła stawka. No ale nie da się. Jak tylko chociaż odrobinę staram się zwiększyć ceny to z automatu dostaje same odmowy.
@noname89: @KrzaQ: Pozwolę sobie odpowiedzieć na oba komentarze bo są bardzo podobne. Tak stawki są niskie, bo niestety taki rynek tworzą domorośli programiści aspirujący do roli freelancerów. Co prawda 30 tyś. zaproponowane przez @noname89 to znaczna przesada. Ta aplikacja nie była aż tak skomplikowana. Wspomniałem w komentarzu wyżej, że najchętniej wziąłbym coś koło 14 tyś. Większość to proste crud'y i eksport danych do excela. Gdyby nie algorytm typujący rozłożenie towaru wziąłbym za to coś koło 2500 zł (przy normalnym rynku 5000 zł). Niestety nie da się, uwierzcie, że gdy próbuje podnieść swoje ceny to magicznie wszyscy zaczynają mi odmawiać. Można powiedzieć, że udało mi się uzyskać optimum jeśli chodzi o ceny moich usług. Czy jest mi z tym źle? Jasne... Na szczęście pozostaje rynek zagraniczny. Tam ceny są lepsze, ale za to konkurencja jest o wiele większa. @KrzaQ "To nie jest nawet juniorska stawka." Nie będę się kłócił to jest juniorska stawka, jednak tylko według seniorów (w tym i mnie). Ale według juniorów to jest stawka seniora i lecą na nią jak muchy na świeżą kupę. Ponad rok temu, kilka miesięcy przed wybuchem pandemii, zostałem zaproszony na event dla programistów zorganizowany przez firmę dla której pracowałem. Miałem poprowadzić panel dla freelancerów. Skupiłem się głównie na predyspozycjach i cechach jakie powinien posiadać freelancer i jaką wiedzę powinien posiadać. Wspomniałem też o stawkach. Pierwsze pytanie jakie padło po zakończeniu prezentacji brzmiało mniej więcej tak: "W takim razie, dlaczego ja, student, nie mający pracy w zawodzie zakończyłem już trzy zlecenia? Poza tym stawki o jakich mówisz są nierealne, kto mnie weźmie gdy będę chciał tyle kasy?" Moja odpowiedź: "Nikt nie weźmie, bo ty i osoby tobie podobne zamiast dążyć wyżej cały czas brniecie w dół kopiąc dołki innym." Film do znalezienia w internecie. Z oczywistych względów linku nie podam, ale jakby co ten z filmu to nie ja :D Podsumowując, wole robić za psie pieniądze ale zarobić cokolwiek niż nie robić nic. Możecie mówić, że niszczę rynek, ale nie zgodzę się z wami. Ja tylko się do niego przystosowałem i nie podoba mi się to, ale wolę ochłapy niż nic. A jeśli macie lepsze dojścia do klientów to wam zazdroszczę.
@unana: Domyślam się, że jest to możliwe, ale i tak muszę iść do radcy, który zgodzi się edytować umowę. Coś tam na prawie się znać. A właściwie muszę się znać bo każdy próbuje wykorzystać niewiedzę innych. Jednak podziwiam niektórych moich znajomych po fachy, którzy sami sobie umowy piszą. Ja tam wolę wydać te kilka stówek i mieć pewność, że wszystko jest ok.
@Michail: Nie jestem asem jeśli chodzi o określanie złożoności obliczeniowej, więc tutaj ci nie odpowiem. Problem z ustawieniem towarów jest podobny do problemu plecakowego, ale jednak istnieją znaczące różnice. W problemie plecakowym mamy pewne limity plecaka oraz wagę i wartość obiektu (lub objętość albo nawet objętość i wagę i taki wariant spotkałem). Tutaj nie mamy wartości, trzeba zmieścić wszystko. Mimo to problem jest ciekawy i żałuję, że nie miałem okazji się z nim zmierzyć. Tak na szybko myśląc. Kolejne miejsca magazynowe były na różnych regałach a regały sąsiadowały ze sobą. Z tego można by było stworzyć graf złożony z pomniejszych grafów (array'ów). A jak mamy graf to możemy wykorzystać przeszukiwanie wszerz (a właściwie coś w stylu podwójnego przeszukiwania bo mamy do czynienia z grafami (array'ami) w grafie). Do tego jakaś rekurencja i gotowe. Do tego dochodzi kwestia optymalizacji. Zamiast szukać idealnego rozwiązania pewnie napisałbym jakaś system zliczający optymalność rozwiązania i przerywał algorytm gdy wymagany próg zostanie osiągnięty. Ale to takie szybkie rozmyślania. Musiałbym nad tym usiąść i sobie rozpisać.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2021 o 19:47
@Saszka999: Troszkę zboczenie zawodowe, gdyż ten potworek jest bardzo popularny w kręgu programistów. Staram się unikać takich gaf, ale nie zawsze się udaje.
@mskps: Pełny program do obsługi magazynów ma o wiele więcej funkcji niż to co ja miałem napisać, ale masz racje moje ceny są niskie o wiele za niskie. Ale to nie moja wina. Co z tego, że ja projekt wycenię na dwa tysiące jak na moje miejsce znajdzie się jakiś junior, który zrobi to za tysiąc albo i mniej. A przy okazji całkowicie skopie robotę. Programowanie to teraz popularny zawód bo da się zarobić, ale za freelancerkę (nie wiem jak to ładniej odmienić :D) powinny się brać osoby doświadczone a nie chłystek po czterech kursach na Udemy. Poza tym przedsiębiorcy to idioci, biorą osobę, która zrobi daną rzecz najtaniej i potem narzekają jak słabo jest to zrobione. Z tego powodu muszę balansować na cienkiej granicy opłacalności a realnej możliwości dorwania danego zlecenia. Przez to estymacja opłaty za wykonanie zlecenia jest strasznie trudna i uciążliwa. Masę czasu poświęcam na przeglądanie masy stron i grup na serwisach społecznościowych ze zleceniami dla programistów i cały czas porównuje aktualne stawki za dane zlecenia aby być na bieżąco. Prawdą jest, że za to zlecenie, gdyby nie aktualny stan runku, wziąłbym lekko 13 - 15 tyś., ale jak widać w tym przypadku i 8 tyś. było za dużo.
@Gabriela80: Wytknięcie błędów przyjmuje z pokorą i natychmiast poprawiam. Jednak jeśli uważasz tylko i wyłącznie język polski za "dobro narodowe", to trochę ci współczuje.
Czytając komentarze stwierdzam, że trafiłem w samo jądro społecznego sporu. Ani wte ani wewte... Ludzie mi tutaj nie chodziło o to czy feminizm jest zły czy nie, a pokazanie, że fanatyzm w każdą ze stron nie jest dobry.
@ElleS: A bardzo przepraszam, w którym momencie napisałem, że pensja pracownika nie jest ustalona na starcie? Wspomniałem tylko o rozmowach okresowych. W firmie, w której pracuje wygląda to następująco. Widełki zarobków na każde stanowisko są jawne od początku rekrutacji. To ile dostaniesz zależy od tego jak się zaprezentujesz. Następnie przechodzisz trzymiesięczny okres próbny, który decyduje o twojej przyszłości. Po nim jest rozmowa okresowa, na której możesz być zwolniony. Jeśli jesteś partaczem wypadasz, jeśli ci dobrze poszło, dostajesz umowę na stałe i ofertę podwyżki, którą możesz negocjować lub nie. Od ciebie zależy. Potem co pół roku, na kolejnych rozmowach okresowych, masz szansę na kolejne podwyżki. Jako kierownik projektu obserwuje wszystkich pracowników, po godzinach sprawdzam ich kod. Jeśli ktoś jest milczkiem i tak dostanie podwyżkę. Nie taką jakby o nią walczył, ale zawsze podwyżkę. Niestety w dorosłym życiu trzeba walczyć o swoje. Co prawda branża programistyczna to inny wymiar dla osób pracujących w innych branżach (nie wszystkich oczywiście). W większym spożywczaku na przykład pracujesz za troje, dwoisz się i troisz, odwalasz czikibriki z saltem w tył i w końcu zostajesz głównym dowodzącym na dziale mięsnym. Zajmuje ci to trzy lata po pani Halina w końcu poszła na emeryturę i kierownik docenił twoje zaangażowanie. W mojej branży jest inaczej. Jeśli jesteś programistą to starają się o ciebie, a nie mają pięciu na twoje miejsce. A jeśli jest się ogarniętym to co pół roku da się wynegocjować dobrą stawkę.
@Moloch: Ogólnie nic do kobiet, feministek, itp. nie mam póki nie robią pani lekkich obyczajów z logiki, jak w tym przypadku. Każdy ma w życiu to co udało mu się wywalczyć, więc również i do przywilejów kobiet nic nie mam. Nie moja wina, że faceci nie chcą/nie mogą/nie potrafią (wybierz pasujące) się zorganizować tak jak kobiety i walczyć o swoje. Jakieś grupki są, ale nie mają takiego przebicia jak feministki. Nie mam zamiaru z tego powodu płakać, bo mam w życiu to na co sam zapracowałem i jeśli czegoś nie mam to głównie moja wina. Nie cierpię jednak dyskutować z fanatykami. Nic do nich nie dociera, formułują argumenty, które nic merytorycznie nie wnoszą do dyskusji (miało to swoją ładną łacińską nazwę, ale na szybko jej nie kojarzę), zaprzeczają sami sobie i tego nie widzą. Jakbyś gadał ze ścianą. Tutaj jako przeciwnika miałem szesnastolatkę, ale kilka razy miałem okazję rozmawiać z fanatykiem z krwi i kości. Jak z głupim... Sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. A i żeby nie było. Ja tutaj nie mówię tylko o feministkach, ale o fanatykach dowolnej dziedziny.
@decPL: Nie no oczywiście chłopaki sprawdzają swój kod, ale to i tak nie daje pełnego wglądu w to jak wygląda pełen kod aplikacji. Pominąłem ten fakt w opisie, gdyż według mnie to norma, od której nie można odejść. W przypadku mniejszych projektów rzeczywiście można poznać cały projekt, ale nie w przypadku gdy nad kodem pracuje 20 osób (a mówię tutaj tylko o pierwszej grupie). Tym bardziej, że podzieleni są oni na mniejsze grupy zajmujące się różnymi częściami systemu. Dlatego osoba z grupy X na 90% nie zobaczy na oczy kodu z grupy Y. Nie lubię pracować w takiej metodyce, ale patrząc na specyfikę systemu, jego rozmiar jak i brak pełnych założeń na starcie był to najlogiczniejszy wybór.
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2020 o 10:59
@bazienka: Wiem bazienka wiem... Człowiek, który się nie myli nie żyje. Proponuję ci trochę pożyć i dziękuję za wyczerpujący komentarz :)
@Lostsoul: Przy tak dużych projektach programista patrzy tylko na kod, który dotyczy tasku jaki otrzymał i próbuje go dowieźć do końca sprintu. A nawet jeśli ktoś źle wyliczył czas pracy nad danym zadaniem i skończył je 5 dni wcześniej to nie traci czasu na przeglądanie kodu tylko informuje, że skończył i jest przydzielany do kogoś kto z jakiś względów ma opóźnienie. Ogarnianiem całości kodu, akceptowaniem kolejnych modułów i tak dalej, zajmowałem się ja i Maciuś i tylko my wiedzieliśmy jak wygląda ten kod jako całość. I nie mówię, że chłopaki z drużyny Maciusia pisali zły kod. Po prostu sam zamysł aplikacji i to jak te moduły były ze sobą złączone to była istna katastrofa. Jeśli chodzi o po drugie, nie wiem czy dobrze zrozumiałem. Jednak z tego co wiem Maciuś na rozmowie z PMem żalił się, że nie wie o co mu chodzi i że on zawsze w taki sposób programuje i nikt nigdy nie miał pretensji. Nie mam pojęcia gdzie wcześniej pracował, ale na prawdę współczuje tym firmom, bo kod jaki stworzył to istny węzeł gordyjski. Już na tak wczesnym etapie ciężko było się połapać co jest z czym powiązane. Dlaczego go przyjęli? To bardzo proste, miał duże doświadczenie wpisane w papiery. Jeśli chodzi o branżę programistyczną to w przypadku seniorów, którzy mają za sobą pracę w więcej niż czterech firmach nie sprawdza się na rozmowie jego kodu, tylko wybiera się tego, który zna jak najwięcej technologii jakie będą używane w danym projekcie.
Zapomniałem o tej historii na śmierć. Aby rozwiać wątpliwości i zakończyć dyskusję, w umowie był paragraf mówiący, że do nagrania mam prawo zarówno ja jak i szkoła. Zastanawia mnie teraz czy szkoła przypadkiem tak trochę nie złamała własnej umowy nie udostępniając filmu. W końcu ze względu na tą decyzję "straciłem" dostęp do dzieła, do którego mam prawo.
@Armagedon: Też, ale z opowieści sąsiadki bardziej przypominała zombie niż człowieka :D
@Cynik: "Gwoli wyjaśnienia - 112 NIE dysponuje karetek. W przypadku jakichkolwiek problemów zdrowotnych dzwoniący jest łączony z Dyspozytorem PRM (Państwowego Ratownictwa Medycznego) i to on przeprowadza wywiad i decyduje o wysłaniu karetki." To jak wyjaśnisz sytuację, której nie zawarłem w historii. Jakoś dwa miesiące temu w nocy poczułem mocny ból w klatce piersiowej i duszności. Zadzwoniłem na 112 i dyspozytorka stwierdziła, że mam kontaktować się z jakimś lekarzem dyżurującym. Tutaj nie pamiętam nazwy instytucji jaką podała (stres). Podyktowała mi numer, więc zadzwoniłem. Lekarz po usłyszeniu co mi dolega niezwłocznie kazał mi dzwonić na 112 i był bardzo zdziwiony, że już to zrobiłem i mnie go do niego odesłali. Gdy znowu zadzwoniłem na 112 trafiłem na dokładnie tą samą kobietę, która z łaską wysłała karetkę narzekając przy tym okropnie. Gdzie to twoje PRM? Ja rozumiem, że jest to ciężka praca. Ale zawsze staram się jak najszybciej przekazać najważniejsze informacje. Czyli kto, gdzie co, jak i dlaczego. Natomiast zawsze zderzałem się z murem. Operatorzy byli opryskliwi, nieuprzejmi i trzeba było im udowadniać, że jednak coś się dzieje. Ale za to gdy kiedyś jechałem z kumplem samochodem i mieliśmy niewielką kolizję to od razu no problemo. Na jego prośbę zadzwoniłem na 112 (był zajęty kłótnią ze sprawcą kolizji). Gdy dyspozytor usłyszał o niegroźnej kolizji od razu przyjął zgłoszenie. Wysłał policję i pytał czy karetka albo straż pożarna jest potrzebna... Nigdy wcześniej ani później nie zostałem tak szybko i kulturalnie obsłużony przez 112...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 października 2020 o 22:41