Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Satsu

Zamieszcza historie od: 11 września 2013 - 19:54
Ostatnio: 31 lipca 2024 - 15:12
  • Historii na głównej: 105 z 112
  • Punktów za historie: 30229
  • Komentarzy: 297
  • Punktów za komentarze: 2555
 

#69458

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej grupie na studiach jest kilka osób, które jak to ładnie nazywają "lubią zap***dalać". Co jakiś czas zbierają się i urządzają sobie wyścigi po mieście, w czasie których piłują swoje "sportowe" auta po tuningu do granic możliwości. Na początku próbowałem ich przekonać, że jazda 160 km/h w terenie zabudowanym nie jest zbyt bezpieczna. Istnieje możliwość, że spowodują wypadek, w którym mogą ucierpieć nie tylko oni ale również osoby postronne. Zbywali mnie śmiechem, że oni przecież umieją prowadzić. Poza tym lubią zap***dalać!

Trafiła kosa na kamień, jeden z grupki miał ostatnio wypadek. Przy dużej prędkości stracił panowanie nad autem i uderzył w drzewo. Na szczęście przed zderzeniem zdołał na tyle wytracić prędkość, że skończyło się na kilku złamaniach. Jakaś refleksja ze strony grupki rajdowców? "Gdyby dawali więcej kasy na drogi w Polsce to byłoby bezpieczniej.", "To wszystko przez ograniczenia prędkości, wolna jazda jest niebezpieczniejsza od szybkiej.", "No i jeszcze dziadki na drogach, po czterdziestce powinni zabierać prawo jazdy.".

Fakt, że to oni są największym zagrożeniem na drogach dotrze do nich chyba dopiero gdy kogoś zabiją.

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (462)

#69438

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Musiałem dzisiaj odwiedzić urząd miasta. Po drodze postanowiłem zapalić papierosa. Stanąłem tak by dym nie przeszkadzał postronnym i zacząłem w spokoju karmić raczka. Po chwili podeszło do mnie czterech łebków [Ł], maksymalnie trzynaście lat (jak nie mniej).

[Ł]: Tej, weź kopsnij szluga.
[J]: Ile wy w ogóle macie lat?
[Ł]: No niedługo osiemnaście. Nie bądź taki no. A jak nie masz to my ci dychę damy i nam kupisz.
[J]: Już lecę. Nauczyliście się palić? To nauczcie się kupować.

Miałem cichą nadzieję, że się odczepią. Niestety drążyli temat, zaczęły się przekleństwa. Ignorowałem ich, a gdy spaliłem odszedłem. Łebki jednak postanowiły nie odpuszczać i poszli za mną kontynuując litanię. "Ej no ku**a jak jednego dasz nie zbiedniejesz.", "No weź nie bądź ch*j.", "Jak ja nie cierpię takich suk****nów co się nachapali, kasę mają, ale się ku**a z biednymi nie podzielą.".

Po przejściu kilkunastu metrów z pochodem na plecach nie zdzierżyłem i poinformowałem świtę, że jeśli się nie odczepią, to zadzwonię po policję. "Ta jasne bo się odważysz!". Ok, dzwonię. Gdy rozmawiałem z dyspozytorką śmiali się, że każdy umie tak udawać rozmowę. Chyba nie uwierzyli :) Uciekli dopiero gdy zobaczyli nadjeżdżający radiowóz. Policjant poinformował mnie, że jest mała szansa na złapanie ich, ale osobiście mam płonną nadzieję, że łebki się wystraszyły i mają nauczkę na przyszłość. Poza tym cieszę się, że nie byli agresywni. Nie jestem pewien czy bym sobie poradził z czterema na raz. A nawet jeśli, to bałbym się, że zrobię im jakąś krzywdę.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 340 (452)

#69401

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poniższa historia będzie dość nietypowa. Zobrazuje ona może nie tyle piekielność, co kilka absurdów polskiego systemu edukacji.

Z okazji Wszystkich Świętych udało mi się w końcu spotkać moją siostrę. Studiujemy w różnych miastach i rzadko mamy okazję pogawędzić. Szansa na rozmowę pojawiła się wczoraj, a w jej czasie padły słowa, dzięki którym powstała ta historia: "Zazdroszczę Ci, że w dzieciństwie miałeś taki olewczy stosunek do nauki.". Mocne słowa, ale od początku.

Razem z siostrą od zawsze prezentowaliśmy dwa całkowicie odmienne typy charakterów. Ona była idealną uczennicą, zdobywała same dobre oceny, dużo czasu spędzała na nauce. Niestety nawet po ukończeniu liceum nie umiała określić czym chce się zajmować w życiu. Ja natomiast nigdy nie przykładałem się do nauki, często wagarowałem, jechałem na trójach chociaż było mnie stać na więcej. Wyjątkiem były przedmioty związane z IT, czyli dziedziną, którą upatrzyłem sobie już na początku gimnazjum. Piątki z informatyki, matematyki i fizyki mocno kontrastowały z resztą ocen na moich świadectwach.

Stosunki między mną a siostrą zaczęły się psuć w okresie szkoły średniej. Ona wybrała najlepsze liceum w naszym mieście, a ja klasę o profilu informatycznym w technikum (oczywiście nadal lekko olewałem przedmioty niezwiązane z IT). W jej szkole chodziła opinia, że uczniowie innych szkół są głupsi. Tym bardziej osoby z zawodówek i szkół technicznych. Wchłonęła to jak gąbka. Drażniło ją też, że miałem o wiele więcej czasu wolnego od niej. Ze względu na poziom narzucony przez elitarne liceum nie miała czasu na spotkania ze znajomymi, kiedy ja co chwilę gdzieś wychodziłem. W domu trwała mała wojna miedzy nami. Miałem dość wyzwisk, celowego robienia ze mnie głupka i wywyższania się siostry, więc odgryzałem się jak mogłem (teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy było groźnie i nieprzyjemnie :D). Oczywiście przy rodzicach byliśmy kochającym się rodzeństwem.

Maturę zdaliśmy na porównywalnym poziomie, jednak ja wybrałem dwa przedmioty dodatkowe (fizykę i matematykę rozszerzoną) a ona pięć (polski rozszerzony, angielski rozszerzony, chemię, biologię i matematykę rozszerzoną). Przez natłok nauki do matury miała jeszcze mniej czasu.

Nadszedł czas wyboru studiów (siostra jest rok młodsza, ale kończyła trzyletnie liceum a ja czteroletnie technikum, więc na studia poszliśmy w tym samym roku). Ja oczywiście wybrałem informatykę, siostra natomiast polecaną przez jej ulubioną nauczycielkę filologię polską, którą po roku porzuciła.

Teraz studiuje chemię organiczną. Z perspektywy czasu uważa, że zachowywała się jak idiotka i żałuje, że tak jak ja nie umiała znaleźć drogi w życiu. Wie, że nie odzyska dzieciństwa straconego na bezsensowną naukę wszystkiego co się da na piątkę i straconego roku na kierunku, który w ogóle się jej nie podobał. Rodzeństwo pojednało się po latach :)

<moje przemyślenia>
Reasumując. Według mnie największą wadą polskiego systemu edukacji jest głębokie przekonanie ludzi, że oceny są najlepszym odzwierciedleniem wiedzy. Poza tym dość dużo ludzi jest przekonanych, że zawodówki i technika to szkoły niższej kategorii i prawdziwe wykształcenie można mieć tylko po liceum. Są osoby, które w wieku gimnazjalnym są na tyle dojrzałe, by określić co chcą robić w przyszłości. Licea powinny być dla tych, którzy jeszcze nie znaleźli swojej drogi oraz gdy nie istnieje odpowiedni profil w szkołach zawodowych. Poza tym według mnie polskie szkoły powinny lekko odpuścić uniwersalność wykładanej wiedzy i bardziej skupić się na jej ukierunkowaniu.

Pewnie znajdą się osoby, które skrytykują mój olewczy stosunek do szkoły i nazwą mnie głupkiem, ale ostrzegam siostra skutecznie uodporniła mnie na tą obelgę :D Poza tym alfą i omegą może nie jestem, ale nie czuję się głupi.
</moje przemyślenia>

Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten subiektywny i pisany pod wpływem emocji wpis :D A i broń boże nikogo nie namawiam do wagarowania i zlewania nauki. Bardziej do kategoryzacji wiedzy na ważną i ważniejszą :)

system_edukacji

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 340 (478)

#69351

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnimi czasy mam pecha do niedzielnych rowerzystów. Nie wiem czy zostałem przeklęty, czy jakieś fatum na mnie padło, ale trzy piekielne sytuacje z cyklistami od początku tego tygodnia muszą coś znaczyć.

Poniedziałek. Idę chodnikiem, niecały metr szerokości, zaraz obok mnie rzadko uczęszczana ulica. Nagle zza siebie słyszę pełne wyrzutu "Jadę!". Kulturalnie ustąpiłem miejsca, a w zamian usłyszałem: "Święta krowa. Normalni ludzie muszą się męczyć żeby przejechać.". Chciałem powiedzieć coś o przepisach, dzwonku rowerowym, lub chociaż kulturze osobistej, niestety tej pani bardzo się spieszyło.

Wtorek. Przechadzam się parkiem. Chodnik ma około dwóch metrów szerokości, zaraz obok niego znajduje się ścieżka rowerowa. Mój spacer przerwały dość mocny ból w lewej ręce i soczysta ku**a chłopaka, który zahaczył mnie kierownicą. Niekulturalnie przerwałem jego litanię na temat mojej nieumiejętności poruszania się po chodniku i zapytałem czemu nie jechał po ścieżce rowerowej, która jest zaraz obok. Bo chodnik jest szerszy...

Czwartek. Jadę samochodem jednopasmową drogą ekspresową, gdy nagle stop. Auta przede mną jadą maksymalnie 10 km/h. Przeszkodą okazał się dziadek jadący środkiem pasa na rozpadającym się Wigry 3.

Mam nadzieję, że nie dopadnie mnie podobna klątwa związana z kierowcami samochodów (a co gorsza tirów), bo w najgorszym przypadku zostanie ze mnie mokra plama :D

rowerzyści

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 234 (302)

#69027

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj miała miejsce osiemnastka kuzyna. Jako, że moje wujostwo nie jest zbyt zamożne, impreza była stosunkowo kameralna. Zaproszono tylko najbliższą rodzinę i kilku znajomych solenizanta. Mój tata jako ojciec chrzestny postanowił sprezentować kuzynowi porządny komputer. Koszt całego zestawu (PC, monitor, klawiatura, myszka i głośniki) wyniósł około 4000 złotych.

Impreza się udała, kuzyn ucieszony z prezentów. Mniej lub bardziej podpite towarzystwo udało się do domu, dziękując za dobrą zabawę.

Dzisiaj rano obudził nas telefon. Skacowany ojciec stoczył się z łóżka i poszedł odebrać. Dzwonił wuja z pretensjami. Według niego nasz prezent był "chu**wy!", gdyż rano przeszukał internet i znalazł kilka komputerów na allegro. I czemu chociaż takiego za 8000 złotych nie kupiliśmy? Tak wkurzonego taty dawno nie widziałem :D

Ps. Z tego co się dowiedzieliśmy, to wuja dzwonił tego dnia do każdego obecnego na urodzinach członka rodziny i próbował wymusić zmianę prezentu na lepszy. A zawsze nam się wydawało, że to normalny facet jest.

osiemnastka

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 452 (498)

#68992

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z ostatniej sesji. Jeden profesor prowadził dwa wykłady na moim kierunku. Pierwszy był typowym zapychaczem, którego zdanie nikomu nie powinno przysporzyć żadnych problemów, wystarczyło wykuć na pamięć. Drugi wymagał zrozumienia i dość dużej wiedzy. W związku z tym wykładowca postanowił wykorzystać czas przeznaczony na łatwiejszy przedmiot na naukę tego trudniejszego. Natomiast w ramach nauki zapychacza mieliśmy otrzymać obszerny pdf z wiedzą potrzebną do zdania egzaminu.

Miesiąc po rozpoczęciu semestru starosta otrzymał rzeczony pdf i następnego dnia przekazał go reszcie roku. Tutaj trzeba zaznaczyć, że starosta był w grupie kujonów (i chodzi mi tutaj o w pełni pejoratywne znaczenie tego słowa, czyli osoby, która uczy się na pamięć, bez zrozumienia). Większość przedmiotów typu programowanie, w których trzeba myśleć, sprawiały tej grupie duże problemy. Jakoś jednak zdawali, a starosta rzetelnie wypełniał swoje obowiązki.

Jakie było zdziwienie gdy cała grupa kujonków zaliczyła egzamin z zapychacza na 5, a reszta oblała. Po krótkim dochodzeniu wyszło, że przekazany nam pdf był sprytnie spreparowany. W oryginale na jego końcu była notatka na co zwrócić szczególną uwagę przy nauce. W podróbce usunięto tę notatkę i wszystkie ważne informacje. Ocen kujonów nie można było unieważnić, jednak reszta roku pisała egzamin w sesji poprawkowej tak jakby tego pierwszego nigdy nie było. Starosta został zmieniony, natomiast grupa kujonów odcięta od materiałów, które udostępniamy miedzy sobą.

Jeśli chodzi o podrobiony pdf. Nie wydał nam się podejrzany gdyż usunięto głównie daty, które były najczęściej w nawiasach oraz wykresy, tabele, itp. Poza tym wykładowca nigdy nie wspominał, że doda notkę pt. "Na co zwracać uwagę podczas nauki.", a poza usuniętymi elementami było sporo tekstu. Niestety sam tekst nie wystarczył by zaliczyć ten przedmiot.

studia

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 403 (439)

#68867

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybrałem się z dziewczyną na spacer do lasu, kiedy nagle z zarośli wybiegł owczarek niemiecki. Na nasz widok zjeżył się i zaczął szczekać. Zamarliśmy, kazałem dziewczynie schować się za mną i zachować spokój. Oczekiwałem ataku, jednak na szczęście z krzaków wyszedł właściciel psa i zwierze się uspokoiło. Był nim na oko jedenastoletni chłopak.

Na początku chciałem go skrzyczeć za bezmyślne zachowanie, jednak chłopak mnie uprzedził, przeprosił i wyjaśnił całą sytuacje. Otóż ojciec w ramach szkolenia kazał mu wyprowadzać psa bez smyczy. Zaproponowałem, że pójdziemy razem do jego taty i spróbuje mu wyjaśnić idiotyzm tego "szkolenia". Co prawda owczarek okazał się potulną, wytresowaną i skorą do głaskania bestią, ale sposób w jaki traktuje obcych wyklucza spacerki bez smyczy.

Na miejscu zostałem przez ojca chłopaka uświadomiony, że pies nic by mi nie zrobił (serio?) i opieprzony za przerwanie szkolenia syna w wyprowadzaniu psa (!?). Próbowałem tłumaczyć, straszyć konsekwencjami w razie pogryzienia, przypominać, że wyprowadzanie psów bez smyczy jest nielegalne. Nie dotarło, zadzwoniłem na policję.

las

Skomentuj (100) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (385)

#68571

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam młodszą siostrę, która w tym roku poszła do drugiej klasy podstawówki. Ze względu na dużą ilość nowych uczniów, szkoła była zmuszona do wprowadzenie tzw. planu zmianowego. W większości jest on znośny, oprócz poniedziałku (kończy zajęcia o 18) i wtorku (lekcje zaczyna o 8). Na szczęście wychowawczyni była wyrozumiała i postanowiła, że w poniedziałek nie będzie zadań domowych.

Niestety pod koniec pierwszego tygodnia roku szkolnego nauczycielka siostry miała dość poważny wypadek samochodowy. Na zastępstwo została sprowadzona wiekowa pani z wieloletnim stażem pedagogicznym.
Po pierwszych poniedziałkowych zajęciach z tą panią siostra dostała następującą listę zadań domowych:

- narysować (z dopiskiem, że drukowanie jest zabronione) wybranego ssaka i opisać go na przynajmniej 100 słów
- przepisać wierszyk z książki i podkreślić wszystkie samogłoski
- obliczyć 6 prostych zadań matematycznych
- dokończyć rysunek domu rodzinnego (siostra zdążyła ledwie szkic zrobić)

Gdy to z mamą zobaczyliśmy, złapaliśmy się za głowy. Na szczęście z moją pomocą lekcje były odrobione już około 20. Przez resztę tygodnia ilość zadań domowych była podobna, ale siostra dawała radę, gdyż kończyła zajęcia wcześniej. Mama stwierdziła jednak, że jeśli w następny poniedziałek młoda również będzie miała tak dużo zadane, to pójdzie porozmawiać z wychowawczynią. Jak postanowiła tak zrobiła, gdyż zadaniem domowym siostry z tego poniedziałku było napisanie opowiadania na 400 słów (2 klasa podstawówki!).

Oto dialog między moją mamą [M] i wychowawczynią siostry [W]:

[M]: Dzień dobry chciałam porozmawiać o ilości zadań domowych jakie pani zadaje dzieciom w poniedziałek. Proszę zrozumieć, że kończą zajęcia późno, a następnego dnia rozpoczynają o 8 rano. Wątpię, że 8-letnie dziecko zdoła wykonać tyle zadań samo o tej godzinie. Na przykład gdyby syn nie pomógł siostrze z zadaniami ta skoń...

[W]: Ale przepraszam bardzo, jak to syn pomógł w zadaniu!? Zadanie domowe to jest proszę pani praca SAMODZIELNA! Ja będę musiała zmienić pani córce ocenę i wspomnę o tym na zebraniu z rodzicami. Taka pomoc w odrabianiu pracy domowej to ograniczanie nauki dziecka. To niedopuszczalne!

Mama stwierdziła, że na tak "twarde argumenty" nic nie zdziała i poszła wyłożyć sprawę do dyrekcji. Już tego samego dnia zadanie domowe siostry było o wiele krótsze i prostsze :D

szkoła

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 446 (568)

#68528

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Interesuję się komputerami od bardzo dawna, trochę się na tym znam i umiem co nieco zaradzić gdy sprzęt się zepsuje. Zwykle oferowałem swoje usługi znajomym oraz rodzinie i nie prosiłem o zapłatę za naprawę. Niestety po kilku sytuacjach, które miały niedawno miejsce, musiałem to zmienić i teraz w większości przypadków (dalsza rodzina i znajomi) domagam się zapłaty.

1. Koleżanka poprosiła mnie o sformatowanie komputera i wgranie systemu. Zadanie wykonałem, uraczyłem się piwem, które znajoma kupiła w ramach zapłaty i poszedłem do domu. Dwa dni później zauważyłem, że do znajomych na facebooku zaprosiła mnie nieznajoma dziewczyna. Zaproszenie z ciekawości przyjąłem, a między mną i nieznajomą wywiązał się następujący dialog:

[J]: Czy my się znamy?
[N]: Ej bo ty się na komputerach znasz, a mi komputer wolno chodzi. Zrób mi to. Mieszkam na <adres>. Przyjdź jutro o 18.
[J]: Mogę przyjść ale pojutrze o 16. I naprawa będzie kosztowała 60 zł.
[N]: <litania pełna wulgaryzmów według, której powinienem jej to zrobić za darmo i przyjść kiedy jej pasuje gdyż jestem nie ważny>

Następnego dnia zadzwoniła koleżanka, której reinstalowałem system. Przeprosiła mnie za zachowanie znajomej i upewniła, że dostała solidny opieprz. Tyle dobrego :)

2. Kuzyn chciał mieć laptopa do gry w CS:GO. Jako, że ani wuja ani ciocia nie znają się na komputerach, poprosili mnie o pomoc w wyborze. Wybraliśmy się na rajd po sklepach (nie chcieli kupować przez internet) i po kilku godzinach znaleźliśmy w miarę dobry sprzęt mieszczący się w limicie cenowym.

Niestety po jakimś miesiącu klawiatura odmówiła posłuszeństwa, złośliwość rzeczy martwych. Zostałem o tym fakcie powiadomiony telefonicznie. Oprócz tego dowiedziałem się, że poleciłem im tandetny szajs, jestem dupa a nie informatyk i już nigdy nie poproszą mnie o pomoc. Mi to w sumie na rękę, nie będę musiał co kilka tygodni latać konfigurować routera. Gdy pierwszy raz padł im internet, ciocia zadzwoniła na infolinię gdzie kazali zresetować router i skonfigurować go ponownie. Z pierwszą częścią sobie poradziła, jednak konfiguracja ją przerosła i ja musiałem zadziałać. Mimo to słowa pana z infolinii ciocia nadal traktuje jako remedium, za każdym razem gdy wystąpi jakiś problem z internetem. Niestety zdziwi się gdy za konfigurację będzie musiała zapłacić.

3. Podczas wizyty u dalszej rodziny wyszło, że znam się na komputerach. Wujek zapytał czy da się coś zrobić z reklamami w internecie. Jako, że to chwila roboty od razu zainstalowałem mu Adblocka. Od tego czasu minął miesiąc, a wuja zadzwonił do mnie około 10 razy z pretensjami, że coś mu nie działa i to pewnie moja wina. Trzeba zaznaczyć, że te błędy nie miały nic wspólnego z zainstalowanym addonem. Na początku próbowałem tłumaczyć, potem byłem chamski, na końcu zablokowałem wszystkie numery z jakich do mnie dzwonił. Czekam na niepochlebną opinię o mnie wśród rodziny :D

4. Dalszy znajomy chciał trochę przyspieszyć swój komputer. Jako, że nie wykorzystywał go do gier, zaproponowałem mu kupno lepszego procesora, dodatkowej kości ramu i dysku ssd. Ważne jest, że wytłumaczyłem mu dokładnie jak korzystać z dysku flashowego.

Około miesiąca od złożenia komputera dostałem sms, że jakiś szajs mu kupiłem, bo już miejsca na kompie nie ma. Gdy do niego przyszedłem, dysk systemowy był całkowicie zawalony, a stary hdd ział pustkami. Gdy go spytałem czy słuchał mnie gdy mu tłumaczyłem jak używać dysku ssd, to stwierdził, cytuję: "Zawsze zapisywałem w moich dokumentach i było dobrze. A to gówno nie działa i się nie wypieraj.". Nie miałem siły się sprzeczać. Oddałem mu kasę za dysk i teraz używam go w swoim komputerze. O dziwo działa :D

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 389 (453)

#67997

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem studentem informatyki i wreszcie nadszedł czas gdy musiałem odbyć praktyki zawodowe. Przyjęto mnie do małego sklepu komputerowego, który oferuje również serwis. Oto historie o kilku piekielnych klientach, którzy przewinęli się przez sklep w ciągu 6 tygodni trwania moich praktyk.

1. Pewnego dnia do sklepu wkroczyła mama, z na oko dwunastoletnim synkiem i oświadczyła, że chcą kupić komputer do gier. Po poznaniu ceny maksymalnej i wymagań, mój przełożony zabrał się za dobieranie odpowiednich części. Gdy skończył, poinformował klientkę, że złożenie sprzętu, instalacja systemu i sterowników potrwa maksymalnie 3 dni. Wtedy wtrącił się syn klientki, że on sam wszystko zainstaluje bo umie. Klient prosi klient ma, więc poinstruowaliśmy tylko młodego, że wszystko co potrzebne będzie miał na płytach. Dwa dni później komputer był złożony i odebrany.

Dzień później, z samego rana do sklepu wkroczyła rodzinka od komputera do gier z ojcem na czele. Ten już od wejścia zaczął grzmieć jaki to szmelc im sprzedaliśmy. Ani to gry dobrze nie działają, ani do internetu się połączyć nie można. Mój pracodawca przyjął wszystko na klatę. Gdy głowa rodziny się wyszumiał, szef oświadczył chłodno, że gdybyśmy to my robili komputer do końca, to by nie było problemów.

Kiedy rodzinka sobie poszła, powiedział natomiast, że gdyby od samego wejścia nie było wrzasków to załatwiliby sprawę od ręki i za darmo (kwestia wgrania dwóch sterowników). A tak nie dość, że muszą płacić, to komputer poleży jakieś dwa dni na serwisie zanim się za niego weźmiemy.

2. Kilka minut przed zamknięciem do sklepu wszedł mężczyzna w garniturze z laptopem pod pachą. Okazało się, że komputer się nie włącza, a on potrzebuje działający już, teraz, natychmiast. Na początku nie dał sobie wytłumaczyć, że nie ma możliwości by dokonać napraw w 15 minut. W końcu zgodził się zostawić laptopa, ale z zastrzeżeniem, że mamy wymontować dysk bo on ma tam ważne dane. Wykręciłem więc hdd, natomiast szef w tym czasie sporządził protokół, w którym między innymi była informacja, że klient zabiera dysk twardy. Papier podpisany, można iść do domu.

Następnego dnia zlokalizowaliśmy winowajcę usterki (pamięć RAM). Po szybkiej wymianie komputer był już sprawny. Klient odebrał go jeszcze tego samego dnia. Po kilku godzinach do sklepu wbiega facet od laptopa i krzyczy, że ukradliśmy mu dysk, on ten sklep poda do sądu, że już możemy się pakować. Gdy szef pokazał mu protokół, ten wybiegł tak szybko jak wbiegł.

3. Kilka dni przed końcem praktyk do sklepu przyszedł młody chłopak w celu zakupu komputera do gier. Jako, że nie wyglądał na pełnoletniego i cena sprzętu grubo przekraczała 4000 zł, musieliśmy sprawdzić mu dowód osobisty (szef miał już problemy ze względu na ograniczoną zdolność do czynności prawnych przez nieletnich). Okazało się jednak, że klient ma 21 lat, więc po trzech dniach odebrał już gotowy sprzęt.

Kilka dni później do sklepu weszła kobieta z komputerem (dość mocno przemoczonym, gdyż akurat strasznie lało) w/w chłopaka. Domagała się przyjęcia zwrotu towaru, gdyż nie pozwoliła swojemu synowi (przypominam lat 21) go kupić. Szef grzecznie oponował argumentując, że to nie ona dokonała zakupu i przyniosła zalany sprzęt. Po chwili do sklepu wbiegł chłopak, a jego matka zaczęła na niego wrzeszczeć. Wtedy szef nie wytrzymał i wyprowadził kobietę za drzwi, a chłopakowi obiecał, że postaramy się uratować sprzęt. Na szczęście udało nam się, gdyż budowa obudowy sprawiła, że stosunkowo mało wody dostało się do środka.

praktyki

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 420 (464)