Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SesjaTyKurwo

Zamieszcza historie od: 1 marca 2011 - 23:04
Ostatnio: 25 stycznia 2014 - 3:53
O sobie:

Z szablą dumnie na wrzesień.

  • Historii na głównej: 52 z 70
  • Punktów za historie: 58953
  • Komentarzy: 135
  • Punktów za komentarze: 1668
 

#49952

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Bliscy.
Jedno słowo, a tak wiele znaczeń...
Dopóki nie zacząłem jeździć w obecnie zamieszkiwanym województwie, to słowo kojarzyło mi się raczej ciepło.
Tyle, że nie zdawałem sobie sprawy z tego, do czego może doprowadzić mieszkanie we wsi po zlikwidowanym pegieerze.
Gdzie jedyna rozrywka to szklany ekran i płynne poprawiacze samooceny.

Pojechaliśmy do wezwania: kobieta, koło 40, źle się czuje, mdleje. I tyle wiedzieliśmy.
Na miejscu powitał nas nieziemski smród. Alkoholu, niemytego ciała i... krwi. To taki charakterystyczny odór, którego zapomnieć nie sposób.
Otworzył Pan Domu.
O wyglądzie i manierach zapitego przedstawiciela kopytnych.
Ale nie do niego zostaliśmy wezwani.
Oprócz Pana w pokoju leżała kobiecina. Blada jak płótno, na pierwszy rzut oka ciężko chora.
Pytamy w czym problem. Odpowiada szeptem, że krwawi z narządów rodnych.
Od kiedy? Od dwóch, może trzech miesięcy. Bez przerwy.
Rzadko to robię na miejscu zdarzenia, ale musiałem poznać stan faktyczny. Wyprosiłem władcę za drzwi i obejrzałem pacjentkę.
Wielki, krwawiący, pokrywający wszystko guz. Rak w fazie rozpadu...
Kiedy minął pierwszy szok, zapytałem, czemu nie zgłosiła się do lekarza, czemu znosiła w pokorze narastające bóle i od jak dawna tak naprawdę to się dzieje?
Znów wyszeptała, że pokrwawiała od prawie roku, ale...
Pan Domu nie pozwalał jej iść do lekarza.
Bo ma obowiązki: gotowanie, sprzątanie, a także obowiązki pozamałżeńskie, bo ślubu nie posiadają.
Toteż, dopiero kiedy zasłabła przy próbie wypełniania tychże, łaskawie pozwolił wezwać karetkę, a i to dopiero po upewnieniu się, że ten numer jest darmowy.
Mowę mi odebrało.
Pakujemy biedną niewiastę celem zabrania do szpitala. Głównie po to, żeby tam ulżyli jej cierpieniom w ostatnich dniach życia.
Bo na resztę jest już za późno.

I wtedy do akcji wkracza Pan Domu.
Z awanturą, że on nie wyraził zgody na zabranie nikogo, że jak on ma sobie sam teraz poradzić.
Staram się nie odzywać, nie reagować. Koledzy krótko informują, że to chora decyduje o swoim losie.
Na odchodne, przemyślał głęboko sytuację i wybełkotał w moją stronę:
- Panie, w sumie to ją weźta i zróbta coś, bo nawet porządnie por... ać nie mogę, jak z niej cięgiem leci...
Z lodowatym spokojem wyartykułowałem, że jego działania przyczyniły się do pewnego zgonu konkubiny, a na to są stosowne artykuły kodeksu.
I o mało nie dostałem w głowę sprzętem gospodarstwa domowego, którym zamachnął się urażony supersamiec...
Dalej to już standard: obezwładnienie, Policja, kajdanki.
A pacjentka?
Dotarła do szpitala. Zdiagnozowano niemal kompletną utratę krwi.
Podreperowano ją z grubsza i wysłano do hospicjum, w którym dokończyła żywota za parę dni.

Nie wiem nawet, jak nazwać to stworzenie, które ją więziło w domu.
Bo zwierzęta w większości opiekują się chorymi samicami...

Daleko od szosy

Skomentuj (76) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1847 (1893)

1