Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sihaja

Zamieszcza historie od: 12 marca 2011 - 18:56
Ostatnio: 21 czerwca 2014 - 15:09
  • Historii na głównej: 40 z 80
  • Punktów za historie: 29705
  • Komentarzy: 332
  • Punktów za komentarze: 1528
 
zarchiwizowany

#60334

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Klienci biznesowi jednego z operatorów komórkowych rozbrajają znowu. Dziś kończę zmianę o 21 i mam ochotę albo porządnie się upić, albo strzelić sobie w łeb.

"Popsułem telefon, umowa kończy mi się za półtora roku, proszę mi wymienić! Ale dlaczego nie chcecie? Nie chcecie mi pomóc! Chcecie na mnie tylko zarobić! Ja nie mam telefonu! To co ja mam zrobić teraz?"

Firma telekomunikacyjna to nie fundacja dla zagubionych dzieci z piaskownicy. Nie będzie wymieniać zepsutego telefonu (z winy klienta oczywiście, nie mówię o przypadkach nadających się na gwarancję/rękojmię) co trzy miesiące, bo wpadł do cementu, kibla, dziecko rozbiło młotkiem albo pies pogryzł. Jesteś dorosłym człowiekiem, dbaj o swoją własność, zwłaszcza, gdy służy Ci do prowadzenia firmy i bez niej jak bez ręki. Może to kogoś zdziwi, ale firmy powstają głównie po to, by zarabiać i naprawdę nie będą rozdawać prezentów na prawo i lewo, bo komuś tak się spodoba, prowadzić za rączkę i ocierać łzy, bo ekran się stłukł.

"Ja bym chciała taki plan nielimitowany, ale bez telefonu, do tych moich trzech. A jak ja jestem Waszą stałą klientką z trzema numerami po 20 zł to się nie da jakiegoś rabatu mi dać? To ja pójdę do innej sieci!!!"

Kombinujemy, co tu zrobić, promocja, rabat, kolejny rabat, wyszło 25 zł miesięcznie netto. Nie da się, jak się nie podoba ta oferta, to naprawdę nie zmuszamy, nic na siłę, nie da się na siłę uszczęśliwić. Nie da się świadczyć usług za darmo, z rocznym odroczonym terminem płatności i jeszcze ajfonem 5 za złotówkę. Każdy chciałby kupić jak najtaniej, ale... Trochę wyobraźni...

"Bo ja bym chciał taką promocję jak rok temu. Jak to nie ma?!? To pani zrobi! Jak pani nie może! Ja z tej i tej usługi nie będę korzystać, to ja nie chcę za nią płacić! To ja obiecam, że nie będę korzystać, a pani mi za nią nie policzy! Ale dlaczego nie ma tamtej promocji! Ale ja ją wolałem. Dlaczego w innych sieciach mają, a u was nie? To zróbcie taką!"

Jak dzwonisz do biura i ktoś Ci mówi, że czegoś już nie ma, to znaczy, że promocja się skończyła i konsultant nie będzie konstruował planu specjalnie dobranego do tego konkretnego klienta, bo nie ma takiej możliwości. Nie podoba się ta oferta, jest taka jak chcesz w innej sieci - to idź tam, kup to, co Ci odpowiada i bądź szczęśliwy. Naprawdę. To nie grzech :)

call_center

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (44)
zarchiwizowany

#52957

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Bardzo dziękuję Panu, który ocenił rozmowę ze mną na 2 (z 5) i nagrał info, że w zasadzie wszystko świetnie, konsultantka rewelacyjnie wszystko załatwiła, tylko nie podoba mu się, że sieć ma angielską nazwę. Bo jesteśmy w Polsce, to powinna być w Polsce. Dzięki temu straciłam szansę na podwyżkę na rok. Mam nadzieję, że jest Pan z siebie dumny.

BOK ORANGE

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (79)
zarchiwizowany

#29605

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie wróciłam z całodniowej wycieczki do szpitala... Jestem na kilka dni przed porodem. Ze wzgledu na dużą wadę wzroku i degenerację siatkówki oka, dostałam zaświadczenie, że wskazane jest rozwiązanie za pomocą cesarskiego cięcia.
Takie zaświadczenie uzyskałam od lekarza w prywatnej przychodni (Lux Med) bo tylko tam nie trzeba czekać pół roku na wizytę a ja mam abonament z pracy, uprawniający do bezpłatnych wizyt.

Dziś w szpitalu się dowiedziałam, że takie zaświadczenie jest guzik warte. Że powinnam mieć takowe ze szpitala (problem w tym, że tam nie ma poradni okulistycznej), ale w sumie i ono nie gwarantuje niczego. Bo jak pani ordynator rozkaże poród naturalny, to tak będzie. Największym absurdem jaki usłyszałam, było to, że jak akcja się zacznie i przyjadę wieczorem to pewnie sprawdzą mi jeszcze wzrok, a jak rano, to nie.
Czyli co? Rano mogę się liczyć z pogorszeniem i tak poważnej wady, a wieczorem może postarają się coś zaradzić? WTF?

Właśnie napisała do mnie kolezanka, która rodziła tam kilka mcy temu - miała takie zaświadczenie, kazali jej rodzić naturalnie, po 12 h jednak zdecydowali się na cesarkę... w takich przypadkach jest najwięcej komplikacji, gdy wszystko jest na szybko, matka i dziecko są wykończeni...

Jeśli chcę zadbać o swój wzrok to chyba jednak szybko powinnam poszukać innego szpitala...

edit: W dwóch innych szpitalach stwierdzili, że takie zaświadczenie jak najbardziej jest honorowane. Obie rozmowy z lekarzami (w tym jednym ordynatorem) mam nagrane na telefon, jak odmówią, mam dowód, że taka rozmowa była przeprowadzona i uzyskałam takie dowody.

służba_zdrowia

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (245)
zarchiwizowany

#29089

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem ja byłam piekielna, przynajmniej to mówił wzrok ludzi...
Wielka sobota, moja teściowa poprosiła o kupienie jej kilku rzeczy, bo rozłożyła ją grypa - gorączka ponad 39 stopni, a jeść coś trzeba.
Skoczyliśmy do hipermarketu po drodze do niej, kupiliśmy pieczywo, jakąś wędlinę, sok z malin (z 5 czy 6 produktów w sumie). Udajemy się do kasy, ponieważ jestem w 9 miesiącu ciąży (jeszcze dwa i pół tygodnia...) udaję się do kasy dla osób w ciaży i niepełnosprawnych. Kolejka składała się z jednej pani (kasowanej w tej chwili), a także 4 czy 5 facetów (bez kul, wózków czy czegoś takiego), kazdy oczywiście wyposażony w wózek wyładowany po brzegi produktami na Święta.
Podeszłam:
[J] Dzień dobry, przepraszam, czy ktoś jeszcze z Państwa w ciąży lub niepełnosprawny?
Chwila ciszy, więc przeszłam na początek kasy, miła pani kasjerka szybciutko mnie skasowała. Mąż mówi, że jakby wzrok mógł zabijać...

sklepy

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 240 (336)
zarchiwizowany

#28264

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem czy u Was też, ale u nas łażą i dzwonią domofonami, oferując "zimnioki, cebulę, marchew, buroki". Kiedyś było to 2 razy w miesiacu. Ale od niedawna co drugi dzień, albo codziennie. Od 7.45 do 9.30 mniej więcej.

Nikt nie kupuje tych ziemniaków. A już na pewno nie co drugi dzień... Ludzie są wkurzeni, bo a to wracają z nocnej zmiany, a to mają dzieci małe, które śpią, a to jak ja, przez ciażę całą noc przewracają się z boku na bok a zasypiają około 6 jak się młode uspokoi i przestanie kopać... a tu domofon i to nie krótki sygnał, tylko całkiem długo dzwoni, jakby się paliło. Najgorsze, ze nie da się olać, bo domofonem dzwoni też listonosz, jak ma przesyłkę poleconą i jak ktoś nie otworzy, to zostawia awizo...
Ile razy się nie mówi, ze nie chcemy, prosimy nie dzwonić - nie dociera.

Ostatnio wracam z morfologii (a więc jest koło 8.30), łazi dwóch facetów po klatkach, dzwoni, z każdej odchodzą z kwitkiem. W końcu jeden mnie mija i zastępuje drogę:
[F] Pani na pewno zechce ziemnioczków!
[J] Pan to zaraz w łeb oberwie za zachodzenie mi drogi.
Byłam wredna, ale całą noc nie spałam, na głodniaka jechałam do laboratorium, tam jak zwykle kolejka, młode tłucze się po wątrobie bo głodne, chcę do domu jak najszybciej, a ten mi d*pę zawraca. Próbuję go wyminąć, ale facet rozkłada ręce:
[F] Pani się nie nerwuje, bo dziecku zaszkodzi.
I wyciąga brudne łapy w kierunku mojego brzucha. Po pierwsze nie lubię jak ktoś mnie dotyka obcy, po drugie tym bardziej w ciąży (ja nie wiem, ale ludzie sądzą że jak kobieta ma brzuch to już jest on jakąś własnością publiczną i każdy może sobie dotykać), po trzecie nie brudnymi łapami, po czwarte nie po tym jak chce mi wepchnąć te cholerne ziemniaki!!!
[J] Proszę mnie przepuścić, albo pan oberwie.
Facet zaczyna mnie denerwować, tym bardziej, ze zaczynamy "się kiwać" na chodniku... Brak reakcji to niedobra reakcja...
Dostał torebką po głowie. Choć moze właściwsze byłoby napisać: torbą :P Dziś nikt nie dzwonił... może to tak na stałe?

ziemnioki

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (265)
zarchiwizowany

#26936

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wkurzyła mnie ostatnio moja matka. Przyszła ciocia na herbatkę, siedzimy, gadamy o wyprawce dla małego, a moja matka wyskakuje z pytaniem, czy już mam kasę przygotowaną "na prezenty" dla lekarza i położnych...

Stwierdziłam, że nie idę do prywatnego szpitala, żeby musieć za coś płacić i nie zamierzam dawać żadnych łapówek. (Tak między nami, gdyby była tam jakaś położna, która byłaby szczególnie pomocna i miła, to na pewno podziękowałabym jej, kupując jakieś czekoladki czy coś takiego przy wyjściu, ale nie widzę powodu, dla którego miałabym płacić za coś, za co zapłaci NFZ - tym bardziej, że całą ciążę i tak mam prowadzoną prywatnie).

Tu zaczął się wykład, że jestem niewychowana, że jak ja chcę w ogóle być traktowana, na pewno mnie czymś zakażą, dziecko urodzi się bez ręki, albo coś innego złego go czeka, bo nie dałam łapówki.

Zapytałam dlaczego mam płacić lekarzowi czy położnej za to, za co dostają pensję, czy do urzędu idę po pieczątkę na dokumencie z kopertą? Albo do sklepu do pani kasjerki z kwiatami, bo raczyła policzyć mi za zakupy?

Moja matka zaczęła na mnie wrzeszczeć, że nie umiem się zachować, że lekarzowi należy się łapówka, położnym i salowym też.

Stwierdziłam, że jak się rozpędzi, to i portierowi na parkingu da łapówkę, a koszt zacznie się zbliżać do kosztu porodu w prywatnym szpitalu, to może lepiej zainwestować w to i zapłacić oficjalnie, z fakturą i możliwością odliczenia od podatku? :P

Może jest to sytuacja mało szkodliwa dla mnie, powrzeszczała, co tam, ciśnienie mi wzrosło, tyle.
Problem w tym, że dziesięć osób przyjdzie z kopertą i zostaną należycie obsłużeni, a jedenasta bez koperty (bo jej nie stać) i co, nie dostanie opieki w szpitalu, bo nie zapłaciła?

Szkoda, że pokolenie wstecz myśli, że bez tego nie da się żyć :/

moja matka...

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 286 (332)
zarchiwizowany

#26933

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem w 33 tygodniu ciąży. To już 8 miesiąc, sama końcówka. Moja ginekolog wysłała mnie do ortopedy, bo skarżyłam się na bóle od kręgosłupa promieniujące do nóg, tak, ze mąż musi mnie czasem prawie przenieść z kuchni do pokoju, bo nie mogę postawić nogi i się na niej oprzeć :/

Wchodzę do gabinetu pana prof. dr. hab. i mówię co się dzieje.

Pan doktor spojrzał na mnie i stwierdził, że mam schudnąć, to bóle same przejdą.
Ja zrobiłam oczy jak pięć złotych i mówię, że w ciąży to trochę trudno się starać o schudnięcie.

Pan doktor spojrzał uważniej i pyta:
-A to pani w ciąży jest, tak?

Ubrana byłam w tunikę, która dość ściśle przylegała do brzucha, którego raczej nie da się pomylić z otyłością. Wstałam, podziękowałam i wyszłam.


Miała rację moja kardiolog, że ci profesorowie to najczęściej jednak teoretycy gawędziarze i strach do nich chodzić :P

służba_zdrowia Lublin

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (226)
zarchiwizowany

#24373

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zamówiłam sporo rzeczy przez allegro na poczet wyprawki dla dziecka i dla mnie samej do szpitala. Wybrałam przesyłkę kurierską za pobraniem, bo to niby kilka złotych drożej, ale zawsze szybciej (bez oczekiwania aż się pieniądze zdecydują z mojego konta wyjść, przejść na inne, zaksięgować, a docelowa firma jeszcze to zauważy).

Zakup dokonany w piątek rano i od razu mail z wyborem kolorów/wzorów przedmiotów. W poniedziałek prośba o potwierdzenie zakupów i formy przesyłki. Potwierdzone. Wczoraj telefon - nie mamy tego wzoru, który pani wybrała (to co on robił w dostępnych na tej konkretnej aukcji i czemu dostaję informację dwa dni po potwierdzeniu zakupów i pięć dni po wysłaniu maila z wyborem wzoru???) No nic, najlepszym się zdarza. Wzór zmieniony, paczka będzie wysłana jeszcze tego samego dnia.

Po południu dostaję maila ze stacji kurierskiej z numerem paczki. Coś na stronie kurierów nie działa, więc dzwonię, żeby dopytać kiedy będzie kurier (mam dziś wizytę u lekarza, więc co chłopina będzie się woził na darmo, jak mnie nie będzie).
-Dzień dobry, chciałabym sprawdzić o której będzie kurier tak mniej więcej, bo może mnie nie być w domu dziś przez dwie godziny, nr przesyłki xxx.
-Ale to dzisiaj nie będzie, bo wczoraj została nadana.
-Acha, czyli więcej niż 24 h trwa ten ekspres o którym Państwo piszecie? Jakieś 48 h?
-Nie, 24.
-Proszę pani, jakby to było 24, to kurier około południa by u mnie dziś był, ewentualnie po prostu w dniu dzisiejszym, nieważne o której.
-No tak. Jutro będzie kurier, o ile się wyrobi, bo jak nie, to w poniedziałek, bo w weekend nie pracujemy. To jakoś 24 h jest.

Z taką logiką nie wiedziałam jak walczyć :P

Czyli paczka nadana w południe w środę może być doręczona w poniedziałek... I taka usługa kosztuje 40 zł :D
Kupione w piątek, może być u mnie w następny poniedziałek, czyli 11 dnia od zakupu. Moja teoria na temat "szybkości" za pobraniem legła w gruzach :P

zakupy przez allegro

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (201)
zarchiwizowany

#24272

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia, która do teraz wyciska mi łzy z oczu, mimo, że minęło parę dni.
Moja przyjaciółka ma córkę, Julka jest moją chrześnicą, za dwa tygodnie skończy roczek. Jest najfajniejszym dzieckiem, jakie znam, w ogóle prawie nie płacze, od zawsze przesypiała całe noce, nie płakała przy ząbkowaniu, jak jest chora nie marudzi, tylko się śmieje - dziecko słoneczko normalnie.

Ostatnio przyjaciółka zadzwoniła, żebym nie przychodziła na kawę, bo one idą do lekarza, Julka chyba się gdzieś przeziębiła. Potem zadzwoniła, że mała dostała antybiotyk i jeszcze jakiś lek, ze spotkanie przełożymy jak wyzdrowieje, żebym w ciąży czegoś nie złapała. Ok.

Dzień później dostaję telefon, że Julka jest w szpitalu, dostała jakiegoś toksycznego uczulenia, dostała jakiejś wysypki, w szpitalu stwierdzili, że połączenie tego leku i antybiotyku wywołało taką reakcję. I że lekarka stwierdziła, że gdyby małej podać jeszcze jedną alb dwie dawki antybiotyku, to mogło dojść do opuchlizny i uduszenia dziecka...

Babcia Julki zadzwoniła do przychodni i poinformowała, że lekarz zapisał złą kombinację leków. Pediatra zaraz zadzwoniła do mojej przyjaciółki dowiadywać się co z małą i powiedzieć, ze przecież ją poinformowała, że gdyby coś, to żeby jechała do szpitala (ciekawe kiedy i po co). I dzwoniła jeszcze ze 3 razy, prosząc, by tego nie zgłaszać...
Kierowniczka przychodni stwierdziła, że przecież w sumie nic się nie stało... No tak. Co musiałoby się stać, zeby zareagowała w jakikolwiek sposób? Aż strach pomyśleć...

służba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (309)
zarchiwizowany

#22533

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia mav o "promocjach" przypomniała mi wydarzenie w tesco.
Robiłam zakupy w tesco (w naszym jest też tzw. bistro, gdzie można zjeść wszystko niemal w cenie 2.69 zł za kg - czyli nakłada się np. ziemniaczki/frytki, różne rodzaje mięs i warzyw/surówek, po czym jest to ważone i przeliczane właśnie jako 26.90 zł za kg.) Ponieważ nagle poczułam głód, stwierdziłam, że zobaczymy, jak to wygląda, skoro nie jest to typowa "garmażerka" hipermarketowa, a ilość klientów całkiem spora.
nałożyłam sobie jedzenie, czekam aż klient przede mną zapłaci.
[P]ani kasjerka kasuje go:
[P] No coś mi się te muffiny dziś nabijają... 17.60 zł poproszę.
Klient zapłacił, podchodzę ja
[P] No coś mi się te muffiny nabijają na kasę... 20.30 zł
[J] Zdarza się, proszę, dziękuję.
20 zł za posiłek w takim miejscu wydawało mi się ciut sporo, no ale może taka wygłodniała jestem, że aż tyle nałożyłam - waga wszak nie kłamie :D
Patrzę na rachunek, a tam za obiad 12.30, za napój 4 zł, wbity jest też muffin i donut (oba po 3.99 zł), przy czym skasowany jest tylko muffin, a donut zostawiony. Zjadłam, poszłam do kasy, pytam o to.
[P] A to trzeba do Obsługi klienta, ale na pewno nie miała pani żadnego ciastka?
[J] Nie przypominam sobie nic słodkiego, tyle tylko, że mówiła pani, że wbijają się muffiny i to jest anulowane, ale drugie ciastko też się widocznie nabiło...
[P] Do obsługi klienta, tam zwrócą.

Ok, zrobiłam resztę zakupów, zapłaciłam, poszłam do POK, a tak kolejeczka.
4 czy 5 klientów przede mną i każdy w sprawie bistro bo ma nabitego dodatkowego muffina albo donuta za 3.99... Był tam też pan, który stał w kolejce przede mną.
Pani z POK zwracała oczywiście każdemu 4 zł, tłumacząc to błędem systemu.
Nie mam ochoty sprawdzać, czy był to rzeczywiście błąd czy jest to taka praktyka, żeby doliczyć die rzeczy, odliczyć jedną, 4 zł do posiłku wartego 16 zł to 25% "czystego zysku" za nic. Ilu ludzi nie zauważyło, bo kupowało więcej dań np. dla rodziny?

tesco

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (222)