Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sihaja

Zamieszcza historie od: 12 marca 2011 - 18:56
Ostatnio: 21 czerwca 2014 - 15:09
  • Historii na głównej: 40 z 80
  • Punktów za historie: 29705
  • Komentarzy: 332
  • Punktów za komentarze: 1528
 

#52955

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa miesiące temu zadzwonił klient. Chce nowy numer tel, z iPhonem, proponowałam więc plan z internetem. Tłumaczyłam jak dziecku, że to smartfon, że nabije mu koszty związane z transmisją. Nie, on nie jest głupi, on wie. W końcu się zdecydował.

Na pierwszej fakturze koszmar, 3657,12 zł za połączenia z internetem, w dodatku zwykle niewielkie, ale częste. Od razu widać, że to aktualizacje. Klient zadzwonił z przysłowiową "mordą", skargi składał na mnie, na sieć, szkoda, że nie na siebie. Rozmowy odsłuchane, konsultant z działu reklamacji łagodnie wytłumaczył, że przecież Sihaja tłumaczyła, nawet kilka razy, a pan potwierdzał, że umie korzystać bez pakietu internetowego. No ale, anulujemy tę opłatę, proszę włączyć pakiet za 15 zł na miesiąc, żadnych dodatkowych kosztów nie będzie. Ok. Klient przyjął, pakiet włączony.

Za miesiąc kolejne skargi, znowu internet, znowu skarga na konsultanta. Patrzę, pakiet wyłączony, dzwonię, pytam o co kaman.

Okazało się, że pan jednak chciał przyoszczędzić i następnego dnia pakiet wyłączył, myśląc, że uda mu się znowu reklamacyjnie kosztów pozbyć. Niestety, drugi raz nie uznano reklamacji, tym bardziej, że wykorzystanie było dużo większe (pan sobie ściągał filmy - pomyślcie sobie jakie były koszty przy cenie 1 zł za 1 MB bez pakietu).
Faktura na ponad 6 tysięcy została jak jest.
Niestety, na głupotę i cwaniactwo nic nie poradzisz...

Orange BOK

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 891 (927)

#41606

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będąc na spacerze z młodym, weszłam do sklepu po kilka rzeczy. Akurat mieli też drożdżówki z makiem, więc pomyślałam, że wezmę dla męża, bo je uwielbia. Pakuję więc trzy do woreczka, staję przy kasie, ekspedientka kasuje kilka rzeczy, patrzy na te drożdżówki, spogląda to na mnie, to na drożdżówki, to na młodego, śpiącego grzecznie w wózku. Myślę sobie ki czort, znowu "ukradłam coś" bo z wózkiem jestem, czy jak?

[E] A pani karmi piersią?
Rozwalają mnie takie pytania, naprawdę. Każdy niemal od pół roku koniecznie musi wiedzieć, czy karmię piersią. Nie czy jestem zadowolona z życia, z tego że mam dziecko, czy ładnie rośnie, czy często się uśmiecha. Nie. Każdy musi wiedzieć, co robię ze swoimi cyckami...
[J] Tak, a o co chodzi?
[E] To pani nie może jeść tych drożdżówek. Ja pani zamienię na te z serem.
[J] Ale o co chodzi? Dlaczego mi pani będzie zamieniać? Ja chcę te!
[E] Ale pani nie wolno jeść maku, jak pani karmi.
[J] A mogę wiedzieć dlaczego?
No może rzeczywiście nie wolno, to przynajmniej się dowiem. Kolejka za mną na kilka osób, a kasjerka mi chce drożdżówki wymieniać i opowiadać o karmieniu... No ale, posłucham jednego zdania, może dwóch...
[E] Bo z maku się robi narkotyki! (to wypowiedziane było konspiracyjnym szeptem).
Ręce mi opadły.
[J] To liści koki też już mi pani dziś nie daje... - stwierdziłam, czym rozbawiłam kilka osób za mną, a oburzyłam panią ekspedientkę - I drożdżówki niech pani zostawi te.

Jak już pakowałam zakupy i wychodziłam, usłyszałam jak mówi, że niektórzy to się jednak na matki nie nadają...

sklepy

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 861 (931)

#41319

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Duży supermarket w Lublinie. Wchodzę jak zwykle z wózkiem i dzieckiem w rzeczonym wózku. Szybko kieruję się do odpowiedniej alejki, szukam kaszy kukurydzianej dla Młodego. I słyszę ekspedientkę:

[E] Co, jak kraść to z wózkiem, tak?
[J] Słucham?
[E] Głośniej powtórzyć? Z wózkiem na złodziejskie wyprawy się chodzi?
[J] Czy ja tu coś ukradłam? Kiedykolwiek? Teraz? Czy pani przypadkiem się coś nie pomyliło? - serio myślałam, że może jakieś żarty sobie z koleżanką takie robią i mnie pomyliła, albo jestem sobowtórem jakiejś złodziejki...
[E] Każda baba z wózkiem to złodziejka, przychodzą, wsadzą wszystko pod gnojka i wychodzą, bo nic niby nie kupują.
[J] Ja kupuję - pokazałam kaszkę leżącą na kocyku (owszem, nie brałam koszyka, ale jak idę po jedną-dwie rzeczy zawsze kładę je "w nogach" u małego, bo tachać wózek i koszyk jest niewygodnie - A panią poproszę o przyprowadzenie kierownika.

Ekspedientka lekko się speszyła, rozejrzała, nikogo w alejce (no tak, 10.30 ludzi w sklepie ogólnie mało).

[E] Yyyy... nie udowodni mi pani, że tak powiedziałam.
[P] Udowodni, bo jestem świadkiem - zza regału wyszedł jakiś starszy pan i powtórzył przy kierowniku, co usłyszał.

Pani nadal pracuje, bo nie zażądałam zwolnienia, ale naganę w aktach ma. Podobno. Zatkało mnie, że coś takiego może się stać...

sklepy

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1026 (1140)

#28472

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakoś w nocy nie mogłam zasnąć do 4... Za to moje młode w brzuchu spało jak niemowlę ;) Nie kopało, nie zmuszało do biegania co chwilę do łazienki... no miód malina. Dzień dobroci dla matek czy jakoś tak... Wstałam sobie przed ósmą, zjadłam śniadanie... a ten nadal śpi. Zjadam, wypiłam herbatę... nadal cisza. Zjadłam ciastko z czekoladą, wypiłam szklankę coli, nic. Około 11 zaczęłam się denerwować.

Dla niedzieciatych wyjaśnienie - jeżeli dziecko zbyt długo się nie "odzywa", czyli nie porusza, może to oznaczać coś złego. Podduszenie pępowiną, a w najgorszych przypadkach obumarcie płodu. W drugą stronę też niedobrze, jeżeli dziecko rusza się nadzwyczaj aktywnie, albo inaczej niż dotychczas, to należy jak najszybciej jechać na Izbę Przyjęć żeby to sprawdzić. Każdy ginekolog uczula na to ciężarną, zwłaszcza w sytuacji, w jakiej ja jestem - poprzednią ciążę poroniłam.

Zebraliśmy się około 12, jedziemy na IP. Tam w rejestracji informuję położną, że nie czuję ruchów dziecka od nocy, już południe... Położna zaprasza mnie do pokoju badań (jest już godzina 13), sprawdziła, czy słychać tętno dziecka, było. Uspokoiłam się trochę, wchodzi lekarz.
[L]: Co tam się dzieje?
[J]: W nocy i dziś nie czuję ruchów dziecka. Dlatego chciałam to sprawdzić.
[L]:(patrzy na zegarek) Dzień to się dopiero zaczął, to po co panikować?
[J]: Po to, że wiem jak się zachowuje moje dziecko i że rano kopie jak najęte, a dziś jest całkowita cisza.
[P]: Panie doktorze, pani ma ukończony 36 tydzień już...
[L]: Jest tętno, to do domu trzeba jechać!
[J]: Pierwszą ciążę poroniłam, woli mi pan podbić KTG, czy kolejne poronienie, bo nie chce się panu pieczątki podbić?

Lekarz zbaraniał. Po pół godziny oczekiwania, zostałam podłączona do KTG (takiej machiny rejestrującej aktywność dziecka, puls, skurcze ewentualne)... Po kolejnej godzinie dostałam kartę informacyjną. Lekarz nawet nie patrzył na mnie, słowem się nie odezwał.
Położną, która była świadkiem tego, przeprosiłam, że byłam niegrzeczna, ale naprawdę nie zależy mi na tym, żeby coś zaniedbać na tym etapie...
[P]: Niech pani nie przeprasza, bardzo dobrze pani powiedziała i bardzo dobrze że pani przyjechała. Lepiej trzy razy coś sprawdzić, żeby się okazało że jest wszystko w porządku, niż raz za mało pojechać i żeby zdarzyła się tragedia. A doktor zawsze ma takie podejście, zwłaszcza na dyżurze w niedzielę...

Podziękowałam, życzyłam miłego dnia i wyszłam.
Ale do teraz nie wierzę, że lekarz przyjmujący na świat dzieci w ten sposób podchodzi do swojej pracy.
No po prostu ręce opadają na takie podejście.

służba_zdrowia

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 564 (704)

#28251

przez (PW) ·
| Do ulubionych
9 miesiąc ciąży się zaczął, czas na wizytę u lekarza. Wizyta na 17, autobus o 16.20. Jak podjechał, to myślałam, że pójdę na piechotę, choć nie powinnam ruszać się za bardzo... taki zapchany - no wiadomo, godziny szczytu. Autobus podjechał tak, że akurat stałam naprzeciw przednich drzwi.

Już wchodziłam, kiedy wepchnęła się przede mną [S]tarsza pani. No nic, może się spieszy, może się bała, że nie zdąży... wiadomo. Zajęła od razu miejsce za kierowcą, zwolnione przez jakiegoś chłopaka. Jednak coś nie mogła się zmieścić obok drugiej kobiety, co skomentowała:
[S] Ale teraz robią siedzenia, człowiek spada z nich...

W tym czasie kupiłam bilet u kierowcy (bo w kiosku brak) i rozglądałam się za kasownikiem. Z miejsca obok tego, na którym siedziała ta starsza pani (tylko po drugiej stronie przejścia), zeszła [D]ziewczyna i ustąpiła mi miejsca. Podziękowałam, powiedziałam że tylko skasuję bilet. Trwało to może ze dwie sekundy, ale w tym czasie staruszka zeskoczyła ze swojego siedzenia i zaczęła pakować się na to zwolnione przed chwilą.
Dziewczyna zastąpiła jej drogę:
[D]: Bardzo przepraszam ale ja ustąpiłam to miejsce tej pani w ciąży.
[S] A to suki...
Po czym wdrapała się na swoje poprzednie miejsce...

staruszka w autobusie

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 824 (876)

#27500

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj około południa wpadam do Żabki po jakiś sok. W kolejce przede mną stoi [P]ani, która zauważa truskawki. Truskawki jak to truskawki o tej porze roku - piękne, wielkie, dorodne i wyglądające jak odlane z plastiku, wiadomo, z ciepłego kraju.

[P] Te truskawki to skąd są?
[S] Z tego co widzę na naklejce - z Hiszpanii.
[P] A czemu nie z Polski?
[S] o.O - dosłownie taką minę zrobiła pani sprzedawczyni. Ja, szczerze powiedziawszy - słysząc to - też :P
[P] Co, polskie gorsze, niż hiszpańskie?
[S] Raczej to, że polskich w chwili obecnej jeszcze nie ma, pewnie pojawią się za jakieś dwa miesiące...
[P] Tak, tak, na pewno, jak w Hiszpanii są to u nas nie ma? Pszenicę sprowadzamy, jabłka sprowadzamy, mleko kupujemy za granicą to i truskawki tak? Nie będę tu nic kupować, to jest antypolski sklep! To niepatriotyczny sklep!
Pani wrzasnęła ostatnie słowa i wyszła.
Obie ze sprzedawczynią przez chwilę otrząsałyśmy się z tego, czego byłyśmy świadkami...
[J] Dla mnie ten sok. I poproszę te antypolskie truskawki...

Czasami nie ogarniam zaślepienia ludzi, które pozbawia ich zdolności myślenia...

sklep

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 704 (782)

#25170

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znajoma jest w ciąży. Siedzi sobie w domu, niedziela, leniwy poranek, 31 tydzień ciąży się zaczął, nagle odeszły jej wody. Dzwoni zatem po męża, żeby się wyrwał z pracy jak tylko będzie mógł, ona dzwoni po pogotowie, bo to jednak sporo za wcześnie (2 miesiące to jednak kawał czasu dla dziecka) i może coś być nie tak. Dzwoni na pogotowie i rozmawia z dyspozytorką:
[Z] - Dzień dobry, proszę pani jestem w 31 tygodniu ciąży, właśnie odeszły mi wody, proszę o przysłanie karetki, bo boję się, że coś stanie się dziecku.
[D] - Pani myśli, że wysyłamy karetki jako taksówki? Mąż nie może pani zawieźć do szpitala?
[Z] - Gdyby mógł, to bym nie dzwoniła, jest poza miastem, bardzo proszę o karetkę...
[D] - Proszę zadzwonić po taksówkę w takim razie i nie blokować linii. Do widzenia.

Pani się rozłączyła.

Znajoma zadzwoniła do trzech korporacji taksówek (nie mieszka w dużym mieście, gdzie byłoby ich kilkanaście, tyle też numerów pamiętała...). Kiedy prosiła o szybki przyjazd bo rodzi, pani z korporacji pytała, który pan podjedzie do rodzącej, ale za każdym razem stwierdzali, że tapicerki sobie nie będą brudzić... Znajoma znów zadzwoniła na pogotowie, już nieźle spanikowana:
[Z] - Proszę pani, ja dzwoniłam przed chwilą, odeszły mi wody w 31 tygodniu, żadna z taksówek nie chce mnie zabrać z domu, proszę o przysłanie karetki...
[D] - Ja pani już mówiłam, że karetka to nie taksówka, umierająca pani jest, że mam wysyłać? Proszę zadzwonić po taksówkę, albo poprosić sąsiada.

I znów się rozłączyła.

Znajoma chwilę potem urodziła w domu.
Wtedy karetka przyjechała. Dziecko leży w inkubatorze, jest maleńkie, ma sporą niedowagę. Nie może samo oddychać, lekarze powiedzieli, że może mieć spore problemy ze zdrowiem. Gdyby znajoma przyjechała wcześniej lub dziecko od razu dostałoby pomoc od lekarza w karetce, negatywnych konsekwencji byłoby mniej.

pogotowie

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1183 (1233)

#23962

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zrobiłam zamówienie w sklepie internetowym, jako że z ciążą gorzej i kategorycznie nie mogę nosić niczego w zasadzie... Paczka niewielka, ale "skoncentrowana", 5-6 kg wagi.
Kurier zadzwonił, będzie za 5 minut, kazał mi zejść po paczkę. Myślę sobie zejdę i poproszę, żeby mi wniósł to na 4 piętro (bez niczego już ciężko mi się wdrapać, a co mówić o wnoszeniu paczki, czego mi nie wolno), dam mu jakiś napiwek.

Kurier jednak stwierdził, że jak już zeszłam to sobie wniosę, co tam widok sporego brzucha i tłumaczenie, że nie mogę i prośba, żeby mi pomógł. On już doręczył i idzie.
W dodatku jak zwykle "nie miał wydać" 4 zł reszty, a jak stwierdziłam, żeby poczekał, to może uzbieram odliczoną kwotę, to stwierdził, że on czekać nie będzie, zabiera paczkę i jedzie.

Darowałam mu te 4 zł, ale poprosiłam raz jeszcze, żeby mi pomógł z tą paczką. Nic z tego. Pognał, tylko by się kurzyło, gdyby nie śnieg na chodniku.

Sprawdziłam na stronie internetowej DPD - mają wnosić paczki do 31.5 kg bez żadnej dopłaty, bo tak wygląda usługa. 20 zł za przesyłkę, 4 zł napiwku, a paczkę tak czy inaczej, schodek po schodku, musiałam wnieść sama.
Skutek - wizyta w szpitalu. Skarga poszła. Jeśli coś stanie się dziecku - sąd...

kurierzy DPD

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 821 (955)

#23281

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciężarna koleżanka miała mieć niespodziankową "Bociankową" imprezę (tzw. baby shower, podczas którego kobiety spotykają się by świętować z przyszłą mamą narodziny dziecka, obdarowując ją prezentami - najczęściej ubranka dla maluszka, zabawki, kocyki - jakieś drobiazgi do wyprawki, żartując i śmiejąc się przy ciachu. Ot, taki babski podwieczorek z maluchem w tle, bo potem już czasu na takie posiadówki jest zawsze za mało).
Miała mieć niespodziankę, bo organizowała to jej przyjaciółka z jej siostrą, ale niestety dziś koleżanka odebrała telefon od [S]iostry ciotecznej:

[S]: Co to w ogóle jest? Jaka z ciebie Polka? Co to za małpowanie wszystkiego z USA? Nienormalna jesteś! A jak ci dzieciak umrze w brzuchu albo po porodzie, to po co ci taka impreza dla przyszłej mamusi?!? I ja mam jeszcze prezent przynieść??? Kasę wydawać??? Niedoczekanie twoje!!! Może ci mam wózek jeszcze kupić! Pieniędzy ci się od rodziny zachciewa!

I tak jeszcze przez kilka minut w tym tonie...
Na początku dziewczyna nawet nie wiedziała, za co jest opierdzielana... Impreza przestała być niespodzianką i teraz nie wiadomo czy się odbędzie, bo koleżanka jak o tym myśli to przypomina jej się tekst o tym, ze może jej dziecko umrze i po co jej impreza.
No i żeby ciężarnej sugerować takie rzeczy jak śmierć dziecka to trzeba mieć tupet, być nieczułym i burakiem...

A co do imprezy...
Można krytykować, że zmałpowane z USA, ale chyba lepsza taka tradycja niż tradycyjnie polskie pępkowe, gdzie ojciec zamiast zająć się kobietą po porodzie i dzieckiem chleje z kumplami do nieprzytomności...

Rodzinka

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 839 (981)

#23085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W czasie ciąży sprawdza się praktycznie wszystko, także możliwość bycia nosicielem wirusa HIV. Wiadomo, ważne.
Ja takie badanie miałam zlecone właśnie teraz, dziś poszłam się ukłuć.

W naszym laboratorium są dwa stanowiska, w tym samym czasie dwie panie pielęgniarki pobierają krew dwóm osobom, wywołując numerki.
Siedzi jakaś [K]obieta z igłą w żyle :D w gabinecie, ja wchodzę wywołana, siadam, pani pielęgniarka [PP] sprawdza co mam na skierowaniu i mówi:
[PP]: Grupę krwi może pani odebrać tylko w rejestracji, także trzeba będzie przyjechać, resztę wyników można sprawdzić przez internet, ale HIV będzie dopiero po około pięciu dniach, więc proszę się nie denerwować, gdyby nie było od razu z innymi badaniami.
[J]: Dobrze, dziękuję.
W tym czasie kobiecie została pobrana krew, pielęgniarka zakleiła jej miejsce po wkłuciu i podziękowała. Kobieta wyszła, ale w jednej ręce trzymała torbę, a drugą trzymała się za łokieć, więc nie zamknęła za sobą drzwi i było słychać jak dzieli się z innymi czekającymi nowiną:
[K]: W środku jest jakaś dziewucha z Hifem! Państwo uważają!

Czy były jakieś komentarze nie wiem, w tym momencie wszedł kolejny pacjent i zamknął drzwi, ale pielęgniarka powiedziała mi, że to częsta reakcja na spotkanie z osobą, która robi sobie takie badanie...

Szkoda, że nie pomyśleli, że można zrobić o wiele mniejsze dwa gabineciki, niż jeden spory, ale za to mniej intymny i spokojny... Gdzie można by spokojnie usłyszeć coś i powiedzieć, bez zastanawiania się, jak na to zareagują inni. No cóż, najwyżej będę tą z Hifem :P

Laboratorium

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (658)