Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sihaja

Zamieszcza historie od: 12 marca 2011 - 18:56
Ostatnio: 21 czerwca 2014 - 15:09
  • Historii na głównej: 40 z 80
  • Punktów za historie: 29705
  • Komentarzy: 332
  • Punktów za komentarze: 1528
 
zarchiwizowany

#28264

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem czy u Was też, ale u nas łażą i dzwonią domofonami, oferując "zimnioki, cebulę, marchew, buroki". Kiedyś było to 2 razy w miesiacu. Ale od niedawna co drugi dzień, albo codziennie. Od 7.45 do 9.30 mniej więcej.

Nikt nie kupuje tych ziemniaków. A już na pewno nie co drugi dzień... Ludzie są wkurzeni, bo a to wracają z nocnej zmiany, a to mają dzieci małe, które śpią, a to jak ja, przez ciażę całą noc przewracają się z boku na bok a zasypiają około 6 jak się młode uspokoi i przestanie kopać... a tu domofon i to nie krótki sygnał, tylko całkiem długo dzwoni, jakby się paliło. Najgorsze, ze nie da się olać, bo domofonem dzwoni też listonosz, jak ma przesyłkę poleconą i jak ktoś nie otworzy, to zostawia awizo...
Ile razy się nie mówi, ze nie chcemy, prosimy nie dzwonić - nie dociera.

Ostatnio wracam z morfologii (a więc jest koło 8.30), łazi dwóch facetów po klatkach, dzwoni, z każdej odchodzą z kwitkiem. W końcu jeden mnie mija i zastępuje drogę:
[F] Pani na pewno zechce ziemnioczków!
[J] Pan to zaraz w łeb oberwie za zachodzenie mi drogi.
Byłam wredna, ale całą noc nie spałam, na głodniaka jechałam do laboratorium, tam jak zwykle kolejka, młode tłucze się po wątrobie bo głodne, chcę do domu jak najszybciej, a ten mi d*pę zawraca. Próbuję go wyminąć, ale facet rozkłada ręce:
[F] Pani się nie nerwuje, bo dziecku zaszkodzi.
I wyciąga brudne łapy w kierunku mojego brzucha. Po pierwsze nie lubię jak ktoś mnie dotyka obcy, po drugie tym bardziej w ciąży (ja nie wiem, ale ludzie sądzą że jak kobieta ma brzuch to już jest on jakąś własnością publiczną i każdy może sobie dotykać), po trzecie nie brudnymi łapami, po czwarte nie po tym jak chce mi wepchnąć te cholerne ziemniaki!!!
[J] Proszę mnie przepuścić, albo pan oberwie.
Facet zaczyna mnie denerwować, tym bardziej, ze zaczynamy "się kiwać" na chodniku... Brak reakcji to niedobra reakcja...
Dostał torebką po głowie. Choć moze właściwsze byłoby napisać: torbą :P Dziś nikt nie dzwonił... może to tak na stałe?

ziemnioki

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (265)
zarchiwizowany

#26936

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wkurzyła mnie ostatnio moja matka. Przyszła ciocia na herbatkę, siedzimy, gadamy o wyprawce dla małego, a moja matka wyskakuje z pytaniem, czy już mam kasę przygotowaną "na prezenty" dla lekarza i położnych...

Stwierdziłam, że nie idę do prywatnego szpitala, żeby musieć za coś płacić i nie zamierzam dawać żadnych łapówek. (Tak między nami, gdyby była tam jakaś położna, która byłaby szczególnie pomocna i miła, to na pewno podziękowałabym jej, kupując jakieś czekoladki czy coś takiego przy wyjściu, ale nie widzę powodu, dla którego miałabym płacić za coś, za co zapłaci NFZ - tym bardziej, że całą ciążę i tak mam prowadzoną prywatnie).

Tu zaczął się wykład, że jestem niewychowana, że jak ja chcę w ogóle być traktowana, na pewno mnie czymś zakażą, dziecko urodzi się bez ręki, albo coś innego złego go czeka, bo nie dałam łapówki.

Zapytałam dlaczego mam płacić lekarzowi czy położnej za to, za co dostają pensję, czy do urzędu idę po pieczątkę na dokumencie z kopertą? Albo do sklepu do pani kasjerki z kwiatami, bo raczyła policzyć mi za zakupy?

Moja matka zaczęła na mnie wrzeszczeć, że nie umiem się zachować, że lekarzowi należy się łapówka, położnym i salowym też.

Stwierdziłam, że jak się rozpędzi, to i portierowi na parkingu da łapówkę, a koszt zacznie się zbliżać do kosztu porodu w prywatnym szpitalu, to może lepiej zainwestować w to i zapłacić oficjalnie, z fakturą i możliwością odliczenia od podatku? :P

Może jest to sytuacja mało szkodliwa dla mnie, powrzeszczała, co tam, ciśnienie mi wzrosło, tyle.
Problem w tym, że dziesięć osób przyjdzie z kopertą i zostaną należycie obsłużeni, a jedenasta bez koperty (bo jej nie stać) i co, nie dostanie opieki w szpitalu, bo nie zapłaciła?

Szkoda, że pokolenie wstecz myśli, że bez tego nie da się żyć :/

moja matka...

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 286 (332)
zarchiwizowany

#26933

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem w 33 tygodniu ciąży. To już 8 miesiąc, sama końcówka. Moja ginekolog wysłała mnie do ortopedy, bo skarżyłam się na bóle od kręgosłupa promieniujące do nóg, tak, ze mąż musi mnie czasem prawie przenieść z kuchni do pokoju, bo nie mogę postawić nogi i się na niej oprzeć :/

Wchodzę do gabinetu pana prof. dr. hab. i mówię co się dzieje.

Pan doktor spojrzał na mnie i stwierdził, że mam schudnąć, to bóle same przejdą.
Ja zrobiłam oczy jak pięć złotych i mówię, że w ciąży to trochę trudno się starać o schudnięcie.

Pan doktor spojrzał uważniej i pyta:
-A to pani w ciąży jest, tak?

Ubrana byłam w tunikę, która dość ściśle przylegała do brzucha, którego raczej nie da się pomylić z otyłością. Wstałam, podziękowałam i wyszłam.


Miała rację moja kardiolog, że ci profesorowie to najczęściej jednak teoretycy gawędziarze i strach do nich chodzić :P

służba_zdrowia Lublin

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (226)

#25170

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znajoma jest w ciąży. Siedzi sobie w domu, niedziela, leniwy poranek, 31 tydzień ciąży się zaczął, nagle odeszły jej wody. Dzwoni zatem po męża, żeby się wyrwał z pracy jak tylko będzie mógł, ona dzwoni po pogotowie, bo to jednak sporo za wcześnie (2 miesiące to jednak kawał czasu dla dziecka) i może coś być nie tak. Dzwoni na pogotowie i rozmawia z dyspozytorką:
[Z] - Dzień dobry, proszę pani jestem w 31 tygodniu ciąży, właśnie odeszły mi wody, proszę o przysłanie karetki, bo boję się, że coś stanie się dziecku.
[D] - Pani myśli, że wysyłamy karetki jako taksówki? Mąż nie może pani zawieźć do szpitala?
[Z] - Gdyby mógł, to bym nie dzwoniła, jest poza miastem, bardzo proszę o karetkę...
[D] - Proszę zadzwonić po taksówkę w takim razie i nie blokować linii. Do widzenia.

Pani się rozłączyła.

Znajoma zadzwoniła do trzech korporacji taksówek (nie mieszka w dużym mieście, gdzie byłoby ich kilkanaście, tyle też numerów pamiętała...). Kiedy prosiła o szybki przyjazd bo rodzi, pani z korporacji pytała, który pan podjedzie do rodzącej, ale za każdym razem stwierdzali, że tapicerki sobie nie będą brudzić... Znajoma znów zadzwoniła na pogotowie, już nieźle spanikowana:
[Z] - Proszę pani, ja dzwoniłam przed chwilą, odeszły mi wody w 31 tygodniu, żadna z taksówek nie chce mnie zabrać z domu, proszę o przysłanie karetki...
[D] - Ja pani już mówiłam, że karetka to nie taksówka, umierająca pani jest, że mam wysyłać? Proszę zadzwonić po taksówkę, albo poprosić sąsiada.

I znów się rozłączyła.

Znajoma chwilę potem urodziła w domu.
Wtedy karetka przyjechała. Dziecko leży w inkubatorze, jest maleńkie, ma sporą niedowagę. Nie może samo oddychać, lekarze powiedzieli, że może mieć spore problemy ze zdrowiem. Gdyby znajoma przyjechała wcześniej lub dziecko od razu dostałoby pomoc od lekarza w karetce, negatywnych konsekwencji byłoby mniej.

pogotowie

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1183 (1233)

#23962

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zrobiłam zamówienie w sklepie internetowym, jako że z ciążą gorzej i kategorycznie nie mogę nosić niczego w zasadzie... Paczka niewielka, ale "skoncentrowana", 5-6 kg wagi.
Kurier zadzwonił, będzie za 5 minut, kazał mi zejść po paczkę. Myślę sobie zejdę i poproszę, żeby mi wniósł to na 4 piętro (bez niczego już ciężko mi się wdrapać, a co mówić o wnoszeniu paczki, czego mi nie wolno), dam mu jakiś napiwek.

Kurier jednak stwierdził, że jak już zeszłam to sobie wniosę, co tam widok sporego brzucha i tłumaczenie, że nie mogę i prośba, żeby mi pomógł. On już doręczył i idzie.
W dodatku jak zwykle "nie miał wydać" 4 zł reszty, a jak stwierdziłam, żeby poczekał, to może uzbieram odliczoną kwotę, to stwierdził, że on czekać nie będzie, zabiera paczkę i jedzie.

Darowałam mu te 4 zł, ale poprosiłam raz jeszcze, żeby mi pomógł z tą paczką. Nic z tego. Pognał, tylko by się kurzyło, gdyby nie śnieg na chodniku.

Sprawdziłam na stronie internetowej DPD - mają wnosić paczki do 31.5 kg bez żadnej dopłaty, bo tak wygląda usługa. 20 zł za przesyłkę, 4 zł napiwku, a paczkę tak czy inaczej, schodek po schodku, musiałam wnieść sama.
Skutek - wizyta w szpitalu. Skarga poszła. Jeśli coś stanie się dziecku - sąd...

kurierzy DPD

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 821 (955)
zarchiwizowany

#24373

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zamówiłam sporo rzeczy przez allegro na poczet wyprawki dla dziecka i dla mnie samej do szpitala. Wybrałam przesyłkę kurierską za pobraniem, bo to niby kilka złotych drożej, ale zawsze szybciej (bez oczekiwania aż się pieniądze zdecydują z mojego konta wyjść, przejść na inne, zaksięgować, a docelowa firma jeszcze to zauważy).

Zakup dokonany w piątek rano i od razu mail z wyborem kolorów/wzorów przedmiotów. W poniedziałek prośba o potwierdzenie zakupów i formy przesyłki. Potwierdzone. Wczoraj telefon - nie mamy tego wzoru, który pani wybrała (to co on robił w dostępnych na tej konkretnej aukcji i czemu dostaję informację dwa dni po potwierdzeniu zakupów i pięć dni po wysłaniu maila z wyborem wzoru???) No nic, najlepszym się zdarza. Wzór zmieniony, paczka będzie wysłana jeszcze tego samego dnia.

Po południu dostaję maila ze stacji kurierskiej z numerem paczki. Coś na stronie kurierów nie działa, więc dzwonię, żeby dopytać kiedy będzie kurier (mam dziś wizytę u lekarza, więc co chłopina będzie się woził na darmo, jak mnie nie będzie).
-Dzień dobry, chciałabym sprawdzić o której będzie kurier tak mniej więcej, bo może mnie nie być w domu dziś przez dwie godziny, nr przesyłki xxx.
-Ale to dzisiaj nie będzie, bo wczoraj została nadana.
-Acha, czyli więcej niż 24 h trwa ten ekspres o którym Państwo piszecie? Jakieś 48 h?
-Nie, 24.
-Proszę pani, jakby to było 24, to kurier około południa by u mnie dziś był, ewentualnie po prostu w dniu dzisiejszym, nieważne o której.
-No tak. Jutro będzie kurier, o ile się wyrobi, bo jak nie, to w poniedziałek, bo w weekend nie pracujemy. To jakoś 24 h jest.

Z taką logiką nie wiedziałam jak walczyć :P

Czyli paczka nadana w południe w środę może być doręczona w poniedziałek... I taka usługa kosztuje 40 zł :D
Kupione w piątek, może być u mnie w następny poniedziałek, czyli 11 dnia od zakupu. Moja teoria na temat "szybkości" za pobraniem legła w gruzach :P

zakupy przez allegro

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (201)
zarchiwizowany

#24272

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia, która do teraz wyciska mi łzy z oczu, mimo, że minęło parę dni.
Moja przyjaciółka ma córkę, Julka jest moją chrześnicą, za dwa tygodnie skończy roczek. Jest najfajniejszym dzieckiem, jakie znam, w ogóle prawie nie płacze, od zawsze przesypiała całe noce, nie płakała przy ząbkowaniu, jak jest chora nie marudzi, tylko się śmieje - dziecko słoneczko normalnie.

Ostatnio przyjaciółka zadzwoniła, żebym nie przychodziła na kawę, bo one idą do lekarza, Julka chyba się gdzieś przeziębiła. Potem zadzwoniła, że mała dostała antybiotyk i jeszcze jakiś lek, ze spotkanie przełożymy jak wyzdrowieje, żebym w ciąży czegoś nie złapała. Ok.

Dzień później dostaję telefon, że Julka jest w szpitalu, dostała jakiegoś toksycznego uczulenia, dostała jakiejś wysypki, w szpitalu stwierdzili, że połączenie tego leku i antybiotyku wywołało taką reakcję. I że lekarka stwierdziła, że gdyby małej podać jeszcze jedną alb dwie dawki antybiotyku, to mogło dojść do opuchlizny i uduszenia dziecka...

Babcia Julki zadzwoniła do przychodni i poinformowała, że lekarz zapisał złą kombinację leków. Pediatra zaraz zadzwoniła do mojej przyjaciółki dowiadywać się co z małą i powiedzieć, ze przecież ją poinformowała, że gdyby coś, to żeby jechała do szpitala (ciekawe kiedy i po co). I dzwoniła jeszcze ze 3 razy, prosząc, by tego nie zgłaszać...
Kierowniczka przychodni stwierdziła, że przecież w sumie nic się nie stało... No tak. Co musiałoby się stać, zeby zareagowała w jakikolwiek sposób? Aż strach pomyśleć...

służba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (309)

#23281

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciężarna koleżanka miała mieć niespodziankową "Bociankową" imprezę (tzw. baby shower, podczas którego kobiety spotykają się by świętować z przyszłą mamą narodziny dziecka, obdarowując ją prezentami - najczęściej ubranka dla maluszka, zabawki, kocyki - jakieś drobiazgi do wyprawki, żartując i śmiejąc się przy ciachu. Ot, taki babski podwieczorek z maluchem w tle, bo potem już czasu na takie posiadówki jest zawsze za mało).
Miała mieć niespodziankę, bo organizowała to jej przyjaciółka z jej siostrą, ale niestety dziś koleżanka odebrała telefon od [S]iostry ciotecznej:

[S]: Co to w ogóle jest? Jaka z ciebie Polka? Co to za małpowanie wszystkiego z USA? Nienormalna jesteś! A jak ci dzieciak umrze w brzuchu albo po porodzie, to po co ci taka impreza dla przyszłej mamusi?!? I ja mam jeszcze prezent przynieść??? Kasę wydawać??? Niedoczekanie twoje!!! Może ci mam wózek jeszcze kupić! Pieniędzy ci się od rodziny zachciewa!

I tak jeszcze przez kilka minut w tym tonie...
Na początku dziewczyna nawet nie wiedziała, za co jest opierdzielana... Impreza przestała być niespodzianką i teraz nie wiadomo czy się odbędzie, bo koleżanka jak o tym myśli to przypomina jej się tekst o tym, ze może jej dziecko umrze i po co jej impreza.
No i żeby ciężarnej sugerować takie rzeczy jak śmierć dziecka to trzeba mieć tupet, być nieczułym i burakiem...

A co do imprezy...
Można krytykować, że zmałpowane z USA, ale chyba lepsza taka tradycja niż tradycyjnie polskie pępkowe, gdzie ojciec zamiast zająć się kobietą po porodzie i dzieckiem chleje z kumplami do nieprzytomności...

Rodzinka

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 839 (981)

#23085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W czasie ciąży sprawdza się praktycznie wszystko, także możliwość bycia nosicielem wirusa HIV. Wiadomo, ważne.
Ja takie badanie miałam zlecone właśnie teraz, dziś poszłam się ukłuć.

W naszym laboratorium są dwa stanowiska, w tym samym czasie dwie panie pielęgniarki pobierają krew dwóm osobom, wywołując numerki.
Siedzi jakaś [K]obieta z igłą w żyle :D w gabinecie, ja wchodzę wywołana, siadam, pani pielęgniarka [PP] sprawdza co mam na skierowaniu i mówi:
[PP]: Grupę krwi może pani odebrać tylko w rejestracji, także trzeba będzie przyjechać, resztę wyników można sprawdzić przez internet, ale HIV będzie dopiero po około pięciu dniach, więc proszę się nie denerwować, gdyby nie było od razu z innymi badaniami.
[J]: Dobrze, dziękuję.
W tym czasie kobiecie została pobrana krew, pielęgniarka zakleiła jej miejsce po wkłuciu i podziękowała. Kobieta wyszła, ale w jednej ręce trzymała torbę, a drugą trzymała się za łokieć, więc nie zamknęła za sobą drzwi i było słychać jak dzieli się z innymi czekającymi nowiną:
[K]: W środku jest jakaś dziewucha z Hifem! Państwo uważają!

Czy były jakieś komentarze nie wiem, w tym momencie wszedł kolejny pacjent i zamknął drzwi, ale pielęgniarka powiedziała mi, że to częsta reakcja na spotkanie z osobą, która robi sobie takie badanie...

Szkoda, że nie pomyśleli, że można zrobić o wiele mniejsze dwa gabineciki, niż jeden spory, ale za to mniej intymny i spokojny... Gdzie można by spokojnie usłyszeć coś i powiedzieć, bez zastanawiania się, jak na to zareagują inni. No cóż, najwyżej będę tą z Hifem :P

Laboratorium

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (658)

#23092

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/23063 przypomniała mi historię znajomej, pracującej w "księgach wieczystych" chyba w sądzie.

Któregoś razu przyszła do niej kobieta i mówi że musi jakieś dokumenty dostać, ale nie na nią, tylko na syna, ale syn w wojsku i nie może, a ona musi je już natychmiast złożyć i MUSI, po prostu MUSI je dostać. Znajoma tłumaczy, że to dokumenty, że sąd, ze odpowiedzialność, że nie może się ta kobieta za syna podpisać, bo to fałszerstwo. No ale że kobiecina prawie łzy w oczach miała, tłumaczyła, ze ona MUSI koniecznie,w końcu kierownik pozwolił i kobitka podpisała się za syna. Jak? "MAMA TOMKA" :D

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 675 (737)