Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Silimarillo

Zamieszcza historie od: 25 lutego 2017 - 8:29
Ostatnio: 2 lutego 2022 - 20:00
  • Historii na głównej: 13 z 13
  • Punktów za historie: 2317
  • Komentarzy: 73
  • Punktów za komentarze: 295
 

#77762

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój kolega zajmuje się handlem wszystkim i niczym. Co tam nie przewinęło się przez jego ręce. Ta sytuacja odpowiada również banknotom, więc siłą rzeczy natrafił na nową pięćsetkę.

Pojechaliśmy sobie w trasę, zajechaliśmy na CPN z orłem w logo. Kolega zatankował, a że w portfelu zostało mu sto złotych w dziesiątkach i owy piękny banknot z Sobieskim, a że zalał za więcej niż sto złotych, jedynym wyjściem było zapłacić Jankiem.

A więc idziemy do kasy, on wyciąga banknot i... starszawa Pani za ladą patrzy na nas jak na idiotów. Bierze banknot do ręki i z takim tekstem:
- Żartów się zechciało gówniarzerii!

My oczywiście pojęliśmy od razu, że kobiecina nie spotkała się z informacją o nowym nominale, więc tłumaczymy co i jak. Ona jednak w zaparte, że nie ma prawa tak być, my sobie robimy jaja, pytała również gdzie się nagrywa :) Jednak po kilku chwilach uporczywego tłumaczenia jej, że to prawdziwy banknot (w końcu nie wylejemy z baku z powrotem tego paliwa, a zapłacić trzeba), nagle z oburzeniem stwierdziła, że to fałszywka! I poczęła kląć nas na czym świat stoi, zostaliśmy mafiozami i zbrodniarzami piorącymi brudne pieniądze. Podszedł drugi kasjer, zainteresowany burdą. Obejrzał pieniądz i potwierdził nasze słowa, że taki banknot jest w obiegu. Przedstawiliśmy jej również dowód w postaci strony Narodowego Banku Polskiego z prezentacją owego pieniążka na telefonie.

Jednak paniusi to nadal nie wystarczało, więc zadzwoniła po Policję. My już znudzeni i spóźnieni, nie reagowaliśmy. Po kilkudziesięciu minutach przyjechał patrol. Wpadli, obejrzeli banknot, wytłumaczyli pani kasjerce, że płacenie banknotem 500 jest jak najbardziej możliwe, i po obśmianiu nadal protestującej Pani, rozmienili nam felerną pięćsetę. Po otrzymaniu pieniędzy, do których nie mogła mieć wątpliwości, gdyż należały to osoby zaufania publicznego, skasowała nam wreszcie te cholerne paliwo, na odchodne próbując nas orżnąć na dziesięć złotych w obecności policjantów.

Przysłowie mówi, że przezorny zawsze ubezpieczony, ale zbyt przezorny może zostać idiotą :)

CPN

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 241 (287)

#77683

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się kuriozalna sytuacja z czasów, kiedy w Technikum miałem praktyki. Praktykowałem w takim gminnym przybytku o nazwie Gminne Centrum Informacji. Czyli z polskiego na nasze, jest to kafejka internetowa, tylko publiczna. 99% "klienteli" to dzieci z biedniejszych rodzin, których nie stać na komputer dla dziecka. Pewnego razu zaczął przychodzić jegomość na oko 30-40 lat. Kulturalnie sobie siadał, przeglądał Facebooka, Youtuba itp.

Pewnego razu, kafejka pełna, siedzi on i chmara dzieciaków, najstarszy nie miał więcej niż 12 lat. Wszyscy kulturalnie korzystają z komputerów, dzieciaczki naparzają w CS'a czy innego LoL-a. Nagle z głośników komputera jegomościa dość głośno zaczynają dochodzić dźwięki kopulacji. Tak, zaczął bez skrupułów oglądać porno. Przy małych dzieciach, w miejscu publicznym. Ja wte pędy lecę do komputera i odłączam zasilanie. A on do mnie z mordą co ja robię, on tu z komputera korzysta. Po krótkiej, agresywnej z mojej strony wymianie zdań został wykopany z kafejki, nie bez problemów, bo facet postawny.

Następnego dnia jak gdyby nigdy nic, przychodzi sobie do przybytku i chce skorzystać z komputera. Oczywiście odmówiłem.

Ja się pytam, skąd się tacy ludzie biorą? Kurczę, gdybym akurat był w łazience czy coś, to jeszcze wywaliłby na wierzch fujarę i zaczął oddawać się przyjemności?

Kafejka

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 255 (273)

#77254

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czołem! Jak dotąd byłem biernym czytelnikiem Piekielnych, ale historia #77247 natchnęła mnie do założenia konta i podzielenia się historią moją.

Prawko mam bardzo krótko, w grudniu ubiegłego roku, tuż przed świętami otrzymałem upragniony, ale i ciężko zapracowany kawałek plastiku. Ja nie lubię na drodze się popisywać, toteż często bywam obiektem drwin ze strony kolegów pod tytułem "Ja jeździłem, zanim prawko zdałem, więc jestem idealnym kierowcą". I oni często nie mogą pojąć, jak można jechać w terenie zabudowanym przepisową prędkością.

Historia jednak nie o nich, a o pewnym wyścigowcu z niebieskiego BMW. Jadę ja sobie spokojnie z Łomży, przede mną jedzie TIR, dostawczak i dwie osobówki. Potem ja, a następnie jeszcze ze cztery osobówki za mną. Było to tydzień temu, gdy nadeszły roztopy, była gęsta mgła, więc warunki na drodze były japońskie, czyli "jakotakie". A więc kierowca TIR-a jechał sobie 70., a innym w ogonku to nie przeszkadzało, bo nikomu widocznie się nie śpieszyło. Aż dogonił kolumnę ON, czytaj Piekielny Kierowca. Nie zauważyłem jak znalazł się za samochodem za mną. Pani w czarnej Audi A3 jechała mi strasznie "na tyłku", więc pomiędzy mną a jej samochodem nie zmieściłoby się nawet pół auta. Nie przeszkadzało to turbokierowcy z BMW, który począł wyprzedzać A3-kę. I oczywiście zaczął się pchać między nas. Wcisnąłem gaz, żeby uratować tyłeczek mojego kochanego Golfika, ale ledwo spojrzałem drugi raz w lusterko, a pan, który zapewne na drugie imię ma "śpieszy mi się, choć nie wiem gdzie", przymierza się do wepchania między mnie a samochód poprzedzający. Ja oczywiście musiałem uderzyć po heblach, tym razem ratując przód czerwonej strzały (wierzcie lub nie, ale chłopaczek był tak zdeterminowany w przesuwaniu się w kolumnie, że chyba nie miałby skrupułów przepchnąć mnie, najlepiej do pobliskiego rowu). Później takim samym sposobem przesuwał się w kolejce, aż znalazł się przed dostawczakiem. Widocznie wtedy nawiedziła go wspaniała myśl, że przecież naraz może połknąć i dostawczaka, i TIR-a. Na drodze, gdzie leży błotnisty śnieg. W mgle gęstej, że widać najwyżej na 5 metrów do przodu. Na zakręcie, i to w dodatku pod górkę.

Oczywiście plan zamierzał wykonać, więc na lewy pas (oczywiście chłopaczek posiadał w swoim BMW defekt, który dotyka prawie każdy samochód tej marki, czyli brak kierunkowskazu), i rura! Ale tuż za zakrętem spotkała go niespodzianka w postaci innego TIR-a nadjeżdżającego z naprzeciwka. Już widziałem oczyma wyobraźni jak wściekle niebieska beemka rozkwasza się na czole TIR-a, jednak pacan miał szczęście w postaci zatoczki dla autobusów. W ostatniej chwili wskoczył na nią, co skończyło się tylko rozwalonym zderzakiem i chyba oderwanym kołem w spotkaniu z krawężnikiem.

Ja naprawdę nie pojmuję, jak niektórzy mogą być pozbawieni elementarnego poczucia bezpieczeństwa, jeżeli nie swojego, to chociaż innych. Na szczęście dla niego popisówa przed innymi użytkownikami drogi zakończyła się na spotkaniu z krawężnikiem, a nie maską TIR-a. A ile razy dziennie na polskich drogach ktoś ginie lub trwale uszkadza zdrowie przez właśnie takich specjalistów.

Post scriptum: Widzę, że niedostatecznie jasno wyjaśniłem sytuację w owej kolumnie, patrząc na komentarze niektórych detektywów. Wszyscy oprócz pani z A3-ki jechali z przepisowymi odległościami, więc gdy BM-ka zaczęła się wpychać między nią a mnie, musiałem odskoczyć, by mógł się zmieścić. Także w tym momencie znalazłem się na nieprzepisowej odległości pomiędzy mną a poprzedzającym. Jednak wyrównać odstępu czasu nie miałem, bo turbokierowca BMW zaczął mnie wyprzedzać zanim zdążyłem cokolwiek zrobić. I musiałem użyć hamulców, by tym razem wpuścić go między mnie a poprzedzający. No już chyba jaśniej się nie da.

Droga wojewódzka

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (175)