Momencik, trwa przetwarzanie danych
Profil użytkownika
SmoczycaWawelska
♀
Zamieszcza historie od: |
8 stycznia 2023 - 12:48 |
Ostatnio: |
23 czerwca 2025 - 7:27 |
-
Historii na głównej: 4 z 4
- Punktów za historie: 483
- Komentarzy: 521
- Punktów za komentarze: 2132
Ta historia jest tak charakterystyczna, że nawet ja ją pamiętam, chociaż przewinęła się tu na długo zanim założyłam tu konto.
@timka: Przecież to właśnie napisałam! W ocenie problematyczności hałasu nie jest istotne, czy ów hałas generuje człowiek czy zwierzę. Istotne jest ile suma summarum hałas trwa (ergo jak długo i jak często jest generowany). "Nikt samego niemowlaka na kilka godzin też nie zostawia w domu (...) nikt nie robi remontu przez rok albo dłużej" Nieprawda. WIĘKSZOŚĆ ludzi tak nie postępuje. Podobnie jak WIĘKSZOŚĆ psów pozostawionych w domu nie szczeka bez przerwy przez kilka godzin.
@Andu: "40 sąsiadów z bloku i 200 sąsiadów z okolicznych bloków" Proponuję w takim razie zatrudnić psa w lokalnym kościele na stanowisku chórzysty wyjącego na tle dzwonów kościelnych na chwałę Bogu w niebiesiech. Kariera syreny w karetce bądź wozie pożarniczym niestety odpada, bo w obecności znanych mu ludzi pies nie hałasuje. No że się tak wyrażę bez jaj. Od biedy jeszcze uwierzę, że psa słychać w całym bloku - ale w sąsiednich?
"To nie jest hałas dnia codziennego, jak płacz dziecka czy wiercenie w ścianie" No... owszem, jest. Zaręczam Ci, że gdyby sąsiedzi zostawiali na parę godzin płaczące głośno niemowlę w łóżeczku bądź codziennie przez kilka godzin hałasowali wiertarką, to byłoby to równie denerwujące (o ile nie bardziej, bo od operatora wiertarki można oczekiwać, że weźmie pod uwagę wpływ swojego zachowania na życie sąsiadów, czego od zwierzęcia bądź małego dziecka wymagać trudno). Oczywiście większość ludzi wierci w ścianach jedynie w razie potrzeby i ucisza swe potomstwo - podobnie jak większość psów nie szczeka bez przerwy po kilka godzin z rzędu.
@leksd: Co to znaczy "pod czyimś zdjęciem"? Przecież w ofercie wynajmu na pewno były zdjęcia Grażyny - w sensie zdjęcia jej mieszkania na wynajem, do niej należącego, przez nią urządzonego i przez nią sfotografowanego. Czy może mówiąc "czyjeś zdjęcie" masz na myśli czyiś portret? Twierdzisz, że można wyśmiewać zdjęcie czyjegoś mieszkania, ale nie czyjejś twarzy? A zdjęcie czyjegoś samochodu? A zdjęcie czyjegoś psa? A zdjęcie czyjegoś obiadu? A scenkę rodzajową - wakacje na plaży, odbieranie nagrody w konkursie modelarskim albo wizytę w centrum handlowym? Można czy nie? Gdzie przebiega granica? Dlaczego akurat w tym miejscu?
Zaraz, zaraz, to jak to w końcu jest z tą reakcją "ha ha"? Można ją bez pudła dawać zawsze czy jednak w pewnych okolicznościach sprawia ona przykrość? Bo jeśli zawsze, to co jest piekielnego w tym, że Grażyna Ci takie dała? (Jeśli za piekielny uważasz tylko komentarz, czemu piszesz też o reakcjach, które dała Ci Grażyna?) A jeśli przyznajesz, że reakcją tą można sprawić komuś przykrość, to może właśnie sprawiłaś ją Grażynie?
"Bo musiał pasować do akt osobowych trzymanych w skoroszytach" Przynioslabym na uczelnię taki nowoczesny wynalazek: https://sklep-lapis.pl/ofertowki/2578-ofertowka-a4-przezroczysta-zawieszkowa-u-of-37-5907214312101.html i wciskałabym kit, że to mój własny patent. Przynajmniej byłoby zabawnie.
"Jednak jestem ciekawa co sądzicie o tego typu sytuacjach (podam dwie)" W sensie o sytuacji gdy rodzina jest na wczasach, a matkę irytuje coś związanego z jej dzieckiem/dziećmi? Bo to jedyny wspólny mianownik tych historyjek. Drugą już tu skomentowano, to ja dla odmiany zajmę się pierwszą: typowe "społeczne wahadło" bujające się między dwiema wartościami, z których żadna nie jest jednoznacznie pozytywna ani jednoznacznie negatywna. Już tłumaczę o co chodzi z tym wahadłem: 1) Ktoś zwraca uwagę społeczeństwa na jakąś kwestię (np. "Nie ma dzieci – są ludzie" "Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia" "Wszystko, co osiągnięte tresurą, naciskiem, przemocą, jest nietrwałe, niepewne, zawodne"*). 2) Społeczeństwo bierze sobie do serca wspomnianą kwestię (np. zakazuje przemocy wobec dzieci, promuje podchodzenie do nich w sposób indywidualny i dawanie im sporej wolności). 3) Ktoś zwraca uwagę społeczeństwa, że to poszło za daleko i mamy odwrotny problem niż wcześniej (np. pomyślcie o tych wszystkich narzekaniach i historyjkach o bezstresowym wychowaniu na zasadzie "Brajanku, nie kop pana, bo się spocisz"). 4) Społeczeństwo bierze sobie serca nowy problem i stara mu się przeciwdziałać (np. "Jak ty się zachowujesz? Podczas zwiedzania zamku gadasz! Ludziom przeszkadzasz!"). 5) Ktoś zwraca uwagę na pierwotną kwestię (patrz 1)) i apiat' zaczynamy zabawę. I tak to opinia publiczna i zachowania ogółu społeczeństwa bujają się niby wahadło, tutaj akurat między "dziecko potrzebuje bezwarunkowej miłości i akceptacji" a "dziecko potrzebuje twardego wychowania, żeby wiedziało jak się zachować i poradziło sobie w dorosłym życiu". Tak się złożyło, że widziałaś punkt 4). *Wszystkie trzy cytaty w tym nawiasie są autorstwa Janusza Korczaka.
@Xynthia: MaDka z definicji zakłada, że dziecku należy się wszystko. Gównowychowawca* z definicji zakłada, że dziecku nie należy się nic. Mylą się oczywiście wszyscy. Dziecku należy się tyle samo, co dorosłemu. Tyle samo, ale nie zawsze to samo. *definicja słowotwórcza: wychowawca cudzych gówniaków, który sam je określa tym słowem.
@lisica81: Może i chciał? Biorąc pod uwagę stan tej kobiety opisany w historii - może litość nim kierowała?
@dayana: @Shi: A to że tak jest cool to swoją drogą. @minutka: Też korzystałam jak jeździłam krakowskimi tramwajami. Raz to nawet się wciskałam głębiej w tę półkę, żeby obok mógł przysiąść hiphopowiec, bo był taki tłok, że fizycznie nie miał gdzie stać.
W krakowskich tramwajach, przynajmniej w tych nowszych, są swego rodzaju półki na bagaże (między siedzeniami i za ostatnimi fotelami). Najczęściej siedzą tam dzieci w wieku od podstawówkowego wzwyż - bo wiecie, normalne siedzenie ma tę wadę, że jak wsiądzie powiedzmy babcia o lasce, to wypadałoby zeń ustąpić, ale jak się siedzi na półce na bagaże, to już ustępować nie trzeba, bo przecież babcia na półkę pchać się nie będzie, więc można jechać w spokoju.
@Bedrana: Jakiś czas temu musiałam donieść jakiś świstek na krakowską polibudę, do dziekanatu, powiedzmy, Wydziału Matematycznego (nie pamiętam już konkretnej nazwy, ale coś w tym stylu). Przybyłam zatem na kampus i po chwili poszukiwania znalazłam właściwy budynek. Wchodzę i zagaduję do portierki: - Dzień dobry, czy to w tym budynku mieści się Dziekanat Wydziału Matematycznego? - Tak, w pokoju numer cztery. - A mogłaby mnie pani pokierować, którędy tam dojść? - TO NA PARTERZE, WIĘC MUSI PANI WEJŚĆ PO SCHODACH NA PIERWSZE PIĘTRO (...) (Podkreślenie wielkimi literami moje.)
@JeZySiek: W jaki niby sposób opisana w historii kelnerka wabiła klienta? Przecież to klient tu podjął działanie (złapał kelnerkę za pośladki), a ona tylko na to zareagowała (a w zasadzie to nie zareagowała, ale niech już będzie, że brak reakcji to też jakaś reakcja). Inna sprawa, że jak już klient wszedł do knajpy, zamówił, zaczekał, zjadł, wypił i ma właśnie uregulować rachunek - to na wabienie go jest już chyba deczko za późno, nie?
@JeZySiek: "chcieliście kółeczka wzajemnego lizania pośladów" Chcieli. Boli Cię to? Lepiej by było, jakby założyli kółeczko lizania pośladów JeZyŚka, co? Tylko mogliby zahaczyć o koniec kija w twojej dupie. Jak ktoś chce się napawać nieposiadaniem dzieci, niech dołączy do kółeczka wzajemnego wychwalania bezdzietności. Jeśli ktoś chce dosrywać innym, niech dołączy do kółeczka wzajemnego dosrywania. Albo założy takowe, jeśli jeszcze takiego nie ma. A nie wπerdala się w cudze, powstałe w innym celu.
@jonaszewski: "Nie bez kozery stare powiedzenie mówi, że talent to 10%, a reszta ciężka praca". No... z tego powiedzenia wynika, że nie da się osiągnąć 100% w danej dziedzinie bez talentu do niej. "Najbardziej utalentowany człowiek niczego się nie nauczy - ani grać na skrzypcach, ani całkować, ani grać w piłkę - jeśli nie włoży w to wysiłku. Owszem, łatwiej będzie mu zacząć. I tyle." Bohaterowie historii właśnie zaczynają dopiero. hbhjgjg idzie łatwiej i widzi to, bo obok ma dziewczynę, której idzie trudniej. Dziewczynie idzie trudniej i widzi to, bo obok ma hbhjgjg, któremu idzie łatwiej. Ciekawe, które z nich czuje się bardziej zmotywowane do dalszej nauki, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wzmocnienie pozytywne zwykle daje lepsze efekty niż wzmocnienie negatywne. "Przecież, było nie było, dla każdego dziecka jego ojczysty język jest początkowo obcy, a jednak wszyscy jakoś w nim mówią :)" Żarcik żarcikiem, ale małe dziecko uczy się języka inaczej niż dorosły. W sensie człowiek rodzi się z ośrodkami mowy w mózgu, które dosłownie czekają, żeby poznać jakiś język - efekt 60 tysięcy lat ewolucji (co najmniej). Z czasem mózg dorasta wraz z resztą organizmu i już nie jest tak podatny na naukę języka. I żeby nie było, ja nie mówię, że ktokolwiek jest za stary na naukę jakiegokolwiek języka, ale na pewno nie będzie mu równie łatwo jak dziecku.
@didja: Tyle że sąsiedzi nie hałasują złośliwie, nie stawiają sobie za cel uniemożliwienie Madisson89 snu. Sąsiedzi normalnie żyją we własnym mieszkaniu - czasem się pokłócą, czasem ktoś rozmawia przez telefon stojąc na balkonie. No teoretycznie można to zgłosić na policję, w końcu na policję można zgłosić wszystko - że w kamienicy sąsiedzi się kłócą, że w bloku sąsiad na balkonie ma kwiatki i nie widać co tam robi, że w akademiku sąsiedzi-studenci imprezują, że na wsi u sąsiada muczy krowa. Pytanie tylko co policja z tym dalej zrobi. Śmiem twierdzić, że niewiele.
I co, spierniczyli? A ten pies z rozciętą łapą wraz z nimi spierniczał czy został? I przed kim oni spierniczali tak właściwie? Przed zranionym psem? Przed Tobą? Czy może się spodziewali, że drapieżne jak widać kamienie wyskoczą z rzeki i zaczną ich gonić? A może wcale nie spierniczali, tylko zobaczyli, że pies się zranił, uświadomili sobie, że nie mają środków do odkażania i opatrunku (bo ich w swej głupocie na spacer nie zabrali), więc szybko ruszyli do cywilizacji, by zdobyć takowe?
@Armagedon: W niektórych miastach jak kanar rozpoczyna kontrolę, to blokuje kasowniki - w sensie na wyświetlaczu ukazuje się napis w stylu "Kontrola, prosimy przygotować bilety" i możesz sobie wsuwać bilet w szczelinę, ale po prostu "ząbki", które normalnie się wówczas wysuwają i dziurkują bilet, się nie wysuną i nie przedziurkują. Czy w Krakowie tak obecnie jest, to nie mam pojęcia, dawno nie byłam, a tu zmiany, panie, zmiany. Stąd teściowa mogła się zawahać, czy da radę w ogóle skasować bilet, czy może kanary zauważyły, że dopiero wsiadła i wystarczy im pokazać, że ów bilet ma.
Ja o lodach dla psów czytałam już kilkanaście lat temu, w jakiejś gazetce typu Bravo (był tam prosty przepis na takowe). Potem już nie, bo przestałam czytywać tego typu gazetki, co przyszło mi tym łatwiej, że i wcześniej zaglądałam do nich okazyjnie. Również i Tobie polecam ambitniejsze lektury, bo, jak napisała już GoogleMnieGryzie, może to z tobą nie ma o czym rozmawiać? Ja tam nie wiem, nie znam się, nigdy psa nie miałam, ale od wożenia w wózku jakaś krzywda psom się dzieje? Bo jak nie, to w sumie co Cię obchodzi, że ktoś własnego psa we własnym wózku wozi? Od traktowania jak dziecko pies się przecież dzieckiem nie stanie, no bądźmy poważni.
Zaraz, moment. Czy „to tylko początkowe zwierzątko dla dzieci, dorosłym króliki nie wypadają” mówią ci sami ludzie, którzy nawijają o pasztecie? No bo jeśli tak, to kto w ich opinii ten pasztet przyrządza, przedszkolaki? Czy może jednak dorośli, ale oni robią pasztet z powietrza i Magicznej Siły Miłości, a mięso królika samo się w nim pojawia?
Przy fragmencie "awantura o garniak + psucie zdjęcia + tańczyć z dzieckiem to siara" aż się cofnęłam, żeby sprawdzić czy Erik to na pewno dorosły, dzieciaty i wcale-nie-żonaty chłop, czy może coś pokićkałam i to jednak nastoletni zbuntowany syn tegoż. A jednak.
@KONDZiO102: No w sumie to 100% pewności nie mam, ale jakoś tak w mojej głowie babka, która pragnąc zmiany rzuca robotę i znajduje inną oraz babka, która mentalnie siedzi nadal w poprzedniej robocie, to ciągle dwie różne babki.
@Morog: Ale zdajesz sobie sprawę, że przewrócić się i nie wstawać można nie tylko że skrajnego bólu, ale też np. silnego zmęczenia (tak, upał męczy) albo zawrotów głowy? A Kruszyna piszczy, bo - wnioskując z wcześniejszych opisów Xynthii - tak się ogólnie komunikuje ze światem.
@Armagedon: Podła autokorekta w telefonie piękny martwy język na żywą mowę żabojadów zamienia, ech... Zaczynam rozumieć, czemu moja profesor uparcie odmawiała nazywania tego urządzenia SMARTfonem - cyt. "a jaki to on tam mądry".