Profil użytkownika
SmoczycaWawelska ♀
Zamieszcza historie od: | 8 stycznia 2023 - 12:48 |
Ostatnio: | 2 grudnia 2024 - 18:27 |
- Historii na głównej: 4 z 4
- Punktów za historie: 467
- Komentarzy: 352
- Punktów za komentarze: 1403
Zamieszcza historie od: | 8 stycznia 2023 - 12:48 |
Ostatnio: | 2 grudnia 2024 - 18:27 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@gawronek: Z ust mi to wyjąłeś! Też mnie bawi to gadanie "kiedyś to były inne czasy". No, były. Jakby, taka jest definicja czasu, że on upływa. No i poznajemy to po tym, że coś się zmienia. Jak nie ma zmiany, to w sumie nie ma sensu mówić o czasie. Lecz ludzie zakładają błędnie, że tym, co się zmienia jest natura ludzka. Bynajmniej! Zmieniają się granice, sytuacje polityczne, prawa, techniki, mody, obyczaje i jeszcze mnóstwo innych rzeczy. Ale natura ludzka? Ani o włos. Tu macie przykład, który bardzo lubię przywoływać, rozmawiając na ten temat: https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&opi=89978449&url=https://imperiumromanum.pl/ciekawostka/sprosne-graffiti-antycznych-rzymian/amp/&ved=2ahUKEwi48MeTqPCBAxX9GRAIHQm3CGcQFnoECA4QAQ&usg=AOvVaw3zM7QR06mkF8dS0u2z0GXg Może to trochę dziecinne porównanie, ale przypomnijcie sobie kreskówkę "Wilk i zając". Teoretycznie każdy odcinek jest inny, bo ten opowiada o czymś, co się działo na budowie, a ów o zdarzeniach na igrzyskach sportowych, ale tak naprawdę wszystkie są takie same: wilk goni zająca, zając ucieka przed wilkiem. Podobnie jest z kolejnymi pokoleniami: "fabuła" pozostaje bez zmian, różnią się tylko dekoracje w tle.
@rhkkkk: To czy więzienne zakłady pracy byłyby konkurencją dla przedsiębiorstw prywatnych czy nie zależy generalnie od mnóstwa czynników, ale jeśli nie poczynimy założenia, że więźniowie będą się z pracy utrzymywać, to gonienie ich do roboty stanie się już zupełnie bezsensowne: "w nowym, wspaniałym systemie może i obywatele muszą bulić jeszcze więcej na przestępców, ale przynajmniej wzmiankowani przestępcy wbiją sobie do głów że praca jest karą i po wyjściu na wolność będą unikać jej podjęcia". No hurra, nic tylko skakać z radości. Z mostów.
Jak przeczytałam wasze wyliczenia, to aż mi się zachciało napić. Niby wiedziałam, że staropaniństwo to spora oszczędność, ale że AŻ TAKA?
@justangela: W takim razie cieszę się, że się dogadałyśmy. :) A skręcacze długopisów może i brzmią głupawo, ale mieli być tylko przykładem. Bo jakiejkolwiek pracy nie mieliby wykonywać więźniowie, to obecnie na pewno wykonuje ją ktoś inny i po prostu tego ktosia też trzeba wziąć pod uwagę w planach zmian.
@marcelka: Ach, skakanie wokół gości znam z autopsji :) Ale w naszej rodzinie zawsze było sprawiedliwie - jak potem gospodarz przyjeżdżał z rewizytą, to gość skakał wokół niego. Rany, współczuję tych zmarnowanych wakacji. Wyobrażam sobie, jakie to musiało być rozczarowanie.
@justangela: Długo nad nimi nie dumałam, ba, w ogóle nad nimi nie dumałam, wypisałam tylko te, które przyszły mi do głowy od razu podczas czytania komentarza, choć oczywiście masz prawo uważać co zechcesz. Ale zastanów się – czy naprawdę postulujesz duże zmiany w systemie więziennictwa, czy masz tylko ochotę pokrzyczeć „kto nie pracuje, ten nie je”, bo to chwytliwe hasełko, wpada w ucho i brzmi sprawiedliwie? Bo jeśli to pierwsze, to muszę Cię zmartwić – system więziennictwa nie istnieje w próżni, tylko jest elementem większej maszyny – państwa – i zmiany w nim będą oddziaływać na inne dziedziny życia. I moim zdaniem dobry (w swojej robocie) polityk powinien takie rzeczy przewidywać, właśnie po to, by od razu myśleć jak zaradzić konsekwencjom danych zmian albo chociaż je złagodzić. Szkoda, że na naszej scenie politycznej tak rzadko widać podobną zapobiegawczość.
@Ohboy: Z drugiej strony: do jakiego stopnia można poznać inną kulturę podczas krótkiego (z konieczności) pobytu? Kiedy najczęściej ogląda się to, co już obfotografowane i opisane w gazylionie przewodników? Czy można sobie wyrobić opinię o miejscowych, których zna się zaledwie od kilku dni? "Jeśli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa" pisał Herbert - a po własnym mieście można wszak podróżować przez całe życie, poznać każdą uliczkę, każdą bramę... zobaczyć ludzi w wielu różnych sytuacjach, zobaczyć jak tak naprawdę żyją... Dobra, ale ja tu filozofuję, a branża turystyczna z czegoś utrzymywać się musi ;) Skoro lubicie wyjazdy, to szerokiej drogi, pomyślnych wiatrów i samych zielonych świateł!
@boom_boom: "Dlatego uważam, że za gwałty, morderstwa i pedofilie to stryczek powinni przywrócić" Nie uważasz, że ten pomysł jest trochę niebezpieczny? Z dwóch powodów: 1) Wyobraź sobie, że jesteś gwałcicielem/pedofilem. Jeśli twoja ofiara przeżyje i opowie co jej zrobiłeś, czeka cię kara śmierci. Jeśli zamordujesz ofiarę, nie będzie mogła zeznawać. Będzie znacznie trudniej udowodnić ci winę. Jeżeli jednak udowodnić się uda, czeka cię dokładnie to samo, co czekałoby cię, gdybyś morderstwa nie popełnił. Nie uważasz, że warto zaryzykować i raz na zawsze uciszyć ofiarę? 2) Serio sądzisz, że rozsądnie jest dawać naszym rządzącym do ręki tak potężne narzędzie jak możliwość zabicia dowolnego obywatela w majestacie prawa? Bo mam przeczucie, że poszkodowanego/świadka i lekarza sądowego, który przeprowadzi obdukcję/sekcję zwłok potwierdzającą oskarżenie nie będzie trudno zorganizować. Notabene na stryczek chcesz posłać pedofili, którzy dopuścili się czynu pedofilskiego (kiedy "już za późno, dupa zbita", jak to mawiała moja nauczycielka) czy masowo wszystkich, których odkryć się uda (przypominam, za rzecz wrodzoną i niezależną od nich)?
@justangela: Co mieliby produkować więźniowie? Jeśli załóżmy dla przykładu długopisy, to co z "cywilnymi" producentami długopisów, którzy wypadną z rynku zdławieni przez państwową konkurencję? Co z normalnymi skręcaczami długopisów, którzy z czasem zaczną być kojarzeni ze skazańcami i być może poddani ostracyzmowi społecznemu z tego powodu?
@fursik: Wiesz, myślę, że autorkę bardziej uwiera niesprawiedliwość ("jak krewni byli u nas to tak się staraliśmy im dogodzić, a my u nich zostaliśmy praktycznie zostawieni sami sobie") niż fakt, że musiała zmywać talerzyki i podawać szklanki.
@Armagedon: @Morog: Rozumiem, że w przypadku gdy kuzynka zaprosiła na swój ślub i wesele wypada ją "odprosić" na własne (niezależnie od tego, czy skorzystało się z jej zaproszenia czy nie), ale co nakazują zasady savoir-vivre'u w przypadku kuzynki-starej panny? (Serio pytam, bo pewna nie jestem i chętnie usłyszę opinie ludzi, którzy się na tym znają.)
@MarcinMo: No cóż, tak działają media. Nie donoszą, że muzułmanin Ahmed modli się spokojnie w meczecie, podobnie jak nie donoszą, że dom stoi, autobus jeździ, a nauczyciele uczą dzieci w szkołach. Media opisują to, co niecodzienne: "Muzułmanin wysadził synagogę!", "Dom spłonął!", "Autobus zderzył się z motocyklistą!", "Nauczyciele zastrajkowali!" i tak dalej. A swoją drogą, zawsze mnie zastanawiała taka jedna rzecz w islamie. Skoro znasz tylu muzułmanów i dużo rozmawiałeś z nimi o wierze, to może mógłbyś mi to wyjaśnić (to nie żadna złośliwość czy ironia, naprawdę chętnie się dowiem). Otóż Allach naucza muzułmanów, że powinni się wystrzegać przygodnego seksu oraz spożywania alkoholu, bo to coś złego. Ale jednocześnie obiecuje im w raju dziewice i potoki wina. Czyli nagrodą za nieczynienie złych rzeczy... jest możliwość czynienia złych rzeczy? No jaki to ma sens?
@NiteRunner: Za słownikiem PWN: "obrzęd «utrwalone w tradycji, często określone przepisami, czynności i praktyki o znaczeniu symbolicznym, towarzyszące jakiejś uroczystości»". Jak napisała już szyszunia10, w meczetach jak najbardziej odbywają się wspólne modlitwy, które z pewnością są dla wiernych uroczystością i z pewnością forma tych modlitw ma znaczenie symboliczne i jest utrwalona w tradycji. A mnie po prostu naszła taka smutna refleksja, że bardzo często ludzie wbijają sobie do głów jakieś (nawet i słuszne) przekonanie, np. "praktyki innych religii należy szanować", ale nie zastanawiają się skąd się ono bierze i jaki jest jego sens. No i potem wychodzi takie kuriozum jak w historii.
@kKKKK: A to miejscowy system recyklingu jest jakąś wiedzą tajemną? Kurczę, ja zawsze po prostu patrzyłam co inni wrzucili do danego kontenera i z tego dedukowałam gdzie wyrzucić szkło, a gdzie papier; myślałam, że wszyscy tak robią, i celowe mieszanie odpadów uważałam za zwyczajne chamstwo. Podobnie zresztą za chamstwo uważałam parkowanie "bez pomyślunku" i wyrzucanie petów przez okno. I nadal uważam, że jak ktoś się uważa za człowieka dobrze wychowanego, to nie powinien się tak zachowywać nigdy i nigdzie, a nie tylko wtedy jak akurat będzie chciał i humor miał. Do palenia na balkonie ciężko mi się odnieść, bo mi to nie przeszkadza, choć sama nie palę. Dzwonienie domofonem - punkt dla Ciebie. Notabene ja na miejscu kuzynki po prostu odłączałabym domofon wieczorem i podłączała z powrotem rano, no ale to ja.
@Ohboy: Wiesz, myślę, że spory wpływ na moje podejście ma miejsce zamieszkania. W Krakowie* jak mnie najdzie ochota na zwiedzanie to, no wiesz, po prostu wychodzę z domu i zwiedzam. I zanim zapytasz "ileż można zwiedzać jedno miasto", z góry odpowiem: akurat Kraków mogę zwiedzać bez końca, a potem od początku. Jasne, że i mnie czasem nachodzi ochota żeby zobaczyć na żywo i obmacać piramidę Cheopsa, ale potem włącza się racjonalna część umysłu i podlicza: transport tyle a tyle, wyżywienie tyle a tyle, plus ryzyko rozchorowania się od upału w obcym mieście (gdzie nikogo nie znasz, jak trafisz do lekarza?) plus fakt, że musisz na to poświęcić tyle a tyle dni urlopu, które przecież można by przesiedzieć w ukochanym domu... I mi wychodzi, że jednak nie warto. Nawet dla zmacania piramidy Cheopsa. Możesz mnie już nazywać tchórzliwym, nieciekawym świata leniem. @Canberry: Przepraszam, ale aż śmiać mi się zachciało nad tym, jak to ludzie się różnią. Przecież właśnie najlepsze w urlopie jest to, że wreszcie można usiąść i podziwiać panoramę własnego miasta (wiadomo, niby widać ją codziennie, ale w biegu człowiek nie ma czasu zauważać tych wszystkich zmian, podziwiać piękna wschodów i zachodów słońca...), że wreszcie można coś upichcić i nie śpiąc do późna podczas oczekiwania na koniec pieczenia nie myśleć "o matko, jak ja jutro do pracy wstanę", a na koniec urlopu jeszcze uświadomić sobie, że wszystkie te drobne domowe usterki, które nagromadziły się od poprzedniego urlopu, człowiek ponaprawiał i nawet dobrze nie zauważył kiedy. :D *W życiu byś nie zgadł(a) miasta po nicku, prawda? ;)
Ciekawam czy do meczetu wycieczka też by wlazła z buciorami i gadając, i nie przejmując się trwającym akurat obrzędem, czy to tylko w katolickich kościołach ci ludzie zachowują się, jakby ich żaden bon ton nie obowiązywał.
@AnitaBlake: Ano, jak się było wrzeszczącym dzieckiem, to człowiekowi wrzaski dzieci nie przeszkadzały, wiadomo. ;) "Wtedy mieszkałam w krakowie" - ej, ale proszę mi moje miasto wielką literą pisać! szacunku trochę! *tu machnięcie ogonem i kłąb dymu z pyska*
@ICwiklinska: Może przynajmniej część z nich nie musiałaby się pytać, gdyby dziecko miało większą odporność. Mogłoby ją nabyć na przykład dzięki karmieniu piersią. Niestety, jest ryzyko, że podczas tegoż karmienia zobaczyłby matkę z dzieckiem jakiś Wrażliwy Internauta I CO WTEDY?!
@timka: Nie, bunkrować się będę bo lubię, a takie historie o ciotkach mi przypominają dlaczego (między innymi) lubię :D
Nie wiem czy to mi się optyka zmienia, czy bajki coraz gorsze.* Najpierw były bajki nieme i podkładano tylko muzykę. (Miałam okazję zobaczyć orkiestrę grającą motyw muzyczny z „Bolka i Lolka”, w pandemii nagrywali ćwiczenia, więc możecie i wy zobaczyć: https://www.youtube.com/watch?v=OUU-_QQVec4 . Jak człowiek za dzieciaka oglądał, to jakoś sobie w pełni nie uświadamiał, że do takiej z pozoru prostej melodyjki potrzeba kilkudziesięciu osób i wypracowanej w pocie czoła współpracy, c’nie?) A potem, odkąd zaczęto podkładać głos postaciom, to mam wrażenie, że coraz piskliwiej i piskliwiej. Zresztą głosy głosami, ale nie tylko o nie chodzi. Odkładając na bok produkcje dla dzieci – niedawno miałam sporo wolnych wieczorów, które radośnie zmarnowałam na oglądanie najnowszego sezonu „Ricka i Morty’ego” oraz starej dobrej „Futuramy” i powiem wam, że pewne różnice są widoczne gołym okiem. I nie chodzi mi tu tylko o to, że dawniej to mój ulubiony Bender mógł wiecznie paradować z cygarem w gębie, a „dzisiaj to by już nie przeszło”, bo pewnie na upartego i dziś by przeszło. Bardziej mam na myśli, że tempo dialogów było wolniejsze, nawet podczas scen akcji, przeskoki pomiędzy scenami mniej gwałtowne (bo na przykład dialog zaczynano z sekundowym? dwusekundowym? opóźnieniem; czasem wręcz kamera zjeżdżała z panoramy miasta na ulicę – wydawałoby się, że kilka sekund przerywnika nie robi różnicy i wydawałoby się błędnie). Dwadzieścia lat odstępu i widać wyraźnie, że im nowsza produkcja, tym szybciej akcja się toczy. A potem ludzie się dziwią, że mają problemy ze skupianiem się i pytają: „no skąd to się bierze?” No między innymi z oglądania takich nagłych przeskoków. Mózg się przyzwyczaja do tego, co mu serwujemy. *Tak generalnie w sensie. Poszczególne tytuły oczywiście bywają świetne („Kot w Butach: Ostatnie Życzenie” chociażby polecam). Dawniej też zapewne były beznadziejne przypadki, ale beznadziejne przypadki mają to do siebie, że ulatują z ludzkiej pamięci, zatem przykładu nie podam.
No to już jest jakiś wyższy poziom chamstwa. Jak zarośnięty chwastami grób komuś przeszkadza, to zawsze można go samemu postprzątać. W czynie społecznym.
Przeczytałam historię, przeczytałam komentarze i pomyślałam: rany, jak to dobrze być typem domatora, który najlepiej wypoczywa bunkrując się we własnych czterech ścianach. Dotąd myślałam, że w ten sposób oszczędza się tylko pieniądze, a tu się okazuje, że czasem też i nerwy :D
@kKKKK: A w czym niby mieszkańcom pontencjalnie przeszkadzają ludzie kręcący się po klatce schodowej? Tylko mi nie mów, że wynajmujących też słychać, bo ściany cienkie, gdyż jeśli nawet, to drąca się pod blokiem dzieciarnia skutecznie ich zagłusza.
Ale że tym rodzicom (którzy przecież siedzieli bliżej, więc lepiej te wrzaski słyszeli) to nie przeszkadzało, to się dziwię. Wiesz co, @Satsu, ja bym chyba jednak nie wytrzymała, poświęciła popołudnie na zabawę z programem graficznym i stworzyła plakat "Uwaga! W okolicy grasuje pedofil!" (zdjęcie zawsze można wrzucić młodego Stalina na przykład), odżałowała parę złotych i wydrukowała kilka egzemplarzy, wstała wcześnie rano i porozlepiała te plakaty na placu zabaw i w okolicy - może rodzice by się przestraszyli i chwilowo chociaż przenieśli z pociechami na inny plac gdzieś dalej. (Zwłaszcza jakby zapowiadano piękną pogodę, bo w brzydką to i tak raczej nikt się na polu bawił nie będzie.)
@Ohboy: Dzięki, uaktualnię sobie źródło. @digi51: No jasne, że różnie może być, ale już i tak mi miejsca nie starczyło ;) @SmoczycaWawelska: (ucięta końcówka głównego komentarza) ...musiał mieć NAPRAWDĘ dobry powód, a że w historii po czymś takim ani śladu, więc pozwoliłam sobie założyć, że go nie miał.