Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SmoczycaWawelska

Zamieszcza historie od: 8 stycznia 2023 - 12:48
Ostatnio: 18 lipca 2025 - 16:09
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 591
  • Komentarzy: 542
  • Punktów za komentarze: 2224
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
24 marca 2024 o 10:19

O tym, że reprezentowanie przewoźnika polega między innymi na zbieraniu ochrzanu za jego błędy, już Ci inni ludzie napisali, więc nie będę powtarzać. Za to nie wiem, czy dobrze rozumiem przedostatni akapit: w sensie ludzie od razu założyli (zapewne na podstawie dotychczasowych doświadczeń z koleją), że będziecie stać 3 godziny i zaczęli na to narzekać, mimo że w istocie staliście znacznie krócej? No bo co mielibyście przez te 3 godziny robić? Jeśli samobójca wpadł pod w pełni rozpędzony pociąg, to przecież nie było co zbierać. Jasne, że trzeba wyjść „w celu, ewentualnego, udzielenia pierwszej pomocy”, ale stwierdziwszy gołym okiem, że z delikwenta zostało pół kilometra mielonki, pozostaje już tylko zawiadomić policję (żeby ustaliła kto to i czy na pewno sam wpadł pod pociąg oraz powiadomiła rodzinę) oraz najbliższą stację (żeby mogła ostrzegać kolejne wyjeżdżające pociągi) i zapewne wypełnić dokumentację zdarzenia. Jeśli dwa telefony i wypełnianie papierków zajmuje 3 godziny, to produkujecie o wiele za dużo tej makulatury (to tak do przekazania kierownictwu). Na policję nie ma sensu czekać, bo przecież ewentualne dotarcie do pracownika kolei, który dzwonił, powinno być banalnie proste. Jeśli zaś pociąg zwalniał już przed stacją/rozpędzał się wyjeżdżając ze stacji i niedoszły samobójca przeżył, to powinien trafić do szpitala. Ale przecież karetka do tak poważnego wypadku przyjedzie szybciej niż w 3 godziny, zwłaszcza, że jeśli jest blisko do stacji, to do szpitala zapewne też (w sensie stacje kolejowe są najczęściej jednak „blisko cywilizacji”, że tak to ujmę).

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
24 marca 2024 o 10:13

@Ohboy: No cóż, obrzydzenie to emocja, którą się czuje albo nie i która nie musi wpływać na poczucie moralności. Podejrzewam, że statystycznego obywatela bardziej brzydzi zapchlony, zarobaczony bezdomny pies niż wyfiołkowani ludzie, którzy wyrzucili go do lasu, co nie znaczy, że wspomniani ludzie stanowią wzór właściwego postępowania (już prędzej ten pies mógłby go stanowić ze względu na wolę przetrwania - jakby się uprzeć).

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
24 marca 2024 o 10:05

Mądrość życiowa na dziś: jeśli ktoś nie chce pomocy, nie pomożesz mu. Albo, jak to mawiał znajomy, "komu nie dasz zdechnąć, ten ci nie da żyć".

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
15 marca 2024 o 13:28

@Piotrerek: A skarb, jak powszechnie wiadomo, należy umieścić parę metrów pod ziemią w miejscu odległym od cywilizacji ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
9 marca 2024 o 13:05

Inteligentny człowiek potrafi zażartować tak, żeby żart nie był obraźliwy. "Hłe, hłe, hłe, bo wicie-rozumicie, gruba baba, hłe hłe, hłe" to i pijany wujek z wesela potrafi powiedzieć. Mi osobiście byłoby wstyd coś takiego publikować, gdybym aspirowała do miana Tiktokerki-Komediantki.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
28 lutego 2024 o 19:37

Przykre... ale niestety tak to już jest: mieszkając przy placu zabaw będziesz regularnie słyszeć dzieci; mieszkając przy torach kolejowych będziesz regularnie słyszeć pociągi; mieszkając przy stadionie będziesz regularnie słyszeć kibiców; itd. Dzieci mają potrzebę zabawy na świeżym powietrzu. Czy powinny się drzeć? Jasne, że nie. Czy będą się drzeć? Jasne, że tak. "przedszkolanki w ogóle nie są zainteresowane hałasem i przez ten cały czas siedzą sobie na ławeczce plotkując" No wiesz, alternatywą są przedszkolanki zainteresowane hałasem i w związku z tym dyscyplinujące podopiecznych. Żeby upomnieć dzieci, po pierwsze trzeba... je przekrzyczeć. Toteż wątpię, czy w tym scenaruiszu poziom hałasu byłby niższy. Może pomogłaby wymiana okien na szczelniejsze, skoro dzieci słychać nawet przy zamkniętych? (Ta, wiem, w wynajmowanym łatwo powiedzieć i tylko to łatwo.) Nie wiem, na jakiej uczelni studiujesz, ale może jest ona wyposażona w bibliotekę z czytelnią, gdzie mogłabyś się uczyć w spokoju? Jeśli Cię to jakoś pocieszy, to "inni mają gorzej": ja na studiach mieszkałam w akademiku. Sąsiad trąbił wuwuzelą o pierwszej w nocy. Inny oglądał wiadomości sportowe, opatrując je błyskotliwym komentarzem ("Kürwa! Bierz go! Bierz go, kürwa!"). Piętro wyżej jęczała z miłości zakochana para. Przed budynkiem koło naukowe piłowało silnik we własnoręcznie zrobionym na zawody bolidzie o czwartej nad ranem (bo do tej godziny biedakom zeszło grzebanie w śrubkach, to co mieli zrobić?) O imprezach to nawet nie mówię, bo w końcu jak coś jest codziennie (conocnie), to trzeba przywyknąć, nie? (Aczkolwiek nadal jestem zdumiona, że po czterech godzinach maglowania piosenki "Świnio, świnio, tańcz" w wersji karaoke imprezowicze 1) nie znudzili się, 2) nie ochrypli i 3) nie wpadli na pomysł, żeby sprawdzić jak się czyta "tequilla sunrise", pomimo iż ich wymowa "po polskawemu" jest może i wyjątkowa, ale w przeciwieństwie do oryginalnej nie rymuje się z poprzednim wersem tego wiekopomnego dzieła.) I się uczyło. Słuchawki na uszy, odpalało się Jedyną Słuszną Muzykę Rockową i wio. Dasz radę i Ty. Powodzenia na poprawkowej!

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
28 lutego 2024 o 11:11

Prócz tego, co napisał Dominik, zawsze jest szansa, że ogłoszenie zobaczy ktoś mieszkający np. tuż za granicą osiedla objętego akcją, kto też zechce wziąć w niej udział, a przecież im więcej chętnych tym lepiej, nie?

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
27 lutego 2024 o 20:54

@HelikopterAugusto: Skąd ja to znam... Ja byłam kujonkiem. Na przerwach czytałam sobie książki (popularnonaukowe i/lub powieści, żadne tam encyklopedie). Też mi mówili "ignoruj ich". No to ignorowałam ich. Ignorowałam ich, kiedy wyśmiewali mój wygląd (ubiór, zmiany wynikające z dojrzewania, etc.). Ignorowałam ich, kiedy podbierali mi długopisy. Ignorowałam ich, kiedy dla chowali przede mną mój plecak. Aż raz zabrali mi "Zwiadowców". Wtedy przestałam ich ignorować. Kiedy już wyrwałam im książkę i przyłożyłam nią w łeb*, ignorowałam ich dalej. A oni mnie. *Żałuję. Że "Zwiadowcy" są w miękkiej oprawie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 lutego 2024 o 8:52

@Athleta1997: U Ciebie się pojawiła, u niej nie musiała. Jeśli uważasz, że rzeżączka się oszustce należy, to cóż, nie musisz jej mówić. Nikt z nas, anonimowych internautów, przecież ani Cię nie przymusi, ani sam tamtej kobiety nie ostrzeże, bo niby jak?

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
12 lutego 2024 o 16:19

@singri: @doman: Żeby obliczyć przekątną albo wpaść na to, że można ją przeczytać w specyfikacji, to trzeba by pomyśleć, a myślenie, jak wiadomo, boli. Jeśli wy się przyzwyczailiście to fajnie, no ale nie możecie oczekiwać takiego heroizmu od innych. (Zaznaczam, że to komentarz IRONICZNY.)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2024 o 16:20

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
12 lutego 2024 o 16:14

@Armagedon: No nie wiem, nie wiem. A co jeśli Iksiński nigdy w życiu nie stanie w obliczu konieczności uzyskania cementu, przycięcia wykładziny i postawienia pergoli czy altanki ogrodowej, na dodatek nie będzie używał mikrofali ani jadał jajek, zaś na loterii genetycznej wyciągnie szczęśliwy los „zdrowe, piękne i odporne zęby”? To po co mu taki przeładowany program? (Zaznaczam, że to komentarz IRONICZNY.)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
12 lutego 2024 o 14:50

@hrzo: Rozumiem, że to miało być nawiązanie do starego dowcipu: "Samolot zbliża się do Tajlandii i podchodzi do lądowania. Z głośników słychać głos stewardesy: - Ostrzegamy państwa, że połowa ludności Tajlandii ma HIV, a druga połowa - gruźlicę. - Co ona powiedziała? - pyta wnuczka przygłuchawy dziadek. Na to wnuczek: - Żeby dupczyć tylko te, które kaszlą..." Dobra, pośmialimy się, to teraz merytorycznie. Rzeżączkę wywołują bakterie gonokoki. Bynajmniej nie przeszkadza im dręczący ich nosiciela kaszel. W porównaniu do innych chorób wenerycznych rzeżączka jest dość powszechna. Rokowania są też znacznie lepsze niż w przypadku AIDS, WZWB, kłykcin kończystych czy upierdliwej w leczeniu kandydozy. Rzeżączkę, jak widać na przykładzie autora historii, można szybko wyleczyć przy wczesnym rozpoznaniu. Czasem rozpoznać ją można po ropnej wydzielinie wyciekającej z cewki moczowej - ale nie zawsze, co zresztą widać w historii (w sensie autor o tym nie wspomniał, więc zakładam, że takiego objawu u siebie nie zaobserwował). U mężczyzn może spowodować jeszcze pieczenie przy oddawaniu moczu. U kobiet nie. Kobieta, jeśli brak u niej (jak u autora) wspomnianej wydzieliny, może nawet nie zdawać sobie sprawy, że ma rzeżączkę. A tymczasem bakterie siedzą w jajowodzie i z każdym dniem obniżają płodność chorej, aż do trwałej bezpłodności włącznie. @Athleta1997: Proszę, nie zżymaj się na kobietę, która Cię zaraziła. Jak widzisz, jest szansa, że nie ostrzegła Cię przed zarażeniem, bo naprawdę była przekonana, że nie rozsiewa żadnej choroby. Pomyśl, czy nie warto może ostrzec jej - po co ma zarażać kolejnych partnerów lub rozpaczać w przyszłości nad utraconym macierzyństwem? Owszem, żaden z tych scenariuszy zajść nie musi, ale na oba są spore szanse. A zapobiec łatwo.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
9 lutego 2024 o 9:51

Gdybyś złote rady tej nauczycielki mogła kupić za tyle, ile były warte, a sprzedać za tyle, na ile ona sama je ceniła, to cała Twoja rodzina zaczęłaby się wyróżniać finansowo na tle klasy, ale bynajmniej nie jako wyjątkowo uboga.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 lutego 2024 o 10:19

@AnitaBlake: Przykład nie do końca trafiony, mam wrażenie. Też kiedyś tak próbowałam robić. Wchodziłam w pierwszą alejkę w sklepie, gdzie najczęściej jest pieczywo, i dumałam czy miałam kupić coś z tego działu. I oczywiście za Chiny Ludowe nie mogłam sobie przypomnieć, bo miałam w głowie, że trzeba kupić masło. Szłam więc po masło. Następnie pomiędzy lodówkami dochodziłam do wniosku, że już wszystko mam, no bo przecież przeszłam przez cały sklep, więc jakbym miała kupić coś jeszcze, to zgarnęłabym po drodze. Szłam do kasy, płaciłam, wracałam do domu i uświadamiałam sobie, że nie kupiłam bułek. (To oczywiście przerysowany przykład, ale myślę, że zasadę działania widać.) Dopiero jakiś czas temu przestawiłam się na inny system. W domu robię listę zakupów (w notatniku na telefonie, coby papieru nie marnować), przy okazji sprawdzam sobie na spokojnie w apce czy jest jakaś korzystna promocja. Wchodzę do sklepu i patrzę na listę. Pierwsze jest masło? Idę po masło. Drugie są bułki? No to się po nie wracam, nogi mi nie odpadną od zrobienia paru kroków. Jasne że mogłabym poukładać sobie zakupy w logicznej kolejności, ale... to poukładanie też zabrałoby mi chwilę cennego czasu, wcale nie krótszą niż pokręcenie się po sklepie. A weźmy jeszcze pod uwagę fakt, że w marketach co chwilę są przemeblowania i nie mam wcale gwarancji, że produkty są poukładane tak jak ostatnio. Po prostu odległości między alejkami w sklepie są tak małe, że nie robi to większej różnicy. Logistyka ma większe znaczenie kiedy np. trzeba załatwić parę spraw w różnych punktach miasta.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 lutego 2024 o 10:08

Dobra, może to ja jestem ciemna jak tabaka na rogu, ale jaki jest sens wymuszania gładkiego zeszytu? Pociotek prowadził jedyny papierniczy w okolicy, w którym takowe były dostępne? Moja biolożka z liceum wymagała zeszytów w kratkę i już to uważałam za przesadę - no bo jeśli ktoś chce sobie notować budowę pantofelka czy inszą łacińską nazwę muszki owocówki na liniach, to w sumie co to kobiecie przeszkadza? Jeszcze rozumiem wymóg kratki na matematyce i fizyce (łatwiej rysować wykresy czy zachować proporcje w geometrii). Analogicznie zrozumiałabym, gdyby chemik wymagał zeszytu w "plaster miodu" (wzory w chemii organicznej). Ale wymagać konkretnego zeszytu do biologii? No i żeby gimnazjalistom sprawdzać zeszyty jak dzieciom w podstawówce? Znaczy mi w siódmej, ósmej klasie też sprawdzano, ale czy zrobiłam konkretne zadanie, a nie czy temat lekcji podkreśliłam na tęczowo czy na sraczkowato. No sorry, ale mocno kojarzy mi się to z ocenianiem jak pierwszaczek narysował szlaczek. Z nauczyciela, który zabrania uczniowi nosić aparat na zęby musiał być doprawdy wybitny BIOLOG. Zatrzymywanie po dzwonku i nadganianie materiału na wychowawczej to niestety smutny standard. Ale co do punktu czwartego od końca: jeśli Kasia odpowiada poprawnie, ale powoli i jąkając się, zaś Basia odpowiada śpiewająco, to nauczycielka ma prawo pomyśleć, że Basia do lekcji się przygotowała, natomiast Kasia już niekoniecznie. I wówczas nawet ma sens, że Basia dostanie piątkę, a Kasia tylko czwórkę. Podczas odpowiedzi ustnej, sprawdzianu, kartkówki, kolokwium, egzaminu, matury i tym podobnych masz nie tyle wiedzieć i umieć, co pokazać, że wiesz i umiesz. PS: Margines, a nie "markines". Dlaczego? Bo to MARGINALNY (a nie markinalny) błąd ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
25 stycznia 2024 o 18:15

@Librariana: Yyy… nie bardzo rozumiem co tu miałoby być porównane do czego. Ja tu rozważam hipotetyczną sytuację. Też zdarzało mi się kupować gazety z dołączonymi gratisami w większej mierze dla owych gratisów niż samych pism. Ale kupowałam je tylko wtedy, gdy, no, wiecie, były wystawione na sprzedaż. Jeśli akurat nie było żadnej interesującej mnie gazety ani żadnej z interesującym mnie gratisem, to po prostu nic nie kupowałam. Ale przecież każdy ma prawo prowadzić swój biznes jak chce. Nikt nie ma obowiązku mieć w ofercie pism atrakcyjnych (czy to ze względu na treść, czy na gratisy) akurat dla mnie. Może celuje w zupełnie inny target?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
25 stycznia 2024 o 7:13

@kartezjusz2009: No, w takim przypadku to zupełnie co innego. Tutaj o wystawieniu towaru powinno decydować wydawnictwo, bo w tym systemie to ono ponosi ryzyko finansowe.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 stycznia 2024 o 9:42

@Ata11: Pardą mesje, cytowałam z ułomnej jak się okazuje pamięci. Po sprawdzeniu w "Na glinianych nogach" widzę, że istotnie pominęłam jedno z tych tragicznych dla kaprala wydarzeń.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
9 stycznia 2024 o 22:33

Ciekawa rodzina, ci Anielcy2345... :D (Fred Colon: Kapral Nobbs jest chory, sir. Samuel Vimes: Wiem. Fred Colon: To znaczy zwolnił się z powodu choroby. Samuel Vimes: Tym razem nie z powodu pogrzebu babci? Fred Colon: Nie, sir. Samuel Vimes: Nawiasem mówiąc, ile ich już było w tym roku? Fred Colon: Sześć, sir. Samuel Vimes: Ciekawa rodzina, ci Nobbsowie... ~ sir Terry Pratchett; żebym to ja pamiętała, który to był tom "Świata Dysku")

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
9 stycznia 2024 o 13:54

@Armagedon: Znów masz rację, że dyskusja ta jest czysto akademicka. W ogóle zgadzam się z Tobą w większości, chciałam tylko naprostować kwestię liczenia. Nie twierdzę, że faceta zawsze można oszukać. Twierdzę, że w większości przypadków da się, przy odrobinie szczęścia. Bo wiadomo, że jak kto ma pecha, to i w drewnianym kościele cegła mu na łeb spadnie. A że się da bynajmniej nie znaczy, że się powinno. Jak kto chce hulać, niechaj hula. Tylko niech nie robi z gęby cholewy przysięgając wierność czy obiecując "jestem i będę tylko twój/twoja".

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 5) | raportuj
9 stycznia 2024 o 9:01

@digi51: Odnosisz zatem mylne wrażenie - skomentowałam, by dać wyraz swemu zdziwieniu, temat pociągnęłaś Ty. A ponieważ istotnie nie mam zamiaru na siłę przedłużać dyskusji, z mojej strony to tyle. Dziękuję za rozmowę.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
9 stycznia 2024 o 8:59

@Armagedon: "Przypuszczać można sobie wszystko" - trafnie podsumowałaś. Ja stwierdziłam tylko jedno. Jak się współżyje z partnerem raz na miesiąc, można urodzić dziecko praktycznie w dowolnym momencie. I nie pomoże że facet na matmie nie przysypiał. Chcieć z narzeczoną iść na USG to by sobie mógł, pytanie tylko czy miałaby termin akurat w te trzy dni kiedy był w Polsce. Owszem, mogliby iść prywatnie - ale czy upierałby się przy tym, gdyby usłyszał, że narzeczona już się zapisała na USG na NFZ, niestety najbliższy wolny termin był kilka dni po jego powrocie do pracy?

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
8 stycznia 2024 o 19:24

@digi51: Ależ spokojnie, ja tu nikomu nie dyktuję, jak ma komentować historie! Ot, po prostu zdziwił mnie (pozytywnie) brak takich komentarzy, bo spodziewałam się chociaż jednego czy dwóch a tu zonk. A co do hipokryzji: czy jej wytykanie nie podpada przypadkiem pod argumentum ad personam? Wszak jeśli zdrada jest niemoralna, to niemoralna być nie przestanie niezależnie od tego czy zdanie "zdrada jest niemoralna" wypowie czyiś kochanek czy też mnich żyjący w celibacie.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
8 stycznia 2024 o 10:39

@digi51: O kochanku z tej historii wiemy, że był i że zwiał na wieść o ciąży. (Nie wiemy, czy wiedział, że Aga zdradza z nim męża. Jeśli wiedział, nie można go tłumaczyć niewiedzą. Jeśli nie wiedział, to musiał założyć, że po jego ucieczce Aga zostanie sama z dzieckiem, co przynajmniej moim zdaniem nie świadczy o nim najlepiej.) O kochanku z tamtej historii wiemy, że był i że wiedział o swojej roli. (Za to nie wiemy jak zachowałby się w przypadku ciąży, bo w tamtej historii żadnej ciąży nie ma.) O którym z nich wiemy więcej? Możnaby polemizować. Ale co w tym dziwnego, że mofayar (bo to on napisał październikową historię) wypowiada się pogardliwie o zdradzającej żonie? Przecież chyba zgodzimy się, że zdradzanie jest niemoralne? Zgodzimy się też chyba, że czyny niemoralne zasługują na pogardę, nie? Ale kto wie, może i masz rację. Może wystarczy kochanka ustawić w tle zamiast w świetle reflektorów i już nikt nie zwróci nań uwagi. EDIT: Teraz widzę, że zamiast historii podlinkowałam komentarz pod nią. Przepraszam. Mam nadzieję, że mimo to czytający zorientują się, o co mi chodzi.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2024 o 10:41

« poprzednia 1 213 14 15 16 17 18 19 20 21 22 następna »