Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SmoczycaWawelska

Zamieszcza historie od: 8 stycznia 2023 - 12:48
Ostatnio: 4 lipca 2025 - 15:02
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 587
  • Komentarzy: 536
  • Punktów za komentarze: 2206
 
[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
17 stycznia 2025 o 16:24

Widzę, że dojrzałość koleżanki skończyła się na możliwości zakupienia alkoholu.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
17 stycznia 2025 o 8:58

@babubabu89: To nie sprawdzaj. Czytasz to na urządzeniu zapewniającym dostęp do przytłaczającej większości wiedzy zgromadzonej w historii ludzkości. Człowiek żyjący zaledwie dwa wieki temu uznałby, że daje ono w pewnym sensie magiczną moc. Od Ciebie zależy, co z nią zrobisz. Może poczytasz sobie o tym, że Gary Moore już wrócił z gór, a Tom Cruise rozwalił wóz albo pooglądasz śmiesznie wyglądające koty z chlebem na głowie? I absolutnie się nie przejmuj jakąś starą babą rozkminiającą losowe rzeczy. Przecież to wcale nie tak, że żeby argumentować na rzecz czegoś, trzeba posłużyć się logiką, a następnie ubrać ten argument w poprawnie sformułowane zdania. Nieee, tak to nie może być na pewno, przecież w szkole matematyka i polski były na dwóch różnych lekcjach, to i w życiu nie może być między nimi żadnego powiązania, no nie?

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 5) | raportuj
16 stycznia 2025 o 21:53

@babubabu89: Jeśli to miał być dowcip, to może warto by dopisać emotkę? Bo na razie to ja nie wiem, czy Ty tak serio, czy tak sobie żartujesz? Napisałam "podam dwie opcje, z których JEDNA jest zgodna z zasadami logiki, a druga nie". Słowo wyszczególnione wielkimi literami to liczebnik. Ale jaki liczebnik? Główny? Porządkowy? Zbiorowy? A może jakiś jeszcze inny? Co on oznacza? Czy aby na pewno to, że opcja a) jest prawdziwa, bo jest przed opcją b)? Jakiego liczebnika trzeba by użyć, żeby to zdanie oznaczało, że opcja a) jest prawdziwa, bo jest przed opcją b)? Jak brzmiałoby zdanie, które oznaczałoby, że opcja a) jest prawdziwa, bo jest przed opcją b)? Ty, to może jak już usuniemy maturę z matematyki, to następnie wywalimy całą teoretyczną naukę o języku z języka polskiego? Przecież język polski powinien nas uczyć jak napisać CV, a nie jakichś nikomu nigdy niepotrzebnych rzeczy, jak jakieś liczebniki czy powód nazywania wspomnianego CV takim a nie innym skrótem. (PS: W poprzednim komentarzu zrobiłam błąd ortograficzny. Znajdziesz go?)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 18) | raportuj
16 stycznia 2025 o 14:31

@Michail: Mam w otoczeniu Polaków, ale nie słyszałam, żeby ktokolwiek z nich był kiedykolwiek w Szczecinie, sama też nigdy w Szczecinie nie byłam. Co z tego wynika? (Dla ułatwienia podam dwie opcje, z których jedna jest zgodna z zasadami logiki, a druga nie): a) Szczecin nie istnieje b) mam za mało danych, żeby wnioskować o istnieniu bądź nieistnieniu Szczecina Obecnie na portalu „petycjeonline” trwa zbiórka podpisów pod petycją w sprawie zniesienia obowiązkowej matury z matematyki. Lećmy, pędźmy, podpisujmy, wszak, jak widać powyżej, matematyka jest w życiu do niczego nie potrzebna. (Bo logika jest działem matematyki, zawiera się w niej, że użyję sformułowania charakterystycznego dla tej zgoła niepotrzebnej dziedziny życia.)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
15 stycznia 2025 o 17:31

@Ohboy: A tak z ciekawości - co jeśli oboje rodziców nie chce opieki nad dziećmi?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
14 stycznia 2025 o 18:38

„Moja córka ma pięć lat, jak przychodzi po cukierki, to mówię, że może dwa. Jak weźmie więcej to będzie gruba, po czym daje jej całą paczkę, żeby sama zdecydowała. Zawsze bierze tylko dwa. I nie muszę jej z tym pilnować, bo uczę jej brania odpowiedzialności za swoje decyzje” Z ciekawości – co byś zrobiła, gdyby córka wzięła całą paczkę? Zgaduję, że nie zabrałabyś jej cukierków ze stanowczym „powiedziałam, że możesz dwa” – bo w końcu ona decyduje i uczy się brać odpowiedzialność za swoje decyzje, nie? Wyobraź sobie, że twoja córka w szkole (do której przecież pójdzie już lada chwila) trafi na dziewczynki o znacznie drobniejszej budowie, które przyczepią jej łatkę „grubasa”. Albo „brzyduli”, tylko z tego powodu, że twoja córka jest ruda/piegowata/niska/wysoka/ma zadarty nos/wstaw coś, co jest prawdą w jej przypadku. Oczywiście ty wiesz, że twoja córka brzydka nie jest i mówisz jej to, ale załóżmy, że córka bardziej przejmie się opinią koleżanek niż twoją. Jak myślisz, czy kilkulatka zacznie w „dorosły” sposób rozmyślać nad poprawą swojego wyglądu, czy raczej będzie jej przykro, w związku z czym będzie chciała jakoś poprawić sobie humor? Bo wiesz, bardziej prawdopodobne jest jednak to drugie. Tylko jak tu sobie humor poprawić? Mama nie chce kupić jakiejś zabawki bez okazji, przed telewizorem też przesiadywać nie pozwoli, o! ale cukierków zawsze daje ile dusza zapragnie… I niech się taka sytuacja powtórzy raz czy dwa, niech twojej córce przybędzie od tych cukierków kilogram czy pół – już koleżaneczki będą miały powód, żeby ją bardziej wyśmiewać. No, ale „lekarstwo” na tę przykrość już przecież znaleźliśmy… Absolutnie nie życzę twojej córce wpadnięcia w to zamknięte koło; powyższy akapit miał cię skłonić do eksperymentu myślowego, do postawienia się na miejscu znajomej. Bo jak najbardziej może być tak, że chłopiec ma wpojone (skądinąd słuszne) przekonanie, że nie należy wyśmiewać cudzej choroby. Zatem jego problemów gastrycznych również wyśmiewać nie należy, a ci, którzy to robią popisują się brakiem dobrego wychowania (delikatnie ujmując). „jak będzie dalej tak jadł, to dalej będzie puszczał śmierdzące bąki i nikt go nie będzie lubił”, ale przynajmniej będzie miał w życiu choć tę jedną przyjemność, że zje to co lubi. A jak przejdzie na dietę, to może i nie będzie miał tej przyjemności, ale za to… no… te dzieciaki, które mają już o nim wyrobione zdanie, na pewno zmienią je o 180° i może go nawet przeproszą. Ta, jasne. Na 100% tak będzie. W końcu w filmach zły łobuz w końcu się „nawraca” albo dostaje nauczkę, to w prawdziwym życiu też tak musi być, nie?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
10 stycznia 2025 o 13:18

@kKKKK: Więcej nawet: pośpiech w puszczaniu na dalszą trasę samolotów opóźnionych z powodu warunków atmosferycznych był przyczyną najkrwawszej katastrofy lotniczej* (tak, doszło do niej na lądzie, a nie w powietrzu) - mam na myśli tragedię, która wydarzyła się na Teneryfie 27 marca 1977 roku o 17:05 czasu lokalnego. Tu możecie o niej poczytać: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_lotnicza_na_Teneryfie A posłuchać w 3 odcinku 16 sezonu "Katastrofy w przestworzach". *Najkrwawsza w sensie "pochłonęła najwięcej ofiar WŚRÓD PASAŻERÓW", stąd jej pierwszeństwo nad wydarzeniami, które miały miejsce w Nowym Jorku 11 września 2001 roku.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
10 stycznia 2025 o 12:25

@ICwiklinska: Jednak mimo tego podobieństwa, IT kojarzy się przeciętnemu człowiekowi z zupełnie czym innym niż ZUS.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
9 stycznia 2025 o 10:44

"-rozpoczynanie pracy od godziny 8 do 12;" Absoltnie Niezwiązana Z Tematem Ciekawostka: wiecie, gdzie i kogo obowiązuje obecnie podobny system, tj. pracownik może przyjść między 6 a bodaj 9 i po prostu kończy pracę osiem godzin po porannym zalogowaniu się do systemu? Urzędników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, wiem to z pierwszej ręki.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
7 stycznia 2025 o 21:38

No cóż, jak widać za usługę "serdecznego zapraszania psa" trzeba dopłacić więcej niż za "tylko tolerowanie" ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
6 stycznia 2025 o 19:38

@VAGINEER: Może w procesie rekrutacji wykazała się znajomością niemieckiego, oczekiwała najniższej krajowej, nie przeszkadzał jej brak dojazdu i była studenką? ;) Przy takiej a nie innej treści historii możemy tylko zgadywać :D

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
6 stycznia 2025 o 19:33

@PaniZla: Pominęłaś fakt, że Autorka tej historii o kochaniu zwierzątek kocha zwierzątka. Swoją drogą, jak tak patrzę na nick, to mnie ciekawość bierze - czy zwierzątka spoza gatunku Felis catus też?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
5 stycznia 2025 o 21:54

"Właściwie jazda autobusem nie jest tak zła" Właściwie nie jest. Nie Ciebie boli głowa, że paliwo drogie. Przejdziesz się na przystanek, przejdziesz się z przystanku i zawsze to trochę ruchu. Nie Ciebie boli głowa, że OC, że AC, że podatek od auta, że jakieś inne cuda na kiju ktoś wymyślił. Autobus ma prawo śmignąć buspasem, osobówka ma prawo stać w korku. Nie Ciebie boli głowa, bo uszczelka pod głowicą zawodną bywa, a panu mechanikowi zamarzyła się wanna z hydromasażem do łazienki. Zamiast wypatrywać pieszego-samobójcy, czytasz sobie książkę. Albo Piekielnych, jeśli tych emocji Ci brak ;) Nie Ciebie boli głowa, że nie ma gdzie stanąć, przecież jak autobus zjeżdża w zatoczkę, to ta zawsze jest akurat wolna. No i pić można. Jakby kierowcy osobówek nie kombinowali, tego argumentu nie przegadają ;) Ja to zawsze uważałam, że prawo jazdy jest jak uprawnienia nauczycielskie - potwierdzają, że możesz wykonywać czarną, niewdzięczną robotę, której nikt wykonywać nie chce. Znaczy tak myślałam jako nastolatka z dużego miasta. Parę lat później zrozumiałam, że ludzie że wsi starają się o ten plastik i co ważniejsze samochód, z - w zasadzie - tych samych powodów, dla których ludzie niepełnosprawni ruchowo starają się o wózki inwalidzkie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 stycznia 2025 o 8:07

@jass: To wszystko, co pisałam wyżej, to z konieczności pewne uogólnienie (a i tak mi ucięło komentarz, bo za długi). Np. "każdego psa da się oswoić z głośnymi dźwiękami" -> psa dowolnej rasy da się potencjalnie oswoić z głośnymi dźwiękami; jeśli wylosujesz rasę psa, to będziesz w stanie znaleźć należącego do niej osobnika, z którym się to udało; powodzenie tej tresury nie jest uwarunkowane rasą psa; jest możliwe, żeby husky (który nijak nie ma predyspozycji "rasowych") oswoił się z głośnymi dźwiękami, jak również jest możliwe, by bał się ich york (terier! pies myśliwski przecież!), którego właściciel nigdy nie zadał sobie trudu tresury. (Myślałam, że powyższe wynika dostatecznie jasno z kontekstu, ale jak widać nie. Mogę w ten sposób rozpisać każde zdanie poprzedniego komentarza, tylko że to epopeja wyjdzie.) "Jak znienacka tuż obok pie*dolnie petarda to każdy się przestraszy" Nagły, głośny dźwięk wywołuje przede wszystkim ZASKOCZENIE. Dopiero w drugiej kolejności uruchamia uwarunkowany odruch. Chyba że młody osobnik nie ma jeszcze takiego odruchu - wtedy organizm przede wszystkim zbiera informacje. Jeżeli następstwem huku jest mina urywająca nogę albo panika i histeria ze strony właściciela* - no to nie ma co się dziwić, że w mózgu zakoduje się informacja "huk = niebezpieczeństwo". Jeżeli zaś następstwa huku są żadne, nie poprzedza on bólu, a otoczenie go ignoruje, to najprawdopodobniej w mózgu zakoduje się informacja "huk nic nie znaczy, zignorować". Pies, który boi się huku na skutek wypadku bądź celowego dręczenia byłby odpowiednikiem człowieka z PTSD. Pies, który nie jest w stanie oswoić się z głośnymi dźwiękami, mimo iż nie ma żadnych negatywnych doświadczeń, byłby odpowiednikiem człowieka z fobią.** Bo tak, są przypadki psów, które z tego czy innego powodu, albo i bez powodu, NIE SĄ W STANIE oswoić się z hukiem. Tylko że są to właśnie przypadki. Jednostki. A każdą jednostkę, która liczy, że ogół się do niej dostosuje, czeka rozczarowanie. I nie mówię, że to dobrze, mówię, że tak jest. Co więc zrobić z takim psem? Trzymać w zamkniętym, bezpiecznym miejscu, żeby uciekając w panice nie zrobił sobie krzywdy. Tyle. No niestety, głośnych dźwięków na świecie występuje sporo (wymieniłam ich trochę wyżej), są to nie tylko fajerwerki sylwestrowe - i nie ma opcji, żeby je wszystkie uciszyć. Tak, łatwiej by było, jakby pies się huków nie bał. Lęki z definicji zazwyczaj utrudniają życie. Tak, łatwiej by było, jakby na świecie było cicho. Niestety, tak nie jest i nie było nigdy. Mówimy tu zatem o kompletnie wyimaginowanej sytuacji. Równie dobrze możemy sobie marzyć o świecie, w którym nie ma chorób. Można płakać, że inni nas zarażają, ale chyba skuteczniej będzie jednak zjeść więcej witaminy C w owocach i częściej myć ręce. *Przypominam, że pies rozpoznaje nastrój właściciela głównie obserwując jego mowę ciała czy TON głosu. **Nie, nie zrównuję psa z człowiekiem, nie twierdzę, że to to samo, bo to nie to samo. Używam analogii, żeby łatwiej mnie było zrozumieć.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
3 stycznia 2025 o 18:42

strzały myśliwych podczas polowań (nawet jeśli same są akurat bezpieczne, bo myśliwi polują na inne zwierzę), huk ciągników i maszyn rolniczych (np. wybuchy opon lub odgłosy związane z awarią sprzętu), głośne strzelanie z bicza, eksplozje odpadów w ogniskach (puszek, plastikowych butelek), dźwięki pirotechniki w kinach plenerowych lub na koncertach. Wiele z nich słyszy też na co dzień hałasy z kamieniołomów, kopalń odkrywkowych, poligonów ćwiczeniowych, huk samolotów odrzutowych przelatujących na niskiej wysokości, wystrzały lub eksplozje w obiektach przemysłowych. Absolutnie wszystkie słyszą od czasu do czasu burze z wyładowaniami atmosferycznymi (szczególnie bliskie uderzenia piorunów) czy nagły trzask spadających gałęzi lub całych drzew podczas silnego wiatru bądź wycinki tychże. I co, przejmuje się tym ktoś? Czy przejmują się tym same zwierzęta, które mimo to bywają w miastach? (Osobiście widziałam na terenach miejskich dziki, lisy, bażanty i zające. I pisząc „tereny miejskie” nie mam na myśli skrawka nieużytków na granicy terenu formalnie zaliczanego do danego miasta. Nie, ja te wszystkie zwierzęta widziałam na normalnych osiedlach miedzy blokami, ewentualnie na plażach pełnych turystów.) „A tej kary 500 zł to chyba jeszcze nikt nie zapłacił” No i tu jest problem. Na to służby porządkowe powinny przeznaczać czas, siły i środki. No ale mają jak widać inne priorytety. Niech Cię zatem pocieszy fakt, że choć kolega Sebastian może cisnąć Ci petardę pod nogi, to przynajmniej nie może z tej rozrywki zrezygnować na rzecz ćpania na przykład. Bo jakby się nie-daj-buk-liściasty upalił marychą – no, to dopiero by stworzył zagrożenie dla życia i zdrowia Twojego i Twoich zwierząt! Dalece groźniejsze niż rozrzucając beztrosko materiały wybuchowe. Jak pisałam, korzystanie z fajerwerków powinno być przez cały rok dozwolone wyłącznie na terenie prywatnym za zgodą właściciela tegoż terenu. W publicznym parku miejskim chuligan powinien bać się rzucić petardę, dzięki czemu byłoby tam spokojnie i bezpiecznie. Zaś właściciel psa, dbając o swoje zwierzę, powinien przyzwyczaić je do huków i nie chodzić po cudzych terenach prywatnych, dzięki czemu żadna petarda by mu pod nogi nie poleciała.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
3 stycznia 2025 o 18:40

@Xynthia: „Być może niektóre rasy (np. psy myśliwskie) mają większą tolerancję na głośne dźwięki typu huk, wystrzał, nie wiem, nie interesowałam się tym” Za to ja się postanowiłam zainteresować. I dowiedziałam się, że: 1) psy ras myśliwskich są bardzo często trzymane jako psy do towarzystwa (bo przypominam, że rasy myśliwskie to miedzy innymi: charty; wyżły; setery; spaniele, np. cavalier King Charles spaniel; beagle; labradory; golden retrivery; sznaucery; ratlerki; teriery, np. yorkshire terier, jamniki czy tzw. westie) – o, to bardzo fajnie, okazuje się bowiem, że wielu właścicieli ten problem w ogóle nie dotyczy, gdyż ich psy są ras myśliwskich ergo mają naturalną tolerancję na głośne dźwięki, no nie? 2) w policji i wojsku, gdzie oswojenie z dźwiękami wystrzału jest obowiązkowym elementem tresury psa, najczęściej zatrudnia się psy… pasterskie, mianowicie OWCZARKI niemieckie. No proszę, czyli psy pasterskie da się wytresować! Ergo właścicieli psów ras pasterskich problem też nie dotyczy! Zatem jakich ras dotyczy ów problem? Zostały nam: zaprzęgowe (jak siberian husky, alaskan malamute, samojed, akita inu, łajka jakucka, pies grenlandzki), które stanowią jakiś znikomy procent wszystkich psów w Polsce, bo w naszym (ocieplającym się ciągle) klimacie dość ciężko zapewnić im odpowiednie warunki życia, oraz obronne (dogi, boksery, dobermany, mastify), które w zasadzie ciężko nazywać obronnymi, skoro najwyraźniej potencjalny włamywacz jest w stanie wejść na strzeżoną przez nie posesję, jeśli tylko uprzednio postraszy je petardą. Kundelki, oczywista, będą tym odporniejsze, im większą będą miały domieszkę ras myśliwskich. Kurde, aż dziwne, że problem pt. „petardy straszą pieski” jest tak medialny, skoro dotyczy tak niewielkiej części psiej populacji. Wszystko powyższe piszę oczywiście przy założeniu, że istotnie strach psa przed petardami zależy głównie od genetycznych predyspozycji. Przy założeniu odwrotnym tj. że strach psa przed petardami zależy głównie od tresury, socjalizacji i doświadczeń życiowych psa, zmuszeni będziemy stwierdzić, że każdego psa da się oswoić z głośnymi dźwiękami. Jak znienacka tuż obok pie*dolnie petarda to każdy się przestraszy. I człowiek i zwierzę. Tylko nie każdy w panice rzuci się uciekać kilometry dalej. I człowiek i zwierzę. Najpierw twierdzisz, że „tresura, żeby dawała efekty, musi być ciągła, więc co, mam cały rok nawalać psu nad uchem hukami, żeby w Sylwestra się nie bał?”, a za chwilę piszesz, że jednak przez grudzień i styczeń (to są dwa miesiące! jedna szósta roku!) „pomagają” Ci w tej tresurze nawalający petardami chuligani – to jak to w końcu jest? Problem petard dotyczy miesięcy (może jednak wypadałoby coś z tym zrobić?) czy pojawia się tylko na sylwestra (może raz w roku jednak da się to jakoś przeboleć? zwłaszcza że wiadomo z wyprzedzeniem kiedy to?)? „jak mam wytresować koty???” Kotów się nie da wytresować. Z kotami należy zrobić to, co z papużkami, kanarkami, gryzoniami, rybkami, żółwiami, wężami, pająkami, owadami oraz ze wszystkimi zwierzętami w schroniskach – zamknąć w bezpiecznym dla nich miejscu, w którym będą miały dostęp do jedzenia, wody i możliwości wypróżnienia się. Jak usłyszą hałas i się przestraszą, to będą przestraszone. Ale jak zobaczą, że nic im się nie dzieje, a obecny obok ich opiekun ignoruje hałas, to się uspokoją. Dzikie zwierzęta wolno żyjących w takiej odległości od miast bądź wsi, że słyszą wystrzały na sylwestra, słyszą też klaksony samochodowe, uderzenia lub zderzenia pojazdów podczas stłuczek lub wypadków drogowych, huk zamykanych śmietników metalowych, prace budowlane, młoty pneumatyczne, upadki ciężkich narzędzi czy materiałów na placach budowy, wystrzały z broni palnej na strzelnicach, nagłe strzały w wydechach, wyładowania transformatorów (np. zwarcia w sieci elektrycznej), eksplozje butli gazowych, zamykanie bram czy ciężkich drzwi metalowych – choćby garażowych, „strzelające” balony na festynach, strzały myśliwych podczas polowań (nawet jeśli same są

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
3 stycznia 2025 o 12:10

No cóż, jeden ma fanaberię mieć psa, inny ma fanaberię "szczelać". A czasem jest to jeden i ten sam – myśliwi polujący z psami potrafią nauczyć swoich pupili, że huk to nie powód do strachu i paniki. Drodzy właściciele psów, może warto włączyć ten element do tresury pupila? Ja wiem, że NIE MUSICIE. Ale może jednak warto? W końcu NIE MUSICIE też uczyć psa załatwiania potrzeb fizjologicznych poza domem/mieszkaniem. Może nie ma co tego traktować jak sromotną porażkę w konflikcie (interesów) z miłośnikami "szczelania", tylko jako ustępstwo, które WAM ułatwi życie? Bo sylwester jest co roku i to się w najbliższej przyszłości raczej nie zmieni. A nie sądzę, żeby pilnowanie spanikowanego psa było sytuacją komfortową dla kogokolwiek. Podobny problem mieli paręset lat temu właściciele koni, kiedy rozpowszechniała się kolej żelazna. Też byli tacy, co oburzeni pisali listy otwarte w prasie, że im szatański wynalazek zwierzęta straszy. Byli też tacy, którzy specjalnie puszczali konie na pastwiska przy torowiskach. I za pierwszym przejazdem pociągu po tym torowisku każdy koń się bał. Za piętnastym – już mniej, bo już się przekonał, że hałas, mimo że nieprzyjemny, krzywdy mu nie robi. A po tygodniu – to już nawet łba znad trawy nie podnosił. A co do fajerwerków, to przepisy powinny być bardziej restrykcyjne. Obecnie korzystanie z fajerwerków dozwolone jest przez cały rok na terenie prywatnym i przez dwa dni w roku – 31 grudnia i 1 stycznia – w miejscach publicznych. A powinno być przez cały rok dozwolone wyłącznie na terenie prywatnym za zgodą właściciela tegoż terenu, bez wyjątków na przełom stycznia i grudnia. Ponadto za odpalanie petard niezgodnie z przepisami grożą obecnie mandaty do 500 zł, czyli tyle, ile za wyrzucenie śmiecia na ulicę. Spokojnie mogłyby być większe i skrupulatniej ścigane, żeby utemperować gówniarzy rzucających achtungi pod nogi (którzy stwarzają takie samo zagrożenie ciskając petardą w styczniu jak ciskając nią w maju, minus nieco większe zaskoczenie ofiary takiego "dowcipu" jeśli dojdzie doń w maju).

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
30 grudnia 2024 o 14:24

@niepodam: Niby dlaczego miałabym... aaa, "weź coś doradź/pomóż, co ci zależy", no jasne. Tak, zdarza mi się obejrzeć przegląd prasówki made by Karol Modzelewski ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
29 grudnia 2024 o 9:11

Z tego co widzę buntujesz się, bo macocha próbuje wejść w rolę matki, na przykład wtrącając się do TWOICH spraw, TWOJEGO pokoju. Niech Ci będzie, że z wiekiem walczy się o większą niezależność, a tu nagle! wtrąca się jakaś obca baba. Tylko że ta obca baba ma trudniej, bo czuje się odpowiedzialna za Ciebie (jesteście - czy Ci się to podoba czy nie - rodziną, a jesteś o tyle młodsza, że - w zasadzie - mogłabyś być jej dzieckiem), a Ty znajdujesz pretekst, by stawać okoniem. "To ona jest przybłędą, a ja jestem u siebie" Masz 22 lata, więc jesteś pełnoletnia. Ale czy jesteś już dorosła? Studiujesz. Niech zgadnę, dziennie? Czy może jednocześnie pracujesz i na siebie zarabiasz? Jesteś samodzielna i o wszystko troszczysz się sama? Biorąc pod uwagę, że nie widzisz powodu, dla którego miałabyś wynosić śmieci i sprzątać po sobie w kuchni w domu W KTÓRYM MIESZKASZ, to przypuszczam, że wątpię. Więc nie podskakuj bez powodu, nie wyżywaj się na osobie, która - w gruncie rzeczy - nic Ci nie zrobiła (bo to, że ktoś Ci powiedział "posprzątaj", nie oznacza, że zrobił Ci krzywdę). Słuchaj, nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było. Zwłaszcza jeśli obie strony okażą dobrą wolę - raju może nie będzie, ale w sprawach zasadniczych zawsze jakoś dogadać się można. Trzeba zasiąść przy okrągłym stole: Ty, ojciec i macocha. Najpierw powiedzcie otwarcie, co macie do siebie. Potem spróbujcie się umówić co do reguł pokojowego współżycia. Na przykład: czy masz macochy nie obchodzić na dobre i na złe, czy może zgadzasz się, by Twoje sprawy leżały jej na sercu. W pierwszym przypadku miałaby prawo nie wtrącać się, gdy dzieje Ci się krzywda. W drugim byłoby jej wolno zainteresować się, czy Twoja niechęć do głupiego posprzątania w pokoju nie jest aby objawem jakiegoś poważniejszego problemu. Weź Ty się może trochę na wstrzymanie, co? Nie musisz od razu macochy kochać, ale możesz być neutralna i spróbować poznać ją bliżej. Może tę kobietę, którą Twój ojciec pokochał, jednak mimo wszystko da się za coś polubić? Nie narzucaj ojcu swego sądu o macosze ani nie podpieraj się nim. Jesteś dorosła? To sama układasz swoje stosunki z innymi dorosłymi ludźmi, w tym z macochą. Mniej arogancji. Nie demonstruj niezależności od nowego domownika. A może bardziej się opłaca pójść na kompromis? Nie popróbujesz, to się nie przekonasz. Macocha wcale nie musi Ci matki zastąpić. Co nie wyklucza, że możesz mieć z nią dobrą albo przynajmniej poprawną relację. Twój pokój to trening przed własnym domem rodzinnym w przyszłości. Jak zadbasz o niego teraz, tak będziesz dbała kiedyś, mając, być może, męża i dzieci. Moim zdaniem każdy ma prawo mieć WE WŁASNYM POKOJU bałagan (np. jakąś rozgrzebaną robotę - notatki, farby, kabelki, figurki), ale nie syf rodem z wysypiska śmieci. Nie ma sensu czekać, aż macocha albo ojczym Ci zrobią awanturę czy wpadnie koleżanka, pociągnie nosem i zapyta, co tu tak cuchnie. Pokój należy utrzymywać w stanie, w którym w zasadzie nadaje się on do przyjęcia niespodziewanych gości. Nie ma praw bez obowiązków. Masz prawo się kształcić, skutkiem czego masz obowiązek się uczyć. Masz prawo korzystać z wygód rodzinnych, skutkiem czego masz obowiązek pomagać w domu. Jak się chwilę zastanowisz, to dojdziesz do tego, że interes tu robisz sama ze sobą. Chcesz być szczęśliwa? Mądrze ułożyć sobie życie? Mieć dobrą relację z ojcem? Mieszkać przez najbliższe kilka lat w miłym, czystym domu, a nie w zasyfionej melinie, gdzie lęgnie się robactwo? No to przymierz prawa do obowiązków i wykalkuluj, zaplanuj, jak postępować, aby zmierzać ku temu. Jesteś dorosła? To nikt tego nie zrobi za Ciebie. Jeśli nie opanujesz sztuki wypełniania obowiązków, nigdy nie staniesz się odpowiedzialnym człowiekiem. Nieodpowiedzialnych się nie szanuje. Nie ufa się takim. Nie lubi się egoistów, którzy umieją tylko chcieć i brać, a nie umieją dawać.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 grudnia 2024 o 9:14

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 13) | raportuj
29 grudnia 2024 o 7:47

Instynktu samozachowawczego brak kompletny. I pomyślunku, bo sprawdzenie zawczasu komu nasza wiadomość się wyświetli to jest elementarz przecież. A starosta pewnie chce być sympatyczny i pomocny, żeby go koleżanki i koledzy lubili. Jak znam życie, to przyleciała pannica z płaczem, że jej wstyd, że olaboga, że weź coś pomóż, co ci zależy. No to starosta napisał przeprosiny, mając zapewne nadzieję, że je przyjmiesz, WŁAŚNIE DLATEGO, że on ci - w gruncie rzeczy - nic nie zrobił. (A może i on "odreagował" sobie konieczność poprawki, ale na jakiejś zamkniętej grupce? A to co zobaczyłaś - czy nie mogło być czasem odpowiedzią, która trafiła nie tam, gdzie trafić miała?) A z ciekawości - w jakiej formie prowadzisz zajęcia ze studentami? Skoro mieliście kolokwium przed świętami, to obstawiam ćwiczenia, ewentualnie jakieś laboratoria. Ale nawet jeśli jest to "tylko" wykład - to zapewne obowiązkowy, zgadłam? No to może żeby z delikwentką porozmawiać wystarczy poprosić żeby została chwilę dłużej na najbliższych zajęciach? O ile w ogóle się na nich pojawi. Chyba to prostsze niż całkowita zmiana formy poprawki?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 grudnia 2024 o 14:37

@Absurdarium: Spokojnie, nie obrażam się, po prostu zdziwiło mnie, że pamiętasz coś, co dla mnie jest elementem codzienności porównywalnym do portfela, telefonu, kluczy czy scyzoryka, pomimo że jestem dla Ciebie anonimem z internetu i nie pisałam o tym od circa miesiąca. Ja mogę przeczytać kilkanaście historii jednego autora na Piekielnych i ledwo pamiętać w jakim wieku są jego dzieci (w optymistycznym scenariuszu, w którym w ogóle pamiętam czy je ma). Chyba zazdroszczę Ci albo nadzwyczaj dobrej pamięci, albo obfitości wolnego czasu ;) "O poglądach religijnych autorki nic tu nie ma" A szkoda. Bo w historii, której głównym motywem jest święto - było nie było - RELIGIJNE, są one jednak dość istotne. O ratowniku to cytat z Kaczmarskiego, Barda Narodu. Skoro Ci się spodobał, to tu podrzucam całość: https://m.youtube.com/watch?v=b1dejh2HIyU

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 grudnia 2024 o 21:38

@Absurdarium: Owszem, sęk w tym, że żeby działać "po swojemu" trzeba sobie najpierw poukładać sobie w głowie własne poglądy. Wtedy będzie się działać w sposób spójny i kosekwentny, bo po prostu nie da rady inaczej. Niespójnie i niekonsekwentnie postępują ludzie, którzy mają chaos w głowie. Na przykład nastolatki*, bo na tym etapie rozwoju człowieka chaos w głowie występuje naturalnie. Ich działania w odpowiedniej skali czasowej są ewidentnie sprzeczne i/lub bezsensowne. Ludzie ci są często przekonani, że działają "po swojemu", choć w istocie działają "jak (w danej chwili) chcą". Zaskakujące jak często spotykam się że stwierdzeniem, że "robienie po swojemu" i "robienie co się chce" to jedno i to samo. A cyjanek, jak widzę, budzi u anonimowych internautów uczucia dalece gwałtowniejsze niż u właścicielki. *choć rzecz jasna nie wszystkie, uogólniam

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
27 grudnia 2024 o 12:23

@AnitaBlake: Wiesz, komu najtrudniej jest zauważyć depresję? Tym ludziom, którzy dla cierpiącego na nią są tymi nielicznymi jaśniejszymi punkcikami w nieskończonym mroku pustki. Tym bliskim, przy których on czuje się choć przez chwilę normalnie, może nawet dobrze. Tym, przy których AUTENTYCZNIE śmieje się i bawi. Tym, których w pierwszej kolejności stara się przekonać, że nic się mu nie dzieje, że dba o siebie i pracuje. Gorzka ironia losu jest taka, że to oni potem będą obwiniać się najbardziej. Wiem, zaraz usłyszę: "ale może z bratem swiatecznegoelfa dzieje się to samo, skąd wiesz, że nie?" Nie wiem. Za to wiem, z powyższej historii, że brat doprowadza swiatecznegoelfa do płaczu i odbiera jej poczucie sensu obchodzenia świąt. Więc jeśli nawet sam ma depresję - to lada chwila "zarazi" nią siostrę. A jemu samemu lepiej od tego na pewno nie będzie. Wygląda więc na to, że jeśli brat ma depresję, to swiatecznyelf nie jest w stanie mu pomóc. Nie "nie chce" tylko NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI. Zatem najlepsze, co może zrobić, to ratować własne zdrowie psychiczne. Bo, jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało, swiatecznyelf ma prócz brata jeszcze rodziców, męża i dzieci. "Wie, kto ratował kiedy tonącego, Że ratowany ratownika dławi I kogo przed tym w porę nie ostrzegą, Ten i sam tonąc topielca nie zbawi" ~ Kaczmarski A Tobie, AnitaBlake, zupełnie szczerze życzę wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku - zdrowia, szczęścia i, przede wszystkim, spokoju ducha.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
27 grudnia 2024 o 9:20

Dobrze zrobiłaś. Tak właśnie stawia się pewne granice, uczy innych jak mają Cię traktować. Jedynym sposobem nauczenia kogoś dorosłego, że ma być wobec Ciebie uprzejmy jest niezadawanie się z nim, kiedy jest nieuprzejmy. "Bo dla mojego brata to jest głupie. Więc skoro to jest dla niego głupie to niech sobie spędzi Święta w mądry sposób, a mi da je spędzić w moim domu tak jak ja chcę" AMEN! Nie ma nigdzie na świecie prawa, które by głosiło "jeśli brat twój ma ochotę zmarnować sobie święta na spory polityczne, obowiązkiem twoim jest przyłączyć się do niego". Nawiasem mówiąc na Twoim miejscu nie podejrzewałabym u brata depresji. Zauważ, że brat kłóci się z Tobą ciągle na tematy polityczne, które z Tobą mają w zasadzie niewiele wspólnego. Człowiek rozpaczliwie poszukujący uwagi zachowywałby się inaczej, mianowicie przyszedłby i, żeby zwrócić na siebie uwagę, starałby się pokłócić o jakiś bzdurny pretekst - w śledziu wyczułby makrelę, żółte lampki jego zdaniem świeciłyby na zielono, parujący barszczyk byłby za zimny, nową choinkę na pewno widział u Ciebie rok wcześniej, a nadawane w radio "Last Christmas" na pewno śpiewają bracia Golec, on przecież słyszy. EDIT: literówka

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2024 o 9:23

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
26 grudnia 2024 o 18:50

Wiecie, zerwać z tradycją nie zrywając z religią może być równie trudno jak zerwać z religią nie zrywając z tradycją. Najłatwiej jest albo zerwać z obiema, albo z żadną - wtedy otoczenie widzi, że jesteś konsekwentny; powiedziałeś "A", można się zatem spodziewać, że i "B" padnie z twojej strony.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1021 22 następna »