Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Staragupiababa

Zamieszcza historie od: 28 czerwca 2020 - 20:42
Ostatnio: 23 września 2020 - 14:35
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 405
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 40
 

#87070

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dziś. Wiem ze wielu ludzi nie lubi palaczy, ja sama palę, ale też niektórych zachowań nie toleruję, no ale do jasnej ciasnej takiego chamstwa od niepalącego to nigdy bym się nie spodziewała.

Odstawiłam auto do mechanika, wiec powrót do domu pociągiem. Doszłam na stacje i mając kilkanaście minut luzu przeszłam na drugi koniec peronu, bo tylko tam jest strefa dla palących. Obok mnie stoi sobie facet na oko 30-letni, a około metr dalej stoi chyba jego żona z dzieckiem w wózku. Rozmawiają ale zachowują dystans, pewnie żeby dym nie leciał na dzieciaka. Między mną a facetem stanęła sobie starsza pani i stoi i jęczy i non stop jakieś docinki, że śmierdzi, że brak wychowania tak palić w miejscu publicznym, że ona znowu będzie śmierdzieć fajkami itd. Ja ignorowałam, bo nie lubię bezsensownych dyskusji, ale facet starał się bardzo grzecznie odpowiadać na zaczepki babska.

Gaszę fajkę w popielniczce i już mam iść na początek peronu, gdy babsko podchodzi do popielniczki wyciąga gołą dłonią pety i wrzuca do wózka prosto w twarz śpiącemu dziecku krzycząc na cały peron, że takiego chamstwa to ona tolerować nie będzie i że tu nie wolno palić, a on gówniarz jest i na ojca się nie nadaje i najlepiej, żeby im to dziecko zabrali albo, żeby umarło.

No nic pojechałam następnym pociągiem czekając razem z państwem na przyjazd policji i uniemożliwiając babsku wejście do pociągu. I teraz rozumiem, że komuś może przeszkadzać czy śmierdzieć, ale żeby specjalnie lecieć taki kawał, żeby stanąć akurat przy samych popielniczkach, żeby coś sobie lub komuś udowodnić i zemścić się na niewinnym dziecku?

Rozumiem żeby facet stał na środku peronu/przystanku gdzie jest zakaz, ale stał w miejscu gdzie mógł palić.

Wyjaśnienie: peron jest naprawdę długi, a miejsce dla palaczy bardzo oddalona od wejścia na peron, mało który pociąg zatrzymuje się tak, by z tego miejsca można do niego wsiąść, wiec babsko musiało przejść naprawdę specjalnie.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (215)

#86780

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witajcie przyszła i pora na mnie, by wyrzucić z siebie co nieco.

Tak sobie siedzę i czytam dziś na lokalnym portalu, że pewien starszy mężczyzna zmarł tuż obok przystanku autobusowego, bo nikt mu nie pomógł. I winna tej znieczulicy jest corona! A guzik prawda! To wina znieczulicy ludzkiej, która towarzyszy nam od dawna.

Przykład 1.
Rok 2006, spore śląskie miasto, niedziela, zima koniec grudnia lub styczeń, dużo śniegu było, bo zaspy przy ulicy spore. Z moim (wtedy jeszcze) narzeczonym idziemy późnym popołudniem do Tesco przy okazji odhaczyć spacer z psem, bo drogi ok 30 minut w jedną stronę. Przeszliśmy przez pasy na skrzyżowaniu dwóch sporych ulic, mimo niedzieli ruch spory, bo ludzie idą do kościoła na osiedle obok. Na zaspie, tuż przy pasach, leży człowiek, a obok przez pasy przechodzi spora grupa ludzi, rzucają tylko spojrzenie, jakiś komentarz i idą dalej.

Zatrzymujemy się, zagadujemy - zero reakcji, szturchamy gościa, ale nie reaguje, na śniegu widać krew. Telefon pogotowie i policja w drodze, gościu się ocknął. Rozmawiamy do przyjazdu policji, wracał od córki i chciał przejść przez przejście, ale jakiś samochód jechał bardzo szybko, więc odskoczył w tył, poślizgnął się i upadł. Gość leżał tam ponad pół godziny zanim ktokolwiek się nim zainteresował, a mróz był spory, więc jak by się to skończyło? Ale to nie koniec...

Przykład 2.
Rok 2010 stara trasa Rybnik- Katowice (nie pamiętam jak ta droga się nazywa), zwykła dwupasmówka. Jedziemy sobie spokojnie w kierunku Rybnika ruch bardzo spory, więc prędkość niska. Ja jako pasażer, z daleka widzę człowieka w rowie, mijamy go i zatrzymujemy się ok. 100 metrów dalej w wjeździe do lasu. Cofamy się pieszo no i jesteśmy obok faceta z rowerem leżącego w rowie. Telefon karetka i policja już jadą.

Facet przytomny, trzeźwy rozwalona głowa, złamana noga. Tir zdmuchnął go z drogi, leży już ok. godzinę (nosz ku**a!)
Ale najlepsze na koniec.

Przykład 3.
11 lipiec 2003 godzina ok 7:10 duże śląskie miasto, obrzeża, deptak bardzo mocno uczęszczany przez ludzi dochodzących z lub na przystanek autobusowy oraz na pobliski targ i do marketu oraz przez psiarzy idących na pobliską łąkę. Tuż obok ławki leży facet ok. 45 lat ubrany normalnie, mieszkaniec pobliskiego osiedla. Leży od pół godziny, przechodzi masa ludzi, przejeżdża masa aut i tabun rowerzystów, ale nikt nie reaguje.

7:40, kierowca autobusu odstawił autobus na parking i wraca do domu, a ten człowiek, którego widział o 7:10 dalej tam leży! Telefon karetka dojeżdża w kilka minut. Czas zgonu 8:02 pomimo reanimacji umiera.

I tak kochani to był mój tata, żaden żul, normalny człowiek, cukrzyk, który wyszedł z psem i już nie wrócił. Który zmarł na ulicy jak pies, bo ludzie nie chcieli pomóc. Może dlatego zawsze gdy widzę, że ktoś leży, nawet jak to jest typowy żul co zalał się do nieprzytomności, to i tak się zatrzymam i sprawdzę.

I tak ludzie umierają na ulicy od zawsze przez naszą znieczulicę, a nie przez coronę!

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (210)

1