Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sth

Zamieszcza historie od: 6 sierpnia 2012 - 16:02
Ostatnio: 24 marca 2021 - 16:31
O sobie:

redaktór - z pasji
specjalista ds. zbędnych i niepotrzebnych - z chęci przeżycia
pracownik McDonalda aka Europeista - z wykształcenia

  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 1046
  • Komentarzy: 72
  • Punktów za komentarze: 292
 

#83088

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak być ofiarą wandala i płacić za uszkodzenia - czyli ubezpieczalnie w akcji.

Akcja toczy się dwutorowo.
Część pierwsza. Wrzesień 2017.

Razem z kilkoma osobami byłem poszkodowanym przez wandala. Chodził sobie wieczorem, wybijał szyby w samochodach, wchodził do nich. Został złapany na gorącym uczynku, wypuszczony, znów zniszczył kilka samochodów, trafił do aresztu. Zgłosiłem szkodę w firmie ubezpieczeniowej A. (Ci od Areny w Monachium). Od razu zgłosiłem, że szkoda powstała w wyniku aktu wandalizmu, przekazałem numer sprawy na Policji i poinformowałem, że sprawca został aresztowany. Potem "bajka" - zastępczy, miesiąc w ASO, naprawa (sporo uszkodzeń). W styczniu 2018 rozprawa, sprawdza dobrowolnie poddał się każe, wyrok zapadł. (nie wiem jaki - nie udało mi się do sądu dodzwonić).

Część druga. Lipiec 2018.
Kończy mi się ubezpieczenie samochodu. Dzwonię do Pani od Ubezpieczeń w "moim" salonie. (mniejsza o to, czemu nie "na zewnątrz"). Cena w firmie A. bardzo kosmiczna. Ale są też inne firmy, w tym Uniqa. Cena trochę mniej kosmiczna, ale wciąż więcej niż 2,7% wartości samochodu, którymi marka się chwali.
Bo zwyżka za szkodę z AC.
PoU: "Ale przecież Pan nie jest winny, jeśli sprawca został złapany, to powinno to być w dokumentach, poprosi Pan A. o dokumenty, to wyliczymy składkę wg normalnych stawek."

Dzwonię do A.
Pierwszy telefon: "Yyyy, ale jak to sprawca został złapany, my mamy informację o tym, że nie został odnaleziony".
Wyjaśniłem co i jak, obiecali poprosić ponownie policję o przekazanie materiałów.

Drugi telefon: "No tak, wystąpiliśmy o te dokumenty. Ale to i tak panu nic nie pomoże, bo my nie wystawimy panu oświadczenia, że nie jest pan winny szkodzie. Jedyne co możemy zrobić to wykreślić pana zwyżkę... jak podamy do sądu sprawcę szkody, zostanie on skazany w naszym cywilnym procesie i uda nam się odzyskać pieniądze, które włożyliśmy w naprawę samochodu".

Pani od ubezpieczeń była lekko zszokowana takim obrotem spraw. Ja trochę też. Ja rozumiem, że ubezpieczenie AC jest od tego, żeby pokryć szkody powstałe z mojej winy. I wtedy za swoją nieostrożność płacę zwyżki. Ale tutaj sytuacja jest jasna - jest sprawca, jest poszkodowany. Ale to poszkodowany płaci. Bo nawet jeśli faktycznie międzynarodowemu koncernowi będzie się chciało pozywać anonimowego 20-latka z warszawskiej Pragi, to zanim te pieniądze odzyskają, to ja już znów nabędę prawa do zniżek.
A jeśli nie odzyskają? Tu cytuję infolinię A. "No to już pański problem".

Z ubezpieczeniem przeniosłem się do Uniqi, bo zapłaciłem tam tylko 1200 zł więcej niż powinienem, w A. byłoby to ponad 2000 zł.

ubezpieczenia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (150)

#59617

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historyjka świeża, jeszcze ciepła.
O służbie zdrowia. A w zasadzie o organizacji pracy jednostki szpitalnej w centrum miasta stołecznego, bo nie mam pretensji ani do służby jako takiej, ani do lekarzy.

Narzeczonej mojej wczoraj postanowiło oko spuchnąć (tzn. może nie samo oko, a powieki obie wraz z przyległościami - wyglądała jakby "zupa była za słona", aż się trochę gorzej poczułem ;) ). Zrobiła okład, kropelki i spać.

Rano poprawy zero, komfort żaden, oka ani zamknąć, ani otworzyć - boli.
No to hop - na ostry dyżur okulistyczny.
Godzina 8:00.
Pielęgniarka (z głębi gabinetu): - Lekarza jeszcze nie ma, będzie o 9:00, niech czeka!
Rejestratorka na szczęście czekać nie kazała, kazała przyjść o 9. No to narzeczona przyszła o 9.

Wyszła po wizycie w gabinecie o godzinie 15, po niemal 6 godzinach spędzonych... w poczekalni.

I wynika to tylko i wyłącznie z organizacji pracy w szpitalu, bo ostry dyżur okulistyczny, wraz z wizytami zaplanowanymi (kontrole, skierowania, badania "przedzabiegowe")... ma jedną kolejkę.
I to kolejkę skonstruowaną w ten sposób, że najpierw przychodzą osoby umówione na konkretny dzień, a dopiero na końcu jest czas na osoby "na ostry dyżur".
O ile dobrze rozumiem "OD" jest od nagłych przypadków. Więc kto wymyślił, że takie osoby są w drugiej kolejności, a przede wszystkim, czy są aż takie braki kadrowe, że nie dało się zrobić osobnych dwóch ogonków dla "ostrych" i dla "umówionych"??

Osób czekających na ostry dyżur, w godzinach 9-15, były... trzy!

Usiłowaliśmy najpierw załatwić sprawę bez Ostrego Dyżuru, ale przychodnia nas odesłała do szpitala.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 381 (431)
zarchiwizowany

#57849

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Hmm, liczyłem na to, że będę mało dodawał, a więcej czytał (bo czytam nałogowo). Ale jak widać worek z różnymi drobnymi piekielnościami się rozwiązał. Toteż siedząc i popijając upragnione wino z poprzedniej historii piszę Wam historyjkę z ostatniego tygodnia.

Jeżdżąc sobie tym i owym, i robiąc przy tym co najmniej te 55km dziennie doszedłem do wniosku, że czas zacisnąć pasa i w końcu kupić nowy samochód. Plany były inne, ale rozsądek zwyciężył. Przejrzałem oferty, popytałem znajome twarze z branży (Bo jakby nie patrzeć to moja branża). I drogą liczenia finansów została mi jedna marka (ta co przysyła wino DPD ;) ).
Samochód wybrany, oferty rozesłane. Pomijam już fakt, że jeden z dealerów na mojego październikowo-listopadowego maila odpowiedział 31.12, czyli niemal dwa miesiące po podpisaniu zamówienia z innym - no ale mogli nie wiedzieć.
Ale do rzeczy.
Umowa podpisana, w piątek 24.01 samochód przyjechał z fabryki. W sobotę zapakowałem się i pojechałem na obrzeża Warszawy, samochód obejrzeć i podpisać papiery. Ale ponieważ wniosek kredytowy był w 2013, musi być rozpatrzony ponownie. Więc podpisałem fakturę, samochód obejrzałem, dostałem dokumenty do rejestracji. Wracam do domu.
Poniedziałek. Wciąż brak info z banku - wniosek się rozpatruje. Chcę się umówić na rejestrację w urzędzie, ale okazuje się... że nie mam wszystkich dokumentów. Muszę po nie pojechać.
We wtorek mogę pojechać i mam dokumenty bankowe przygotowane. Wow. Umówiłem się w urzędzie na środę rano, powiedziałem, że się chwilę spóźnię w pracy.
Przyjeżdżam we wtorek do salonu, odbieram brakujące dokumenty, czytam umowę kredytową... a tu się coś nie zgadza. Rata za wysoka, miesięcy nie tyle co trzeba. No przygotowali mi zupełnie inny kredyt. Mojego handlowca (kierownika działu handlowego) nie ma, skądinąd porządny kolega mówi, że tylko trzeba będzie zmienić ofertę i to od ręki. No nic
Rejestrację załatwiam w 20 minut, jadę do salonu, licząc że szybko podpiszę nowe papiery, zrobię ksero dowodu rejestracyjnego i już.
Ale nie tak prosto. Wniosek został wysłany jeszcze raz (ostatnio czekałem od piątku do wtorku). Proszę poczekać pół godzinki. potem kolejne pół, kolejne pół, jeszcze 15 minut, potem "za 10 minut będzie" - powiedział pan handlowiec i poszedł... wrócił po 20.
Są! rewelacja, do pracy jestem spóźniony dopiero 3 godziny zamiast półtorej. No to podpisujemy. A tam kolejny babol - wpisany inny limit kilometrów niż miałem. Więc kolejne drukowanie umowy. Po czym pan kierownik się na jednej umowie podpisał nie tam gdzie trzeba. Więc jeszcze jedno drukowanie.
No nic. Zakończyliśmy temat. Wracam do pracy, spóźniony niemal 4 godziny.
Nagle przypominam sobie o kserze dowodu - dowód zostawiłem, nie dostałem. Dzwonię.
(J)a: Bry, czy ten dowód to ja potrzebuję itd. itp.
(H)andlowiec: Nie, niech zostanie u nas. Bo MÓGŁBY PAN ZGUBIĆ...
Poległem...
(J): niech mnie Pan nie obraża, widzę, że dobrą mam opinię
(H): To nie o to chodzi, ale z doświadczenia wiem, że ludzie gubią...
Ok, dowód nie potrzebny, ale cholera, parę samochodów w życiu miałem i nigdy do żadnego dowodu nie zgubiłem... I nigdy mi nikt tak nie powiedział...

Samochód dziś odebrany, u drugiego pana handlowca i jestem zadowolony.
Ale nie dało się zrobić tego kompetentnie, szybciej, z poszanowaniem mojego czasu i bez komentarzy nt. mojego potencjalnego gapiostwa???

salon samochodowy i jego profesjonalna obsługa

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (31)

#57405

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z gatunku tych "trochę śmiesznych, trochę strasznych", przynajmniej dla mnie. Na pewno byłoby mi mniej do śmiechu, gdyby zależało mi na czasie.
Ale do rzeczy.

Firma, z którą współpracuję, ma całkiem miły zwyczaj wysyłania niektórym swoim współpracownikom (Zwłaszcza tym co się podzielą danymi osobowymi) prezentów na urodziny. Jednakże firma jest duża, międzynarodowa i nie ma głowy do wysyłania każdemu prezentu (w postaci, jak mniemam, butelki wina), zajmuje się tym obsługująca ją agencja marketingowa. Jednakże oni nie są niczemu winni, poza tym, że nie mam się komu pożalić :)

Urodziny miałem w połowie grudnia, paczki nie otrzymałem. Ot, uznałem, że dobre się skończyło, albo co:
tymczasem w zeszły wtorek telefon:
- Dzień dobry, kurier "wybuchowej" firmy, mam dla pana paczkę! Jest pan w domu?
- ???
- z Poznania, od firmy X Y.
- Ok. Ale w domu mnie nie ma, będę po 18-ej.
- Dobrze, to przekażę drugiej zmianie.
Wyguglałem, czym się zajmuje firma X Y - to Agencja Marketingowa dużej firmy współpracującej. Czyli moje wino.

Po 18-ej w domu byłem (mieszkam w centrum W-wy, pracuję dobre 10km poza jej granicami). Cisza, spokój, kuriera ani widu, ani słychu.
Środa, telefon:
- Dzień dobry, wybuchowy kurier, czy jest pan w domu?
- Nie ma mnie, kolega miał przekazać na drugą zmianę.
- A bo ja nie wiem, to przekażę, to faktycznie dziś będzie.
Nie było w środę. W czwartek telefon dla odmiany zadzwonił ok. godziny 19-ej (a nie 12), jak mnie nie było w domu.
- Dzień dobry, kurier wybuchowy nr 3, mam dla pana paczkę.
- Ale mnie w domu nie ma, miał pan być wczoraj.
- Ja nic nie wiem, dziś dostałem, a kiedy pan będzie?
- Dziś po 23, jutro po 16-ej.
- To do widzenia.

Piątek. Telefon ok. 12-ej, numer zastrzeżony.
- Dzień dobry, tutaj menedżer wybuchowych kurierów. Mamy dla pana paczkę, ale od połowy grudnia nie możemy pana w domu zastać (o!) - gdzie pan jest i czemu się pan przed nami ukrywa?
- Dzień dobry, ja o paczce wiem od trzech dni, i nigdy nie ma jej wtedy, kiedy ma być.
- Ojej, to będzie dziś po 16-ej, będę sprawę osobiście monitorował!
Jak na złość w domu byłem nawet 15:30. Siedziałem do 20:30, a więc do końca drugiej zmiany (jak się dowiedziałem od któregoś z wybuchowych kurierów). Oczywiście paczki nie było.

Siedzę sobie dziś w pracy, kilkanaście minut temu
- Dzień dobry, kurier wybuchowy nr 2, czy jest pan w domu...

Oczywiście, ma być jutro wieczorem.
Jednocześnie nie udało mi się przeadresować paczki, żeby dotarła do mnie do pracy (bo panowie mają rejon - centrum i nic z tym nie mogą zrobić). Ze względu na to, że jedyny kontakt mam do działu PR Dużej Firmy, nie mam nawet jak wydębić numeru przesyłki od firmy X Y.
Wygląda na to, że paczkę odbiorę, jak się w końcu któreś z nas, domowników, rozchoruje i pójdzie na zwolnienie ;)

kurierzy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 487 (549)

1