Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Strzyga

Zamieszcza historie od: 22 marca 2011 - 10:22
Ostatnio: 15 września 2017 - 14:17
O sobie:

Nie lubię ludzi.

  • Historii na głównej: 51 z 54
  • Punktów za historie: 41737
  • Komentarzy: 180
  • Punktów za komentarze: 1585
 

#80005

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znajoma właśnie wstawiła na fejsie pełen jadu i nienawiści post pod adresem pewnej lokalnej pizzerii.

Czym jej ta pizzeria zawiniła, pytacie?

Znajoma wstawiła na fejsowym funpagu pizzerii zdjęcie swoje i narzeczonego i napisała coś w rodzaju "Hejka, to ja i mój narzeczony. Dziś jest nasza 2. rocznica narzeczeństwa. Bardzo lubimy waszą pizzę. Czy dostaniemy darmową pizzę, żeby świętować nasze narzeczeństwo?"

Na co pizzeria uprzejmie im pogratulowała rocznicy i zaprosiła na swoją stronę internetową, by skorzystali z aktualnych promocji (w domyśle: by zapłacili za pizzę jak każdy).

Znajoma się wściekła i opluła pizzerię na swojej ścianie, nie szczędząc im wymówek, jacy to oni są skąpi i niewrażliwi.

No kurde.

Roszczeniowi ludzie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (240)

#76320

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z trzeciej ręki (znajomy znajomej), tak że nie wiem, na ile prawdziwa, ale w sumie chyba prawdopodobna.

Autobus jedzie, miasto, zbliża się do zebry, na której grupka pieszych czeka na zielone. Autobus jedzie prawidłowo, piesi stoją, wszystko okej.

Nagle od grupki odrywa się chłopaczek w wieku okołopodstawówkowym - kierowca podjeżdżając do przejścia widział, jak dzieciak kręci się nerwowo, ale chłoptaś nagle wyrywa z kopyta i rusza przez przejście. Przed rozmazaniem po froncie busa powstrzymała go jakaś kobieta, która złapała chłopaka za wszarz i wyciągnęła z powrotem na chodnik.

Kierowca oczywiście zdenerwowany - odruchowo zrobił sobie palcem kółko na czole, no ale że nic się nie stało, to pojechał dalej.

Kilka dni później wpłynęła do firmy przewozowej skarga: kierowca obraźliwym gestem zareagował na nieumyślny błąd biednego dziecka ze zdiagnozowanym ADHD, autyzmem czy czymś w tym rodzaju. Skarżyła kobita, która zareagowała - a która okazała się matką dzieciaka. Najwyraźniej to kółko na czole spowodowało u dzieciaka traumę, poczuł się wydrwiony i napiętnowany przez społeczeństwo, nie chce chodzić do szkoły, potrzebuje terapii itd. Kierowca się musiał gęsto tłumaczyć, dlaczego tak chamsko zareagował na błąd pacholęcia. To, że chłopak widział autobus, i był na tyle duży, by rozumieć konsekwencje potrącenia przez autobus, to nieistotne szczegóły.

Cóż.

zagranica autobus droga

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 292 (320)

#74784

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w korporacji za granicą.

Ogłosili nam w poniedziałek, że od stycznia 2017 zmieniają się godziny otwarcia. W dużym skrócie: dotąd otwarte pon-pt, 08:30-17:30. Przychodzisz i wychodzisz o której chcesz, byle odpracować zakontraktowane 7 godzin.

Od stycznia zasada mniej więcej ta sama, ale: raz na miesiąc dostajesz 1 zmianę w której musisz zostać do 20:30, raz w miesiącu dostajesz zmianę w której musisz przyjść na 08:00. Raz na 32 tygodnie pracujesz w sobotę, raz na 42 tygodnie pracujesz w niedzielę. Liczba godzin w umowie się nie zmienia, więc np. to co masz odwalić w weekend dostajesz wolne w tygodniu poprzedzającym.

Tę specjalną zmianę wyznaczy losowo każdemu szefostwo, raz na kwartał publikując rozpiskę - więc każdy wie co najmniej 3 miesiące naprzód, kiedy ma dwa "sztywne" dni i ewentualnie pracujący dzień w weekend. Zasada jest prosta: jak ci zmiana nie pasuje, to znajdź kogoś, z kim się możesz zamienić. (Szefostwu wszystko jedno, kto pracuje, byle pracował). Jak ci nie pasuje, to masz pecha.

Tyle wstępu. Zmiany generalnie przyjęliśmy z małym zachwytem, no ale trudno się mówi. O nadchodzących zmianach wiedzieliśmy zresztą od zeszłego roku, pytanie było tylko: kiedy to startuje.

Niestety znalazło się kilka osób, które postanowiło zrobić dym, i to o nich jest ta historia. Oto trzy najcięższe przypadki. Które piekielne, sami oceńcie (a może to ze mną coś nie tak...)

Koleżanka nr 1 z góry się rzuciła, że ona w piątki nie będzie pracować dłużej niż do 16:00, bo odwozi i przywozi syna na popołudniowe treningi; treningi są w dzielnicy, w której stosunkowo łatwo wyłapać w ryja, więc lepiej poruszać się szybko i najlepiej samochodem. Laska po namyśle przyznała jednak, że syn ma 14 lat i naprawdę nie umrze, jeśli będzie raz na jakiś czas dojeżdżał na trening rowerem albo autobusem.
Przypadek chyba w sumie najlżejszy.

Koleżanka nr 2 się zbulwersowała, że każą jej zostawać po 17:30. Ona dziecko musi karmić piersią, a dziecko jest przyzwyczajone do dostawania piersi o konkretnych godzinach m.in. o 19:00. Niby ma rację, powiecie, ale dziecku niedawno stuknęły dwa lata. Już od jakiegoś czasu samodzielnie szamie kaszki czy wręcz bułeczki, jest ojciec dziecka i dalsza rodzina, więc nie jest tak, że niemowlę z głodu umrze w samotności. K2 strzeliła foszka ciężkiego kalibru, bo jeszcze zaraz jej ktoś zacznie sugerować że może by tak butelkę zacząć dziecku wprowadzać, a przecież wiadomo, że bez piersi dziecko nie ma życia. We wtorek zażądała urlopu do końca miesiąca.

Koleżanka nr 3, chyba najgorsza jęczybuła. Dzieci mają po 5 i 7 lat, piersi nie potrzebują, ale według koleżanki będą miały ciężką traumę na całe życie, jeśli raz w miesiącu otuli je do snu tatuś, a bajeczkę przeczyta babunia. Nie, one muszą przed snem dostać całuska od mamusi i już. K3 rozważa głośno zmianę pracy na taką która nie będzie fundować skrzywienia psychicznego jej pociechom.

Chodzą słuchy, że K3 wypaliła szefowi, że on nie rozumie jej tragedii, bo nie ma dzieci. Szef nie ma dzieci, bo jego żona jest bezpłodna. Żona szefa pracuje dział obok i się dowiedziała o tej rozkosznej uwadze. Wpadłam na nią potem w damskiej toalecie, bidulka płakała.

Od poniedziałku atmosfera w pracy trochę skisła...

PS. Gdyby ktoś się zastanawiał, czemu sami sobie nie ogarniemy zmian lub czemu szefostwo nas z góry nie spyta kiedy komu pasuje, to mu wyjaśnię w komentarzach, bo trochę przydługawo się tu robi.

zagranica korporacja madki

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (232)

#62400

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sporej korporacji.
Moja filia zajmuje kilka pięter wielkiego budynku. Filia podzielona jest na działy, z których każdy zajmuje własny poziom. Każde piętro ma swoją kuchnię, łazienkę, część 'wypoczynkową' itd. Poszczególne piętra nie mają do siebie wejścia, bo wstęp jest na karty magnetyczne z ograniczonym dostępem.

A dalej, ostrzegam, będzie raczej niesmacznie.

Od pewnego czasu męska część mojego działu skarżyła się, że w ich toalecie ktoś okropnie świni. Świnienie objawiało się smugami krwi rozmazanymi na wewnętrznej stronie kabiny. Tak jakby ktoś wycierał zakrwawioną dłoń o powierzchnię drzwi.

Zdarzyło się raz, wszyscy żartowali. Zdarzyło się drugi, koledzy byli już trochę zniesmaczeni. Zdarzyło się trzeci. Zirytowani sprzątacze zgłosili, menadżerowie udzielili ustnej nagany w nieokreślonym kierunku. Dzień czy dwa później smugi znów się pojawiły. Menadżerowie udzielili ponownej nagany, tym razem w ostrzejszym tonie. Smugi pojawiły się znowu.
Zaczajanie się na rzezimieszka nie wchodziło w rachubę, bo nikt nie miał na to czasu. Wzajemna obserwacja, co radziło szefostwo, też miała mizerne skutki - ktokolwiek był sprawcą, przyłapany na wychodzeniu z zaświnionej kabiny mógł przecież powiedzieć, że to już tak było kiedy wszedł do łazienki. Założenie kamer menadżerowie uznali za niepoważne, bo raz że koszty, a dwa że no bez jaj, poważni ludzie tu pracują (hyh). No więc ostrzeżenia i apele o zaprzestanie krwawienia na mienie firmowe były bezskuteczne.

W piątek rano kumpel z zespołu wrócił z toalety z informacją, że szefostwo wywiesiło w męskiej ogłoszenie mniej więcej takiej treści:
"Do osoby brudzącej krwią toaletę. Uprzejmie prosimy o zaprzestanie tej działalności. Szczerze radzimy udać się do lekarza w sprawie twoich krwawień, bo to wygląda na poważne problemy zdrowotne. Jeśli się zgłosisz do swojego GP, obiecujemy że nie wyciągniemy konsekwencji z twojego dotychczasowego zachowania."

Ogłoszenie wisiało sobie do dzisiaj. Koło południa rozeszła się po biurze wieść, że pod ogłoszeniem ktoś wypisał krwią: "Nic mi nie możecie zrobić".

Śledztwo w toku.

call_center

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 772 (824)

#48654

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w korporacji zajmującej się obrotem finansami różnej maści.

Był sobie pan, który wraz z żoną miał u nas inwestycję. Pan wdał się w romans, postanowił wycofać inwestycję bez wiedzy żony i wraz z kochanką oraz pieniędzmi nawiać na Karaiby.

Pan do planu podszedł profesjonalnie. Skontaktował się z nami pytając o metody podejmowania pieniędzy, upewnił się, co na pewno musi zrobić, żeby wszystko poszło gładko, wypytał o przeciętny czas upływający od poinformowania nas o wycofaniu inwestycji do momentu przelewu na konto, uprzedził że wyśle formularze, tak, żona wie, żona stoi obok i wszystko słyszy, żona jak najbardziej się zgadza, już podpisuje zgodę na wycofanie. ("Żoną" była kochanka poinstruowana o wszystkich potrzebnych danych osobowych małżonki i odpowiadająca bezbłędnie na wszelkie pytania konsultanta.)

Pan poczekał, aż żona wyjedzie na urlop, mistrzowsko podrobił podpis żony na formularzu i wysłał go w odpowiednim czasie tak, że pieniądze miały zostać przelane na konto gdy żona nie będzie akurat miała dostępu do banku.

I wszystko byłoby piękne dla męża i kochanki gdyby nie jeden mały, malusieńki błąd, który pan popełnił.
Pan mąż, wyobraźcie sobie, przećwiczył podpis małżonki na odwrocie formularza. Tego samego, który wysłał nam. A który wypadł z koperty grzbietem do góry, kiedy otworzyli go w sortowni.
Kolega z działu przestępstw finansowych prawie się posiusiał ze śmiechu, kiedy dzwonił do pana z informacją, że zawiadomił odpowiednie organy ścigania.

Geniusz zbrodni normalnie.

Zagranica call_center

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1103 (1165)

#40460

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kinie.

Co roku w sezonie letnim centrala wyznacza serię kosmicznie wysokich targetów sprzedaży. Kino, które jakimś cudem je spotka, wygrywa apetyczną nagrodę pieniężną, którą może dowolnie wydać na pracowników. Przewidziane są również nagrody za miejsce drugie i trzecie w wynikach.

W zeszłym roku byliśmy pierwsi. Menadżerka odpowiedzialna za uskutecznienie nagrody, nie raczyła nas zapytać co chcemy z nią zrobić - po prostu wiedziała, że trzydzieści kilka osób jak jeden mąż chce iść na ckliwy musical.
Nie chciało.
W tym roku zajęliśmy miejsce drugie. Po zbiorowym buncie przeciwko wciskaniu nam w gardła kolejnego ckliwego musicalu, Szef Główny obiecał, że sami zdecydujemy na co chcemy wydać pieniądze. Więcej! Nie musimy wszyscy robić tego samego!

W pokoju socjalnym wywieszono kartkę, na której mieliśmy wpisywać propozycje.
Po zbiorowych naradach i dyskusjach podzieliliśmy się na trzy grupy. Jedna chciała iść do teatru, druga na gokarty, trzecia na posiłek do pewnej restauracji.
Zadowoleni byliśmy przez może dwa dni.
Potem Główny zdarł kartkę i oznajmił, że trzy grupy to bez sensu, bo przecież wiadomo, że ci od restauracji będą mieć za złe gokartowcom, że ich rozrywka kosztowała więcej, a teatralni będą narzekać, że teatr jest gorszy niż restauracja i gokarty razem wzięte.
Nic to, że przecież sami wybraliśmy, co chcemy robić. Szef wiedział lepiej.

Pojawiła się druga kartka. Tym razem dwie propozycje z góry ustalone przez menadżerów: kręgle lub teatr.
Pozgrzytaliśmy zębami i znów podzieliliśmy się na grupy.
Kartka wkrótce zniknęła. Wytłumaczenie: teatr wystawia akurat szekspirowskiego "Juliusza Cezara", A TO PRZECIEŻ DLA NAS ZA TRUDNE.

Kartka trzecia: kręgle lub restauracja proponowana na kartce pierwszej.
Nie, bo dwie pracownice, które są prawie na emeryturze, nie mogą iść na kręgle z powodów zdrowotnych. Obie od początku chciały iść do restauracji? Ale przecież będzie im przykro, że sobie nie poturlają!
Zresztą jeden z menadżerów był w tej restauracji i mu nie smakowało, to bez sensu, żeby tam iść.

Kartka czwarta i ostateczna, bez możliwości wyboru: idziemy do najgorszej restauracji w mieście, a potem do klubu na noc komedii typu stand-up. Restauracja nie ma prawie opcji wegetariańskich (kilka koleżanek najwyżej przetrwa wieczór na sałacie i pomidorach), a o komikach przewidzianych w programie nikt nie słyszał.
Bonus: jeśli akurat tego dnia miał pracować, ma dylemat: stracić dniówkę i brać udział w czymś, na co zapieprzał od połowy maja do końca sierpnia, czy pluć na fakt że nikt go nie pytał o zdanie i pracować.
Menadżerowie od tygodnia zapewniają, że się nie mogą doczekać pysznej kolacji w miłym towarzystwie pracowników.

Oczywiście nie obędzie się bez smaczku na koniec. Otóż nagroda jest przyznawana wyłącznie pracownikom na niższych poziomach, natomiast menadżerowie dostają osobne, soczyste bonusy finansowe. Nasi postanowili, że ich obecność tylko uświetni wieczór kmiotków. Tak więc piątka naszych szefów cudownych będzie się bawić za nasze pieniądze, a niemal trzydzieści osób - średnia wieku lat dwadzieścia pięć - czuje się jak grupa niesfornych przedszkolaków.

Życie i moi szefowie są niesprawiedliwi, no.

Kino zagranica

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 753 (841)

#39805

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kinie.

Przychodzi facet, chce siedem biletów na coś tam. Pytam czy ma jakieś zniżki albo kupony. Ma. Wyciąga vouchera typu "Funt pięćdziesiąt mniej za bilet". Nabijam sześć normalnych i jeden ze zniżką, mówię mu total.

[Facet:] ILE?
[Ja:] Tyle i Tyle, proszę pana.
[F.:] Przecież tu jest napisane "Funt pięćdziesiąt mniej za bilet"! Czemu nie policzyłaś wszystkich ze zniżką?!
[J.:] Jeden voucher, jeden bilet.
[F.:] Kłamiesz! Skąd wiesz?
[J.:] Jest napisane drobnym druczkiem na voucherze w Warunkach Promocji.
[F.:] A skąd ja niby miałem to wiedzieć?!
[J.:] Wie pan, wystarczy przeczytać drobny druczek...
[F.:] A CZEMU NIE NAPISALI, ŻEBY PRZECZYTAĆ DROBNY DRUCZEK?
[J.:] Proszę pana, trzeba zawsze czytać drobny druczek...
[F.:] ALE JA NIE PRZECZYTAŁEM I NIE WIEM, ŻE JEDEN VOUCHER TO JEDEN BILET! ZRÓB MI WSZYSTKIE ZE ZNIŻKĄ!

Niestety ani ja, ani menadżer zawołany wkrótce na konsultację nie ugięliśmy się pod żelazną logiką pana. Zapłacił Tyle i Tyle i odszedł. Może się nauczy, że nie należy lekceważyć potęgi drobnego druczku.

Kino zagranica

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 803 (921)

#39194

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kinie.

Ta akcja przydarzyła się koledze, który w sobotę dyżurował na kasie.
Przychodzi para z dzieciakami, bilet rodzinny, popcorn, piciu, te sprawy. Płacą, odchodzą.
Po chwili głowa rodziny wraca, z pyska mu bucha para.

[GR:] Naciągnąłeś mnie, gnoju!
[K.:] Co proszę?
[GR:] Naciągnąłeś mnie! Policzyłeś mi za osiem biletów, a ja chciałem tylko cztery!

Kumpel patrzy na rachunek, ekran kasy na której wciąż wisiała transakcja, na bilety.

[K.:] Wszystko się zgadza, proszę pana. Policzyłem za cztery.
[GR:] Gówno, nie zgadza! Patrz na bilety! Podwójne są!
Koledze trybiki zaskoczyły.
[K.:] Tak, sir, podwójne. Jedna połowa dla nas, druga dla pana. Na każdej połowie jest tytuł filmu i cena biletu. Razem obie połowy tworzą jeden cały bilet. Pan zatrzymuje połowę białą, a my szarą.
[GR:] Ha! Czyli przyznajesz, złodzieju, że wydrukowałeś podwójnie i mnie próbowałeś zrobić w wała?

Kolega odetchnął kilka razy i pomyślał o plaży białego piasku, lazurowych falach i młotku, którym mógłby z radością walić klienta po głowie.

[K:] Spokojnie, proszę pana... Już wiem, jak naprawić problem. Proszę za mną.

Poprowadził faceta z jego stadkiem na bramkę, tam przedarł bilety i wręczył typowi połówkę klienta.

[K:] Proszę bardzo, sir. Cztery bilety, jak pan sobie życzył.

Po czym odszedł dostojnie, nadal myśląc o plażach i młotkach.

Kino zagranica

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1071 (1125)

#37428

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kinie.

Do koleżanki na kasie opodal, podchodzi bardzo nieletnio wyglądający chłopaczek i prosi o bilet na film dozwolony od lat 15.
Poinformować tu muszę, że wpuszczenie kogoś w nieodpowiednim wieku jest u nas najszybszym i najpewniejszym sposobem na wylecenie z pracy, więc nie mamy litości dla ściemniaczy.

[Koleżanka:] Legitymację, paszport albo cokolwiek ze zdjęciem i datą urodzenia masz?
[Chłopię:] Nieee...
[K., już tylko pro forma:] Ile masz lat?
[Ch.:] Yyyy, szesnaście.
[K.:] Data urodzenia?
[Ch.:] Ósmy kwietnia tysiąc dziewięćset... osiemdziesiąt cztery?
[K.:] Aha. Czyli masz szesnaście lat, ale tak naprawdę dwadzieścia osiem?
[Ch.:] Oj weeeź...

Odchodzi, przez jakieś dwadzieścia minut buja się przy stoliczkach opodal, napierniczając w swój smartfon. Wraca, ustawia się w kolejce do mnie. Koleżanka odchodzi na zaplecze, bo wie, co będzie się zaraz działo i nie chce ryczeć ze śmiechu przy klientach.

[Ch.:] Poproszę jeden na "Teda".
[Ja:] Legitymacja, paszport, cokolwiek ze zdjęciem i datą urodzenia?
[Ch.:] Nieee...
[J.:] Ile masz lat?
[Ch.:] Szesnaście.
[J.:] Data urodzenia?
[Ch., triumfalnie i bez namysłu:] Ósmy kwietnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiąt cztery!
[J.:] Wróć, jak się nauczysz używać kalkulatora w komórce.
[Ch.:] Oj weeeź...

Odchodzi do wyjścia, ja na zapleczu dołączam do koleżanki i razem ryczymy ze śmiechu.

Kino zagranica

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1063 (1163)

#32061

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kinie.

Przyszła oficjalna skarga na koleżankę - "wprowadziła klienta w błąd i naraziła na poważne straty".
Jak wyglądało wprowadzenie i narażanie?

Kilka dni temu A. obsługiwała parę. Facet zażyczył sobie średnią colę i średnią fantę. Zapłacił i poszli do sali.
Jakiś czas później facet przylatuje do kontuaru, dzierżąc w łapach oba kubki.
[Facet:] Co to ma być! Chcę zwrotu pieniędzy!
[Koleżanka:] Yyy, a co się stało?
[F.:] Bo ty mi nie powiedziałaś, które jest które!
(Tu wtrącę, że pokrywki do kubków na napoje mamy tak jak wszyscy na świecie - plastikowe i półprzeźroczyste. Koleżance chwilę zajęło, nim wszystkie styki w mózgu zaskoczyły)
[K.:] No wie pan, przecież fanta jest pomarańczowa, a cola taka ciemnobrązowa... Bardzo dobrze je widać przez wieczko...
[F.:] Ale zanim ja zauważyłem, że piję fantę mojej dziewczyny, to zdążyłem połowę kubka wypić! A ja przecież nienawidzę fanty!!!

Koleżanka była tak oszołomiona głupotą faceta, że dla świętego spokoju nalała mu nowe napoje, byleby sobie poszedł.
A skarga i tak przyszła!

kino zagranica

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1205 (1241)