Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Strzyzu

Zamieszcza historie od: 10 lipca 2022 - 19:49
Ostatnio: 11 lipca 2022 - 11:06
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 99
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 0
 

#89468

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Aptecznych historii część I.

Od pewnego czasu istnieje taki system internetowy, umożliwiający sprawdzenie, która z aptek w okolicy akurat posiada na stanie jakiś brakujący w hurtowniach lek (a braków od pewnego czasu jest mnóstwo) i gdzie ewentualnie pacjenta po taki deficytowy lek pokierować. Jak to zwykle - system jest OK pod warunkiem, że działa. I że ludzie włączają myślenie.

Z tym pierwszym mieliśmy przygodę jakiś rok temu. Sporo pacjentów zgłaszało się do naszej apteki po pewien specjalistyczny lek "bo mi znaleźli że u was jest". Sęk w tym, że nigdy go nie mieliśmy na stanie (bo wtedy zostaje ślad w komputerze - każdy lek ma założoną kartę, gdzie są odnotowane odpłatności, stawka VAT, dostawy itp. i taka karta zostaje w kompie, nawet jeśli zamówiłeś 1 op. czegoś lata temu) i nie mamy pojęcia skąd się to brało. Jedna osoba w innej aptece może teoretycznie przekręcić nazwę i coś źle wyszukać, ale ileś osób z różnych miejsc - nie bardzo. Co było mega frustrujące dla wszystkich - z jednej strony to nie ty stworzyłeś system i nie odpowiadasz za jego błędy, z drugiej - rozumiesz ludzi, którzy się najeździli i teraz słyszą "nie ma i nigdy go nie mieliśmy".

I tu był drugi problem. Bo wyglądało to tak, że może 1 osoba na 20 wpadła na to, żeby zadzwonić i upewnić się przed przyjazdem, czy faktycznie taki lek jest, reszta po prostu sobie jechała w ciemno (zwłaszcza starsi ludzie, co ciekawe - bo oni generalnie są dość nieufni wobec komputerów, internetu itp. i lubią wszystko sprawdzać). Na ogół problemów nie było (dość często się zdarzało, że w ten sposób udawało się sprzedać jakiś rzadki cud, leżący sobie w szufladzie już rok albo dwa), ale bywały wyjątki. Jeden to sytuacja powyżej, a o drugim zaraz opowiem.

Około południa dostaję telefon:
- Dzień dobry, Iksińska, mi znaleźli że państwo macie lek ZZZ (w skrócie: preparat hormonalny dla kobiet, stosowany przy pewnych problemach ginekologicznych) u siebie?
Sprawdzam w szufladzie:
- Tak, mamy 1 opakowanie
- O, to bardzo dobrze, bo wie pan, jego nigdzie w hurtowniach nie ma, po aptekach też nie, a mój lekarz dopiero za dwa tygodnie wraca z urlopu i wtedy pójdę żeby mi zmienił...
Pacjentka wniebowzięta zjawiła się po jakimś kwadransie z receptą. Mija kilka godzin, ruch na chwilę ustał, a tu wpada kobieta:
- Ja po lek ZZZ bo mi znaleźli że go macie! Tu jest recepta!
- Ale już go nie mamy, mieliśmy 1 opakowanie i sprzedało się kilka godzin temu, a w hurtowni nie jest dost--
- Co?! Co pan sobie myśli!!! Ja go muszę brać!!! Ja tu specjalnie taksówką przyjechałam!!! Pan jest złośliwy i nie chce mi sprzedać!!!
- Rozumiem, ale nic nie poradzę. Była pacjentka z receptą, a nikt wcześniej nie dzwonił z prośbą o odłożenie...
- To nie sprawdzi pan czy nie ma go???
- Nie ma na pewno. Ten akurat lek jest w dużym, prostopadłościennym pudełku, więc gdyby nawet jakimś cudem znalazło się drugie opakowanie, rzucałoby się to w oczy w szufladzie...
- Ale pan nawet nie sprawdził!!! A ja tu taksówką przyjechałam!!!
- Jeżeli coś się sprzedało, to nie ma tego na stanie i już. To apteka, nie warsztat świętego Mikołaja. Cudownie się z powietrza nie stworzy, nie ma w hurtowni to nie zamówimy i tyle...
- Pan jest bezczelny!!! Ja zapłaciłam X zł za taksówkę, proszę mi to w takim razie zwrócić!!!

Po bardzo stanowczej prośbie o opuszczenie apteki dostałem od pani na messengerze kilka soczystych wiązanek.

apteka

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (162)

1