Profil użytkownika
SunAmelia
Zamieszcza historie od: | 26 września 2013 - 0:18 |
Ostatnio: | 25 czerwca 2023 - 23:47 |
- Historii na głównej: 1 z 1
- Punktów za historie: 106
- Komentarzy: 160
- Punktów za komentarze: 1077
Długo wyczekiwany urlop i pierwsza moja historia na portalu, po wielu latach czytania. Dla chcących bez wprowadzenia, zapraszam do drugiego akapitu.
Jestem właśnie z narzeczonym na wycieczce w północnych Włoszech. Organizowałam sama. Wybór miejsca i rezerwacja przez booking.com. Nie wszędzie są oferowane śniadania, więc trochę prowiantu w postaci zupek chińskich, konserw i pieczywa zabraliśmy ze sobą. Główny cel zaoszczędzić pieniądze, ale też czas (aktualnie 25 min pieszo do doliny do sklepu, a potem trzeba z powrotem wczołgać się na górę). Jutro mieliśmy jechać do nowej lokalizacji przy wielkiej górze, obok jeziora Garda. Jazda tam 5h, czteroma środkami komunikacji publicznej.
W planie wjazd na górę, kilka godzin chodzenia, zjazd, zwiedzanie miasteczka. Potem jedna noc i powrót 5h. Pogoda dopisuje, niestety za bardzo. Na jutro zapowiadają 37 stopni Celsjusza. Nie ma szans abym chodziła po górach w takiej temperaturze. Ze smutkiem i bólem portfela anulowaliśmy hotel. Jednak dzień trzeba jakoś zagospodarować. Postawiliśmy na Mediolan. Tam nie byliśmy, na Alpy niskie się już napatrzeliśmy, więc jedziemy się bawić.
I tutaj piekielność się pojawia. Na wstępie na moim bookingu nie mogłam nic zarezerwować, odrzucało na ostatnim etapie potwierdzenia rezerwacji. Pani na infolinii nie była w stanie mi pomóc, sprawdziła tylko, że od ich strony konto nie ma żadnych problemów. Kazała się z bankiem kontaktować. Irytujące, ale do przeżycia. Temat zarzucony, facet odpalił swój booking. Znalazł jakiś prywatny, tani pokój blisko stacji kolejowej i metra -to co nas najbardziej interesowało. Właściciel obiektu napisał na Whatsapp zapytanie kiedy się zjawimy -standard, dał dokładne instrukcje jak dotrzeć - miło, kontakt do angielskojęzycznej osoby, która nam przekaże klucze -fajnie.
I na końcu regulamin. Oprócz standardowych, nie palić, nie imprezować itp: zabrania się jedzenia wieprzowiny, picia alkoholu, chodzenia w butach (nakaz chodzenia w klapkach). Oj zjeżyło mi się wszystko, bo ktoś mi narzuca jakieś obyczaje religijne. Może jeszcze mam burkę założyć? I mnie jeszcze ukamienują bo z facetem bez ślubu będę tam nocować? Czaicie? We Włoszech nie mogę się napić lampki włoskiego wina i zjeść kanapki z włoską szynką!? No dobra, z polską konserwą turystyczną, ale ten sam poziom piekielności.
Byłam, w muzułmańskich krajach, i tam tak prawa nie "gnębiły" mnie jako turystki, jak w wyzwolonym Mediolanie. I rozumiem, że ktoś może nie chcieć czegokolwiek w swoim obiekcie. Ale nie można tak robić, dawać jakiś regulamin po potwierdzeniu rezerwacji i zapłacie, gdzie już nie można rezerwacji anulować. Zadzwoniłam do booking i zgłosiłam problem. Napisali maila do właściciela, że to nie ok. Jutro przed zameldowaniem w obiekcie mam do bookingu jeszcze zadzwonić i dowiedzieć czy jest odpowiedź właściciela obiektu.
I nie chodzi o to, że nie wytrzymam dnia bez wieprzowiny i alko. Chodzi o zasadę. Jak chcą wprowadzać regulamin, niech będzie widoczny na booking. Mam zaplanowany jutro rano posiłek i puszek nie chcę nosić więcej niż muszę. Nie chcę być zmuszana aby iść jeść na ulicę, zamiast spokojnie zjeść na balkonie czy w pokoju (szczególnie, że muszę brać leki rano po posiłku). Nie chcę być ograniczona czyjąś religią, jeżeli nie łamię prawa danego kraju.
Dodatkowa piekielność na deser: jedyny numer na infolinię bookingu (dla gościa, a nie wynajmującego obiekt) znalazłam na brytyjski numer. Co przy godzinnym załatwianiu sprawy trochę kosztowało.
Jestem właśnie z narzeczonym na wycieczce w północnych Włoszech. Organizowałam sama. Wybór miejsca i rezerwacja przez booking.com. Nie wszędzie są oferowane śniadania, więc trochę prowiantu w postaci zupek chińskich, konserw i pieczywa zabraliśmy ze sobą. Główny cel zaoszczędzić pieniądze, ale też czas (aktualnie 25 min pieszo do doliny do sklepu, a potem trzeba z powrotem wczołgać się na górę). Jutro mieliśmy jechać do nowej lokalizacji przy wielkiej górze, obok jeziora Garda. Jazda tam 5h, czteroma środkami komunikacji publicznej.
W planie wjazd na górę, kilka godzin chodzenia, zjazd, zwiedzanie miasteczka. Potem jedna noc i powrót 5h. Pogoda dopisuje, niestety za bardzo. Na jutro zapowiadają 37 stopni Celsjusza. Nie ma szans abym chodziła po górach w takiej temperaturze. Ze smutkiem i bólem portfela anulowaliśmy hotel. Jednak dzień trzeba jakoś zagospodarować. Postawiliśmy na Mediolan. Tam nie byliśmy, na Alpy niskie się już napatrzeliśmy, więc jedziemy się bawić.
I tutaj piekielność się pojawia. Na wstępie na moim bookingu nie mogłam nic zarezerwować, odrzucało na ostatnim etapie potwierdzenia rezerwacji. Pani na infolinii nie była w stanie mi pomóc, sprawdziła tylko, że od ich strony konto nie ma żadnych problemów. Kazała się z bankiem kontaktować. Irytujące, ale do przeżycia. Temat zarzucony, facet odpalił swój booking. Znalazł jakiś prywatny, tani pokój blisko stacji kolejowej i metra -to co nas najbardziej interesowało. Właściciel obiektu napisał na Whatsapp zapytanie kiedy się zjawimy -standard, dał dokładne instrukcje jak dotrzeć - miło, kontakt do angielskojęzycznej osoby, która nam przekaże klucze -fajnie.
I na końcu regulamin. Oprócz standardowych, nie palić, nie imprezować itp: zabrania się jedzenia wieprzowiny, picia alkoholu, chodzenia w butach (nakaz chodzenia w klapkach). Oj zjeżyło mi się wszystko, bo ktoś mi narzuca jakieś obyczaje religijne. Może jeszcze mam burkę założyć? I mnie jeszcze ukamienują bo z facetem bez ślubu będę tam nocować? Czaicie? We Włoszech nie mogę się napić lampki włoskiego wina i zjeść kanapki z włoską szynką!? No dobra, z polską konserwą turystyczną, ale ten sam poziom piekielności.
Byłam, w muzułmańskich krajach, i tam tak prawa nie "gnębiły" mnie jako turystki, jak w wyzwolonym Mediolanie. I rozumiem, że ktoś może nie chcieć czegokolwiek w swoim obiekcie. Ale nie można tak robić, dawać jakiś regulamin po potwierdzeniu rezerwacji i zapłacie, gdzie już nie można rezerwacji anulować. Zadzwoniłam do booking i zgłosiłam problem. Napisali maila do właściciela, że to nie ok. Jutro przed zameldowaniem w obiekcie mam do bookingu jeszcze zadzwonić i dowiedzieć czy jest odpowiedź właściciela obiektu.
I nie chodzi o to, że nie wytrzymam dnia bez wieprzowiny i alko. Chodzi o zasadę. Jak chcą wprowadzać regulamin, niech będzie widoczny na booking. Mam zaplanowany jutro rano posiłek i puszek nie chcę nosić więcej niż muszę. Nie chcę być zmuszana aby iść jeść na ulicę, zamiast spokojnie zjeść na balkonie czy w pokoju (szczególnie, że muszę brać leki rano po posiłku). Nie chcę być ograniczona czyjąś religią, jeżeli nie łamię prawa danego kraju.
Dodatkowa piekielność na deser: jedyny numer na infolinię bookingu (dla gościa, a nie wynajmującego obiekt) znalazłam na brytyjski numer. Co przy godzinnym załatwianiu sprawy trochę kosztowało.
zagranica
Ocena:
144
(180)
1
« poprzednia 1 następna »