Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Szwab37

Zamieszcza historie od: 7 marca 2018 - 10:41
Ostatnio: 17 czerwca 2020 - 14:18
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 324
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 18
 

#84370

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedaleko Berlina jest pewne niewielkie miasteczko, w którym znajduje się mnóstwo magazynów - od marketów po sklepy internetowe. Słynie ono z tego, że ludzie mieszkający niedaleko granicy dojeżdżają tam samochodami, busami, autobusami, pociągami, czym się tylko da. Na niektórych magazynach Polacy to ponad 50% obstawy, przy odrobinie farta można w ogóle nie mieć kontaktu z Niemcami. Żeby dostać się do tego bożyszcza zachodniej granicy, nie trzeba żadnych kwalifikacji, a w zamian wpada 4000 - 5000 zł miesięcznie.

W jednym z takich magazynów pracują moi znajomi. Jest to magazyn z markową odzieżą. Przed wejściem i przy wyjściu z hali, każdy pracownik jest dokładnie trzepany. W pracy obowiązują tylko ubrania firmowe, nawet spodnie, nie można zakładać markowej bielizny, żadnej biżuterii, telefonu, nawet cukierków nie można wnieść. Oczywiście te przepisy nie wzięły się znikąd.

Kiedyś był o wiele większy luz. Można było mieć własne ubrania, na hali można było mieć słodycze, telefon, był spory luz. Raj dla cebulaków, którym 1200 euro nie zaspokaja potrzeb. Przyszedłeś w swojej koszulce - wyjdziesz w firmowej. Ubrania poupychane pod koszulką, w torebkach, pozamieniane za swoje. Więc firma wprowadziła kontrolę.

Ale, ale! Chcecie wojny? Proszę bardzo. Nowe przepisy rozbudziły kreatywność pracowników zza Odry. Do butelki z sokiem wejdzie koszulka, w paczce z cukierkami akurat zmieszczą się firmowe majtki. Buty średnio można było podmienić, bo obowiązują tam buty robocze, ale zdarzały się i takie próby.

Od tego momentu myślałam, że to koniec historii, ale jednak nie. Po dziś dzień zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś podmieni majtki, a do paczki dla klienta wrzuci swoje. Nie pomagają nawet kontrole przed wejściem do łazienki, na hali też się da. A ja nie rozumiem. Mam wrażenie, że ludzie kradną to dla zasady. No bo umówmy się, za te pieniądze możesz sobie kupić te gacie od Calvina Kleina nawet raz w miesiącu. Ale nie, oni muszą ukraść, żeby udowodnić sobie, jak to można oszukać system, żeby pokazać Niemcom, jacy to oni nie są sprytni... Potem traci taki pracę, dostaje wilczy bilet i płacze, jaki to Niemiec zły i niedobry, bo uczciwemu, pracowitemu Polakowi nie chce dać pracy.

A gdy normalny człowiek chcący ułożyć sobie życie w Berlinie wprowadza się do nowego bloku, to mieszkańcy wycieraczki chowają, bo Polak to złodziej.

emigracja niemcy zagranica

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (162)

#81633

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz o imigrantach. I to nie tych z bliskiego wschodu.

Podobno Polskę zalała fala imigrantów z Ukrainy. Nie wiem, ja na co dzień mieszkam w Niemczech i czasem częściej słyszę wszelkie języki słowiańskie niż niemiecki. Są tu Polacy, Ukraińcy, Rosjanie, Rumuni, Mołdawianie... Wszyscy. Kto ma większe ambicje niż 1200 złotych na rękę, jedzie za naszą zachodnią granicę zaraz po otrzymaniu wizy.

Piekielności będą dwie. Pierwsza ma miejsce w internecie. Jestem w grupie dotyczącej pracy w pewnym wojewódzkim mieście. Czasem ogłaszają się Ukraińcy poszukujący pracy, czasem pracodawcy szukają Ukraińców. Zawsze, gdy widzę taki post, otwieram komentarze i biorę popcorn do ręki.

"Wracaj do siebie”, "To jest POLSKA, tu pracują POLACY”, "Zabieracie nam pracę!!!1!!!”, "POLSKA DLA POLAKÓW!" to tylko początki dyskusji, niestety szybko usuwanej przez administratorów, a szkoda, można by się pośmiać. Dlaczego? Ano bo kiedyś widziałam, jak taki post napisała osoba, którą znam. I byłam świadkiem jej rozmowy: "Szwagier, to na wakacje jedziemy do Niemiec, tak? Trza na jaką nową beemkę zarobić". Aż się ciśnie na usta: "To są NIEMCY, tam pracują NIEMCY”.

Drugą Piekielną jest żona mojego taty. Mieszkamy wszyscy razem w Niemczech. Kiedyś weszliśmy na temat nieszczęsnych Ukraińców i słyszę tak: "A u mnie w mieście XXX (w Polsce, z którego pochodzi) to już w ogóle nie da się wynająć mieszkania, wszędzie Ukraińcy. Cisną się po sześciu w dwupokojowych mieszkaniach (tu miałam ochotę wtrącić, że tata parę lat temu też tak zaczynał w Niemczech, o czym ona dobrze wie), całe osiedla w Ukraińcach, pracy nie idzie znaleźć, bo wszędzie tylko oni"... No i dałoby się jeszcze to znieść, ale pięć minut później, w trakcie tej samej rozmowy: "A ci Niemcy to nas w ogóle nie szanują! Utrudniają nam wynajem mieszkania, tylko z innymi albo w hotelach pracowniczych, w pracy źle się do nas odnoszą, no tragedia! Przecież tu pracujemy, tu pieniądze wydajemy, płacimy podatki"...

Gdzieś po internecie krąży taki mem, że jeśli uważasz, że Ukrainiec bez języka i znajomości kradnie ci pracę, to chyba znaczy, że naprawdę jesteś do niczego. Poza tym oceniajmy wszystkich swoją miarą. Nie rozumiem, jak Polacy, którzy emigrują do każdego kraju, do którego tylko można się dostać, mają problemy o to, że ktoś inny próbuje ułożyć się w Polsce...

zagranica

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (187)

1