Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tammaara

Zamieszcza historie od: 5 lutego 2021 - 0:00
Ostatnio: 27 lutego 2021 - 10:46
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 146
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 21
 

#87752

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytam od dłuższego czasu Piekielnych i szczerze nie przypuszczałam, że i mnie najdzie ochota, żeby dzielić się tutaj piekielną historią. A jednak...

Jestem w ósmym miesiącu ciąży. O dziecko staraliśmy się długo, więc dwie kreski na teście bardzo nas ucieszyły. Czerpaliśmy ogrom radości przy kompletowaniu wyprawki, urządzaniu pokoju dziecięcego i dokształcaniu się w tematyce noworodkowej (szkoła rodzenia, literatura dla przyszłych rodziców, różne webinary). Czas przeszły jest tu użyty nie bez przyczyny, ponieważ uznaliśmy, że skoro pokoik i wyprawka są gotowe, a wiedza teoretyczna (w zakresie, który uznaliśmy za wystarczający) zdobyta to ostatnie półtora miesiąca przed porodem chcielibyśmy (ja i mąż) poświęcić tylko dla siebie (na zrealizowanie drobnych pasji, wspólne wyjścia na tyle, ile w pandemicznym czasie to możliwe, dokończenie rozpoczętych książek, naukę języka, itp.).

Wiadomo, po narodzinach młodego czasu na takie drobne przyjemności będzie jak na lekarstwo. Ten piękny plan udałoby nam się zrealizować, gdyby nie część naszych znajomych. Znacząca większość to rozumie. Wiadomo, że temat dziecka (czy naszego czy ich) przewinie się w rozmowie, jednak nie jest to temat dominujący. Dla nas to jest zupełnie zrozumiałe. Ciężko nam natomiast jest rozmawiać z częścią znajomych, dla których temat dziecka jest tematem numer 1 (99.9% to rozmowa o pieluchach, rozszerzaniu diety, ząbkowaniu, kolkach, itd. 0.01% to przywitanie). Ja rozumiem, że życie młodych rodziców jest skupione wokół potomka, ale czy serio inne tematy już nie istnieją? Próby zmiany tematu kończą się fiaskiem. Ostatnio dzwoniąc do koleżanki (oczywiście młodej mamy) z życzeniami nawet nie byłam w stanie tych życzeń dokończyć, bo przez godzinę słuchałam monologu o dziecku i tematach z nim związanych.

Oczywiście, przy okazji dostajemy 1519000 cennych rad, jesteśmy wypytywani o to, jaką butelkę kupiliśmy (i przy okazji czemu tą, a nie inną), jaki model wózka i cała masa innych pytań tego typu. Aby położyć temu kres, poinformowaliśmy "zafiksowanych" znajomych o tym, że na ten ostatni miesiąc przed porodem chcielibyśmy ograniczyć tematykę dziecięco-niemowlęcą, skupić się na sobie i że chętnie porozmawiamy na każdy inny temat- o przysłowiowym wszystkim i o niczym. Naiwnie myśleliśmy, że to zrozumieją. No niestety nie...

W oczach niektórych zostaliśmy dziwakami i okropnymi przyszłymi rodzicami, którzy najwyraźniej nie mają pojęcia o życiu z noworodkiem. Jedna znajoma uznała, że powinnam iść do psychologa, bo to poczatek depresji. Najbardziej jednak irytują mnie próby "wyłudzania" informacji czy zdjęć. Nie chcę wysłać zdjęcia ciążowego brzuszka - od razu dostaję wiadomość w stylu "ale dlaczego? Większość kobiet lubi pochwalić się brzuszkiem, jest z niego dumna, itd. ". No ok, może i jest... Ale nie ja. Grzecznie mówię, że nie lubię się fotografować w ciąży. Odpowiedź? Tak, zgadliście.. Ale dlaczego i dalsze doszukiwanie się jakiegoś spisku czy już sama nie wiem czego. Wiem, że jak mały pojawi się na świecie to będą pytania o zdjęcia, zacznie się porównywanie i powiem Wam szczerze, że jestem tym przerażona. Czy tak trudno jest zaakceptować naszą prośbę? Czy może to my jesteśmy w tym wszystkim dziwni i piekielni? Oceńcie sami.

Przyszlirodzice

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (188)

1