Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tarija

Zamieszcza historie od: 2 października 2011 - 12:48
Ostatnio: 30 marca 2018 - 20:14
O sobie:

https://www.youtube.com/watch?v=vCXsRoyFRQE&list=RDMMQ_F0Z8qn8SA&index=31

  • Historii na głównej: 69 z 115
  • Punktów za historie: 81385
  • Komentarzy: 677
  • Punktów za komentarze: 6820
 
zarchiwizowany

#50893

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zachęcam wszystkich do kupienia sobie odblaskowej opaski na rękę. Wiecie, takiej która rozłożona jest sztywną odblaskową listewką a po uderzeniu nią lekko w ramię zwija się ciasno dookoła ręki. Wiecie o jaką mi chodzi? Świetna rzecz. Kupiłam - miała być tylko na rower, ale okazało się, że wspaniale się nadaje do machania na "stopa", kiedy pijani kibole legii wybiją wszystkie okna w twoim ostatnim autobusie do domu na środku trasy.

legia

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 85 (153)

#46626

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pochorowało mi się.
Pogorączkowało mi się.
A jak już ta gorączka trwała 3 dni pod rząd, to ojciec zapakował mnie do auta i wywiózł na "nocną i świąteczną opiekę medyczną".

Siedzimy sobie w korytarzu, dwie panie w gabinecie rozmawiają - Proszę czekać, my teraz wietrzymy. Mi, co prawda siedzieć ciężko bo wszystkie kości i stawy mnie bolą, ale czekam.
Koniec końców skończyły wietrzyć, wycałowały się w drzwiach, jedna poszła. Druga (rejestratorka) zawezwała mnie do gabinetu. Wklepała sobie moje dane do systemu i sobie czyta.
- Ooooo... A pani była u psychiatry? Co, nie jemy? Cyrki robimy?
- Nie.
- A co?
No to mówię co mnie zaniosło do psychiatry. Przesłuchanie idzie dalej.
- A co pani jest? - pyta rejestratorka.
- Gorączka, ból stawów, mięśni, kości, ogólnie skóra mam taką drażliwą, ubrania mnie nawet drażnią...
- O to jak ubrania drażnią to trzeba do psychiatry znowu, hihihi. Gardło boli?
- No właśnie nie, tylko mi ciężko połykać.
- To jak pani je?
- No teraz to nie bardzo, bo mam na wszystko "zwrotkę"
- O, to mówiła, anorektyczka, mówiłam! To trzeba żreć, a nie doktorowi głowę zawracać.
Znowu do poczekalni, czekam na doktora.

Lekarz przyszedł, temperaturę sprawdził i przystąpił do osłuchiwania. Jak tylko zdążyłam się rozebrać, jaśnie pani rejestratorka znowu dopadła swojego konika - Panie doktorze, a to psychiatryczna jest!
- A z jakim problemem?
- A takim to a takim! Ale widać od razu! Żebra na wierchu! No jak to wygląda! Mi się wydaje, że ona to ma anoreksję.
- A mi się wydaję - rzekł zniecierpliwiony lekko doktor - że pani nie jest psychiatrą.

Rejestratorka przyjęła pozę sfochanej walkirii, i taka pozostała do końca wizyty. Nie żeby przestała rzucać komentarzami typu "po psychiatrach latają, wymyślają sobie problemy", ale trochę rezonu jej ubyło. Dzięki i za to.

Tylko trochę smutno, że z racji jednorazowej wizyty u psychiatry dokuczał mi nie kto inny, tylko pracownik służby zdrowia.

służba_zdrowia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 784 (1030)

#44380

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Był sobie sklep z biżuterią i innymi świecuszkami.
A w sklepie, przy oknie, akwarium, bo sklep w nazwie miał podwodne żyjątko.
A w akwarium rybki, plastikowe.
Czemu plastikowe?
A bo z porażającą regularnością lądowały w nim chrupki, przeżute gumy, papierki po cukierkach, paragony, monety, frytki z okolicznego KFC, wyciućkane landrusy, kawałki batoników, itp.

Pomyślano, uradzono, zamontowano pokrywę, bo w końcu wiadomo że małego dzieciaka pewnie kusi żeby zwierzątka pokarmić, a jak dorośli nie widzą, to coś im tam podrzuca.
Siedzi sobie pracowniczka sklepu przy kasie, a tu podchodzi klientka z fochem:
- Proszę nam otworzyć rybki, bo wnusio specjalnie przyszedł nakarmić.
Wnusio w pulchnych łapkach dzierży żelki kwaśne.

Na takie dictum pokrywę zdjęto, rybki wymieniono na gumowe, karteczkę zawieszono z propozycją podarowania im grosika na szczęście. Od razu mniej wrzutek.

sklepy

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 759 (843)

#44208

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia usłyszana od mojej Mamy, dotycząca stałych bywalców sklepu.

Była sobie pani Wandzia. Pani Wandzia miała syna Michałka. Michałek pił.
Ostro pił.
Nie pracował.
Z resztą tak samo jak matka.
Ale ładny był, urody hiszpańskiej, gadane miał. Pani Wandzia, możliwe że przy jego współudziale postanowiła go wyswatać z majętną dziewczyną, coby im "piniondzów" dawała na życie.
Michałek oczywiście panienki wyrywał, ale jakoś nie mógł trafić na tę jedyną.
Aż pewnego dnia przyprowadził do sklepu... dziewczynkę. Lat ok 15. Dodać trzeba że sam Michałek powoli docierał do 30.
Dziewczątko zahukane, brzydkie, ale z dobrej rodziny. Matula moja sytuację materialną jej rodziców znała o tyle dobrze, że dziewczyna chodziła do jednej klasy z moim bratem.

Telefon do jej rodziców. Panika. Straszenie policją. Pani Wandzia zła, bo póki mleko się nie wylało to dziewczynka próbowała się wkupić w łaski teściowej, fundując jej wódeczkę ze swojego kieszonkowego. A teraz rodzice pilnują.

W końcu, po dłuższej ciszy w temacie, dziewczynka wróciła do sklepu pod rękę z Michałkiem. I z brzuchem.

I teraz proszę, jak pięknie się urządziło: Dziewczyna siedzi u pani Wandzi, pieluchy zmienia. Michałek "pracuje" u teścia, a jeszcze jak brakuje pod koniec miesiąca to można iść i drzeć japę, że dziecior nie ma na jedzenie. "Piniążki" są. Jak wnuk Wandzi przeszkadza, to synową z nim pogoni na weekend do jej rodziców, jeszcze dziewczyna wróci z ciuchami dla dziecka i siebie, zabawkami, kosmetykami, jedzeniem na zapas.

"I dobrze, że syna mundrego mam" chwali się zawsze pani Wandzia przy stanowisku monopolowym.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 918 (1036)

#43824

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybrałam się do chirurga na zabieg. Zabieg dość... prywatny, związany z wsadzaniem rożnych sprzętów w różne części ciała.
Do zabiegu należy się przygotować, odpowiednie rzeczy pijąc, będąc na czczo, itp. Chirurg uroczyście mi naznaczył o której zacząć się przygotowywać, o której skończyć i co najważniejsze, o której przyjść, bo inaczej z przygotowania nic nie wyjdzie.

Gabinet chirurga to dwa pomieszczenia z osobnymi wejściami podzielone ścianką z drzwiami (ale nie prawdziwą ścianą). W jednej jest gabinet lekarza, w drugim pokój zabiegowy w którym siedzą pielęgniarki. Do chirurga teoretycznie obowiązuje skierowanie i jest się umawianym na godzinę, do sali z pielęgniarkami wchodzą osoby w kolejności przyjścia, ale tylko na np. zdjęcie szwów czy opatrzenie niegroźnej ranki.

Gabinet chirurga jest oczywiście okupowany przez kolejkowe towarzystwo emerytów i rencistów, którzy mają nadzieje że wejście do pielęgniarek z płaczem że "ręka boli, pani, boli, tak boli!" zaowocuje natychmiastową wizytą chirurga. Również ci co są umawiani na godziny mogą sobie darować, bo w końcu, niektórzy tu siedzą od rana i teraz wchodzą, O!

Na miejsce przybyłam 20 minut przed czasem, chwała mi za zapobiegliwość. CHWAŁA! Bo musiałam się dosłownie przepchnąć między zastawiającymi mi drzwi kobietami, żeby poinformować lekarza że już jestem.

Pielęgniarki wyszły z zabiegówki, wypuszczając pana który miał akurat zmieniane jakieś opatrunki i zaprowadziły mnie do gabinetu pod łokieć, bo inaczej uparcie do pokoju właził babiszon który "już tu siedzi od 7".

Chirurg porozmawiał, zamknął na klucz gabinet, zabiegowy i dla pewności jeszcze drzwi między nimi. W asyście pielęgniarek badanie trwa.

Nagle szarpnięcie za klamkę zabiegówki. Zamknięte. Pukanie. Potem to samo u chirurga. I znowu.

Lekarz posłał pielęgniarkę żeby zobaczyła co się dzieje, może komuś głowa odpadła i trzeba przyszyć w trybie pilnym? No to pielęgniarka poszła do gabinetu, zamykając na szczęście drzwi między pomieszczeniami. Słyszymy: Pielęgniarka otwiera drzwi i rozlega się głos męski:
- Gdzie pan doktor?
- Na zabiegu.
- Bo my chcieliśmy powiedzieć doktorowi że ta pani co weszła to była bez kolejki.
- Proszę PANA! Obowiązują zapisy na godziny! - oburzyła się pielęgniarka.
- Nie, bo my ustaliliśmy DEMOKRATYCZNIE że nie.
- Pan na opatrunek czy umówiony?
- Ja chcę rozmawiać z panem doktorem! Pani ją bez kolejki wpuściła!
I słyszymy szarpanie za klamkę drzwi między zabiegowym, a gabinetem. Niestety, pielęgniarka nie przekręciła klucza. Na szczęście lekarz wykazał się refleksem i je przytrzymał, bo inaczej jakiś obcy facio obserwowałby mnie w mało komfortowej pozycji i sytuacji. Bohater ten mój Pan Chirurg! Pan z kolejki został pogoniony przez pielęgniarkę, po czym drzwi na powrót pozamykane, badanie rozpoczęte od nowa.

W którymś momencie słyszymy WALENIE w drzwi pokoju zabiegowego i krzyk ramola z kolejki - Panie doktorze Piekielny! Tamta dziewczyna tam jest NIEDEMOKRATYCZNIE! My mamy KOLEJKĘ!

Zignorowano go. Badanie udało się przeprowadzić do końca.

Bo to jest kolejka społeczna, w oparciu o sześć instytucji.

służba_zdrowia

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1055 (1195)
zarchiwizowany

#44201

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skończona debilko, guru bezmyślności.
Na trzypasmowej (tak to się pisze?) drodze dojazdowej do Warszawy, około 5:30 ruch jest już dość spory, ale korki się jeszcze nie tworzą. Samochody jadą szybko. O tej godzinie jest jeszcze ciemno.
Czterdzieści gwoździ w oko kretynce która po ciemku wlazła na czerwonym świetle na pasy. NA DRODZE SZYBKIEGO RUCHU. W NOCY. POZA TERENEM ZABUDOWANYM.
O jej obecności na pasach dowiedzieliśmy się z Tatą kiedy minęliśmy ją jakieś 30cm od strony drzwi pasażera.
A odpowiadalibyśmy jak za człowieka.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (418)
zarchiwizowany

#43435

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak ostrzegam...
Wiecie gdzie jest "patelnia" w Warszawie?
Powiem tym którzy miejsca nie kojarzą że to takie przejście między wyjściem z metra na najbardziej ruchliwej stacji, przystankami autobusowymi i tramwajowymi i dojściem do dworca olejowego. W skrócie - ludzi jak Mrówków.
Oczywiście, jak to ruchliwe miejsce, zasiedlone jest też przez "osoby przedsiębiorcze": tych co grają, żebrzą handlują.
A czym handlują? Od kwiatów przez ciuchy i parasole po zabawki. Z zabawek to na ten przykład takie małe, szczekające pieski, które pełzają po ziemi. Można się zastanawiać jak ktoś się dorabia próbując sprzedać takie szkaradzieństwo z błyskającymi na czerwono oczami (makabreska, mówię wam).
Ale, wiadomo, jak sprzedaż nie idzie... To można pieska puścić "luzem", po ziemi, czekając aż ktoś w niego wejdzie (a na pewno wejdzie, w końcu ruch tam jest spory), a potem drzeć się i grozić przechodniowi mafią ukraińską, rumuńską, romską i chińską aż zapłaci te 8 złotych żeby tylko drący mordę "sprzedawca" dał spokój i poszedł w cholerę. Świetnie działa zwłaszcza kiedy w rolę sprzedawcy zabawek wciela się 3 cygańskich panów, a w rolę kupującego jakaś biedna babina.
"Biznes iz biznes".

(Tak wygląda ta zabawka:
tylko troszkę bardziej paskudna)

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (286)

#42818

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do tej pory mi się wydawało, że popularna legenda miejska o przebijających prezerwatywy babciach jest, no cóż, bajką.

No i w sumie to tak. Bo to niestety nie babcię moherową przyłapano na tym debilnym pomyśle.

Moja Mama pomagała Babci w zakupach w supermarkecie. Stały akurat przy stoisku z owocami, z którego jest widok na kasy. Z założenia leki i prezerwatywy są w tym markecie wystawione przy samej kasie, może ze względu na debilizm jak opisany, może z innych powodów. Kasy stoją sobie rządkiem, i ta przy stoisku "okołomedycznym" była pusta.

Więc robią sobie moje krewne zakupy. I nagle pani obsługująca to warzywne stoisko podniosła krzyk:
- Co ty tam gnoju robisz?!
I spod półeczki z gumkami ewakuuje się gimnazjalista. Wyleciał przez drzwi i tyle go widzieli. Sprzedawczyni rzuciła co robiła i poszła pod półkę, a tam, rzeczywiście, jedno opakowanie podziurawione czymś ostrym.

Wątpię żeby ewentualny kupujący tego nie zauważył, ale cholera, to już teraz gówniarzeria w sklepie nawet nie kradnie dla siebie tylko niszczy bo tak?

sklepy

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 500 (668)

#42662

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jadę sobie metrem, ścisk nieziemski. Stałam akurat przy siedzeniach. I naglę czuję i widzę w odbiciu w oknie że pan siedzący "po skosie" próbuje mi podnieść spódniczkę gazetą.
Cóż, pacnęłam egzemplarz "Rzeczpospolitej", posłałam oburzone spojrzenie, co miałam zrobić, może mi się tylko zdawało?
Za chwilę znowu. Tym razem ręką. Postanowiłam że nie ma się co bawić w kulturę.
- Odp*** się zboku, bo ci za*** tą tubą to będziesz zęby z torów zbierał.
Parę osób zwróciło uwagę, po czym utkwiło wzrok w naszym podglądaczu, ten zaś speszył się i spuścił oczy. I wszystko dobrze? Nie. Nagle gdzieś z głębio wagonu rozległ się głos (o dziwo) dość młodej dziewczyny.
- Wywali dupę na wierzch i się dziwi! A żeby cię zgwałcili to się nauczysz, szmato jedna!

I cisza nastała.

komunikacja_miejska

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 823 (1189)
zarchiwizowany

#43001

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ot, moja Mamunia przyniosła do domu historyjkę opowiedziana jej przez jej szefa, właściciela kilku małych "biznesów" w tym sklepu z zabawkami.

W sklepie tym (notabene malutkim) niektóre zabawki są odpakowane i wyłożone, żeby rodzice i dzieci wiedzieli co biorą. I umówmy się, również dlatego że jak sobie dziecko pojeździ wspaniałym samochodem strażackim na pilota to już go raczej nie odda.

Któregoś razu do sklepu weszła zdecydowanym, wojskowym krokiem panieneczka. Z tyłu, w jej cieniu, dreptał się i kajał jakiś jej rówieśnik.

Panieneczka wyszarpnęła z półki odpakowane pudełko z pewną grą, której częścią jest taki niby-to wykrywacz kłamstw. Przy okazji dwie inne gry poszły na ziemię.

- Chodź tu, chodź tu, kurfa, chodź tu! - warknęła do swojego towarzysza wciskając mu niebieską kulkę w rękę - gadaj szmato lizałeś ją? Lizałeś?
- nie.. - wyjęczał chłopaczek rozglądając się w panice

Maszynka.... TA DA DAM

Nic nie zrobiła.

Paniusia wpatrzyła się w zdumieniu w ekranik, pomyślała, potupała nóżkami, po czym uśmiech rozjaśnił jej opaloną twarzyczkę.
- No dobra, to chodź na kebaba.
I wyszli, zostawiając pracownicę z bałaganem do ogarnięcia i szczęką na podłodze.

A tak nawiasem mówiąc, zabawka nie była włączona.

sklepy

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 323 (443)